🔥🌐Epilog🌊☁
Był dzień Bożego Narodzenia. Przyjechałem do domu wczoraj z Akademii na przerwę świąteczną. Ale nie sam. Zabrałem ze sobą Nathana. Chłopak nie miał żadnej rodziny, więc uważałem to za oczywiste, żeby zabrać go ze sobą.
Spotkanie ponownie z mamą bardzo mnie ucieszyło. Szybko także znalazła wspólny język z Nate'm.
Aktualnie stałem w przedpokoju i ubierałem na siebie kurtkę. Już wcześniej przygotowałem niespodziankę świąteczną dla mojego chłopaka i teraz chciałem mu ją pokazać. Miałem tylko nadzieję, że mu się spodoba.
- Ubieraj się. Na co czekasz? - spytałem, gdy zielonooki nadal stał zamyślony na korytarzyku.
- Poczekaj chwilę. Skoczę do łazienki. - oznajmił i wszedł na górę po schodach.
Od rana zauważyłem, że jest jakiś nieobecny, co bardzo mnie martwiło. Nie chciałem aby chłopak czuł się tutaj źle.
- Jeszcze nie poszliście? - z kuchni wyszła mama, więc oderwałem wzrok od schodów i spojrzałem na nią.
- Zaraz wychodzimy. - zapewniłem, zasuwając do końca kurtkę.
- Nathan jest dobrym chłopakiem. Patrzy na ciebie jakby świata poza tobą nie widział. Cieszę się, że masz kogoś, kto cię kocha i troszczy o ciebie. - wyznała z małym uśmiechem.
- Jestem najszczęśliwszą osobą we wszechświecie. Super, że go zaakceptowałaś. - przytuliłem ją krótko.
- Trudno było tego nie zrobić, skoro od razu zauważyłam jaki jest miły i zakochany w tobie. - zaśmiała się.
- Wiesz, pójdę po niego. Ostatnio jest jakiś nieobecny. - zmartwiłem się, kiedy zielonookiego nadal nie było.
- Skarbie daj mu chwilę. - poprosiła mama.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
- O co chodzi? - spytałem z podejrzliwością.
Nie czekając aż mama mi to wytłumaczy, wbiegłem na schody i zajrzałem do łazienki, ale była pusta. Ruszyłem więc do swojego pokoju.
- Nathan? - zdziwiłem się, gdy zobaczyłem go stojącego tyłem do mnie.
- Cody? Emm...- schował prawą rękę za plecami, odwracając się w moją stronę.
- Co się dzieję? Co tam chowasz? - spytałem.
- Nic. To nic. Idziemy na tą niespodziankę? Nie mogę się doczekać. - wymusił uśmiech.
- Nie pójdziemy nigdzie, dopóki nie dowiem się co jest grane. Zachowujesz się dziwnie. Martwię się o ciebie, Nate. - podszedłem do chłopaka.
Nathan spuścił wzrok, po czym wyjął rękę zza pleców i wcisnął mi w dłoń małe, czerwone pudełko.
- Chcę tego, ale się boję. - wyznał - Nigdy nie miałem rodziny. A teraz mam ciebie i chcę aby było idealnie. Chciałbym stworzyć z tobą prawdziwy dom w przyszłości, ale nie wiem czy potrafię, bo tak naprawdę nie mam pojęcia jak taki dom wygląda. Rozmawiałem długo wczoraj z twoją mamą, gdy spałeś. Ona jest przekonana, że dam ci wszystko na co zasługujesz. Ale ja tak strasznie się boję, że cię zawiodę. Oczywiście wiem, że to za wcześnie, ale chciałem dać ci go już, jako znak, że po prostu cię kocham i chcę być z tobą na zawsze. - wyszeptał, nadal na mnie nie patrząc.
Otworzyłem pudełko i serce zaczęło bić mi szybciej, gdy zobaczyłem obrączkę. Miała wygrawerowane nasze inicjały. W oczach stanęły mi łzy.
Czyli na to od jakiegoś czasu zbierał pieniądze?
Wyjąłem obrączkę z pudełka i wsunąłem ją sobie na palec. Nathan spojrzał w końcu na mnie, a ja wykorzystałem ten moment i złapałem jego twarz w dłonie, po czym mocno go pocałowałem.
- Poczekaj. - oderwał swoje usta od moich - Ale ja miałem uklęknąć i...- zaczął.
- Jest idealnie. - przerwałem mu - Od teraz jestem twoim narzeczonym! - podskoczyłem w miejscu ze szczęścia, obejmując rękoma jego szyję.
Boże! Jak to brzmi! NARZECZONY!
Uśmiechnąłem się szeroko i jeszcze raz pocałowałem mocno Nathana.
- Kocham cię! Kocham! - wykrzyczałem wesoło, ale zaraz spoważniałem - Ale jak jeszcze raz będziesz gadał takie głupoty jak to, że nie jesteś w stanie stworzyć, że mną prawdziwej rodziny, to się obrażę. - ostrzegłem - Nathan, to, że nie miałeś nigdy rodziny, wcale nie oznacza, że nie będziesz potrafił takowej stworzyć. Nawet jeśli nie wiesz jak ona wygląda, to masz mnie. Nie jesteś sam. My WSPÓLNIE stworzymy dom, mój głuptasie. I na pewno będziemy w nim najszczęśliwsi na świecie. Nigdy mnie nie zawiedziesz, Nathan. Wiem to. - powiedziałem czule, przytulając chłopaka, który od razu oddał uścisk.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo cię kocham. - wyszeptał mi do ucha.
- Myślę, że zdaję. - uśmiechnąłem się, po czym odchyliłem głowę aby na niego spojrzeć - Bo ja tak samo mocno kocham ciebie. - wyznałem - A teraz, chodźmy! Przecież ja też mam dla ciebie niespodziankę! - złapałem go za rękę i wyciągnąłem z pokoju.
- Spokojnie, bo mnie zabijesz na tych schodach. - zaśmiał się.
Ale to naprawdę nie była moja wina, że byłem tak bardzo szczęśliwy i nagle poczułem tyle energii w sobie, że mógłbym góry przenosić. A wszystko to za sprawą tego, że od dziś nie jestem już chłopakiem Nathana, a jego narzeczonym. I gdy tylko znów sobie to uświadomiłem, ponownie podskoczyłem w miejscu ze szczęścia.
Nathan wybuchł śmiechem na moje zachowanie i tylko pokręcił głową.
* * *
- Jesteś gotowy? - spytałem, gdy doszliśmy na miejsce.
Zasłaniałem Nate'owi oczy dłońmi i oczywiście musiałem to robić będąc na barana na jego plecach, bo inaczej bym nie dosięgnął.
- Czy ja słyszę warkoty silników? - spytał, a ja przewróciłem oczami.
- Zgadłeś, maniaku ty. - zachichotałem, zabierając ręce z jego twarzy i zeskakując na ziemię.
- Ale ty nie lubisz wyścigów. - zdziwił się.
- Ale ty lubisz. - odparłem, łapiąc go za dłoń - Spójrz tam. - nakazałem.
- Czy to jest...- zaczął z niedowierzaniem.
- Tak. - potwierdziłem - Mówiłeś, że zawsze chciałeś się takim przejechać, a ja ci to załatwiłem. No może nie sam, ale z drobną pomocą. - wskazałem na naszych przyjaciół, którzy do nas podeszli.
- Co wy tu robicie? Czemu nie jesteście w domach na święta? - spytał zielonooki.
- Musieliśmy zobaczyć na własne oczy jak rozbijasz te cacko. - stwierdził Will, lecz zaraz potem dostał mukę od Thomasa - Znaczy chodziło mi o twoją doskonałą jazdę. - poprawił, obejmując ramieniem Andi'ego.
- No idź. Wyszalej się. - zaśmiał się Dylan.
- Tylko bądź ostrożny. - upomniałem, dając chłopakowi buziaka w policzek.
- Jesteście....wow. - wyszeptał Nathan, podchodząc do auta i podziwiając je.
Ja sam nie wiedziałem nawet jaka to marka, ale jestem pewny, że zielonooki wiedział o tym samochodzie wszystko.
- Jedzie któryś z was ze mną? - zapytał z uśmiechem, otwierając drzwi od strony kierowcy.
Ja szybko pokiwałem głową na "nie".
- Bubuś, ty jeszcze nie jechałeś nigdy z Nate'm. - odezwał się Will, na co niebieskooki szybko wtulił się w jego ciało i podobnie jak ja, pokręcił głową - Hmmm...jeśli masz się tak we mnie wtulać, to od teraz będę cię ciągle straszył stylem jazdy Nate'a. - zdecydował, cmokając zarumienionego chłopaka w skroń.
- Pfff! A marudzi, że my jesteśmy za słodccy, a tymczasem przy nich można się tęczą porzygać! - skomentował Thomas.
Wróciłem wzrokiem do Nathana. Jego blask w oczach, gdy siedział już za kółkiem, mówił mi wszystko.
Dopóki ty będziesz szczęśliwy, ja będę szczęśliwy razem z tobą.
🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥
NOTKA OD AUTORA
Będzie jeszcze dodatek z Will'em i Andi'm, który Wam obiecałam i na tym to ff będzie się kończyło;*
😈🔨❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro