Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Second Chance

Siedziałam w kawiarni w centrum miasta, znajdującej się niedaleko mojej starej szkoły. Było niedzielne popołudnie, a ja czekałam na Luke'a, z którym byłam tu umówiona. To nie była randka, po prostu mieliśmy się spotkać. Byłam podekscytowana, w zasadzie za każdym razem byłam kiedy go spotykałam, a podekscytowanie rosło, kiedy mieliśmy się spotkać sami. Czy to się kiedykolwiek zmieni? Oby nie, uwielbiam to uczucie i chociaż widziałam go wczoraj, nie mogłam się doczekać tego spotkania tak bardzo, że przyszłam trochę wcześniej. W zamian i tak dostałam wiadomość, że trochę się spóźni, ponieważ zatrzymał go Mike.

Upiłam łyka karmelowego latte i zaczęłam przeglądać zawartość swojego telefonu, aby zabić jakoś czas. Zatrzymałam się na jednym zdjęciu, przyglądając mu się dłużej. Było lekko rozmazane, ale byłam na nim z Luke'iem i z tego co pamiętam zrobił je Ashton, przy którymś wyjściu do baru. Nie jestem pewna którym. To było niecałe dwa tygodnie przed wyjazdem do Norfolk.

Uśmiechnęłam się lekko. Tyle razy chciałam je usunąć. To i kilka innych, które mi o nim przypominały, chociaż niekoniecznie oboje na nich byliśmy, ale nie potrafiłam. Straciłabym je bezpowrotnie.

- Lea, tak myślałam, że to ty – podniosłam wzrok dostrzegając blondynkę.

- Aly – powiedziałam zaskoczona. – Co ty tu robisz?

- Przyjechałam na święta – zaśmiała się, siadając naprzeciwko. – Tak dawno się nie widziałyśmy. Zniknęłaś tak nagle, wszystko w porządku?

- Tak, przepraszam, że o mojej przeprowadzce dowiedziałaś się przez wiadomość.

- Nic się nie stało. Tęskniłyśmy za tobą. To już nie było to samo w liceum bez Ciebie. Szkoda, że kontakt nam się urwał po jakimś czasie, ale musimy to nadrobić. Może wyjdziemy gdzieś razem? Z Maddy i Gaby? Po świętach?

- Tak, pewnie.

- Nie zmieniłaś numeru? – przytaknęłam. – Co tak właściwie tu robisz, sama?

- Um... czekam na Luke'a.

- Oh – spojrzała na mnie zaskoczona. – Wciąż masz z nim kontakt? To dupek.

- Co? – nie wiedziała o tym, co zaszło między mną a blondynem, więc dlaczego tak mówi? – Myślałam, że go lubisz.

- Lubiłam was razem – poprawiła mnie. – Nie zrozum mnie źle Lea, ale po tym jak wyjechałaś, spotkałam go parę razy i zdecydowanie nie zachowywał się tak jak przy tobie. Pomijając już fakt, że przespał się z moją kuzynką, Roxanne. Pamiętasz ją? – powoli kiwnęłam głową i przełknęłam ślinę. Oddech mi się spłycił, a serce przyśpieszyło bicia. – Zaliczył i zostawił, słowem się później nie odezwał – prychnęła. – Przy tobie wydawał się nawet fajny, a okazał się zwykłym dupkiem – burknęła. - Wszystko okay? Pobladłaś.

- Nie, jest w porządku – wymusiłam uśmiech.

- Eh, mniejsza z tym. Uważaj na niego – powiedziała. – Muszę lecieć, zajrzałam tu tylko dlatego, że Cię zauważyłam, a trochę mi się spieszy. Napiszę do Ciebie i umówimy się razem z dziewczynami. Do zobaczenia. Fajnie, że na siebie wpadłyśmy.

- Tak, fajnie. Do zobaczenia – obserwowałam jak opuszcza kawiarenkę. Wzięłam głęboki wdech. Wiem o tym, przecież o tym wiem, nie był wtedy sobą więc dlaczego to tak boli? Łza spłynęła po moim policzku, szybko ją otarłam. Spojrzałam na telefon, który zaczął wibrować. Luke. – Tak? – odebrałam.

- Będę za pięć minut, a ty?

- Już jestem – odpowiedziałam.

- Wszystko dobrze tiny princess? Brzmisz jakoś dziwnie.

- Tak, tak jest w porządku. Chyba trochę się przeziębiłam. To nic takiego.

- Skoro tak, zaraz będę – rozłączył się. Wzięłam kolejny głęboki wdech. Jest okay, to przeszłość. Stało się, było minęło.

- Hej – zamrugałam kilkukrotnie podnosząc brodę do góry.

- He-ej – zmarszczył lekko brwi siadając naprzeciwko mnie.

- Mike to idiota, serio – spojrzałam na niego pytająco. – Zatrzasnął się w łazience – powstrzymywałam śmiech. – I groził mi – zachichotałam.

- Ale mu pomogłeś?

- Po tym jak przestałem się śmiać, tak. Chociaż miałem wielką chęć zostawić go tam.

- Wkurzyłby się.

- I tak to zrobił, kiedy zamiast jakoś mu pomóc, tylko się śmiałem. Jak można zatrzasnąć się w łazience? W dodatku takiej, której się używa od kilku lat.

- Zdarza się – odpowiedziałam. – Przejdziemy się?

- Jasne, jeśli chcesz. Po mieście czy..?

- Central Park?

- Okay. Zaparkowałem trochę dalej, więc będziemy musieli kawałek się przejść – przytaknęłam. – Ubieraj się – uśmiechnął się. Wstałam i sięgnęłam po płaszcz, który zarzuciłam na ramiona i owinęłam szalik wokół szyi. Schowałam telefon do plecaczka i założyłam go. – Chodźmy – podniósł się z miejsca i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Opuściliśmy kawiarnię, a ja zrównałam z nim kroku doganiając go, kiedy skręcił na lewo.

Szliśmy powoli, do miejsca, w którym zaparkował, a między nami panowała cisza. Zerknęłam na niego, wzrok miał zwrócony przed siebie. Spojrzałam na jego dłoń. Chciałam za nią chwycić, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam, pomińmy fakt, że próbowałam to zrobić kilka razy. Westchnęłam cicho, znów podnosząc wzrok, tym razem przed siebie.

- Oh – zatrzymałam się. Odwrócił się w moją stronę, kilka kroków dalej, przyglądając mi się pytająco. Kilka osób nas ominęło. – Tu się poznaliśmy – powiedziałam. Rozejrzał się.

- Tak, masz rację – uśmiechnął się.

- Nie chce wiedzieć, co by się stało, gdybyś się nie pojawił – przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.

- Nie warto o tym myśleć – powiedział podchodząc do mnie.

- Byłeś wtedy zdenerwowany, a ja byłam w szoku. Pierwszy raz ktoś kogoś przy mnie uderzył. Byłeś taki... arogancki? – zaśmiał się. – Pierwszy raz jechałam na motorze.

- I pierwszy raz złamałaś prawo – przypomniał mi.

- Przez Ciebie – mruknęłam, a zaraz potem się zaśmiałam. – Cieszę się, że Cię poznałam Luke.


Znajdowaliśmy się w parku już od jakiś piętnastu minut, gdzie było dość sporo ludzi, jak zwykle zresztą. Zatrzymaliśmy się na końcu pomostu znajdującego się nad jednym ze zbiorników wodnych. Oparłam się o drewnianą balustradę, wcześniej strącając z niej niewielką warstwę śniegu. Przyglądałam się lekko zmrożonej tafli wody. Było ledwie kilka stopni na minusie.

- Powiesz mi w końcu o co chodzi? – usłyszałam. Podniosłam na niego wzrok. Opierał się biodrami o barierkę, odwrócony w przeciwnym kierunku co ja. – Widzę, że coś jest nie tak, nawet jeśli starasz się to ukryć.

- Kiedy czekałam na Ciebie spotkałam Aly – powiedziałam cicho, odwracając wzrok. – Powiedziała mi coś – czułam na sobie jego wyczekujące spojrzenie. – O tobie.

- Co takiego? Co ona może o mnie wiedzieć?

- Kiedy wyjechałam – wzięłam głęboki wdech i ponownie zadarłam brodę do góry, aby móc na niego spojrzeć. – Przespałeś się z jej kuzynką – zamrugał kilkukrotnie. – Od Ashtona dowiedziałam się o tym, że zaraz po moim wyjeździe zachowywałeś się inaczej... Nic nas nie łączyło, nie byliśmy ze sobą, a ja wyjechałam więc jakoś to akceptowałam i starałam się nie myśleć o tym co było. To był twój sposób na odreagowanie, ale... Znałam, znam Roxanne i... - przełknęłam ślinę. – Może to nie fair w stosunku do innych dziewczyn, z którymi spałeś, jakkolwiek dziwnie to brzmi, ale... myśl o tym, że jedną z nich znałam... nie mogę się jej pozbyć. To boli.

- Lea... to nic nie znaczyło.

- I to w tym jest najgorsze, Luke. Nie myślałbym o tym tyle, gdybym jej nie znała, ale Roxanne jest naprawdę miłą i ciepłą osobą, a ty ją wykorzystałeś, tak jak wykorzystałeś inne.

- Nie zrobiłem nic, na co by mi nie pozwoliła. Żadnej z nich niczego nie obiecywałem i zdecydowanie nie zachowywałem się wtedy jakbym szukał czegoś poważnego. Nie mówię, że to było w porządku. Wiem, że zachowywałem się jak ostatni dupek, ale tego nie zmienię. Przeszłość się nie zmieni, choćbym bardzo tego chciał. Nie jestem idealny i popełniłem w życiu masę błędów, jedyne co mogę to postarać się nie popełniać ich w przyszłości.

- To wszystko przeze mnie.

- Co?

- Gdybym nie była tak uparta i wysłuchała Cię przed wyjazdem, to wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.

- Jedynym, który zawinił, jestem ja Lea. Nie obwiniaj się o to. Gdybym od początku był ze sobą szczery, szczery z tobą, nic takiego nie miałoby miejsca – chwila ciszy między nami strasznie mi się dłużyła.

- Zapomnijmy o tym Luke, o tym co było. Skupmy się na tym co jest teraz – uśmiechnęłam się delikatnie, po czym chwyciłam jego dłoń. – Postaram się o tym nie myśleć.

- Kocham Cię tiny princess.

- Ja Ciebie też kocham Luke – odpowiedziałam, a moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej. Byłam zaskoczona, tym co powiedziałam, tak samo jak i on. Wiedział, że się w nim zakochałam, wiele razy przyznawałam sama przed sobą, że go kocham, ale nigdy nie powiedziałam tu tego wprost, nigdy nie użyłam tych słów, przy nim.

Poczułam jego ust na swoich. Automatycznie zaczęłam oddawać pocałunki, zamknęłam oczy i objęłam jego kark ramionami. Jego dłonie znalazły się na mojej talii. Podniósł mnie i złapał mnie pewniej, a ja objęłam go nogami w pasie. Pogłębił pocałunek, a jego język od razu odnalazł mój. Czułam chłód jego kolczyka na swojej wardze, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało, uwielbiałam to uczucie. Koniuszki palców wplotłam w jego włosy, a on mruknął wprost w moje usta, przez co zachichotałam odsuwając się od niego nieznacznie. Spojrzał wprost w moje oczy.

- Czy to znaczy, że...

- Jesteś gotowy na drugą szansę Luke? – ponownie złączył nasze usta.


Siedzieliśmy w salonie chłopaka jedząc chińszczyznę, którą zamówiliśmy. Michaela nie było, kiedy przyjechaliśmy, czym blondyn za bardzo się nie przejął. Podciągnęłam nogi, siadając wygodniej i wzięłam kolejny kęs. Spojrzałam na niego.

- Chcesz spróbować? – zapytał.

- Jest ostre.

- Nie bardzo.

- Dla Ciebie. Ja w swoim czuje przyprawy, a to łagodna wersja – zaśmiał się.

- Powiedz aaa – wyciągnął w moją stronę pałeczki z makronem ryżowym, kawałkiem kurczaka, jakimiś warzywami. Wahałam się przez chwilę, ale otworzyłam usta. Przełknęłam szybko czując ostry sos i musiałam mieć zabawną minę, bo zaczął się śmiać. Złapał za mój podbródek, unosząc go i pocałował mnie, a jego język od razu znalazł się przy moim. – Lepiej?

- Nie – mruknęłam zażenowana.

- Więc może spróbujemy jeszcze r... - usłyszeliśmy chrząknięcie. Oboje spojrzeliśmy do tyłu, gdzie w wejściu do salonu stał czerwonowłosy uśmiechając się głupkowato.

- Przerwałem coś? – nasz wzrok się spotkał, po czym puścił do mnie oczko. Czułam jak moje policzki różowieją. Od razu odwróciłam głowę. – Oh to dla mnie? – podszedł do nas zabierając zamknięte pudełko ze stolika, usiadł na fotelu. – Nie przeszkadzajcie sobie gołąbeczki, wreszcie się doczekałem – zaśmiał się.

- Czego? – mruknął Luke, patrząc na niego z lekko zmarszczonymi brwiami.

- Was, razem. Chyba, że się mylę? – uniósł jedną brew.

- Nie.

- Yeah, Ashton wisi mi pięć dych - spojrzałam na niego zaskoczona. - Bez obrazy oboje chcieliśmy żebyście się zeszli, po prostu ja wam dałem krótszy czas na to. Luea – zaśmiał się.




01 Dać Luke'owi drugą szansę ✓




Przepraszam, że tak późno, ale pisałam rozdział od początku, bo mając prawie połowę stwierdziłam, że mi się nie podoba xd Więc jest całkiem co innego :D

Luke i Lea w końcu razem! Luea is real! xd

Nie jestem pewna, kiedy pojawi się kolejny rozdział. Postaram się go dodać w środę, ale jeśli nie wyrobię się z napisaniem go przed świętami, to (niestety) pojawi się dopiero po nich :)

Lov U moje małe ksieżniczki ♥




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro