Second Date
Przemierzałam korytarz uczelni szybkim krokiem, chcąc znaleźć się jak najszybciej pod odpowiednią salą i odnaleźć Yve, aby móc jej powiedzieć o tym, że zeszłam się z Luke'iem. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Całe wczorajsze popołudnie spędziliśmy razem, a kiedy odwiózł mnie do domu, uparł się, że odprowadzi mnie do samych drzwi, co też zrobił. Wtedy tak bardzo nie chciałam się z nim rozstawać, ale musiałam. Miałam rano zajęcia, a on musiał wstać do pracy. Na szczęście, po zajęciach zaczynała mi się przerwa świąteczna, a Luke obiecał, że po mnie przyjedzie, przez co tylko jeszcze bardziej się niecierpliwiłam.
- Yve – zatrzymałam się obok niej, a ta podskoczyła zaskoczona, po czym spojrzała na mnie.
- Hej mała – uśmiechnęła się. – Co jest?
- Muszę Ci coś powiedzieć, coś ważnego.
- Też muszę Ci coś powiedzieć, ale zacznij, bo widzę, że aż się roznosi – zaśmiała się.
- Luke jest moim chłopakiem.
- Oh... jesteś pewna, że tego chcesz? – zmarszczyłam lekko brwi.
- Oczywiście – odpowiedziałam pewnie.
- Wreszcie – spojrzałam na nią dziwnie. Chyba się pogubiłam. – To było tak oczywiste, że jesteście w sobie zakochani. Cieszę się.
- Ja też – pisnęłam, co ją rozbawiło. Wzięłam głęboki wdech. – Muszę się uspokoić. To mój pierwszy związek.
- W takim razie ekscytacja jest wskazana – odpowiedziała z rozbawieniem, po czym położyła dłoń na mojej głowie i roztrzepała moje włosy.
- Ej... - mruknęłam niezadowolona odsuwając się. Starałam się je przywrócić do poprzedniego wyglądu. – A co ty chciałaś mi powiedzieć? – zapytałam, a uśmiech zniknął z jej twarzy i zastąpiła go niepewność. – Coś się stało?
- Nic strasznego. Tak sądzę – patrzyłam na nią wyczekująco. – Przespałam się z Calumem.
- Co? – zamrugałam kilkukrotnie.
- Dwa razy.
- Oh...
- Tak wyszło. Jest naprawdę świetnym facetem, chociaż nic poważnego z tego raczej nie będzie. Został po tym przyjęciu i tak jakoś... no i jeszcze rano – przytaknęłam powoli głową przetwarzając wiadomości. Czy tylko moje życie seksualne nie jest jakoś specjalnie bogate? O mój Boże... o czym ja myślę? – A jak tam sprawy z Luke'iem? – poruszyła znacząco brwiami.
- Spaliśmy ze sobą tylko raz, przecież wiesz – mruknęłam zażenowana.
- Jesteście parą Lea, w prawdzie niecały dzień, ale jesteście... Pamiętaj, facet lubi czasami, jak to dziewczyna przejmuje inicjatywę – puściła mi oczko, a moje policzki oblały się rumieńcem. – Trzy najważniejsze i najwrażliwsze punkty na ciele faceta to jego szyja, zwłaszcza to miejsce pod uchem – wskazała je na swojej szyi. – Nie wiem dlaczego, ale lubią jak je się trochę przygryzie, czy muśnie ustami. Drugie to płatki uszu i trzecie jest oczywiste, to...
- Ju-już mi wystarczy – machnęłam dłońmi aby przestała mówić, na co ta zaśmiała się cicho.
- Oh okay, zapamiętaj to, a jakbyś chciała jeszcze o czymś porozmawiać to wiesz gdzie mnie znaleźć.
Ubierałam płaszcz nie spiesząc się, po czym poprawiłam szalik i włosy. Zapięłam guziki i przejrzałam się w lustrze znajdującym się w uczelnianej szatni. Strasznie się denerwowałam, nie wiem dlaczego. Wcześniej nie odczuwałam tego aż tak. Może to dlatego, że wciąż myślałam o tym co powiedziała Yve?
- Luke po Ciebie przyjeżdża?
- Tak, zaraz tu będzie – poczułam wibracje w telefonie i otworzyłam wiadomość od blondyn. Uśmiechnęłam się. – Już jest.
- Kto? – obie spojrzałyśmy na Caleba.
- Luke – odpowiedziała brunetka. – Jej chłopak.
- Co? – spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się niepewnie. – Cierpliwości, przyda Ci się – powiedział.
- Nie bądź zazdrosny – zaśmiała się Yve i szturchnęła go w bok, na co ten prychnął. – Chodźmy – przytaknęłam i ruszyłam razem z nimi w stronę wyjścia.
- Co robicie na sylwestra?
- Jeszcze nie jestem pewna – odpowiedziała brunetka poprawiając szalik. – Lea pewnie będzie z Luke'iem – spojrzał na mnie.
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – A ty? Odwróciłam głowę i zadarłam brodę do góry aby móc spojrzeć na szatyna.
- Nie jestem pewien czy idę do kumpla czy robię imprezę u siebie – odparł. – Twój chłopak – dodał. Spojrzałam przed siebie, gdzie od razu dostrzegłam Luke'a, który stał oparty o samochód. Zauważył mnie i uśmiechnął się lekko.
- No leć – Yve popchnęła mnie lekko do przodu. – Nie karz mu czekać.
- W zasadzie to właśnie to powinna zrobić – zachichotałam widząc złowrogie spojrzenie mojej przyjaciółki, posłane chłopakowi.
- To ja pójdę... do zobaczenia – pobiegłam w jego stronę.
- Lea! – zatrzymałam się w połowie drogi i odwróciłam w stronę brunetki. – Pamiętaj o czym Ci mówiłam! – pokręciłam przecząco głową, na co ta się zaśmiała i pobiegłam do Luke'a.
- Hej tiny princess – powiedział, a ja wtuliłam się w niego. – Chyba tęskniłaś – zaśmiał się. Odsunęłam się od niego i zdarłam brodę do góry, aby móc spojrzeć mu w oczy. – O czym masz pamiętać? – zarumieniłam się.
- O niczym – odwróciłam wzrok zażenowana.
- Tak łatwo Cię rozgryźć – zaśmiał się. – Teraz jestem bardziej ciekaw.
- Niczego Ci nie powiem – mruknęłam.
- Możesz pokazać – podniosłam wzrok, a on puścił mi oczko.
- Nie – odsunęłam się od niego, ominęłam samochód i wsiadłam, zajmując miejsce pasażera. Usłyszałam jego śmiech, a po chwili siedział obok. Odpalił, włączył radio i odjechaliśmy. Zapięłam pasy. – Co tak właściwie będziemy robić? – zapytałam.
- Możemy robić wiele ciekawych rzeczy – spojrzał na chwilę w moją stronę i poruszał sugestywnie brwiami. Zawstydzona spojrzałam na swoje splecione dłonie. – Uwielbiam Cię zawstydzać, to się nie zmieniło.
- Luke...
- Zabieram Cię na nudną randkę.
- Nudną? – spojrzałam na niego niezrozumiale.
- Nic specjalnego robić nie będziemy. Po prostu będziemy sami – wzruszył ramionami. – Michael oznajmił mi, że do jutra rana nie rusza się z domu i mogę pomarzyć o byciu samemu, a u Ciebie jest ojciec.
- Oh, okay. Co najpierw?
- Spacer? – przytaknęłam.
- Masz jutro wolne? – zapytałam.
- Tak, a co?
- Nic, nic, tylko pytam – uśmiechnęłam się delikatnie.
- A ty co jutro robisz?
- Muszę przygotować kilka rzeczy na świąteczny obiad, a tak to nic. Popołudniu przyjdzie pewnie T i będzie mnie zasypywał pytaniami co dostanie – zachichotałam. – Albo próbował wymusić na mnie, pytanie go o to co ja dostanę. Oh i obiad będzie o czwartej, ale możesz przyjść wcześniej jeśli chcesz – zaparkował samochód.
- Lea? – spojrzał na mnie. – Pojedziesz ze mną następnego dnia do rodziców? – nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Oczywiście.
Chodziliśmy po placu na Rockefeller Center. Moje lewa dłoń i jego prawa były złączone, a w drugich trzymaliśmy papierowe kubki z ciepłym napojem, którym była czekolada. W zasadzie do tej pory nie robiliśmy nic szczególnego, ale nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się mogąc spędzić z nim czas i nawet podobało mi się to, że nie siedzieliśmy w jednym miejscu.
- Luke? – zatrzymałam się, a blondyn odwrócił się bardziej w moją stronę. – Pójdziemy na lodowisko?
- Oh... - odwrócił głowę, aby móc spojrzeć na oddaloną od nas o kilkadziesiąt metrów ogrodzoną taflę lodu. – Jesteś pewna? – przytaknęłam. – Średnio idzie mi jazda na łyżwach, ale okay.
Kilka minut później mieliśmy już łyżwy na nogach i staliśmy na tafli, gdzie o dziwo nie było zbyt wielu osób. Spojrzałam na chłopaka, który jechał dość sztywno, po czym zachichotałam. Odwróciłam się by jechać tyłem i móc na niego patrzeć.
- To mi nie pomaga – mruknął.
- Musisz się rozluźnić, masz strasznie sztywne nogi.
- Rozluźniam się w inny sposób – puścił mi oczko uśmiechając się kąśliwie. – Możemy spróbować później – zacisnęłam usta w wąską linię.
- Okay – powiedziałam cicho. Spojrzał na mnie wielkimi oczami, a chwilę później stracił równowagę, lądując na tyłku.
- Hah... - zasłoniłam dłonią usta, aby się nie roześmiać.
- Ha. Ha – mruknął, złapał mnie za koniec płaszcza i przyciągnął gwałtownie w swoją stronę, przez co i ja straciłam równowagę, lądując na nim, przy okazji wydając z siebie głośny pisk.
- Luke!
- Oo tak, już niedługo... - szybko zasłoniłam dłonią jego usta. Widziałam rozbawienie w jego oczach.
- Przestań to robić – szepnęłam zażenowana.
- Szo? – mruknął w moją dłoń.
- Zawstydzać mnie.
- Iie mge tgeo..
- Co? – sięgnął do mojej dłoni i ściągnął ją ze swoich ust.
- Nie mogę tego zrobić, to moje hobby – uśmiechnął się szeroko.
- Głupek – mruknęłam, opierając głowę o jego klatkę piersiową.
- Przepraszam... - podniosłam głowę. Jakiś mężczyzna stał obok nas. – Muszą państwo opuścić lód – blondyn zaczął się śmiać, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem, po czym wstałam z niego, chwilę później i on się podniósł.
Zeszłam z lodu, a blondyn za mną i usiadłam n ławce, aby móc zdjąć łyżwy.
- Pierwszy raz skądś mnie wyprosili – powiedziałam z niedowierzaniem.
- Przynajmniej będziesz miła co wspominać – podniosłam na niego wzrok, on złączył nasze usta.
Było po szóstej wieczorem, kiedy znaleźliśmy się u niego w mieszkaniu. Miałam na sobie tylko jego białą koszulkę z długim rękawem, a to dlatego, że postanowił wrzucić mnie w górkę śniegu i moje jeansy przemokły, a mój sweter był zdecydowanie za krótki, aby chodzić tylko w nim. Jego koszulki były dla mnie niczym sukienki.
Michela nie było, o dziwo i z tego co wiem Luke właśnie rozmawiał z nim przez telefon, a ja krzątałam się po kuchni przygotowując ciepłą herbatę, aby się rozgrzać. Usłyszałam jego kroki, więc spojrzałam w stronę wejścia do pomieszczenia. Żegnał się właśnie z Mike'iem i rozłączył.
- Pojechał wcześniej do rodziców – odpowiedział na moje jeszcze nie zadane pytanie. Podszedł do mnie i złapał w pasie, po czym usadził na blat, skutecznie zmniejszając tym różnicę wzrostu między nami. Złączył nasze usta w krótkim pocałunku. – I powiedział, że zostawił nam mały prezent.
- Nam? – powtórzyłam, na co przytaknął.
- Ponoć jest w jego pokoju. Jesteś ciekawa, co? – zaśmiał się. – Zaraz wrócę – powiedział zostawiając mnie samą, na chwilę. Sięgnęłam po kubek i upiłam łyka herbaty machając nogami. Odstawiłam naczynie, a on ponownie wszedł do kuchni trzymając małą, granatową, ozdobną torebkę w dłoni. Na ustach miał dziwny uśmieszek.
- Zajrzałeś - stwierdziłam.
- Tak – podał mi pakunek. Wsadziłam dłoń do środka, a on obserwował mnie uważnie. Wyjęłam z niej małe, kwadratowe pudełeczko i od razu poczerwieniałam, kiedy na nie spojrzałam.
- T-to...
- Prezerwatywy – dokończył za mnie. – Postarał się, nawet nakleił na nie świąteczną gwiazdkę – zdecydowanie go to bawiło. Spojrzałam na niego niepewnie. – Aż żal nie skorzystać z takiego prezentu – powiedział przyciszonym tonem, stając między moimi nogami. Jedną dłonią złapał za moje udo, przesuwając ją powoli pod kolano, a drugą mnie objął, przyciągając bliżej siebie. Pochylił się lekko, a nasze nosy niemal się stykały. – To jak tiny princess, skorzystamy? – zapytał patrząc mi prosto w oczy.
02 Pójść na drugą randkę ✓
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro