Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔥🌐ROZDZIAŁ 17🌊☁

- Z tego co wiem, nie jest dobrze. Powiedziałbym nawet, że jest bardzo źle. - wyszeptał cicho Thomas podczas śniadania w stołówce.

Na moment przy stole zapadła cisza, którą postanowiłem po chwili przerwać, chcąc się dowiedzieć jak najwięcej na temat samopoczucia swojego przyjaciela.

- Jak on się czuje? - spytałem.

Thomas westchnął i zerknął na Dylana.

- Nie chce wyjść ze swojego pokoju. - oznajmił.

- Zabawia się we mnie. - stwierdził szatyn - Wiem co teraz czuje Will. Też przez to przechodziłem. Myślałem, że jak odetnę się od tego, wszystko wróci do normalności, ale prawda była taka, że oszukiwałem sam siebie. Bardzo pomogła mi rozmowa z profesor Clint i sądzę, że musimy ją o tym powiadomić. To ona sprawiła, że zrozumiałem...- urwał i spojrzał na blondyna z czułością - Że Tommy jest całym moim światem. Kocham cię, wiesz? - uśmiechnął się szeroko do chłopaka.

- Wiem, Dylan. Ja ciebie też. - odpowiedział.

Rozczuliłem się na ten widok i instynktownie złapałem Nathana za rękę pod stołem. Poczułem jak ściska ją lekko.

- Ale wracając do Will'a. Próbowałem z nim pogadać przez drzwi. On był przekonany, że to kolejny mój żart, tylko, że ja oprócz tego na imprezie, innego mu nie robiłem. Zresztą gdybym miał napisać znów mu jakieś imię, to wybrałbym ponownie Kana lub kogoś kogo niecierpi. - wyjaśnił blondyn.

- Myślę, że powiadomienie o tym profesor Clint, jest dobrym pomysłem. - zapewnił Nate.

W tym samym momencie zauważyłem niebieskookiego, wchodzącego do stołówki. Ze spuszczoną głową udał się w stronę lady i z tego co widziałem, poprosił tylko o kubek kakao.

- Ktoś z nim również musi porozmawiać. - stwierdziłem.

Cała trójka obejrzała się na chłopaka przy ladzie.

- Bierzemy go na siebie. Wy idzcie do Clint. - zdecydował Thomas.

Pokiwałem głową, zgadzając się z blondynem.

* * *

- Niestety jest cieższym przypadkiem niż Dylan. Nie chce ze mną rozmawiać. - poinformowała nas Clint na korytarzu.

Spojrzałem na chwilę na zielonookiego.

- Może ja spróbuję. - zdecydowałem.

Ruszyłem przed siebie, zostawiając Nathana i profesor od powietrza w tyle. Podszedłem do drzwi od pokoju Will'a. Niepewnie zapukałem w powłokę zaraz pod tabliczką z numerem 148.

- Mówiłem już, że nie chcę żadnej rozmowy! - usłyszałem jego krzyk po drugiej stronie.

- Will...To ja Cody. - zacząłem spokojnie.

- Idź sobie, Cody. - nakazał mi przyjaciel.

- Proszę, Will. Takim sposobem niczego nie rozwiążesz. Sam mówiłeś mi, że jeśli pojawi się imię chłopaka u mnie na ręku, to mam się z tym jak najszybciej pogodzić, pamiętasz? - upomniałem.

- Mówiłem tak, bo nie wiedziałem, że będzie dotyczyć to mnie! - wyjaśnił ze złością w głosie - Dlaczego to musi być on?! Dlaczego ten cholerny Bubuś?! Nawet mi się nie podoba! - wykrzyczał z pretensją.

- Will, on nie musi ci się narazie podobać. To że ja z Nathanem szybko zostaliśmy parą, nie znaczy, że wy z Andi'm nie macie zaczynać waszej znajomości małymi kroczkami. - stwierdziłem - Powinieneś z nim porozmawiać, Will. - poprosiłem.

- I co mam mu powiedzieć?! - uniósł się - No co mam mu powiedzieć?! - powtórzył ze wściekłością.

- Na dobry początek, powinieneś go zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Andi to strasznie kruchy chłopak. To ty w tym związku musisz być tym silnym. Będziesz musiał się nim opiekować i zapewniać bezpieczeństwo. Wiem, że to brzmi trochę tak, jakby wszystkie problemy były na twojej głowie i to ty musiałbyś się nimi zająć, ale taka jest prawda. Andi nie da sobie rady, jeśli będziesz przed nim się ukrywał. Widziałem go dziś w stołówce. Był smutny. On już chyba myśli, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. Nigdy nie miał przyjaciół i myślę, że z tego powodu twoje zachowanie jeszcze bardziej go boli, bo może teraz myśleć, że nikt go nie potrzebuje. No więc sorka, Will, ale bierz się w garść, rusz swój tyłek i pokaż Bubusiowi, że jesteś facetem i może na ciebie liczyć w każdej sytuacji i czuć się bezpiecznie. - powiedziałem z determinacją.

Po moich słowach zapadła cisza. Przedłużała się i przedłużała. W końcu westchnąłem i zacząłem odchodzić od drzwi.

Lecz przystanąłem, gdy nagle usłyszałem za plecami dźwięk przekręcanego klucza.

Odwróciłem się w stronę Will'a, który wyszedł na korytarz.

- Masz rację. Nie jestem żadnym mazgajem! Jestem facetem! - odparł z dumą.

Uśmiechnąłem się na słowa przyjaciela.

- Jest z Thomasem i Dylanem. Różowy pokój. Wiesz gdzie. - odrzekłem.

Perspektywa: Will

Wszedłem do pokoju blondasa, na co cała trójka spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

Tak, to ja, idioci! Przyszedłem!

- To my może was zostawimy. - zdecydował Thomas i wstał z łóżka, ciągnąc za sobą Dyla.

Szatyn posłał mi lekki uśmiech i poklepał po ramieniu, gdy mnie mijał.

Dupek!

W pokoju zapadła cisza i to chyba było najgorsze, bo atmosfera przez to zrobiła się okropnie napięta. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Stałem jak palant i nie wiedziałem co powiedzieć!

Brawo, Will! Jesteś debilem! Brawo!

- J-jesteś zły na mnie? - usłyszałem cichutki głosik.

- Co? - zdziwiłem się.

Jak on może tak myśleć?

Podszedłem do chłopaka i usiadłem obok niego na łóżku. Zauważyłem, że przytulał do piersi jednego z pluszaków Thomasa. Ściskał go tak mocno, że już wiedziałem, że nigdy w życiu nie kupię mu zwierzaka, bo go najprawdopodobniej udusi.

- Nie jestem zły. Na pewno nie na ciebie. To nie twoja wina przecież. - powiedziałem.

Spojrzał na mnie nieśmiale swoimi niebieskimi oczami.

- Przepraszam. Nie chcę żebyś był zły. Jeśli nie chcesz, to nie musimy ze sobą rozmawiać. Zrozumiem. - wyszeptał smutno, jakby wcale nie słyszał moich wcześniejszych słów.

Nie no! Zaraz go walnę!

- Nie jestem zły. - powtórzyłem - Jestem wstrząśnięty. Zresztą mamy swoje imiona na nadgarstkach i nic ani nikt tego nie zmieni. Nie ma sensu nie rozmawiać ze sobą. Trzeba się z tym pogodzić. - westchnąłem.

Mój wzrok zjechał na napis "William" na jego ręku i przypomniałem sobie co powiedział mi Cody.

- Wszystko będzie dobrze. - zapewniłem.

Niebieskooki poluźnił ucisk dłoni na pluszaku i uśmiechnął się niepewnie.

Już na początku, gdy go poznałem, zauważyłem jak piękny ma uśmiech i to jest coś, na co mógłbym patrzeć cały czas. Poza tym nie sądzę żeby jeszcze coś mi się w nim podobało. Nie pociąga mnie w żaden sposób. Więc jak do cholery jest to możliwe, że to moja druga połówka?

To miała być gorąca, napalona laska! A tym czasem dostałem kruchego chłopca z pięknym uśmiechem.

Gdzie tu sprawiedliwość?

🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥

NOTKA OD AUTORA
Oj, Will marudzisz, a jeszcze będziesz chciał swojego chłopca do łóżka zaciągnąć! 😏

😈🔨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro