🔥🌐ROZDZIAŁ 31🌊☁
Gdy się ubierałem, mój wzrok spoczął na zapalniczce Nathana, która leżała na szafce. Wziąłem ją do ręki i zapaliłem. Patrzyłem na płomień, próbując wychwycić jakiekolwiek uczucia mrowienia na ciele, ale bezskutecznie. Odłożyłem zapalniczkę na miejsce. Wcześniej myjąc zęby w łazience, próbowałem użyć mocy na wodzie. Także bez powodzenia. Bez problemu natomiast udało mi się zrobić mały podmuch wiatru w pokoju oraz naprawić kwiaty, jakie Nathan trzymał w oknie na parapecie. Teraz już mają zdrowy, zielony kolor i pąki.
- Co robisz? - poczułem nagle ramiona oplatające mnie w pasie.
- Nic takiego. - odpowiedziałem, po czym odwróciłem się w stronę zielonookiego - Ubieraj się i chodźmy na śniadanie. Jestem głodny. - oznajmiłem, dając na koniec chłopakowi buziaka w usta.
- No dobrze. - zgodził się, ale jeszcze zanim złapał za ubrania, przejechał dłońmi po moich biodrach i ucałował każdą malinkę, jaką zrobił mi na szyi wczoraj pod prysznicem.
* * *
- Hej! - przywitałem się z przyjaciółmi, a konkretniej z Thomasem, Dylanem i Andi'm, bo Will'a jeszcze nie było w stołówce.
Od razu zacząłem jeść. Byłem okropnie głodny. Myślę, że to przez Nathana. Wymęczył mnie wczoraj, ale było jak najbardziej warto. Mam nadzieję, że będzie mnie tak męczył jak najczęściej.
- Harrison kazał ci przekazać, żebyście przyszli z Nate'm do niego po śniadaniu. - poinformował mnie Dylan.
- Super...- wymamrotałem pod nosem z niezadowoleniem, gdy przełknąłem kęs kanapki z serem.
- Powinieneś się cieszyć, a nie marudzić. Masz dziś wolne. - zauważył Thomas.
Przewróciłem oczami, po czym spojrzałem na Andi'ego.
- Co ci? - spytałem, bo chłopak był nieco blady na twarzy.
- Boli mnie głowa. Na dodatek niczego nie pamiętam. - wyszeptał.
- A ostrzegałem, że za dużo wypiłeś. - upomniałem.
- To pamiętam. Potem szedłem na papierosa z Williamem i tutaj już pustka. - westchnął - Już więcej nie piję. I przepraszam jeśli zachowywałem się nie tak. - dodał ze skruchą, dodatkowo onieśmielony.
- No co ty. Normalnie ze mną rozmawiałeś. Raz tylko przeklnąłeś. - zapewniłem go.
- Łooo! To on umie przeklinać? - zdziwił się Thomas - Robisz się niegrzeczny, Andi. To pewnie towarzystwo Will'a tak na ciebie wpływa. - stwierdził.
- Przepraszam. Nigdy nie używam brzydkich słów. - odrzekł niebieskooki.
- Przecież to nie zbrodnia. Wyluzuj. - polecił mu Nathan.
- Swoją drogą, Will także wczoraj dużo wypił. Nie ma go jeszcze, więc pewnie choruje i to srogo. - oznajmił Thomas.
- Mówiłem, że będzie się przytulał z muszlą klozetową. - przypomniał Dylan, obejmując blondyna ramieniem.
- Hej, głupki! - jak na zawołanie przyłączył się do nas Will, który nie wyglądał jakby miał kaca, wręcz przeciwnie, promieniował szczęściem.
Położył niezbyt delikatnie swój talerz na stół i usiadł koło Andreas'a.
- Hej, Bubuś. - przywitał się z chłopakiem i ku zdziwieniu wszystkich, złożył mu na policzku małego buziaka.
Andi zarumienił się cały na twarzy i patrzył na Will'a z niedowierzaniem.
- C-co robi-isz? - wyjąkał nieśmiało.
- Jak to co? Witam się z tobą, nie? - odparł Will.
- Ale cz-czemu tak? - spytał cicho.
- Pamiętasz coś z wczoraj? - zaciekawił się nagle brązowooki.
Zauważyłem, że wszyscy przy stole w skupieniu słuchają ich wymiany zdań, a Thomas nawet trzymał kciuki.
- Nie za bardzo. - odpowiedział Andi.
- Cholera...- wyszeptał Will, przejeżdżając sobie ręką po włosach - No cóż, będę musiał ci przypomnieć w takim razie. - stwierdził i nagle objął niebieskookiego, całując go gwałtownie w usta.
Wpatrywałem się w to z szokiem, ale też ze szczęściem, bo teraz Andreas już nie będzie chodził smutny przez to, że Will nie lubi go w taki sposób w jaki by chciał.
Mój przyjaciel oderwał się po krótkiej chwili od ust Andi'ego, który chyba jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy, ale widziałem w jego oczach czystą miłość, gdy patrzył na Will'a.
- O Bosz! Andill w końcu jest real! Teraz muszę zająć się Jack'em i tym Paulem z drugiej klasy! - zatarł ręce Thomas.
- Przecież shippowałeś Jack'a z David'em. - upomniał go Dylan.
- O nie! Zapomniałem o Davidzie! O już wiem! Trójkąt! - zdecydował blondyn.
No tak...cały Thomas.
- A no i jest jeszcze coś. - odezwał się Will, po czym spojrzał przepraszająco na Andreas'a - Mamy kolejną karę u Kana. - wyznał.
Andi przez dłuższy czas milczał, aż w końcu westchnął cicho.
- Chyba będę musiał się do tego przyzwyczaić. - stwierdził.
* * *
Po śniadaniu, gdy nasi przyjaciele poszli na zajęcia, my z Nathanem, skierowaliśmy się do gabinetu profesorów.
- Pewnie chce wiedzieć jakimi żywiołami teraz władasz. No i muszę mu powiedzieć o wodzie. Prawdopodobnie będę musiał teraz chodzić na zajęcia z niej oprócz zajęć u Kana. - stwierdził Nate, który przez cały czas trzymał mnie za rękę.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że przekazałem ci żywioł wody? Ja naprawdę nie panowałem wtedy nad tym co właściwie ci przekazuję. - powiedziałem.
- Nie jestem zły. Cieszę się, że ci się udało. Że żyjesz i teraz mogę patrzeć na twoją uroczą twarzyczkę oraz napawać twoją obecnością. - odrzekł wesoło i cmoknął mnie w policzek, na co uśmiechnąłem się szeroko.
- Słodzisz. - wytknąłem mu.
- Muszę. - zaśmiał się.
Doszliśmy do celu, więc zapukałem w drzwi od gabinetu, po czym weszliśmy z Nathanem do środka.
Ku naszemu zdziwieniu, obok Harrisona na krześle siedziała jakaś kobieta.
- Dzień dobry. Ja jestem Vivien Frost. Dziennikarka. Starałam się o wywiad już od dawna. Mam nadzieję, że poświęcisz mi kilka chwil, panie Volter. To tylko pare pytań. - poprosiła.
Spojrzałem na profesora, a ten wzruszył ramionami i zrobił zmęczoną minę. Ta dziennikarka musiała go męczyć już od sporego czasu, by pozwolił na przeprowadzenie wywiadu ze mną.
- Dobrze, ale będzie mi towarzyszył mój chłopak. - zwróciłem się do kobiety.
- To nawet i lepiej! - ucieszyła się.
- Zostawię was. - zdecydował Harrison i wyszedł po zabraniu pliku kartek z pokoju.
Usiadłem z Nathanem na przeciwko dziennikarki.
- Rozumiem, że to twoja druga połówka, Jim? Mogę ci mówić po imieniu? - spytała, chociaż już zwróciła się do mnie po imieniu.
- Tak, ale proszę mi mówić Cody. A Nathan jest MOJĄ drugą połówką. - odrzekłem, splatając dłoń z tą chłopaka.
Dokładnie podkreśliłem to, że Nate jest mój, bo zdawało mi się, że ta kobieta za długo zawiesza na nim swój wzrok.
- Jak się czujesz z tym, że władasz wszystkimi żywiołami? Czy inni zazdroszczą ci, że jesteś Piątym Elementem? - zadała następne pytania.
- Nie władam już wszystkimi żywiołami. Oddałem moc żywiołu ognia i wody Nathanowi. Obecnie mam tylko powietrze i ziemię. Nie jestem więc już dłużej Piątym Elementem. - wyjaśniłem.
Poczułem lekki uścisk na dłoni, więc spojrzałem w bok na zielone oczy swojego chłopaka.
- My razem tworzymy teraz Piąty Element, Jimmy. - zauważył, znów używając mojego pierwszego imienia, wypowiadając je w ten swój seksowny sposób, przez który mam teraz gęsią skórkę na ciele.
Uśmiechnąłem się na jego słowa. Miał rację.
Razem tworzymy coś wielkiego. Mocnego i nie do pokonania.
I tylko RAZEM możemy przetrwać wszystko.
🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro