Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔥🌐ROZDZIAŁ 31🌊☁

Gdy się ubierałem, mój wzrok spoczął na zapalniczce Nathana, która leżała na szafce. Wziąłem ją do ręki i zapaliłem. Patrzyłem na płomień, próbując wychwycić jakiekolwiek uczucia mrowienia na ciele, ale bezskutecznie. Odłożyłem zapalniczkę na miejsce. Wcześniej myjąc zęby w łazience, próbowałem użyć mocy na wodzie. Także bez powodzenia. Bez problemu natomiast udało mi się zrobić mały podmuch wiatru w pokoju oraz naprawić kwiaty, jakie Nathan trzymał w oknie na parapecie. Teraz już mają zdrowy, zielony kolor i pąki.

- Co robisz? - poczułem nagle ramiona oplatające mnie w pasie.

- Nic takiego. - odpowiedziałem, po czym odwróciłem się w stronę zielonookiego - Ubieraj się i chodźmy na śniadanie. Jestem głodny. - oznajmiłem, dając na koniec chłopakowi buziaka w usta.

- No dobrze. - zgodził się, ale jeszcze zanim złapał za ubrania, przejechał dłońmi po moich biodrach i ucałował każdą malinkę, jaką zrobił mi na szyi wczoraj pod prysznicem.

* * *

- Hej! - przywitałem się z przyjaciółmi, a konkretniej z Thomasem, Dylanem i Andi'm, bo Will'a jeszcze nie było w stołówce.

Od razu zacząłem jeść. Byłem okropnie głodny. Myślę, że to przez Nathana. Wymęczył mnie wczoraj, ale było jak najbardziej warto. Mam nadzieję, że będzie mnie tak męczył jak najczęściej.

- Harrison kazał ci przekazać, żebyście przyszli z Nate'm do niego po śniadaniu. - poinformował mnie Dylan.

- Super...- wymamrotałem pod nosem z niezadowoleniem, gdy przełknąłem kęs kanapki z serem.

- Powinieneś się cieszyć, a nie marudzić. Masz dziś wolne. - zauważył Thomas.

Przewróciłem oczami, po czym spojrzałem na Andi'ego.

- Co ci? - spytałem, bo chłopak był nieco blady na twarzy.

- Boli mnie głowa. Na dodatek niczego nie pamiętam. - wyszeptał.

- A ostrzegałem, że za dużo wypiłeś. - upomniałem.

- To pamiętam. Potem szedłem na papierosa z Williamem i tutaj już pustka. - westchnął - Już więcej nie piję. I przepraszam jeśli zachowywałem się nie tak. - dodał ze skruchą, dodatkowo onieśmielony.

- No co ty. Normalnie ze mną rozmawiałeś. Raz tylko przeklnąłeś. - zapewniłem go.

- Łooo! To on umie przeklinać? - zdziwił się Thomas - Robisz się niegrzeczny, Andi. To pewnie towarzystwo Will'a tak na ciebie wpływa. - stwierdził.

- Przepraszam. Nigdy nie używam brzydkich słów. - odrzekł niebieskooki.

- Przecież to nie zbrodnia. Wyluzuj. - polecił mu Nathan.

- Swoją drogą, Will także wczoraj dużo wypił. Nie ma go jeszcze, więc pewnie choruje i to srogo. - oznajmił Thomas.

- Mówiłem, że będzie się przytulał z muszlą klozetową. - przypomniał Dylan, obejmując blondyna ramieniem.

- Hej, głupki! - jak na zawołanie przyłączył się do nas Will, który nie wyglądał jakby miał kaca, wręcz przeciwnie, promieniował szczęściem.

Położył niezbyt delikatnie swój talerz na stół i usiadł koło Andreas'a.

- Hej, Bubuś. - przywitał się z chłopakiem i ku zdziwieniu wszystkich, złożył mu na policzku małego buziaka.

Andi zarumienił się cały na twarzy i patrzył na Will'a z niedowierzaniem.

- C-co robi-isz? - wyjąkał nieśmiało.

- Jak to co? Witam się z tobą, nie? - odparł Will.

- Ale cz-czemu tak? - spytał cicho.

- Pamiętasz coś z wczoraj? - zaciekawił się nagle brązowooki.

Zauważyłem, że wszyscy przy stole w skupieniu słuchają ich wymiany zdań, a Thomas nawet trzymał kciuki.

- Nie za bardzo. - odpowiedział Andi.

- Cholera...- wyszeptał Will, przejeżdżając sobie ręką po włosach - No cóż, będę musiał ci przypomnieć w takim razie. - stwierdził i nagle objął niebieskookiego, całując go gwałtownie w usta.

Wpatrywałem się w to z szokiem, ale też ze szczęściem, bo teraz Andreas już nie będzie chodził smutny przez to, że Will nie lubi go w taki sposób w jaki by chciał.

Mój przyjaciel oderwał się po krótkiej chwili od ust Andi'ego, który chyba jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy, ale widziałem w jego oczach czystą miłość, gdy patrzył na Will'a.

- O Bosz! Andill w końcu jest real! Teraz muszę zająć się Jack'em i tym Paulem z drugiej klasy! - zatarł ręce Thomas.

- Przecież shippowałeś Jack'a z David'em. - upomniał go Dylan.

- O nie! Zapomniałem o Davidzie! O już wiem! Trójkąt! - zdecydował blondyn.

No tak...cały Thomas.

- A no i jest jeszcze coś. - odezwał się Will, po czym spojrzał przepraszająco na Andreas'a - Mamy kolejną karę u Kana. - wyznał.

Andi przez dłuższy czas milczał, aż w końcu westchnął cicho.

- Chyba będę musiał się do tego przyzwyczaić. - stwierdził.

* * *

Po śniadaniu, gdy nasi przyjaciele poszli na zajęcia, my z Nathanem, skierowaliśmy się do gabinetu profesorów.

- Pewnie chce wiedzieć jakimi żywiołami teraz władasz. No i muszę mu powiedzieć o wodzie. Prawdopodobnie będę musiał teraz chodzić na zajęcia z niej oprócz zajęć u Kana. - stwierdził Nate, który przez cały czas trzymał mnie za rękę.

- Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że przekazałem ci żywioł wody? Ja naprawdę nie panowałem wtedy nad tym co właściwie ci przekazuję. - powiedziałem.

- Nie jestem zły. Cieszę się, że ci się udało. Że żyjesz i teraz mogę patrzeć na twoją uroczą twarzyczkę oraz napawać twoją obecnością. - odrzekł wesoło i cmoknął mnie w policzek, na co uśmiechnąłem się szeroko.

- Słodzisz. - wytknąłem mu.

- Muszę. - zaśmiał się.

Doszliśmy do celu, więc zapukałem w drzwi od gabinetu, po czym weszliśmy z Nathanem do środka.

Ku naszemu zdziwieniu, obok Harrisona na krześle siedziała jakaś kobieta.

- Dzień dobry. Ja jestem Vivien Frost. Dziennikarka. Starałam się o wywiad już od dawna. Mam nadzieję, że poświęcisz mi kilka chwil, panie Volter. To tylko pare pytań. - poprosiła.

Spojrzałem na profesora, a ten wzruszył ramionami i zrobił zmęczoną minę. Ta dziennikarka musiała go męczyć już od sporego czasu, by pozwolił na przeprowadzenie wywiadu ze mną.

- Dobrze, ale będzie mi towarzyszył mój chłopak. - zwróciłem się do kobiety.

- To nawet i lepiej! - ucieszyła się.

- Zostawię was. - zdecydował Harrison i wyszedł po zabraniu pliku kartek z pokoju.

Usiadłem z Nathanem na przeciwko dziennikarki.

- Rozumiem, że to twoja druga połówka, Jim? Mogę ci mówić po imieniu? - spytała, chociaż już zwróciła się do mnie po imieniu.

- Tak, ale proszę mi mówić Cody. A Nathan jest MOJĄ drugą połówką. - odrzekłem, splatając dłoń z tą chłopaka.

Dokładnie podkreśliłem to, że Nate jest mój, bo zdawało mi się, że ta kobieta za długo zawiesza na nim swój wzrok.

- Jak się czujesz z tym, że władasz wszystkimi żywiołami? Czy inni zazdroszczą ci, że jesteś Piątym Elementem? - zadała następne pytania.

- Nie władam już wszystkimi żywiołami. Oddałem moc żywiołu ognia i wody Nathanowi. Obecnie mam tylko powietrze i ziemię. Nie jestem więc już dłużej Piątym Elementem. - wyjaśniłem.

Poczułem lekki uścisk na dłoni, więc spojrzałem w bok na zielone oczy swojego chłopaka.

- My razem tworzymy teraz Piąty Element, Jimmy. - zauważył, znów używając mojego pierwszego imienia, wypowiadając je w ten swój seksowny sposób, przez który mam teraz gęsią skórkę na ciele.

Uśmiechnąłem się na jego słowa. Miał rację.

Razem tworzymy coś wielkiego. Mocnego i nie do pokonania.

I tylko RAZEM możemy przetrwać wszystko.

🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro