Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔥🌐ROZDZIAŁ 10🌊☁

Ustałem niedaleko wejścia do hali, gdzie mam zajęcia z ziemii. Wzrokiem odnalazłem Andi'ego i podszedłem do niego szybko.

- Co robisz dziś po kolacji? - spytałem.

Chłopak spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami.

- Pewnie będę siedział w pokoju i czytał książkę. - odpowiedział cichutko, jak zawsze lekko zawstydzony - Czemu pytasz? - zaciekawił się.

- Kolega chce zrobić dla mnie imprezę urodzinową i bardzo chciałbym abyś także przyszedł. - wyjaśniłem.

- Sam nie wiem. Nie lubię imprez. Znaczy na żadnej nigdy nie byłem, ale to raczej nie dla mnie. - stwierdził.

- To nie będzie taka głośna impreza. Raczej spotkanie. No proszę. - błagałem.

Naprawdę chciałem aby Andi przyszedł. Chciałem aby poznał kogoś poza mną i Clarą. On był taki samotny i zagubiony. Może zaprzyjaźni się z Thomasem i od razu będzie mu raźniej.

- Cody! - usłyszałem nagle, więc oderwałem swój wzrok od niebieskookiego.

Musiałem unieść głowę w górę aby spojrzeć w twarz Nathanowi. Sięgałem mu tylko do ramienia. Porażka!

- Czekaj na mnie po zajęciach przy wyjściu z Akademii. - nakazał.

- Po co? - zdziwiłem się.

Dołączył do nas Will, który zaszedł Nate'a od tyłu i położył mu głowę na ramieniu.

- Bo idziecie na randkę. - powiedział mój przyjaciel.

Zielonooki zmarszczył brwi, a następnie uderzył dość mocno Will'a łokciem w żebra.

- Auć. - wyjąkał mój przyjaciel.

- Chyba zapomniałeś, że jestem już zajęty. - prychnął Nate do chłopaka, a potem spojrzał na mnie - Chodzi o prezent. - wyjaśnił.

- Muszę wyjść z Akademii aby go dostać? - upewniałem się.

- Dokładnie. - wtrącił znowu Will - I najlepiej wcześniej nic nie jedz, bo najprawdopodobniej będziesz rzygał...lub zemdlejesz. - oznajmił.

- Co? Nigdzie z tobą nie idę! - zdecydowałem szybko, zwracając się do Nathana.

- On żartuje. - zapewnił.

Może nie powinienem, ale zaufałem zielonookiemu. Poza tym śmieszyło mnie trochę to, że powiedział iż jest zajęty, tylko nie wiedział, że przeze mnie.

- Okej. - zgodziłem się niepewnie - Skoro już tu jesteście, to pomóżcie mi przekonać Andi'ego aby dołączył wieczorem do nas. - poprosiłem.

Na moje słowa, niebieskooki, który do teraz stał cicho z boku, spojrzał na mnie przerażony.

- No dawaj, młody! - Will przewiesił sobie rękę przez jego ramię, przez co Andi się zarumienił na twarzy i mocno speszył - Co niby może ci się stać? Najwyżej zarazisz się głupotą. - stwierdził.

- O-okej. - wyszeptał niepewnie chłopak.

- No widzisz? Ja to mam dar przekonywania! - odparł z dumą Will.

- Pewnie. - skomentował z sarkazmem Nate - Nie zapomnij o przyjściu po zajęciach. Nie lubię czekać. - zwrócił się do mnie, na co kiwnąłem głową, bo także nie lubiłem czekać na kogoś, więc po części rozumiałem Nathana - Chodź, głupku. - zielonooki złapał Will'a za ramię i pociągnął za sobą, jednocześnie uwalniając od niego Andreas'a.

- Nie jestem głupkiem. - oburzył się brązowooki, ale w rezultacie, poszedł za swoim przyjacielem.

Czy tylko mi się zdaje, że będę żałował tego "prezentu" od Nate'a?

* * *

Po zajęciach, szybko poszedłem do pokoju zostawić rzeczy oraz przebrać się w czarny sweterek i niebieskie rurki. Następnie zbiegłem na dół po schodach i czekałem przy wyjściu z budynku, tak jak kazał mi Nate.

Serce waliło mi jak oszalałe, a ręce lekko się trzęsły. Szczerze? Bałem się tego "prezentu", ale jeszcze bardziej bałem się bycia sam na sam z zielonookim. On o tym nie wie i może zachowywać się w moim towarzystwie spokojnie, ale ja wiem, że jesteśmy swoimi drugimi połówkami i cały drżę ze zdenerwowania.

A może mu powiedzieć?

- Punktualnie, chodź! - z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.

Ominął mnie i wyszedł na zewnątrz. Niepewnie ruszyłem za nim.

Doganiając go, przyczepiłem sobie pospiesznie plakietkę z logiem Akademii do swetra.

- Dokąd idziemy? - spytałem, zerkając na swojego kompana.

Na moment zapatrzyłem się na to, jak czarne kosmyki jego włosów rozwiewają się artystycznie na wietrze.

- To prezent, a prezenty zazwyczaj są niespodzianką. - stwierdził.

Przewróciłem oczami.

- Will mówił mi, że nie za bardzo mnie lubisz przez to, że tak naskoczyłem na ciebie wtedy na stołówce. Sorka za to. Miałem okropny dzień. Prawie rano spaliłem sobie pokój. Miałem jakiś dziwny przypływ mocy. - wyjaśnił.

Uniosłem brwi ze zdziwienia.

On mnie przeprasza?

- Nie lubię gdy ktoś na mnie krzyczy, ale jest już okej. - zapewniłem, mając jednocześnie nadzieję, że Will nie powiedział mu czegoś jeszcze.

Bosz, jaka z niego papla jest!

- Rozumiem. Chyba nikt nie lubi krzyków. - wzruszył ramionami - Poza tym gratuluję talentu. Umiesz władać swoim żywiołem. Ciągle gadają o tym jak szybko zaliczasz zadania u Harrisona. Biedny staruszek. Wpędzisz go do grobu. - zaśmiał się i przez chwilę milczałem, rejestrując ten śliczny dźwięk w swojej głowie.

Dobra! Bądźmy szczerzy! Podobają mi się jego oczy, śmiech, sposób w jaki wiatr rozwiewa mu włosy! Serio! Ja chyba na niego lece czy coś!

- Nie bardzo jestem zadowolony z tego, że stałem się obiektem plotek. Nie lubię być w centrum uwagi. - westchnąłem.

- Trzeba było się nie chwalić swoją mocą. - uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.

Zatrzymał się, więc ja także przystanąłem. Zbliżył się do mnie blisko. Wstrzymałem oddech, a serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Chłopak odpiął moją plakietkę i wcisnął mi ją w rękę.

- Tam gdzie idziemy, nie będzie ci potrzebna. - powiedział, po czym wznowił marsz.

Ruszyłem za nim, wciąż rozmyślając o tym co się działo we mnie gdy znalazł się tak blisko. Myślałem, że to wygląda inaczej. Że najpierw zostaje się przyjaciółmi, a potem z czasem zaczyna się postrzegać siebie nawzajem w inny sposób.

Po paru minutach, przestałem już nawet patrzeć na to gdzie idziemy. Wzrok miałem wlepiony w swoje nogi i chodnik.

- Jesteśmy. - poinformował po chwili, więc spojrzałem przed siebie.

- Tor wyścigowy? - zdziwiłem się.

- Moje hobby. Lubię szybkie samochody. - uśmiechnął się.

- Więc...będziemy oglądać wyścigi? - spytałem niepewnie.

Nathan roześmiał się, jakbym powiedział najlepszy żart na świecie.

- Nie. Weźmiemy w nim udział. - wyjaśnił.

Strach sparaliżował całe moje ciało.

Przez ten jego "prezent" najprawdopodobniej zginę!

🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro