Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

First Travel cz. V

Zaczęłam się głośno śmiać z sytuacji, która wyniknęła z próby obudzenia Luke'a. Burknął coś niezrozumiałego, na jego twarzy pojawił się grymas i naciągając poduszkę na głowę przewrócił się na brzuch, przy okazji przewracając mnie, ponieważ postanowiłam go obudzić stojąc na łóżku i podskakując. Tak więc wylądowałam na jego plecach, przez co z jego ust wydobył jęk oznaczający, że go to trochę zabolało. Odwrócił się z powrotem na plecy, przez co poleciałam do przodu i w ostatniej chwili zaparłam się dłońmi o panele, unikając spotkania z podłogą.

Podniosłam głowę zdmuchując włosy z twarzy i teraz to blondyn zaczął się śmiać. Złapał mnie w pasie podciągając. Teraz leżałam na nim opierając się przedramionami o jego klatkę piersiową. Odgarnęłam dłonią włosy do tyłu.

- Co ty wyprawiasz?- powiedział uśmiechając się. W jego oczach mogłam dostrzec rozbawienie.

- Co TY wyprawiasz? Prawie życie straciłam.- zaśmiałam się.- Jesteś niebezpieczny.

- Dopiero się dowiedziałaś?- puścił mi oczko. Złapał mnie za ramiona i podciągnął po czym złączył nasze usta w pocałunku, który od razu oddałam.- Dzień dobry.- mruknął.- Kogoś tu rozpiera energia.

- Mam dobry humor.- odpowiedziałam.

- Oh możemy go jeszcze trochę poprawić.- przesunął dłonie po moich plecach zatrzymując je na pośladkach.

- N-nie.- powiedziałam cicho.

- Jak wolisz.- zabrał ręce i założył je za głowę. Przyglądałam mu się uważnie, kiedy jego wzrok krążył po pokoju, aż w końcu po strasznie dłużącej się chwili spoczął na mnie.- Jesteś głodna tiny princess?

- Trochę.- na jego usta wstąpił kąśliwy uśmiech. Złapał mnie w talii i chwile później to ja leżałam pod nim. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, a jego dłonie wkradły się pod koszulkę, którą miałam na sobie.- Luke...

- Hmm?

- Przestań.- powiedziałam zawstydzona. Podniósł głowę, po czym cmoknął mnie w nos.

- Śniadanie?- przytaknęłam. Wstał, nie kłopocząc się tym aby założy na siebie coś jeszcze, nie licząc bokserek, które miał na sobie. Złapał mnie w pasie podnosząc i przerzucił przez swoje ramię.

- Co ty wyprawiasz?- złapałam za koniec koszulki i przytrzymywałam ją tak aby nie było widać mi tyłka.- Luke, postaw mnie.

- Nie zamierzam.- powiedział i opuścił pokój jak gdyby nigdy nic. W całym domu panowała cisza, jedynie dochodziły do mnie dźwięki kroków Luke'a.

- Oni w ogóle wrócili?

- Wiem tyle, że Ashton przyszedł koło piątej. Akurat wtedy się przebudziłem.- zszedł po schodach i skierował kroki do kuchni.- Cal mówił, że nie będzie tu nocować, więc pewnie wróci dopiero koło południa, a co z Michaelem, to nie mam pojęcia.- chwilę później posadził mnie na blacie.- Kawa?

- Tak.

Wciąż siedząc na blacie rozmawiałam z Luke'iem. W dłoniach trzymałam kubek w połowie zapełniony kawą, przyglądając się blondynowi, który opierał się biodrami o szafki. Stał jakieś pół metra ode mnie, jedną z dłoni opierał się o blat, w drugiej trzymał kubek. Ten poranek jest chyba najlepszym w moim życiu i nie zmieniłabym w nim nic. Lu jest cudowny i naprawdę cieszę się, że to w nim się zakochałam, chociaż miałam wiele obaw co do tego.

- Lea?

- Hmm?- zamrugałam kilkukrotnie.

- Zamyśliłaś się.

- Oh przepraszam. Mówiłeś coś?- zaśmiał się. Odsunął się od szafek i stanął naprzeciwko mnie opierając się o moje kolana. Odstawił kubek i objął mnie ramionami. Zadarłam brodę aby móc na niego spojrzeć. Pochylił się trochę.

- Tak, mówiłem.- odpowiedział, a ja czułam jego oddech na swoich ustach.

- Mógłbyś powtórzyć?

- To nie było aż tak ważne.- mruknął, po czym pocałował mnie. Ten pocałunek był gorzki, przez posmak kawy, ale nie przeszkadzało mi to.

- Chyba przeszkadzam...- usłyszeliśmy, a ja natychmiast odsunęłam się od Luke i to dość gwałtownie, przez co moja głowa doznała bliskiego kontaktu z szafką za mną, a z moich ust wydobyło się ciche syknięcie.- Oj...

- Wszystko w porządku?- zapytał blondyn.

- Tak.- powiedziałam cicho, masując tył głowy. Spojrzałam w kierunku Michaela, który przyglądał się nam zaspanym wzrokiem jeszcze przez chwilę, aż w końcu podszedł do nas sięgając po ekspres z kawą.

- Zaraz się zmywam, więc możecie kontynuować. Nie przeszkadzajcie sobie.- ziewnął. Byłam czerwona niczym pomidor, jestem tego pewna.

- O której wróciłeś?- Mike przeniósł wzrok na zegar wiszący na ścianie, a później na Luke'a.

- Po siódmej?- odpowiedział pytająco. Było ledwie po dziewiątej.

- I nie śpisz?- zapytałam.

- Nie dam rady. Przemęczę się przed telewizorem. Zrobię sobie maraton filmowy czy coś, a jak padnę to trudno.- wzruszył ramionami.- Ale na pewno nigdzie dziś nie wychodzę.

- Maraton?- mój głos chyba brzmiał zbyt entuzjastycznie.

- Tak. Jak chcesz możesz dołączyć.- upił łyka kawy.- Jak już tu skończycie.- opuścił kuchnie.


Siedziałam na sofie razem z Michaelem. Jakiś czas temu trochę się ogarnęłam przebierając w sukienkę i doprowadzając włosy do porządku. Przyniosłam jakieś przekąski, o których wspomniał czerwonowłosy, kiedy tu szłam. Teraz oglądaliśmy Madagaskar, który był już trzecim filmem, który włączyliśmy, od czasu do czasu wymieniając kilka zdań.

- Więc... ty i Luke?- usłyszałam.

- Ja i Luke, co?- zapytałam niepewnie.

- Wiem co tu się wyprawiało, kiedy nas nie było. Dowody są chociażby na twojej szyi, ale nie o to mi chodzi.- poprawiłam włosy przekładając je do przodu, starając się zakryć trzy, dość delikatne, ślady, które zrobił Luke. Jesteście razem?- wzruszyłam ramionami.- To nie jest odpowiedź.

- Nie wiem Mikey. Nie wiem co tak naprawdę jest między nami.- westchnęłam cicho.

- Więc dlaczego mu pozwoliłaś?

- Bo się w nim zakochałam.- szepnęłam odwracając od niego wzrok.- Naprawdę zakochałam.- westchnął głośno, ale nic nie powiedział. Między nami zapanował cisza, którą przerwały kroki. Spojrzałam w kierunku schodów, które właśnie pokonywał blondyn zakładając szarą koszulkę.

- Jadę do sklepu, lodówka świeci pustkami. Lea?

- Jedź z nim, bo kupi sam alkohol.- zachichotałam, kiedy Luke się oburzył. Wstałam z miejsca, oznajmiając Mike'owi, że znów do niego niedługo dołączę i ominęłam sofę.- Pilnuj jej!

- O to się nie martw.- mruknął, a chwilę później opuściliśmy dom, kierując się do samochodu chłopaka.


Zamiast w sklepie wylądowaliśmy na plaży, chodząc po gorący piasku. Jak to Luke stwierdził, z głodu nie umrą, a mu się nie spieszy. Podeszłam do wody, mocząc w niej stopy. Schyliłam się sięgając po muszelkę.

- Luke popatrz.- powiedziałam odwracając się w jego stronę i uniosłam dłoń, a ze skorupki coś zaczęło wychodzić. Pisnęłam przerażona wypuszczając ową rzecz z dłoni od razu się od tego odsuwając, a chłopak zaczął się śmiać.- To nie jest śmieszne!- pochylił się aby podnieść upuszczoną przeze mnie muszelkę.

- To tylko mały krab.- powiedział wystawiając w moim kierunku dłoń. Niepewnie podeszłam do niego.- Tak, uważaj bo Cię zje.- zmarszczyłam brwi patrząc na niego gniewnie.- Jesteś urocza.

- Wcale, że nie.- mruknęłam. Palcem wskazującym delikatnie dotknęłam muszelki, a krab znów się pokazał. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.

- Dobra, wracaj do wody mały.- powiedział po czym wrzucił go do niej.

- Nie, Willy!

- Willy?- powtórzył.

- Zabiłeś Willy'ego...- wciąż patrzyłam na wodę.

- On żyje w wodzie.

- Zabiłeś go.

- Jeszcze przed chwilą się go bałaś.- zaśmiał się.

- Był uroczy.- burknęłam pod nosem.- A teraz go nie ma.- westchnęłam.

- Ale za to jesteś ty.- pochylił się i złączył nasze usta. Objęłam ramionami jego szyję, a on podniósł mnie. Zahaczyłam nogami o jego biodra. Przerwałam nasz pocałunek, po czym wtuliłam się w niego.

- Luke?- powiedziałam niepewnie.

- Tak tiny princess?

- Um...- nie dam rady mu tego powiedzieć. Nawet jeśli jestem pewna co do niego czuję...- Jedźmy do tego sklepu. Zgłodniałam.- wyprostowałam się.

- Jasne.- rozluźnił uścisk, ale ja zaprzeczyłam.- Mam Cię nieść?

- Tak, piasek jest za gorący.

- Nikt Ci nie kazał zostawić butów w samochodzie.- zaśmiał się, ale bez problemu mnie niósł idąc w kierunku parkingu.

- Żegnaj Willy.- szepnęłam, co tylko spotęgowało jego śmich.

- Masz szczęście, że jesteś lekka.

- Już to kiedyś powiedziałeś.- zachichotałam.

- Racja.- kilka minut później postawił mnie przy samochodzie. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i usiadłam na brzegu siedzenia, po czym otrzepałam stopy z piasku i założyłam tenisówki. Usiadłam poprawnie i zamknęłam za sobą drzwi. Chwilę później odjechaliśmy.


Starałam się dosięgnąć chrupek serowych, które oczywiście musiały znajdować się na najwyższej półce, bo dlaczego nie? Od kilku minut byliśmy w supermarkecie chodząc między regałami. Blondyn sięgnął po dwie paczki i wrzucił do koszyka.

- Po co Ci chrupki?

- Michael je lubi.

- Nie jesteś z nim za blisko?

- Jest dla mnie jak starszy brat.- odpowiedziałam.- Naprawdę go lubię.- przewrócił oczami.

- Okay, nie było pytania. Co chcesz na obiad?

- Możemy zrobić makaron z kurczakiem i szpinakiem.

- Zdajesz sobie sprawę, że żaden z nas nie potrafi gotować?

- Ja potrafię Luke, co powinieneś już wiedzieć.- uśmiechnął się.

- Wiesz, że to musi być wojskowa porcja?

- Po tygodniu mieszkania z tobą i Michaelem, wiem doskonale, że jecie trzy razy większe porcje niż ja.- zachichotałam.- Czasami się zastanawiałam, gdzie to mieścicie.

- Wiesz, maluszki zwykle nie jedzą tyle co dorośli.- położył dłoń na mojej głowie.- Narobiłaś mi ochoty na ten makaron.

- Sam sobie go zrób.- chciałam od niego odejść, ale złapał mnie za ramię odwracając w swoją stronę i musnął moje usta.

- Wiesz, że żartowałem?- zapytał.

- Wiem, co nie oznacza, że wypominanie mojego niskiego wzrostu jest zabawne.

- Oj nie obrażaj się.- złożył pocałunek na moim czole, a na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech.

- Nie obraziłam się Lu.- powiedziałam.- Chodźmy po składniki.

- Lea?- spojrzałam na niego.- Możemy później porozmawiać?

- Coś się stało?- zaśmiał się.

- Nie, to nic strasznego.- pstryknął mnie lekko w nos.




14. (mini) Maraton filmowy ✓ 




RIP Willy! xD Ta sytuacja jest autentyczna, znalazłam kiedyś Willy'ego i prawie na zawał zeszłam. Nie pytajcie dlaczego Willy, nie mam pojęcia xD

1 rozdził + epilog! ♥

Lov U moje małe księżniczki!♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro