Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Second Concert

Zaczęłam ubierać szybko płaszcz, obwiązując szalik byle jak wokół szyi. Jakim cudem tak się zasiedziałam?! Wszystko przez Yve i Caleba, którzy mnie zagadali. Jak dobrze, że bar znajduje się tylko kilka ulic stąd. Sięgnęłam po torebkę.

- Idziesz? – zapytał zaskoczony szatyn.

- Luke ma koncert – odpowiedziała brunetka, która stała obok mnie. – Pamiętaj, że obiecałaś mi coś. Będę tu czekać – zaśmiała się.

- Pamiętam, pamiętam.

- Koncert?

- Yve Ci wszystko wyjaśni, do zobaczenia! – wybiegłam z jej mieszkania, w którym odbywało się przyjęcie świąteczne, które zorganizowaliśmy razem ze znajomymi. Będą tu jeszcze długo, więc spokojnie zdążę wrócić. Może nawet nie sama.

Opuściłam kamienice biegiem i skręciłam na lewo, zatrzymałam się dopiero na światłach, oddychając szybko. Przestępowałam z nogi na nogę. Po co zakładałam kozaki na obcasie? W tym się nie da biegać, a ja mam coraz mniej czasu. Do tego telefon mi się rozładował i nie mam jak zadzwonić do Luke'a, a jestem pewna, że próbował się ze mną skontaktować. Światła się zmieniły, a ja przebiegłam na drugą stronę ulicy i pobiegłam prosto. Zwolniłam, kiedy się poślizgnęłam i ledwie złapałam równowagę.

Spojrzałam przed siebie. W oddali mogłam dostrzec miejsce, do którego zmierzałam. Podeszłam do kolejnych świateł, a kiedy się zmieniły znów pobiegłam dalej. Zatrzymałam się pod barem i wzięłam głęboki wdech, starając się wyrównać oddech. Maratony nie są dla mnie.

Weszłam do środka od razu przepychając się między ludźmi. Zdecydowanie było ich więcej niż poprzednim razem. Chłopcy byli już na scenie i wymieniali kilka zdań między sobą. Stanęłam po lewej stronie i ściągnęłam płaszcz, przytrzymując go na przedramionach. Blondyn stanął przed mikrofonem. Obserwowałam ich oddychając szybko.

- Hej, jesteśmy 5 Seconds of Summer – powiedział rozglądając się. Nasz wzrok się spotkał, a ja wypowiedziałam nieme przepraszam za spóźnienie. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. – Ale to już chyba wiecie, skoro tu jesteście – zaśmiał się.

- Na początek coś nowego, Waste the Night – powiedział Calum. Michael zaczął grać, Luke zaczął śpiewać, i zaraz dołączyła reszta instrumentów. Wzrok blondyna zatrzymał się na mnie.

- I don't want to say goodbye to another night and watch you walk away! I don't wanna let it burn in the city lights and make the same mistakes! This time*... - serce biło mi jak oszalałe, nie dlatego, że wciąż czułam skutki mojego krótkiego maratonu, ale przez pewnego chłopaka. Chłopaka, któremu z trudem przychodzi mówienie o swoich uczuciach, ale który jest w stanie przelać je w piosenkę. Piosenkę, która mówi mi co czuje. Samotna łza spłynęła po moim policzku, ale szybko ją otarłam. Uśmiechnęłam się do niego, co w odpowiedzi wywołało u niego ten sam gest.


Ich koncert skończył się po godzinie z kilkoma minutami. Blondyn zszedł ze sceny zaraz po tym, jak pożegnał ludzi i od razu podszedł do mnie, zamykając mnie w szczelnym uścisku i unosząc nad podłogę. Zachichotałam. Odstawił mnie i poprowadził w stronę pokoju, znajdującego się na zapleczu, gdzie zniknęli inni.

- Dziękuję.

- Za co?

- Za piosenkę i to nie pierwszą.

- I pewnie nie ostatnią – szepnął pochylając się i musnął ustami mój policzek. – Ciekawy strój – skomentował. Oh tak, miałam na sobie czerwoną sukienkę w kratkę z rozkloszowanym dołem, z rękawem ¾, czarne rajstopy i buty za kolano na obcasie w tym samym kolorze.

- Oh, byłam wcześniej na przyjęciu świątecznym ze znajomymi, dlatego się spóźniłam. Rozładował mi się telefon, zagadałam się i ledwie zdążyłam. Przepraszam.

- Najważniejsze, że jesteś. Co z tym przyjęciem?

- Jakim przyjęciem? – zapytał Michael, kiedy zamknęły się za nami drzwi. – Ślicznie wyglądasz, siostrzyczko – puścił mi oczko. Czułam lekkie rumieńce.

- Um... właściwie to obiecałam Yve, że wrócę – spojrzałam niepewnie na Luke'a.

- Okay – wzruszył ramionami.

- Możesz iść ze mną, jeśli chcesz – powiedziałam. – W zasadzie to wszyscy możecie.

- Darmowe żarcie? – wyszczerzył się Mike, na co przytaknęłam. – Ja się piszę.

- Alkohol? – zapytał Calum.

- Theo, Nathan i Caleb się o to postarali – odpowiedziałam.

- Okay – odpowiedział Ashton.


Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu. Całą drogę przegadałam z chłopakami i czułam się niemal, jak dawniej, jeszcze za nim rozstałam się z Luke'iem. Zdecydowanie lubiłam ich towarzystwo. Lubiłam też, chociaż to mało powiedziane, czuć dłoń Luke'a obejmującą moją.

Weszłam do mieszkanie Yve, a chłopacy zaraz za mną. Do moich uszu dotarła świąteczna melodia i głośne rozmowy. Odwiesiłam płaszcz, co też zrobili ze swoimi kurtkami i przeszliśmy dalej.

- Luke! Mój kochany szwagrze! – spojrzałam z zaskoczeniem na Theo, który zaraz znalazł się obok chłopaka i objął jego ramię. Zdecydowanie nie był trzeźwy. – Jak miło Cię widzieć.

- Właśnie wydałeś swoją siostrę za mąż, idioto – zaśmiał się Nathan.

- Też racja – zmarszczył lekko brwi w zastanowieniu. – Chyba jest na to za młoda. Przykro mi – spojrzał na blondyna. – Oh was dwóch nie znam. Jestem Theo, brat tego małego, słodkiego szkraba – stanął obok mnie i objął ramionami.

- Jestem Mike, a to Ashton.

- Mikey no tak! Jak mógłbym zapomnieć o moim przybranym bracie! Pilnuj jej, kiedy ja nie mogę – powiedział niby szeptem. – Calum, musimy się napić! – puścił mnie i podszedł do bruneta.

- Tobie już chyba wystarczy – usłyszałam Caleba. Spojrzałam w jego kierunku. Jego wzrok był utkwiony obok mnie, więc przeniosłam spojrzenie na Luke'a, którego wzrok utkwiony był w szatynie. Świetnie. Mierzyli się spojrzeniami.

- Ej, ej, ej – T stanął między nimi. Co było całkiem zabawne, sądząc po tym, że chciał ich uspokoić, a był o pół głowy niższy od nich, może nawet i trochę więcej. – Żadnych kłótni i bójek! Mamy święta! To czas miłości! Już, rączki na zgodę – szatyn od razu wyciągnął dłoń, co blondyn zrobił z ociągnięciem.

- Masz ochotę się czegoś napić? – usłyszałam gdzieś po swojej prawej. Spojrzałam w tamtą stronę. brunetka stała obok Cal'a. – Jestem Yve.

- Calum. Jasne – pokierowali się w stronę stołu. W oczy od razu rzucił mi się Nathan, patrzący na nich ze zmarszczonymi brwiami. Podeszłam do niego.

- Wiesz, że powinieneś jej to powiedzieć? – zapytałam.

- Co? – spojrzał na mnie.

- To co do niej czujesz – prychnął.

- Nic do niej nie czuję – odpowiedział.

- Nie potrafiąc się do tego przyznać ranisz i siebie i ją – odwróciłam się i odeszłam od niego w stronę kuchni. Zatrzymałam się przy oknie i wyjrzałam za nie. Na zewnątrz było już ciemno, latarnie i światła samochodów, oświetlały ulice, a pojedyncze płatki śniegu ponownie zaczęły spadać.

- Lea? – odwróciłam głowę spoglądając na Caleba. – Coś się stało?

- Nie, nic – uśmiechnęłam się delikatnie.

- T znów uczepił się Luke'a – zachichotałam.

- Trzeba mu ograniczyć alkohol, albo zacznie was podrywać.

- Chyba już za późno – zaśmiał się i wyjął butelkę whisky z lodówki. – Schłodzona smakuje lepiej – powiedział nalewając trunku do szklaneczki i rzucił do niej kilka kostek lodu.

- Wiem coś o tym – odpowiedziałam.

- Idziesz?

- Zaraz przyjdę – odprowadziłam go wzrokiem, zniknął za ścianą, a zaraz w wejściu pojawił się Luke.

- Zniknęłaś mi gdzieś tiny princess – uśmiechnął się do mnie, podchodząc bliżej. – Czego chciał?

- Tylko zrobił sobie drinka.

- Wszystko w porządku?

- Tak.

- Przecież widzę, że coś Cię gryzie – westchnęłam cicho. – Chodź ze mną.

- Dokąd?

- Chodź – powiedział łapiąc mnie za dłoń, po czym poprowadził na korytarz. Zabrał nasze kurtki i opuściliśmy cicho mieszkanie. Podał mi mój płaszcz i sam zarzucił kurtkę na swoje ramiona. Zaczął się wspinać po schodach na górę, a ja ruszyłam za nim. Pokonaliśmy trzy kolejne piętra i zaraz po tym przekroczyłam próg wejścia na dach. Spojrzałam na niego pytająco. – W takich budynkach zawsze są wyjścia na dach – powiedział. Poprawiłam płaszcz czując chłód. Podeszłam do krawędzi, która była ogrodzona, na oko, metrowym murem. Znajdowaliśmy się na wysokości ósmego piętra, dodatkowo ta okolica znajdowała się na lekkim wzgórzu, porównując do innych części miasta, więc widok na nocną panoramę miasta był dość spory i piękny.

- Wow – szepnęłam. Oparłam dłonie o murek i wzięłam głęboki wdech, patrząc przed siebie. – Wiesz... - zaczęłam. – Z takiej perspektywy widzę Nowy Jork po raz pierwszy.

- Masz o wiele lepszy widok z mieszkania – prychnęłam.

- Nie rozumiesz. Nigdy nie byłam w środku nocy, na dachu budynku, podziwiając obraz nocnego miasta. Lubię widok na Central Park, ale temu towarzyszą całkiem inne uczucia. Tam głównie patrzę na drzewa, tu mam budynki, migające żółtopomarańczowe światła, mijające się samochody czy światła bilbordów, na tle czerni i granatu, a temu wszystkiemu towarzyszą odgłosy miasta i nie ogranicza mnie szyba. To naprawdę wspaniałe móc... - zadarłam brodę do góry aby móc na niego spojrzeć, dopiero teraz spostrzegłam, że był pochylony. Złączył nasze usta, czym mnie zaskoczył, ale zaraz zaczęłam oddawać pocałunki. Odwróciłam się bardziej w jego stronę, a on od razu mnie objął. Niepewnie uniosłam dłonie i po chwili wahania objęłam jego kark ramionami. Zaczepił językiem mój. Motyle w moim brzuchu, szalały, a ja nie miałam dość. Dawno się TAK nie całowaliśmy. Może i był to nasz trzeci pocałunek, odkąd znów się spotkaliśmy, ale był pierwszym poważnym**, który oddałam, z takim samym zaangażowaniem jak u blondyna.

Zakończyłam nasz pocałunek rozłączając nasze usta. Oparł czoło o moje. Nasze rozgrzane, przyśpieszone oddechy, przecinały się ze sobą. Spojrzałam wprost w jego oczy. Poczułam jego dłoń na policzku, przesunął po nim palcami, po czym założył kosmyk włosów za ucho, a palce wplątał w moje włosy.

- Chyba powinniśmy wracać – powiedziałam cicho.

- Chyba tak – odpowiedział, a między nami znów zapanowała cisza. Ponownie złączył nasze usta, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Objął mnie mocniej ramionami i uniósł. Złapałam się go pewniej i objęłam nogami wokół pasa. Zakończył pocałunek, a ja wtuliłam się w niego. Serce biło mi niesamowicie szybko. – Trzęsiesz się – zauważył.

- Trochę mi zimno – odstawił mnie.

- Wracajmy do środka – złapał moją dłoń w swoją i poprowadził w stronę wyjścia z dachu. Zeszliśmy po schodach w milczeniu i weszliśmy do mieszkania mojej przyjaciółki. Odwiesiłam swój płaszcz i przeszliśmy razem do salonu.

- Lea! – Theo od razu znalazł się przy mnie. – Kocham Cię, wiesz? – objął mnie.

- Chyba już mu wystarczy – powiedział Luke.

- Gdzie byliście, hmmm? – zapytał. Czy byłam złą siostrą, mając ochotę w tej chwili się roześmiać, widząc jego niezadowoloną minę i stan w jakim się znajdował?

- Rozmawialiśmy T – odpowiedziałam. – Pojedziemy już do domu, co?

- Okay – westchnął. – Ale Luke jedzie z nami.

- Co?

- Oh już z nim spałaś, nie narzekaj – czułam jak moja twarz nabiera czerwonego koloru, byłam tak bardzo zażenowana tym co powiedział, nie wspominając już o dwuznaczności tej wypowiedzi i wzroku innych na naszej trójce.




05 Zobaczyć panoramę miasta nocą ✓

09 Wziąć udział w przyjęciu świątecznym ✓




* Nie chcę się żegnać z kolejną nocą i patrzeć, jak odchodzisz. Nie chcę pozwolić, by to spłonęło w światłach miasta i nie chcę popełniać tych samych błędów. Tym razem...

** przypominam, że ich pierwszy pocałunek był nagłym wyskokiem Luke'a, kiedy się spotkali po raz pierwszy po rozłące, a drugi był spowodowany zazdrością Luke'a :)

Rozdział dzień wcześniej! :)

Okay, zaraz zaczniecie gadać, że mam się nie odzywać, ale czy tylko ja mam wrażenie, że jak oni oficjalnie zaczną być razem, to wszystko się spieprzy? xd

Kolejny w sobotę/niedzielę :)

Przypominam o Say "I Love You", jest to oneshot z Calumem :) Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, zapraszam♥

Lov U moje małe księżniczki♥




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro