Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Nauka jest zabawą

- Do czasu, gdy zaczęła się szkoła, już go nie widziałem. Zaginął na cały tydzień.

Wow, droga do zdobycia uwagi ludzi, Byun Baekhyun. Chanyeol myśli do siebie, kiedy wywraca oczami, biorąc to tylko w połowie na poważnie. Pewnie zrobił to po to, by odpłacić się Chenowi, czy coś.

- To spowodowało zgiełk w całej szkole. Tak się o niego bałem. Policja dzwoniła do mnie w kółko, pytając mnie, kiedy był ostatni raz, kiedy z nim rozmawiałem, albo czy zauważyłem jakieś podejrzane zachowanie. Oczywiście, że nie powiedziałem prawdy, że chciał mi coś powiedzieć, ponieważ, pieprzyć to, wciąż czułem się taki pełen dumy i zraniony od naszej kłótni, że odmówiłem powiedzenia policji, co tak naprawdę się stało. Złapali mnie, mówiąc, że otrzymali połączenia Baekhyuna do mojego domu i telefonu komórkowego, ale wciąż moja upartość była silna, więc w końcu się poddali. Powiedziałem im, że nie zauważyłem żadnego nadzwyczajnego zachowania, w większości dlatego, że nie chciałem dawać wrażenia zdesperowanego, tak, że zauważyłem każdy jeden ruch, który zrobił. W końcu, w ogóle nie pomogłem policji.

- Powiedzieli mi, że znaleźli go tydzień później, ale odmówili powiedzenia mi co się stało. Nie chodził do szkoły cały miesiąc, ale serio, co mnie to obchodziło? Został odnaleziony, jest okej i to wszystko co się liczy. Odmówiłem odwiedzenia go w szpitalu, nawet jeśli umierałem z chęci, by z nim porozmawiać. Pamiętam, Jongin zadzwonił do mnie tamtej nocy, po ucieczce od surowych sposobów jego matki, by ciągle odrabiał prace domowe i się uczył. Był trochę zły, że przestaliśmy się z nim kontaktować, zapytał jak się ma Baekhyun i bardzo chciał z nim porozmawiać, ale powiedziałem mu, że Baekhyun jest na szkolnej wycieczce, powiedziałem mu, że mieliśmy dużo pracy związanej ze szkołą, że nie mieliśmy nawet czasu na widywanie się. Nie mogłem go zranić, on miał tylko trzynaście lat, rozumiesz? A jeśli zraniło mnie widzenie, jak Baekhyun przerwał naszą przyjaźń, to by go załamało.

- Minął miesiąc i kiedy wrócił Baekhyun, to było... On się kompletnie zmienił.

Jeśli Chanyeol byłby bardziej niewrażliwy, zapytałby Czy stał się jeszcze większym dupkiem? Ale Chanyeol jest dobrą osobą (albo tak myśli) i wie, że w tym momencie powinien się zamknąć.

- Podszedł do mnie, przepraszając mnie i prosząc o przebaczenie. W pewien sposób, wrócił do starego siebie, tego, którego serdecznie kochałem jako przyjaciela i prosiłem każdej nocy podczas moich czternastu lat życia... z wyjątkiem, że coś było inaczej - jego oczy wyglądały pusto.

- Może to byłem tylko ja, ale kiedy do mnie przyszedł, cały uśmiechnięty i niefrasobliwy, wyciągając rękę w moją stronę i mówiąc: "Bardzo przepraszam za bycie dla ciebie dupkiem, Jongdae. Możemy zacząć od nowa?", tak się bałem. Przypomniałem sobie uczucie, gdy miałem ochotę krzyczeć "Kto do licha zabrał Baekhyuna i zamienił go z tym oszustem?", ponieważ to było przerażające, patrzeć na te martwe oczy, które miały zwyczaj być przepełnione energią.

- Ale nie zrobiłem tego, ponieważ nawet jeśli jego oczy były inne, on był taki sam. Prawie dokładnie taki sam. Więc wziąłem jego rękę i przebaczyłem mu. Wtedy nie wiedziałem, że byłem tym, którego błędy powinny być przebaczone.

- Baekhyun miał zwyczaj być takim niewinnym. Pamiętam swój pierwszy pocałunek, kiedy miałem 9 lat, a kiedy mu powiedziałem, wszystko, co powiedział to: "Wow, Jongdae, nigdy nie nauczysz się doceniać pierwszych razów we wszystkim". Był romantykiem, nawet jeśli jego rodzina była rozbita do momentu, w którym nawet nikt nie starał się tego naprawić, poza samym Baekhyunem. Zazwyczaj rozwody zmuszają ludzi do zaprzestania wierzenia w miłość, ale jeśli cokolwiek, Baekhyun sprawiał wrażenie bardziej nakręconego. Miał zwyczaj mówić mi: "Moi rodzice nie byli dla siebie odpowiedni, to wszystko. Kiedy ja się ożenię, upewnię się, że ona jest tą odpowiednią dla mnie i zamierzam obiecać jej, że będę ją zawsze kochał. Zamierzam się upewnić, że to ona będzie moim pierwszym pocałunkiem i jedyną osobą, z którą mam zamiar trzymać się za rękę." Ale po jego zniknięciu, wrócił oddając swoje ciało każdemu, kto tego chciał. Jakby to było niczym.

- Podczas dni szkolnych, pracował ciężko i się uczył, oczywiście, ponieważ ostatecznie, jego marzenie o pójściu na studia wciąż było wielkim marzeniem, ale pomiędzy zajęciami i przerwami, gdzieś znikał. Miałem zwyczaj nigdy nie węszyć, myśląc, że to nie moja sprawa, ale pewnego dnia przyłapałem go... przyłapałem go jak robił loda jakiemuś przypadkowemu facetowi. Powiedzieć, że byłem w szoku to mało - cholera, do teraz wciąż jestem zszokowany. Jak ktoś, kto był najbardziej niewinnym (nawet porównując go do chłopca, o dwa lata młodszego), może to robić w szkole? Następny raz, kiedy go przyłapałem, był kiedy całował się z kimś za szafą. Ostatni raz, kiedy go złapałem był, gdy on... o boże, to obrzydliwe... był pieprzony przez jakiegoś starego nauczyciela... Ja po prostu... Dokąd odszedł mój najlepszy przyjaciel?

- Przypomniałem sobie konfrontacje z nim, używając dokładnie tych słów: "Co z twoją szczęśliwą rodziną? Od kiedy to zacząłeś preferować mężczyzn? Po prostu, z kim ty jesteś w stałym związku?" i wszystko, co odpowiedział było: "Nie ma czegoś takiego, jak szczęśliwa rodzina. Odkryłem, że jestem gejem i zgaduję, że stałe związki nie są zabawne."

- Próbowałem go zmienić, naprawdę. Upewniałem się, by go śledzić dookoła, aż był wkurzony, stałem się wścibską matką, pytając go o wszystko co robił, ale on nie ustępował. W fakcie, wydawałoby się, jakby chciał iść na przeciw mnie. Stałem się świadomy tego, jak bardzo chciał próbować mi powiedzieć, że nie zamierza się zmieniać, kiedy zaczął obściskiwać się z ludźmi na moich oczach. Jeśli bym nie odszedł, jestem pewny, że zmusiłby mnie do oglądania go uprawiającego z kimś seks.

- To wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo zepsuty jest mój przyjaciel. On był tak kurewsko zepsuty... jest tak kurewsko zepsuty... a ja nie mogłem go naprawić, nie ważne, jak bardzo się starałem. Kiedykolwiek pytałem go o ten tydzień, w którym zniknął, on odmawiał mi powiedzenia. Nawet próbowałem użyć mojego gniewnego spojrzenia, na miłość boską, ale nie ustępował. Tak było do momentu, w którym wiedziałem na pewno, że mi nie powie, więc przestałem.

- Ale to nie był koniec. Każdego jednego miesiąca, konkretnego dnia, wymykał się nocą sam. Najpierw, nie zdawałem sobie sprawy, ale kiedy minął rok, zacząłem zauważać jego zniknięcia. Raz go śledziłem i dowiedziałem się, że poszedł do baru się schlać. To właściwie wszystko, co robi, naprawdę, ale ostatnio wraca ukazując ślady, że uprawiał z kimś seks... o nie, nie tylko z jedną osobą. Robi tak każdego siedemnastego dnia miesiąca i wow, wiesz co jest ironią? To był dzień jego zaginięcia.

Chen się zatrzymuje, pozostawiając napięcie w powietrzu. Chanyeol już nawet nie czuje się mściwy, tylko na skraju emocji. To nie jest ta przeszłość, której chciał, na miłość boską! Chciał upokarzające momenty, nie to.

- Jestem gównianym przyjacielem, prawda? - szepcze Chen, jego głos znowu drży, ale łzy po raz kolejny odmawiają spłynięcia. - Myślę o tym każdej nocy. Za każdym razem widzę ślady Baekhyuna pieprzącego się z kimś, albo pijącego, jestem poinformowany o braku wartości przyjaźni. To dlatego staram się mu to wynagrodzić, będąc przy jego boku i próbując dowiedzieć się wszystkiego, co robi. To głupie, prześladowcze i obsesyjne, ale co mogę zrobić? Nie chcę, by znowu został zraniony... To przeze mnie jest teraz taki .

- Ale serio, sposób, w jaki się teraz zachowuje... Wydaje się, jakby nic nie mogło go więcej zranić... - wzdycha Chen. - ... Ja nawet nigdy nie dowiedziałem się, co dokładnie się stało, co sprawiło, że zmienił się w ten sposób.

Następuje niezręczna cisza, aż Chen wstaje.

- Haha... sorry, że musiałeś słuchać czegoś tak nudnego, jak to. Wiem, że prawdopodobnie nie chcesz mieć nic wspólnego z Baekhyunem i to prawdopodobnie dlatego ci powiedziałem...- uśmiecha się Chen, ale Chanyeol ledwo co może patrzeć na ten wyraz twarzy, który jest pełny winy i żalu. - Musiałem to z siebie wyrzucić i teraz, kiedy to zrobiłem, czuję się o wiele lepiej. Naprawdę. - Chanyeol niepewnie przytakuje.

- Dzięki, Współlokatorze. Wiedziałeś, że jesteś tak dobrym słuchaczem? - kolejna cisza, gdy Chen przygotowuje swoje ubrania, gotowy do kąpieli, ale nagłe pytanie Chanyeola go szokuje.

- Powiedz... Kiedy zabrałeś mu telefon, miałeś szansę zobaczyć z kim rozmawiał? - Chanyeol spogląda w górę, kiedy mówi, zauważając jak Chen sztywnieje na sekundę zanim się rozluźnia, tak szybko, że Chanyeol pomyślał, że to halucynacje.

-... Nie. - odpowiada Chen. - Z resztą, prawdopodobnie i tak bym nie rozpoznał, kto to był...


*


Tego wieczoru, Chanyeol znajduje siebie miotającego i kręcącego się w łóżku, nie będąc w stanie zasnąć z powodu historii, którą opowiedział mu Chen.

Co jeśli tą osobą, z którą rozmawiał Baekhyun jest ten... Joo-hyung, tak? Chanyeol gapi się w sufit, nie będąc w stanie odrzucić uczucia dyskomfortu ze swojego serca. To nie tak, że martwi się lub szkoduje Baekhyuna, czy cokolwiek (w fakcie, to wcale nie jest, wciąż sobie powtarza), to po prostu ta historia jest zbyt przerażająca dla Chanyeola.

Ten Joo-hyung... jeśli to nie jest ta osoba, to kto to jest? Chanyeol zastanawia się, kiedy odwraca się, by spojrzeć na plecy śpiącego Chena. Czy jesteś pewny, że nie widziałeś, kto to był? W ciszy kwestionuje Chena, następnie obraca się, by spojrzeć na ciemność sufitu, gdy przywołuje wydarzenia, które zdarzyły się około tej godziny, wczoraj w nocy, niechętnie pozwalając wspomnieniu, o Baekhyunie górującym nad nim, wpłynąć do jego umysłu, pamięta sposób, w jaki to tajemnicze imię opuściło usta Baekhyuna.

- Joo-hyung...

Tylko kim on do cholery jest dla Baekhyuna? Co zrobił, że sprawił, że Baekhyun wygląda tak smutno, kiedy wymawia jego imię?


*


W innym łóżku pokoju 65, ktoś również nie śpi, słuchając rzucania i obracania się swojego współlokatora.

Chen nie jest zły na Chanyeola. Nie był od poranka. Celem jego kwestionowania było dowiedzenie się, co dokładnie się stało, że Baekhyun zachowuje się w ten sposób.

Co sprawiło, że Byun Baekhyun, mistrz masek i fałszywych uśmiechów, wygląda tak... bezbronnie.

Przez te wszystkie lata, jako przyjaciel Baekhyuna, zawsze znał swojego przyjaciela jako typ, który chowa swoje problemy i uczucia, trzymając je za uspokajającym uśmiechem, który wyglądał zbyt prawdziwie, by być sztucznym.

Jego mury zawsze były wysokie, wyzwanie dla Chena, by się wspiąć, ale od tamtego wypadku, jego mury urosły tak wysoko, że stały się sferą, która trzyma Baekhyuna wewnątrz, jak w pułapce. Chen w nie uderzał, próbował zburzyć, ale to tak jakby ściany były zbudowane z elastycznych cegieł - giętkie, ale nie do zburzenia.

Więc, kiedy widzi Baekhyuna, po raz pierwszy nie uśmiechającego się i nie chowającego pod maską, wie, że coś jest na rzeczy. To niekoniecznie zła rzecz, wie, ponieważ jeśli coś złego się stało, Baekhyun wciąż zachowywałby się jakby nic się nie wydarzyło. Więc to musi być albo ekstremalnie szokująca rzecz, albo niezaprzeczalnie dobra rzecz.

Albo obie.

Chen pamięta wyraz twarzy Baekhyuna, kiedy dłubał w swoim jedzeniu podczas obiadu i kolacji, pełny czegoś, czego Chen nigdy nie widział wklejonego na jego twarz przez ponad pięć lat.

Zmieszanie.


*


Baekhyun gapi się na stertę upranych i starannie ułożonych ubrań na swoim łóżku, zastanawiając się, nie po raz pierwszy, po co on je właściwie uprał. Po pierwsze, pranie ubrań Chanyeola to strata wody i po drugie, nie myślał, że ten frajer będzie chciał je z powrotem.

Powinien był je spalić.

Kiedy sięga w ich kierunku, gotowy, by włożyć je do siatki i wyrzucić, coś go powstrzymuje. Zmieszany tym uczuciem, zamiast tego, chwyta stertę ubrań i upycha je na tył swojej szafy, sfrustrowany i zły, tym, jak te ciuchy wciąż pachną Chanyeolem.

- Masz zajęcia dzisiaj po południu? -właśnie wtedy, jego współlokator wyłonił się z łazienki ze swoim lśniącymi białymi zębami, wyglądając jak niewinny anioł, którym jest.

- Nie. Jestem wolny całe popołudnie. Czemu? - odpowiada Baekhyun, kiedy pozwala sobie opaść na miękkie łóżko, gdy Kyungsoo idzie w stronę swojego biurka, by spojrzeć na grafik.

- Twój najlepszy przyjaciel przychodzi dzisiaj około drugiej. - Baekhyun siada zszokowany.

- Co do diabła? Od kiedy mam najlepszego przyjaciela? - jest całkiem pewny, że Chen nie nazwałby siebie w ten sposób. Kyungsoo chichocze.

- Mój partner od stosunków międzyludzkich. Wy zawsze to robicie? - Chanyeol nazwał nas najlepszymi przyjaciółmi? Co do kur-

- Huh? Co robimy? - pyta głupio Baekhyun.

- Udajecie, że wasza przyjaźń jest niczym, pomimo tego, jesteście ze sobą bardzo blisko. - Baekhyun ma ochotę się udławić.

- Skąd przyszedł ci ten pom-

- Cóż, kiedy dogonił mnie tamtego dnia, wyjaśnił co się stało, powiedział, że lubisz przechadzać się nago i że on nie chciał narażać mojego wzroku, czy coś, i jak wy zawsze jesteście przeciwko sobie i kłócicie się jak bracia. Obraził cię też parę razy, jakby to były wasze czułe przezwiska? Czuła moja dupa.

- Kiedy mi powiedział, pomyślałem, że cię nęka - - On mnie nękał! Nie widziałeś? - i właściwie czułem się zawiedziony, że on mógłby być taki gwałtowny - - On jest! Nie widzisz, że on cię oszukuje? - ale wychodzi na to, że wy, chłopaki, jesteście najlepszymi przyjaciółmi. Przepraszam za dojście do pochopnych wniosków. To nie pochopne wnioski!!!!!

Baekhyun jest skuszony, by wyjaśnić wszystko Kyungsoo, ale coś go zatrzymuje. On naprawdę powinien się wyluzować i najpierw zobaczyć jak potoczą się sprawy, a wtedy uderzyć w najodpowiedniejszym momencie.

Wyszczerza się w uśmiechu, gdy Kyungsoo odchodzi. Chcesz zrobić wrażenie na Do Kyungsoo, hm? Cóż, pozwól mi dołączyć do twojej małej gry~


*


- Hej~ Gdzie byłeś? - wita się Kris, gdy Chanyeol dołącza do nich podczas lunchu, wyglądając jak zombie. Stęka i potrząsa głową, wypowiadając bezdźwięcznie: Nawet tam nie idź.

Chanyeol zarwał kompletnie dwie noce i obie były z tego samego powodu: Byun Baekhyun. Baekhyun nie miał prawa, by odbierać mu sen w ten sposób! Do czasu poranka, drugiej bezsennej nocy, Chanyeol odnajduje w sobie nienawiść do każdego pojedynczego włosa na Baekhyunie.

- Jedne z moich zajęć dodatkowych zaczynają się dzisiaj. - ogłasza Kris, gdy ogląda Chanyeola jedzącego swój posiłek, potem jęczy.

- Moje zaczynają się jutro - te ostatnie z lubianych.

- W ogóle to czemu wybrałeś fizykę? - Kris podnosi brew.

- To nie była moja wina! Nawet nie miałem czasu na wybór! - wzdycha Chanyeol, kiedy wbija łyżkę w zupę. - Również, lider fizyki jest odrobinę podejrzany... - Chanyeol mruży oczy, kiedy mówi.

- Jak to?

- Nie wiem. Może to mój brak snu, ale kiedy otrzymałem email w sprawie naszego pierwszego spotkania towarzyskiego, wiadomość mówiła: "Bawmy się dobrze i poznajmy fizycznie, dobrze? ;)"

- Ugh... To jakiś naukowy żarcik nerdów, który twardo próbuje przekonać ludzi, że fizyka jest fajna? - Kris podnosi swoją drugą brew.

- Nie! Najdziwniejsza część to ta puszczająca oczko emotikona! Perskie oko!! - zirytowany Chanyeol poddaje się i zaczyna pić swoją zupę, dostając od przyjaciela współczujące poklepywanie.

- Jest okej, Chanyeol... - uspokaja go. - To tylko dwie bezsenne noce. Wyjdziesz z tego.

Chanyeol narzeka do siebie.

- Masz, nie chcę tego. - Kris podaje smażonego kurczaka swojemu przyjacielowi, którego oczy jaśnieją po raz pierwszy od paru dni.

- Naprawdę? To jest najlepsza rzecz ze stołówki! - gapi się na Krisa z prawie że uwielbieniem w oczach. - Jesteś pewien, że tego nie chcesz? - Kris przewraca oczami.

- Jeszcze raz to powiedz i ci zabiorę. - mówi i widzi jak Chanyeol go pochłania.

- Tak poza tym, - wtrąca Kris, w momencie, gdy przychodzi Sehun, by do nich dołączyć. - Zapisałem się do samorządu szkolnego.

- Czemu do diabła miałbyś to zrobić? - pyta Chanyeol, więdząc doskonale, że jego przyjaciel jest typem do leniuchowania w wolnym czasie, nie do znajdowania dodatkowej pracy.

- Ponieważ tam je- Mowa o diable! - Kris wytrzeszcza oczy, powodując, że Chanyeol odwraca się, by zobaczyć, kto to jest, ale tak naprawdę nie dostrzega nikogo nadzwyczajnego czy wybitnego.

- Co-

- Hej... - Kris podnosi swoją szklankę z sokiem, gdy spogląda na kogoś, ale Chanyeol wciąż nie wie, kto to jest, biorąc pod uwagę, że teraz w stołówce są setki ludzi. Widzi swojego przyjaciela, który podnosi szklankę do ust, puszcza oczko i mówi " Kurczak nie jest w moim guście, ale ty tak~". To wtedy Chanyeol zdaje sobie sprawę, do kogo mówi jego przyjaciel i jego szczęka ląduje na podłodze.

- Co ty mówisz? Przestań robić zamieszanie. - Kim Joonmyun, głowa prawie wszystkich prac przywódczych jakie tylko są i prawdopodobnie największy nerd w szkole, nachyla się i gapi na Krisa, który żałośnie dławi się swoim napojem (Chanyeol nie może się powstrzymać i wywraca oczami na głupotę swojego przyjaciela). - Jeszcze nie przedstawiłeś mi tych papierów. Zrób to teraz, albo jesteś martwy. - Po tym, dumnie odchodzi.

- Jest gorący, kiedy jest stanowczy. - Kris wzdycha po ochłonięciu od zadławienia.

- Poważnie? - Chanyeol gapi się na Krisa, jego szczęka dalej leży na podłodze, jakby miała zamiar tam zostać jeszcze długi czas. - Kim Joonmyun, ze wszystkich ludzi?

- Co? - Kris wzrusza ramionami. - Jest słodziakiem.

- Nigdy cię nie zrozumiem. - wzdycha Chanyeol. - On nawet nie ma odpowiedniego gustu. Te okulary wyglądają na za duże -

- Ahem. Jego za duże ubrania i okulary wyglądają na nim uroczo. - kłóci się Kris.

- Ja nawet nie- Hej, Sehun, pamiętasz czasy, kiedy zaczął podbijać do Zhang Yixinga? - Chanyeol odwraca uwagę do maknae, który w spokoju je swoją kanapkę. Sehun przytakuje, a następnie potrząsa głową.

- Nie, nie wciągaj mnie w to... - bełkocze, jego głos jest stłumiony jedzeniem w buzi. Chanyeol odwraca się do swojego wysokiego przyjaciela. - Nawet nie byłem tego świadkiem, więc...

- Od wieków próbowałeś, a potem poddałeś się, bo zdałeś sobie sprawę, że on nigdy nie widzi twoich ruchów. On nawet nie jest gorący, ani nic.

- On jest ekstremalnie gorący, dziękuję ci bardzo. Po prostu widzę ukryte piękno. - odpala Kris, podnosząc swój podbródek wyzywająco. - Jeśli zacznie nosić czarne, skórzane kurtki, ciasne, ciemne rurki i zrobi coś z tymi swoimi włosami... - Kris kontynuuje, ale Chanyeol się wyłącza, bo ma dość słuchania Krisa, gadającego o nerdach ze szkoły. Yi Xing jest niezły, Chanyeol musi to przyznać, ale absolutnie nie jego typ.

Który odwraca swoją uwagę do Kyungsoo.

Jego usta rozdzielają się w uśmiechu, kiedy przypomina sobie, że spotyka się z Kyungsoo zaraz po obiedzie, i kiedy mówi swoim kolegom "do widzenia", idzie korytarzem do pokoju swojego crush'a (odrzuca myśl, że to jest też pokój jego wroga), szczęście znajduje go dziś całkiem szybko.

Kyungsoo idzie w jego kierunku, trzymając uroczo książki w swoich rękach, tak jakby właśnie skończył zajęcia.

- O tak! Chanyeol! - Kyungsoo go widzi i podchodzi do niego, podczas gdy Chanyeol czuje jak jego serce obija się o klatkę piersiową. - Muszę najpierw zapytać o coś mojego wykładowcę. Spotkamy się w moim pokoju, tak? - Chanyeol kiwa tępo głową, gdy czuje jak Kyungsoo poklepuje go po ramieniu, zanim ucieka w pośpiechu.

Odurzony, kroczy pochłonięty swoimi myślami i krótko mówiąc, czuje kogoś obcego wychodzącego z konkretnych drzwi i miga się z nim, a on nawet tego nie zauważa, aż otwiera te drzwi i wchodzi do środka.

I po raz kolejny spotyka się z Byun Baekhyunem.

- Jesteś tu? Znowu? - Chanyeol wrze, mrużąc oczy, gdy widzi Baekhyuna... widzi Baekhyuna... jak nakłada na siebie koszulkę, podczas gdy wstaje, by następnie chwycić się za tyłek. Smród wypełnia powietrze...

- Co do? Ty to robisz nawet w tym pieprzonym pokoju? Tym pieprzonym pokoju? - Chanyeol zasłania nos, mocno zamykając oczy i życząc sobie, by zapach seksu po prostu sobie zniknął.

- To mój pokój. - Baekhyun nonszalancko wzrusza ramionami, kiedy zwyczajnie nakłada na siebie ubrania. - Gdzie indziej mam to niby robić?

- Uh, gdziekolwiek, tylko nie w tym pokoju. - Chanyeol wywraca oczami, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Baekhyun ostrożnie siada na łóżku, a Chanyeol udaje, że nie zauważa jego grymasu.

- Czemu? - pyta Baekhyun, wiedząc, że Chanyeol nie odpowie. - Ponieważ twój drogi, mały Kyungsoo dzieli ze mną pokój? Nie chcesz, żeby był przeze mnie skażony? - Chanyeol oblewa się rumieńcem i próbuje coś powiedzieć, nieświadomy motywu Baekhyuna. - Ktoś się chyba w kimś lekko buja, prawda? - złowieszczy uśmiech wpełza na twarz Baekhyuna, gdy siada na łóżko, jakby nie robił wcześniej czegoś sprośnego. - Przyjaźnię się z Park Chanyeolem. Od kiedy?

Realizacja oświeca go i cholera, dlaczego musiał się zarumienić, i dlaczego czuł się tak przestraszony po usłyszeniu, co powiedział jego wróg?

- Jeśli zamierzasz zrobić coś Kyungsoo, przysięgam... - warczy Chanyeol, ale Baekhyun go ucisza.

- Nie bądź głupi. Nie wciągnę w to niewinnego. - odpowiada Baekhyun. - Myślisz, że kim ja jestem, diabelską suką? - Tak. Myśli sobie Chanyeol i po raz kolejny przewraca oczami. - Nic nie zrobię, obiecuję. Po prostu będę was obserwował w cieniu.

Co, serio?

-... Chyba, że sytuacja będzie tego wymagać, oczywiście.

Oczywiście. Chanyeol wzdycha. Powinien był wiedzieć lepiej niż wierzyć, że Baekhyun nie będzie wtrącał nosa. Dlaczego w ogóle musi być taki oczywisty, jeśli chodzi o jego crush'a?

- Ale ty z pewnością jesteś idiotą, prawda? - Chanyeol mruży oczy na obrazę.

- O co ci do cholery cho-

- Lubić kogoś? To najsłabsza rzecz, jaką mężczyzna może kiedykolwiek zrobić. - Baekhyun się śmieje, a Chanyeol czuje jak rośnie w nim złość.

- To co? Co jest w tym złego? Cały świat jest pełen rzeczy takich jak to- cały świat jest pełen miłości. W innym wypadku, jakbyś się urodził? - Na to, Baekhyun mruży oczy i w ułamku sekundy znajduje się przed Chanyeolem.

- Jak możesz być tego taki pewny? - szepcze, jego głos waha się niebezpiecznie w czymś o wiele intensywniejszym niż furia. - Nie każdy dorastał w tym twoim cudownym świecie, Park Chanyeol. Nie wszystko na tym świecie jest zrobione z miłości. W fakcie, nic nie jest. Miłość jest tylko iluzją. - odwraca się i kuśtyka z powrotem do łóżka.

- Jesteś pieprzonym idiotą, by wierzyć w coś tak nie istniejącego jak "Miłość". Żyj w tym swoim wyimaginowanym świecie, Park Chanyeol, zanim się obudzisz i zdasz sprawę, że prawdziwe życie składa się niczego innego jak kłamstw i zdrad.

Chanyeol się zamyka, ponieważ zdaje sobie sprawę, dlaczego Baekhyun jest taki zły. Wydarzenia z ostatniej nocy napływają do jego umysłu.

- Śmiało, dalej lub swojego cudownego Kyungsoo. Ale jeśli raz zostaniesz zraniony, będziesz błagał o uwolnienie ze wszystkich emocji, będziesz myślał o tym, co ci powiedziałem. - kiedy kończy, drzwi się nagle otwierają, a Kyungsoo potyka się, wyglądając na zadyszanego.

- Przepraszam, że musiałeś czekać, Chanyeol. - dyszy, kiedy podchodzi do swojego biurka, by wziąć papiery na projekt, następnie odwraca się, by spojrzeć na swojego partnera. - ... Chanyeol?

Olbrzym bez odpowiedzi stoi tam, gapiąc się na swojego wroga, który teraz patrzy w dół i zwyczajnie bada stopami miękki materiał dywanu. Poprzez ich całe spotkanie, Chanyeol jest szczególnie roztargniony, że nawet Kyungsoo nie może do niego dotrzeć, podczas gdy Baekhyun pozostaje ponury i cichy przez resztę dnia.

Biedny Kyungsoo próbuje koordynować pomiędzy tą dwójką, w ogóle nie zauważając, dlaczego zaczęli zachowywać się tak dziwnie.


*


Po prostu, co do cholery się stało, że on taki jest? To pytanie kontynuuje wędrówkę po głowie Chanyeola przez resztę dnia, ciągle widząc minę Baekhyuna, kiedy mniejszy spojrzał na niego gniewnie. "On był tak kurewsko zepsuty... jest tak kurewsko zepsuty... a ja nie mogłem go naprawić." Teraz Chanyeol trochę rozumie, co miał na myśli jego współlokator, ale sposób, w jaki te rozgniewane, puste oczy wpatrywały się w niego, wciąż go nawiedzają i nie wie, dlaczego.

Nadchodzi kolejna bezsenna noc.


*


Chanyeol kończy swoje zajęcia z dentystyki ze śmiertelną aurą dookoła siebie, tak intensywną, że ludzie unikają go jak zarazy. Stałe jęczenie w jego głowie, by zamknął oczy i poszedł spać, nie odchodzi, do znudzenia powtarzając się niczym mantra, a to jest to, co powstrzymuje go od zaśnięcia, bardziej niż cokolwiek innego.

Dzięki Bogu, nie mam dzisiaj pracy domowej... Chanyeol mamrocze do siebie, kiedy przygotowuje się, by wrócić do swojego pokoju. W drodze, ktoś poklepuje go po plecach. Z półprzymkniętymi oczami, odwraca się, by przywitać Krisa.

- Widzimy się w moim pokoju? - pyta Kris, ale Chanyeol kręci głową, pewny, że jego gałki oczne wypadną z orbit, ze zmęczenia.

- Nie mogę. Mam zajęcia z klubu... - odpowiada Chanyeol, czując pokusę, by je odrzucić, bo, kurwa, to fizyka i, cholera, mógłby zasnąć, gdyby tylko spróbował się położyć, ale znowu nie może, bo jego główny nauczyciel złapał go na niedokończeniu 200 słów i Chanyeol musiał go błagać, żeby mu odpuścił, i w ostateczności nauczyciel się poddał, pod warunkiem, że Chanyeol zrobi wszystko inne i weźmie udział we wszystkich wydarzeniach (w to wlicza się cholerna fizyka, a wie, że jego wykładowca będzie obserwował wszystkie jego ruchy, bo nic innego nie ma do roboty).

Ugh. To wszystko wina Byun Baekhyuna.

Wzdychając, Chanyeol ma czas, by kupić jedną kawę, zanim pójdzie na swoje zajęcia pozalekcyjne. Na szczęście, po wypiciu kawy, czuje się rozbudzony.

Co w ogóle ludzie robią na fizyce? Z przygnębieniem myśli sobie Chanyeol, gdy otwiera pchnięciem drzwi do przydzielonej sali, wzdychając. Już może wyczuć chemikalia -

Lub ich brak.

Otwiera swoje oczy, które nie wiedział, że zamknął i spotyka się z dziesiątkami innych w ciemnościach, i po raz pierwszy zastanawia się, dlaczego nie mają założonych fartuchów laboratoryjnych i okularów ochronnych. Zamiast tego, wszyscy są w zwykłych ubraniach, wyglądając bardziej na gangsterów, niż nerdów, których spodziewał się Chanyeol.

I zgadnijcie, kto jest pośrodku tego wszystkiego? Byun Baekhyun.

Dlaczego zawsze muszę z nim gdzieś utknąć? Myśli Chanyeol, nie po raz pierwszy i będąc szczerym, jest zbyt zmęczony, by się kłócić.

- Pomyliłem sale... - mamrocze, jego mózg jest martwy z braku snu i kiedy wycofuje się, by zamknąć drzwi, ktoś od tyłu pcha go do przodu i w pośpiechu zamyka drzwi na klucz.

- Brzeg jest czysty! - szepcze student, który zamknął drzwi i wszyscy wydają z siebie okrzyk radości, z wyjątkiem Baekhyuna i Chanyeola, którzy wysyłają sobie śmiertelne spojrzenia.

Co do diabła się dzieje? Chanyeol obserwuje z wytrzeszczonymi oczami, jak muzyka zaczyna rozbrzmiewać i wszyscy zaczynają tańczyć. Odór alkoholu wypełnia powietrze i po raz kolejny, Chanyeol zastanawia się w jakiej sali skończył.

Po prostu moje szczęście.

Odwraca się, ściskając palcami klamkę, gdy próbuje otworzyć drzwi, ale bez skutku. Koleś, który zamknął drzwi, zdążył zniknąć pośród tłumu. Po prostu moje szczęście!!!! Chanyeol krzyczy w myślach. Może fizyka byłaby lepszym miejscem, niż to, utkwiwszy tu z Baekhyunem.

Wspomniany mężczyzna podchodzi do niego i widząc jego dyskomfort, formuje na ustach uśmiech wyższości.

- Witamy na zajęciach fizyki. Ja jestem zarządcą. - wyciąga rękę, ale Chanyeol ją odtrąca.

- Co do diabła? To bez wątpienia nie jest fizyka. Jesteś głupi? - warczy Chanyeol, ale tym razem nie tak złośliwie, jak zazwyczaj. Cholerny brak snu...

- Czy ty jesteś głupi? - fuka Baekhyun. - Tylko geniusze wyskakują z planami, by spędzać miło czas, kiedy powinni "pracować". Teraz ci ludzie, tak naprawdę mają wymówkę, by dobrze się bawić i imprezować.

- Jak ty w ogóle wniosłeś tu alkohol? Przekupiłeś jednego z nauczycieli? - Chanyeol przewraca oczami.

- Oczywiście, że nie. Zrobiłem to łatwiejszym sposobem - przemyciłem go do dormów.

- Ale oni powiedzieli, że będą kontrolować -

- Oni powiedzieli, Park Chanyeol. To nie znaczy, że to robią. - wzdycha Baekhyun i krzyżuje ręce na piersi. - Jesteś naprawdę amatorem, racja? Ty naprawdę nic nie wiesz.

- Wiem więcej od ciebie. - kpi Chanyeol, pomimo tego, iż wie, że to przegrana i cholera jasna, jego mózg znów przestaje funkcjonować. - Nie wypowiadaj mojego imienia. Brzmi jak śmieć wychodzący z twoich ust.

Tak szybko, jak słowa opuszczają jego usta, wie, że nie powinien był tego robić.

Jęczy, gdy widzi, jak usta Baekhyuna drgają ku górze.

- Park Chanyeol, Park Chanyeol, Park Chanyeol... - Baekhyun kontynuuje intonowanie, aż zaczyna prawie mruczeć te słowa. Chanyeol chwyta się za głowę i, ugh, dlaczego do diabła właśnie to powiedział, wiedząc, że Baekhyun zrobi dokładnie to, czego on nie chce, by robił?

Tak trzymaj, Park Chanyeol.

- Niech to szlag, Baekhyun, - ktoś przypadkowy przechodzi obok nich, twarz różowa od picia za dużo. - Jeśli zamierzać dalej wypowiadać jego imię w ten sposób, czemu po prostu nie pójdziesz go pieprzyć?

Natychmiast obydwaj, Chanyeol i Baekhyun, wysyłają mu złowrogie spojrzenie, które mogłoby zabić. Pijaczyna chwilowo trzeźwieje wyczuwając niebezpieczeństwo, robi krok w tył, wyjękuje przeprosiny i odchodzi, potykając się.

- Nigdy bym go nie pieprzył, nawet jeśli to byłaby moja ostatnia szansa życia. - Baekhyun warczy do przypadkowego studenta obok nich, który wpatruje się w niego w zmieszaniu. Chanyeol się śmieje.

- Mówi to ktoś, kto prawie uwodził mnie któregoś dnia. - Baekhyun mruży oczy.

- Coś ty kurwa powiedział?

Następuje krótka cisza, z wyjątkiem muzyki dudniącej w tle. Nie pamięta? Myśli do siebie Chanyeol, gdy przywołuje zmieszane spojrzenie w zmrużonych z gniewu oczu. Zanim może jakkolwiek potwierdzić, rozbrzmiewa znajomy dzwonek. Piosenka sprawia, że Chanyeol wytrzeszcza oczy, ponieważ to jedna z jego ulubionych piosenek i kiedy obraca się dookoła, by zobaczyć, kto ma ten sam gust muzyczny, co on, zdaje sobie sprawę, że to Baekhyun.

Co do diabła...? On też lubi EXO?

Ale nikt nie lubi EXO...

- Kim Jongdae! - Baekhyun wrzeszczy ze złością do telefonu. - Gdzie ty kurwa jesteś?

- Gdzie ty kurwa jesteś?! Koleś, utknąłem na zajęciach wiedzy, robiąc jakieś nudzące naukowe gówno! Czym, do diabła, w ogóle jest kwas chlorowodorowy?

- Co do diabła? - zirytowany Baekhyun wyrzuca rękę w powietrze. - Chemia? Jak ty do cholery się tam znalazłeś?

- Chemia? Chemia pomiędzy dwojgiem ludzi? To nie to, co powiedziałeś?

- Nie, ty pustaku. - Baekhyun zasłania twarz dłonią z zażenowania. - To fizyka! Poznajmy się "fizycznie", nie łapiesz? - następuje krótka cisza po drugiej stronie, a potem:

- Cholera.

- Tak, dokładnie. A to jest twoja kara za bycie idiotą i nie skumanie. Baw się dobrze. - tylko, gdy Chen zaczyna skomleć, Baekhyun okrutnie go rozłącza.

Chanyeol przypomina sobie któryś dzień, kiedy Chen powiedział mu, by wybrał chemię. -... Czemu?

- Cóż... to nie jest właściwie klub naukowy, wiesz...

Powinien był wiedzieć.

"Bawmy się dobrze i poznajmy fizycznie, dobrze? ;)"

Powinien był wiedzieć.

I teraz, kiedy wie, chce po prostu zniszczyć wszystko, co stanie mu na drodze, bo, niech to szlag, dlaczego ze wszystkich zajęć, musiał wybrać fizykę i dlaczego ze wszystkich ludzi, zawsze musi wpadać na Baekhyuna i dlaczego, kurwa, ze wszystkich ludzi, to właśnie Baekhyun musi zarządzać tym cholernym klubem?

- Teraz, kiedy ochoczo zapisałeś się do mojego klubu... - Zaczyna Baekhyun, głosem pełnym zadowolenia. - Jesteś właściwie pod moim nadzorem. Więc lepiej bądź aniołkiem, bo inaczej. będziesz. martwy. - z każdym wypowiedzianym słowem, Baekhyun dźga palcem w klatkę piersiową olbrzyma. Chanyeol w połowie świadomy z wykończenia, śmieje się z tej niedorzeczności, ponieważ, jak Baekhyun, którego wysokość ledwo spotyka się z jego brodą, śmie mu grozić?

- Wszystko, co muszę zrobić, to podkablować twój prawdziwy motyw tego klubu. Wtedy, to ty będziesz martwy.

- Taa. Zgadnij, kto będzie miał ze mną kłopoty, ponieważ się na to zapisał? - odpowiada płynnie Baekhyun. Chanyeol ma zamiar odpowiedzieć, mówiąc, że może wyjaśnić, co się stało, ale wtedy znowu przypomina sobie swojego wykładowcę dentystyki, który teraz w ogóle mu nie ufa i czyja to była wina? Wszystko wina Byun Baekhyuna.

Niech to szlag.

- EeeuuuaaaRRRRRGHHHHH! - Chanteol wrzeszczy w frustracji.


*


Kiedy "spotkanie klubu" dobiega końca, wszyscy przypominają sobie o bałaganie, który narobili, jęcząc, ponieważ są zbyt pijani i zmęczeni, i leniwi, by to posprzątać.

- Bez obaw, ludzie! - krzyczy Baekhyun, natychmiast łapiąc uwagę reszty. - Mamy kogoś, kto radośnie zgłosił się na ochotnika, by to za nas posprzątać. Wznieśmy brawa dla Park Chanyeola!

Wszyscy wyją i wydają z siebie okrzyki radości, kiedy Chanyeol zostaje wypchnięty na przód przez jakiegoś dzieciaka.

Czekajcie, co-

- Miło z twojej strony, ziom! - jacyś ludzie poklepują go po plecach, kiedy odchodzą, inni przybijają mu piątki i zajmuje mu pożegnanie około dziesięciu osób, by zdać sobie sprawę, co właśnie zrobił Baekhyun. Kiedy nikogo nie ma, odwraca się gniewnie do swojego wroga.

- Jestem kurewsko zmęczony i od samego początku nie chciałem przychodzić do tego pieprzonego miejsca! - po co on się w ogóle wysila?

- Pracuj. - Baekhyun siada na stole i krzyżuje nogi. - Nie chcemy wpaść w kłopoty, prawda? - bezczelny uśmieszek gra na jego ustach i Chanyeol tak bardzo chce podnieść stół, na którym siedzi i przewrócić go do góry nogami, ale jest tak zmęczony i po prostu chce wrócić do swojego pokoju, a wybranie kłótni po prostu kompletnie go wykończy. Wzdychając, rzuca Baekhyunowi ostatnie piorunujące spojrzenie (oraz ignoruje usatysfakcjonowany wzrok na twarzy swojego wroga) i zaczyna sprzątanie. Ale, kiedy pochyla się i zbiera puste kieliszki po wódce, sen decyduje wziąć nad nim kontrolę, i ulatnia się do świata nieświadomości, zanim słyszy dźwięk tłuczonego szkła.


*


Kiedy się budzi, znajduje się na nieznajomej macie w pokoju, który definitywnie nie jest jego. Jęcząc, chwyta się za głowę i przenosi do pozycji siedzącej. Jęczy jeszcze raz, gdy przypomina sobie do czego dokładnie służy to pomieszczenie.

- Już się obudziłeś? - wkurzający głos wznosi się w przeciwnie cichą przestrzeń i Chanyeol automatycznie odwraca się, by przeszyć spojrzeniem Baekhyuna, który wciąż siedzi na tym samym stole.

- Wciąż tu jesteś? - warczy, ale naprawdę pytaniem powinno być "Wciąż tu jestem?". Mruga w zaskoczeniu, kiedy rozgląda się dookoła pomieszczenia, znajdując je nieskazitelne, bez śladu śmieci, które wcześniej je wypełniały.

- Gdzie do diabła się wszystko podziało? - Chanyeol mamrocze bardziej do siebie i był całkiem pewny, że nie spał na macie w tej części sali.

- Nudziłem się, czekając, aż posprzątasz, więc sam to zrobiłem. - Baekhyun wzrusza ramionami, gdy wgryza się w jabłko. Chanyeol mruży oczy.

- Czemu do cholery śpię na macie? - Baekhyun znowu wzrusza ramionami.

- Nie chciałem pobrudzić sali twoim ciepłem ciała. - Chanyeol się śmieje. Wow, Byun Baekhyun naprawdę poszedłby tak daleko, tylko dlatego, by mieć pewność, że jego zarazki nie skażą sali. Ale z kolei Chanyeol sam zawsze sprząta cały swój pokój, kiedy Baekhyun go opuszcza, więc nie może nic powiedzieć. Gdy wstaje, zauważa coś nowego na swoich dłoniach.

- Czemu kurwa moje ręce są zabandażowane? - W dodatku całkiem brzydko. Gapi się na swoje palce, owinięte niezgrabnie białym bandażem, a robota wygląda tak, jakby była robiona przez kogoś, kto nigdy wcześniej niczego nie bandażował.

- Jesteś szczęśliwy? - Baekhyum bierze kolejny gryz jabłka. - Tak się złożyło, że Kyungsoo przechodził, gdy straciłeś przytomność i to on był tym, który cię obandażował. - oczy Chanyeola jaśnieją i kompletnie cofa swoje słowa o jakości wykonanej pracy. Zamyka oczy i wyobraża sobie miękkie dłonie Kyungsoo muskające jego ręce i pomimo tego, iż wie, że Baekhyun z nim przebywa, już go to nie obchodzi, od kiedy Baekhyun się dowiedział, tak, czy inaczej-

- Mamy spotkanie klubu dziś wieczorem. - ogłosił wspomniany, wkurzający dzieciak, oglądając jak Chanyeol jęczy tego dnia po raz milionowy. Wszystko, czego chciał Chanyeol, to spać przez resztę dnia ( i prawdopodobnie przez resztę swojego życia), ale wygląda na to, że nawet Bóg, nie jest w stanie spełnić jego prostej prośby.

-... ... Ale ty nie przychodzisz. Tylko zrujnujesz zabawę. - kończy Baekhyun, a Chanyeol gniewnie spogląda na swojego wroga.

- Myślisz, że mogę odpuścić, tylko dlatego, że mi tak powiedziałeś? - warczy Chanyeol, w połowie zły wycieńczeniem i wyżywając się po prostu na kimkolwiek (szczególnie na Baekhyunie), ale Baekhyun wzdycha i rzuca swoim jabłkiem do kosza po drugiej stronie sali. Co wkurza Chanyeola bardziej, gdy do niego trafia.

- Oczywiście, że możesz. Będę cię po prostu krył. - Baekhyun odpowiada bez wysiłku, gdy zeskakuje ze stołu. Jego brwi się podnoszą, kiedy Chanyeol po prostu tam stoi, nie wyglądając na przekonanego. - Wolałbym dobrze się bawić, niż rozmyślać nad planami uprzykrzania ci życia. - Chanyeol przez moment milczy, gdy spogląda na Baekhyuna, który mimochodem kopie nogą w stół. Cóż, to ma właściwie sens.

-... W porządku. - może to dlatego, że Chanyeol jest zbyt zmęczony, by przejmować się konsekwencjami i przez to nie ma już chęci kłócić się z Baekhyunem ( to nie przez to, że zaczyna ufać Baekhyunowi, w cholerę, nie). Do diabła, nawet nie obchodzi go, co zrobi z tego powoduBaekhyun, albo jego wykładowca od dentystyki. Wszystko, czego teraz chce to sen.

Bez kolejnego słowa do Baekhyuna, Chanyeol wywleka się z pomieszczenia i przez całą drogę powrotną do swojego pokoju, sen ciąży na jego powiekach. Kiedy jest na miejscu, słyszy Chena na tle swojego umysłu, pytającego, czy chce z nim wyjść do sali obiadowej, ale zanim może odpowiedzieć, lub nawet przekręcić głowę, jego oczy się zamykają, a on upada na łóżko, tym razem w pełni zapraszając świat podświadomości.


*


Chanyeol budzi się czując się świeższym niż kiedykolwiek wcześniej.

Budzi się o 6 rano i pomimo tego, że spał tylko około 13 godzin, to dla niego więcej niż trzeba.

Po wzięciu prysznicu, uświadamia sobie, że już skończył swoją pracę domową (a raczej, po pierwsze, nie było żadnej) i z racji, że jest sobota i wszyscy śpią, postanawia zostać w swoim pokoju...

... i powkurzać Chena.

Wskakuje na łóżko swojego współlokatora, gdy myje zęby (trzeba utrzymywać je w czystości!), robiąc absurdalne rzeczy, jak: przewracanie się na łóżku, do momentu, w którym leży na swoim mniejszym koledze, upewniając się, by go przydusić na kilka sekund, zanim stoczyć się w dół i zdjąć koc, wtedy połaskotać stopy, potem znowu przykryć je kocem i wtedy ułożyć w stosie jego koc i poduszki, i ubrania, i-

- PRZESTANIESZ!!! - głos Chena wychodzi niczym ryk, kiedy zmiata z siebie wszystko na podłogę. Widok jest zabawny i Chanyeol, śmiejąc się upada na podłogę (czy raczej, dusząc się pianą z pasty).

- Chcę spaaaaaaać... - skomle Chen, miotając się na łóżku przez dwie sekundy, zanim zaprzestaje wszystkim akcjom, leżąc jak martwy. Chanyeol obmywa swoją buzię, a kiedy wychodzi, jego współlokator wciąż tam leży, gapiąc się w sufit.

- To piękny dzień... Szukam czegoś głupiego do roboty... - mówi Chanyeol, podskakując dookoła pokoju, zanim kończy obok Chena. - Hej kochanie... Myślę, że mam ochotę cię powkurzać...

- Niech cię... - mamrocze Chen, wypuszcza westchnienie i siada z burzą włosów na głowie. Chanyeol się szczerzy.

- Czas na śniadanie! - krzyczy i klaszcze w dłonie, gdy obserwuje Chena, który wychodzi z łóżka i idzie się przygotować do łazienki.


*


Gdy Chen jest gotowy, obydwaj współlokatorzy idą razem do jadalni i rozdzielają się, gdy są przy wejściu. Chanyeol chciałby usiąść czasem ze swoim współlokatorem, ale oczywiście kiedy nie będzie Baekhyuna.

- Słyszałeś? - pyta Kris, kiedy tylko Chanyeol chwycił swoje śniadanie i podszedł do stołu przyjaciela. - Możemy zgłosić się o zmianę współlokatorów. Ale oczywiście, jeśli cała nasza czwórka dotknięta tą zmianą się zgodzi. - Chanyeol wzrusza ramionami.

- Nie mój problem. - mówi, gdy miesza w swoich płatkach. Jest całkiem szczęśliwy ze swoim współlokatorem, to na pewno.

- To MÓJ problem! - krzyczy nagle Sehun, gdy odwraca się i rzuca gniewne spojrzenie w drugą stronę pomieszczenia. - Mam dość Tao! On musi się wynieść z mojego pokoju, natychmiast!

- Ale on przepraszał cię za Pinku Pinku, prawda? - pyta Kris. Sehun odkłada swoją łyżkę i spogląda na niego gniewnie.

- Ktokolwiek ci to powiedział, jest kłamcą! - wykrzykuje.

- Ale to ty mi powiedziałeś. - Kris przewraca oczami, wzdycha i bierze kolejny gryz swojego jabłka. - Tak, czy inaczej, ja bardzo, bardzo, bardzo chcę zmienić swojego partnera. Nie macie pojęcia, jak źle jest słuchać go uprawiającego seks każdego tygodnia. Najgorsza rzecz, jaka kiedykolwiek się stanie. - wzdryga się. Chanyeol podnosi brwi.

- Oh, Kris, ale tu się mylisz...- mamrocze Chanyeol. -... Ja w tamtym roku musiałem słuchać prawie każdej nocy, przypominam ci. - obydwaj się wzdrygają. W tym momencie, Kris otwiera oczy i natychmiast ustawiają się w kolejce, kiedy widzi kogoś w oddali.

- Myeonnie! - woła, a Chanyeol wzdycha, gdy widzi, kto to jest. - Tutaj!

Nadchodzi największy nerd koledżu, z małym uśmiechem na twarzy. Nawet Chanyeol ma ochotę się udławić, jak wysoko zawieszony jest jego krawat. Jak on w ogóle żyje? Również, dlaczego do diabła ciągle ubiera się tak formalnie?

- Nareszcie doręczyłeś swoją pracę wcześniej! Choć raz! - mówi zadowolony Joonmyun. Chanyeol właściwie się dławi, gdy widzi wyraz twarzy swojego, chorego z miłości przyjaciela.

- Tak, tak, doręczyłem. - Kris rzuca jabłkiem za ramię z chłodnym wyrazem twarzy, ale nieco się krzywi, gdy słyszy kogoś klnącego, przy uderzeniu przez jego jabłko, które powinno iść prosto do kosza na śmieci. - W każdym razie, skoro skończyliśmy nasze wszystkie obowiązki przewodniczącego rady, zastanawiałem się, czy powinniśmy... zjeść razem lunch?

Kiepskie... jest wszystko, o czym myśli Chanyeol, gdy tak obserwuje zaczerwienionego ze wstydu Joonmyuna, zanim wskazuje na siebie.

- J-Ja? Zapraszasz mnie na randkę? - mruga w niedowierzaniu. Chanyeol jęczy, jak głupia jest ta dwójka, ale znowu, nie może nic powiedzieć. On nawet w śnie nie potrafi zaprosić Kyungsoo.

- Ja-Ja-Ja... Nie mam dzisiaj czasu, sorry! - jąka się Joonmyun i już zamierza odejść, ale Kris chwyta go za ramię.

- Usiądź dziś z nami? - pyta zdeterminowanym głosem. Oczy Chanyeola rozszerzają się w zdumieniu - nigdy wcześniej nie widział swojego przyjaciela tak uporczywego, nawet z Yi Xingiem, a on był całkiem przy nim uporczywy.

- Nie mam czasu, przepraszam... Nie dokończyłem swoich obowiązków... - Joonmyun się odciąga i zaczyna biec ku drzwiom.

- Co powiesz na wprowadzenie się i zostanie moim współlokatorem? - woła Kris, ale wygląda na to, że zajęty Prezydent Wszystkiego jest zbyt daleko, by cokolwiek usłyszeć. Kris odwraca się, gdy jego obiekt zainteresowań znika i wypuszcza westchnienie.

- Jest taki uroczy...

- Kris, przerażasz mnie... - szepcze Chanyeol. - ... Czy nie powiedziałeś, że on jest największym nerdem w koledżu? Czekaj, ty zrobiłeś ankietę, na miłość boską!

- Więc? - prostuje się Kris. - Tylko dlatego, że jest nerdowaty, to nie znaczy, że nie jest uroczy. - Chanyeol chce się wydostać z miłosnej choroby Krisa, dlatego znajduje nowy temat do rozmów.

-... Jak idzie sprawa tego tajemniczego Moon Angel? - pyta Chanyeol, gdy obserwuje Sehuna jak chrupie uroczo swoimi płatkami, oglądając je z zainteresowaniem.

-... Nawet nie chcę zaczynać. - wzdycha Kris, potrząsając głową. - Próbowałem pytać ludzi, kto to jest, ale wygląda na to, że nikt nie da nam wskazówki.

- Nie myśl, że oni w ogóle siebie znają. - Chanyeol przewraca oczami.

- Jeśli nie, wtedy on, albo ona musi być naprawdę dobra w zmienianiu się w dwa rodzaje osób... - kontynuuje Kris. - Co mam na myśli to, to, że jeśli spytałeś ich wprost kim jest Moon Angel, on albo ona patrzą na ciebie w zmieszaniu i mówią: "Nie... kto to jest?".

- Więc mówisz, że nawet oni sami, zachowywaliby się, jakby byli niewinni? Więc my nigdy nie dowiemy się, kto to właściwie jest?- pyta Sehun, a Kris ponuro przytakuje.

Kto to właściwie mógłby być? Myśli sobie Chanyeol. ... ... Joonmyun?

- To nie mógłby być... Joonmyun, prawda? - żartuje Chanyeol, a Kris na chwilę cichnie.

Złe pytanie.

- Taa, racja... - po chwili kończy, nieco rozkojarzonym głosem, kiedy wstaje w sposób niemal zahipnotyzowany, z wytrzeszczonymi oczami i rozdziawionymi w szoku ustami, gdy odwraca się mechanicznie i wychodzi z jadalni. Nastaje krótka cisza.

-... Nie powinieneś był tego mówić. - mimochodem zauważa Sehun, gdy chwyta banana Krisa i zaczyna obierać go ze skórki. Chanyeol wstaje i uderza go po głowie.

- Powinieneś był mi powiedzieć! - warczy Chanyeol, kiedy wyjmuje swój telefon i zaczyna zalewać Krisa wiadomościami. Przez cały ranek, Kris nie odpisał ani razu.

O boże... co ja zrobiłem?


*


Kim Jongdae przeklnął, gdy jego najlepszy przyjaciel go rozłączył.

Co ja teraz zrobię? Nie chcę wracać na chemię!!! Ilość wykrzykników prawdziwie wyraża to, jak się czuje.

Wzdychając, wrócił do klasy, modląc się do Boga, żeby lepiej coś dobrego wydarzyło się w klubie, więc mógłby w nim przetrwać resztę roku.

Kiedy zajął miejsce i słuchał nudnego lidera grupy, mówiącego w języku nerdów, prawie zasnął, dopóki nie usłyszał otwieranych drzwi.

Nie zupełnie, gdy otworzyły się drzwi, ale bardziej, gdy rozniósł się głos.

- Przepraszam, czy to sala chemiczna? - głos jest gładki i to głos, którego Chen jest w stanie rozpoznać wszędzie. Otworzył natychmiast oczy, serce mu waliło, gdy zdał sobie sprawę, że tą osobą jest Minseok.

- Tak, zajmij miejsce, proszę. - odpowiedział lider klubu. Chen obserwował z szeroko otwartymi oczami, jak Minseok rozejrzał się dookoła pomieszczenia, aż jego oczy spoczęły na wolnym miejscu obok niego. Jego oddech ugrzązł, gdy jego crush podszedł i usiadł obok. Zapach kawy dotarł do nosa Chena.

- Hej. Jestem Minseok. - nawet jego przedstawienie się jest gładkie, gdy posłał mały uśmiech w jego stronę.

-... Jestem Chen. - odpowiedział i mimo tego, że w środku wariował, Chen zawsze był typem kamiennej twarzy.

- Wiem. - zaśmiał się Minseok. - Widywałem cię na imprezach.

- ...Oh. - Chen również się zaśmiał, ale lider klubu posłał w ich stronę gniewne spojrzenie, więc natychmiast przestał.

- Tak naprawdę nie chciałem wybrać chemii, wiesz... - wyszeptał Minseok. - Ale to był rodzaj wyzwania, które od kogoś dostałem.

- Wybrałem ten klub przez pomyłkę. - westchnął Chen, pomimo tego, że teraz nie miał mu nic przeciwko.

- No więc, w takim razie bawmy się dobrze marnując tu czas! - uśmiechnął się Minseok, a Chen nie mógł się powstrzymać i odpowiedział mu tym samym.



___

Niespodzianka!

Chciałabym Wam serdecznie podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze, to wiele dla mnie znaczy. Cieszę się, że podoba Wam się moje tłumaczenie, a jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że mogę przez to przekazać Wam cudowną historię. Dziękuję z całego serduszka w imieniu swoim i autorki ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro