Odwaga
Mnich wszedł do jadalni, gdzie podszedł do nastolatków, którzy czekali z nadzieją, że Mackenzie do nich dołączy. Gdy tylko zobaczyli mnicha, przestali ze sobą rozmawiać, po czym na niego spojrzeli.
Nina: Dzień dobry, mnichu
Główny mnich: Dzień dobry, Nina... Witam również pozostałych...
Lin: Mówił mnich, że ma kolejną misję... Więc, co to za misja?
Zapytała azjatka, która nie mogła już usiedzieć w jednym miejscu.
Jack: Lin ma chyba dzisiaj za dużo energii..
Lin: Wydaje ci się...
Nina: Chyba jednak nie...
Rey: Praktycznie podskakujesz na tym krześle...
Powiedział emo z wyraźnym znudzeniem w głosie, a mnich westchnął na to wszystko.
Główny mnich: To zadanie, które wykonać może tylko i wyłącznie Mackenzie...
Jack: Jeszcze nie przyszła...
Główny mnich: Spotkałem ją na schodach i odrazu pobiegła wykonać to zadanie...
Rey: Na czym polega?
Główny mnich: Aby szczerze porozmawiała ze swoją przyjaciółką..
Spojrzał przez okno niedaleko stołu, gdzie przez szybę zobaczył dziewczynę, która wybiegła z budynku.
Główny mnich: Właśnie wyszła z budynku...
Nina:...
Główny mnich: Co się stało, Nina?
Nina: To nic takiego... Tylko.. Mac się od wczoraj dziwnie zachowuje...
Rey: Wszyscy to zauważyliśmy...
Główny mnich: W jakim sensie dziwnie?
Lin: Ciągle nad czymś myśli...
Jack: Wczoraj jak Nina do niej poszła, nawet na nią nie zwróciła uwagi...
Główny mnich: Może to przez jej element..
Nina: Co mnich ma na myśli?
Główny mnich: Bylibyście tacy sami, gdybyście byli jedyną osobą w drużynie, która nie może używać mocy... Myśli pewnie o tym, jak jej użyła...
W tym samym czasie Mackenzie minęła wieżę z artefaktami. Nagle poczuła dreszcz, który przeszedł jej po plecach i na chwilę przystanęła.
Uświadomiła sobię kolejną rzecz, o której mówi zagadka. Spojrzała na wieżę i znowu zaczęła myśleć na głos.
Mac: Północ, Południe, Wschód i Zachód kierunek ci wskaże...Tam znajdziesz rzecz, którą dajemy ci w darze...Tamten dar... To artefakt... Święta Broń... Ale o co u diabła chodzi z tymi kierunkami świata?
Po chwili przemyśleń, ruszyła dalej w kierunku ogrodu. W tym czasie Luna przyglądała się rzeźbie, przedstawiającej boginię zsyłającą na ziemię moce elementów. Oglądała ją z każdej strony.
Luna: Majstersztyk... Ciekawe jak długo nad nią pracowali?
Powiedziała sama do siebie, gdy nagle usłyszała za sobą kroki, a po chwili głos Mackenzie.
Mac: LUNA!
Dziewczyna odwróciła się do niej z uśmiechem na twarzy.
Luna: Mai...
I zamarła. Gdy tylko zobaczyła nową fryzurę Mackenzie, zszokował ją jej nowy wygląd.
Luna: ... kie... Coś zrobiła z kłakami?!
Mac: Obcięłam...
Powiedziała podchodząc do dziewczyny ubranej inaczej, niż wcześniej. Gdy Mac widziała ją wcześniej, była ubrana jak emo, a teraz ma na sobie sukienkę powyżej kolana, z rękawkiem na grubych ramiączkach, w wiśniowym odcieniu. Do tego przez ramię miała przewieszoną małą, zieloną torebkę, a na nogach balerinki z zapinaniem na kostce. Włosy miała puszczone na ramiona.
Luna: To widzę... Ale dlaczego?
Mac: Cóż.. Zawadzały?
Luna: Ty mnie pytasz?
Mac: No nie ważne... Ty mi lepiej powiedz, co się stało z moją czarnowłosą Luną... Bo szczerze gdybyś podczas walki nie użyła mojego przezwiska, to za diabły pierońskie bym cię nie poznała...
Luna: Nie pasowały mi do stylu... Szczerze wolę jasne włosy...
Mac: Ale prawie, że białe?
Luna: Przesadziłam z rozjaśniaczem, ok?
Mac: Ok..
Luna znów spojrzała na rzeźbę, a Mac zrobiła to samo. Po chwili ciszę przerwała brunetka.
Mac: Chcesz gdzieś usiąść? Pokaże ci jedno fajne miejsce, gdzie możemy spokojnie porozmawiać...
Dziewczyna spojrzała w jej oczy, po czym kiwnęła głową i ruszyła za Mac. Przez chwilę między nimi panowała niezręczna cisza, aż w końcu postanowiła przerwać ją Luna.
Luna: Mniej więcej rozumiem o chodziło tamtemu mnichowi... Ale muszę usłyszeć to od ciebie, bo inaczej za nic w to nie uwierzę... Co ma oznaczać, że ty i tamci, to nową nadzieja dla świata i czym dokładnie są elementy?
Mac spojrzała na dziewczynę zaskoczona, a w jej błękitnych oczach ujrzała chęć. Chęć dowiedzenia się wszystkiego, co jest z tym związane.
Mac: Jak by to ująć... Nasza piątka... Czyli ja, Nina, Rey, Jack i Lin, jesteśmy jakby reinkarnacją herosów, którzy przed tysiąc laty zginęli w walce z Chaosem... Ale on się ponownie przebudził... Musimy go pokonać... A jeśli nam się to nie uda... Będzie to oznaczało koniec świata...
Luna: Co proszę?
Mac:... Elementy natomiast... To będzie trudniej wytłumaczyć.... Hmmm... To jedyna istniejąca siła, która może pokonać Chaosa... To coś jakby... Magiczna energia, połączona z każdą cząsteczką naszej duszy... Choć sama do końca nie rozumiem o co dokładnie w tym chodzi, bo nie mogę jeszcze używać mojego elementu... I nie wiem czemu...
Luna: Zaraz... Nie możesz? Ale przecież podczas walki...
Mac: Użyłam elementu, ale nie mam bladego pojęcia jak... Miałam wrażenie, jakby moje ciało poruszało się samoistnie... To nie je kontrolowałam...
Luna: Maikie...
Mac parsknęła pod nosem.
Luna: Co jest?
Mac: Trochę dziwnie znowu słyszeć to przezwisko... Od kiedy jestem w świątyni, prawie wszyscy mówią do mnie Mac lub po prostu Mackenzie..
Luna: Rozumiem... Ale ja i tak zawsze będę mówić do ciebie Maikie, bo jesteś moją Maikie na dobre i na złe...
Mac: Zapomniałam jaka byłaś uparta...
Uśmiechnęła się zrezygnowana, po czym podbiegła truchtem do balustrady, na której usiadła okrakiem. Balustrada ta oddzielała świątynię od przepaści i gór. Luna powoli podeszła do poręczy i spojrzała w dół. Głośno przęłknęła ślinę, co Mackenzie oczywiście zauważyła.
Mac: Nadal masz lęk wysokości?
Luna: Oczywiście, że nie!
Mac: To usiądź tak jak ja...
Luna: Wiesz co, podziękuję...
Mac wybuchnęła śmiechem, na co Luna posłała jej mordercze spojrzenie. Gdy brunetka po chwili w końcu się uspokoiła, oparła się plecami o kolumnę, która była przy balustradzie. Luna natychmiast spoważniała i spojrzała na swoje dłonie.
Luna: Posłuchaj...
Mac spojrzała na dziewczynę zaciekawiona.
Luna: Przepraszam za tamto co mówiłam... Nie byłam sobą i wiesz... Nie chciałam tego powiedzieć... Trochę to wszystko wyolbrzymiłam...
Mac: Nie martw się...
Luna spojrzała na dziewczynę zszokowana.
Mac: Mną też Liliana manipulowała... I to całkiem nie dawno... W sumie w tamtym tygodniu... Gdy byłam pod kontrolą tej wariatki, prawie zabiłam pozostałych...
Luna: Wow... A myślałam, że to ja dałam ci popalić...
Mac: Nie... Nie obwiniaj się za to, co zrobiłaś...
Luna: Czyli się nie gniewasz?
Mac: Myślałam, że dało się to już wywnioskować...
Luna: Odpowiedz raz a pożądnie...
Mac: Nie, Luno... Nie martw się już, nie gniewam się na ciebie...
Powiedziała teatralnym głosem Mackenzie, po czym obie parsknęły śmiechem.
Luna: To dobrze... Cieszę się...
Mac: Hm?
Luna: Bo wiesz... Mimo wszystko .. Znów chciałabym, żebyśmy były przyjaciółkami...
Wyprostowała się, a Mac zaskoczona zeszła z balustrady. Podeszła do niej i złapała za rękę, a przy tym szerzej się uśmiechnęła.
Mac: Nie jesteśmy przyjaciółkami... Jesteśmy siostrami...
Luna również się uśmiechnęła, po czym powiedziały jednocześnie.
Mac i Luna: Na dobre i na złe...
Mac przytuliła Lunę, a ta zdziwiona obrotem sytuacji, nie wiedziała jak zareagować.
Luna: Ok... Kim jesteś i co zrobiłaś z Maikie, która nie znosi się przytulać?
Dziewczyna parsknęła śmiechem, po czym odsunęła się od przyjaciółki.
Mac: Podziękuj Lin... Ona uwielbia się do każdego przytulać...
Luna: Jak ją spotkam, to podziękuję... A teraz, na mnie pora...
Mac: Co masz na myśli?
Luna: Dzisiaj ten mnich odeśle mnie do domu...
Szkoda, bo chciałabym spędzić z tobą jeszcze trochę czasu...
Mac: A ją z tobą...
Luna: Odprowadzisz mnie?
Mac: Zawsze...
Powiedziała, po czym złapała Lunę pod ramię i ruszyły razem, dalej ze sobą rozmawiając. Pozostali czekali na nie na dziedzińcu, gdzie mnich miał otworzyć portal do Amsterdamu i odesłać Lunę.
Rey: Ile można gadać?
Jack: Czy zdarza się w ciągu roku chociażby jeden dzień, kiedy nie narzekasz?
Rey: Coś powiedział?
Nina: Spokój albo oberwiecie błyskawicami...
Powiedziała zirytowana dziewczyna z mordem w oczach, na co chłopacy odrazu się uspokoili. Czekali jeszcze kolejne dziesięć minut, aż w końcu usłyszeli rozmowę dziewczyn. Odwrócili się w ich stronę i zobaczyli zgiętą w pół Mac, która się śmiała do rozpuchu. Nie zauważyli jeszcze jej fryzury przez to, że odwróciła się tyłem do nich.
Rey: Dwie baby się spotkały...
Lin: Chyba nigdy nie słyszałam, żeby Mac miała taki śmiech...
Luna: Skończyłaś w końcu się ze mnie nabijać?
Mac: Sory... Ale nie mogę... Pffff!!
Jeszcze bardziej zaczęła się śmiać, ale tym razem Luna się do niej dołączyła.
Nina: Ona może się tak śmiać z połamanymi żebrami?
Główny mnich: Razem z Mackenzie powinienem wam chyba coś wytłumaczyć...
Lin: O co chodzi?
Główny mnich: Jej żebra się zrosły... Mackenzie wam wytłumaczy jak i jest jeszcze jedna sprawa...
Gestem ręki pokazał na Mac, która objęła Lunę ramieniem. Wszyscy się do nich odwrócili, po czym zamarli. Obie podeszły do elementów, które cały czas przyglądały się brunetce.
Jack: Komu pod maszynkę do golenia wpadłaś?
Mac: Sama to zrobiłam... Ale mniejsza... Co jej jest?
Wskazała palcem przy lewej ręce. Wszystkie pary oczu skierowała się na Ninę.
Rey: Chyba...się załamała...
Powiedział chłopak, a Lin się do niej przysunęła i pomachała kilka razy dłonią przed jej twarzą. Gdy to nie poskutkowało, kilkukrotnie pstryknęła palcami.
Lin: Taaa... Mac z krótkimi włosami... To chyba dla niej za dużo...
Nina: Skończyłaś?
Powiedziała gothka, po czym zwróciła się do brunetki.
Nina: Mac... Czemu?
Lin: Właśnie... Kompletnie tego nie rozumiem... Czemu to zrobiłaś?
Dziewczyna się uśmiechnęła i delikatnie odwróciła wzrok. Po chwili w końcu odpowiedziała.
Mac: Pozbyłam się w pewnym sensie blokady..
Nina: Blokady?
Mac: Później wam wytłumaczę...
Mnich im przerwał. Podszedł do nastolatków, po czym zwrócił się bezpośrednio do Luny.
Główny mnich: Luna... Już pora...
Dziewczyna kiwnęła głową smutna, po czym odwróciła się do Mac. Przytuliła ją, co dziewczyna odwzajemniła.
Luna: Wpadnij czasem...
Mac: Masz to jak w banku...
Luna cicho zachichotała, po czym się odsunęła od Mackenzie. Poszła w kierunku portalu, ale szła tyłem.
Luna: Do zobaczenia, Maikie...
Odwróciła się i poszła dalej, jednak zatrzymała się przed portalem, a przy tym dała sobie z otwartej dłoni w czoło. Wszyscy się zdziwili.
Luna: Prawie zapomniałam...
Odwróciła się spowrotem do Mackenzie i poszła w jej stronę, grzebiąc przy tym w torebce, którą miała na ramieniu. Wyjęła z niej jasną, różową kopertę, z kwiatkiem zrobionym z papieru na łączeniu. Stanęła naprzeciwko zdezoriętowanej dziewczyny, po czym wręczyła jej list.
Luna: Proszę..
Mac: Co to?
Luna: Naprawdę jesteś tak nieogarnięta, czy udajesz?
Mac: Przepraszam?
Wzięła kopertę, a Luna pobiegła do portalu. Mac opuściła rękę, w której trzymała prezent i spojrzała w kierunku blondynki, która się odwróciła i krzyknęła zanim przeszła.
Luna: Wszystkiego Najlepszego z okazji siedemnastych urodzin, Maikie!
Mac: Luna...
Mac się zdziwiła, a blondynka przeszła przez przejście, po czym za nim znikła. Portal się zamknął, a dziewczyna spojrzała na kopertę, na której było napisane „Dla Maikie”. Stali tak chwilę w ciszy, aż w końcu ktoś postanowił ją przerwać.
Nina: Urodziny?
Mac: Co?
Odwróciła się zaskoczona i spojrzała jej w oczy.
Nina: Czemu nie powiedziałaś, że to dzisiaj?
Odwróciła wzrok i zastanawiała się co odpowiedzieć. Wolną ręką podrapała się po karku.
Mac: Cóż... Niespecjalnie lubię je świętować...
Jack: Ale jak to?
Mac: Nie świętuje ich, bo przypominają mi one o tym, co jest jutro...
Lin: Mac... Co jest jutro?
Spojrzała na nich ze smutnym wyrazem twarzy, a w jej oczach można było widzieć, jakby poczucie winy.
Mac: Rocznica ich śmierci...
Wszyscy zamarli. Lin wyszła przed szereg z zamiarem przytulenia jej, ale dziewczyna się odsunęła.
Lin: Mac?
Mac: Wszystko dobrze... Nie musicie się tym martwić... Naprawdę...
Powiedziała z uśmiechem, który wyraźnie był sztuczny i wymuszony. Zauważyli to, gdy zmarszczyła przy tym brwi. Dziewczyna zaczęła się powoli wycofywać, co również zwróciło ich uwagę.
Mac: Idę coś zjeść... Jestem trochę głodna... Zobaczymy się później!
Powiedziała trzymając się za brzuch, po czym odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku budynku mieszkalnego. Obeszła wszystkich z tym sztucznym uśmiechem, ale zrzuciła tę maskę, gdy tylko ich minęła. Nie wiedziała, że nie wszystkim to umkło. Rey doskonale widział tą nagłą zmianę nastroju.
Rey: Posmutniała...
Nina: O co chodzi Rey?
Rey: Gdy tylko nas minęła, przestała się uśmiechać...
Wszyscy spojrzeli w jej kierunku, a po chwili się rozeszli. Tego dnia elementy miały kolejny wolny dzień. Każdy robił coś innego. Jedyna Mackenzie spędziła cały dzień na leniuchowaniu i rozmyślaniu na różne tematy. W szczególności na temat zagadki oraz nad tym, czy otworzyć kopertę od Luny. Leżała na łóżku z wyciągniętą prawą ręką do góry i przyglądała się jej. Po chwili wstała, a następnie powoli otworzyła kopertę. Były w niej dwie rzeczy. List oraz zdjęcie. Wyjęła najpierw list i otworzyła kartkę, która była złożona. Zaczęła czytać.
Droga Maikie
A może lepiej jak napiszę Mackenzie? No nie ważne. Chciałabym ci złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji siedemnastych urodzin. Dużo szczęścia, śmiechu i uśmiechów. Wszystkiego co najlepsze, ale wiem, że przez jutrzejszy dzień, nie zagości nic z tych rzeczy na twojej buzi. Zawsze chciałam spróbować zrozumieć co możesz czuć, ale ty wtedy coraz bardziej się odsuwałaś. To co było u ciebie najpiękniejsze zniknęło. Zniknęła ta szalona dziewczynka, która zawsze umiała poprawić mi humor i rozśmieszyć do łez. Zniknęła ta dziewczyna, która miała najpiękniejszy uśmiech na świecie. Ale wiesz co? Nie ważne co było kiedyś. Ważne jest to, co jest tu i teraz. Weź się w garść i pokaż wszystkim, którzy się nad tobą użalali, że nie mieli w niczym racji. Możesz stanąć na nogi i przeć do przodu, bo jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. Ty nigdy nie będziesz stać w miejscu. Ty zakładasz sobie cele i przesz do przodu, póki ich nie osiągniesz. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Jestem tego pewna. Także jeszcze raz. Wszystkiego najlepszego z okazji siedemnastych urodzin, Maikie. Mam nadzieję, że gdy następnym razem się spotkamy, znowu będziesz się uśmiechać tak jak to jest pokazane na zdjęciu, które znalazłam. Jesteś dla mnie jak siostra i chce dla ciebie jak najlepiej, dlatego nie boję się powiedzieć tej jednej rzeczy. Kocham cię, Maikie.
Twoja Luna.
Ps: Nigdy więcej nie płacz. Nie chce patrzeć, jak ktoś mi drogi płacze. Uściski!!
Po policzku Mac spłynęła łza, którą odrazu starała. Ponownie wzięła kopertę i wyjęła zdjęcie odwrócone tyłem. Na tej stronie było napisane:
Mam nadzieję, że wspominasz te chwilę tak samo dobrze, jak ja.
Powoli odwróciła zdjęcie, a gdy na nie spojrzała szeroko otworzyła oczy, z których odrazu zaczęły płynąć strumienie łez. Jedna za drugą opadała na pościel jej łóżka i czasami na dłoń. Ciężko złapała powietrze, po czym przyłożyła jedną dłoń do ust. Dziewczyna wybuchła płaczem. Zdjęcie przedstawiało trzy osoby. Ją samą, Lunę i jeszcze jedną osobę, którą Mackenzie bardzo dobrze znała. Zamknęła oczy i spuściła głowę, przez co nie zauważyła, jak pozostali weszli do jej pokoju. Nina do niej podeszła odrazu, gdy tylko zobaczyła, że dziewczyna się cała trzęsie. Położyła jej prawą rękę na ramieniu, na co ona się wzdrygnęła i gwałtownie podniosła wzrok w jej kierunku. Następnie spojrzała w stronę pozostałych.
Nina: To tylko my.... Co się stało?
Zapytała zmartwiona, na co Mac zrozumiała co się dzieje i szybko zaczęła opierać łzy, które cały czas spływały jej po policzkach.
Mac: To nic takiego... Nie martwcie się..
Uśmiechnęła się do nich i powiedziała zachrypniętym głosem. Nina westchnęła, po czym usiadła obok niej.
Nina: Przestań udawać, Mac... Nie jesteśmy ślepi i widzimy, że coś cię trapi... A teraz jeszcze sytuacja z przed chwili... Co się dzieje?
Lin usiadła z drugiej strony, po czym przytuliła brunetkę od tyłu.
Lin: Cała się trzęsiesz...
Chłopacy podeszli bliżej i przykucnęli przy łóżku dziewczyny.
Jack: Martwimy się o ciebie, Mac dlatego...
Rey: Nie odtrącaj nas... Pamiętasz co mówiliśmy trzeciego dnia tutaj, jak w końcu udało nam się znaleźć wspólny język? Powiedzieliśmy sobie, że jesteśmy rodziną...
Nina: To prawda Mac.. Dlatego proszę, powiedz co się dzieje... Czemu płakałaś?
Mac spojrzała Ninie w oczy i w końcu zrozumiała, że nie ze wszystkim musi borykać się sama. Ma przyjaciół, którym może się zwierzyć ze wszystkiego. Spojrzała na zdjęcie, które trzymała w lewej ręce i podała je gothce. Mac pociągnęła nosem, po czym odpowiedziała cicho.
Mac: Dlatego... Bo cała moja przeszłość wraca po dziesięciu latach... Może dwunastu... Jeśli liczyć od wypadku...
Nina odebrała zdjęcie, po czym mu się przyjrzała. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Mac.
Nina: Kto jest na tym zdjęciu?
Dziewczyna spojrzała na zdjęcie, po czym podkurczyła nogi i usiadła plecami do ściany. Lin przysunęła się bliżej, podobnie jak chłopacy.
Mac: Z lewej jest Luna... Z prawej ja... A..
Nina: A pośrodku?
Mac: Pośrodku mój... Mój młodszy brat... Miałam tu cztery lata... Luna jeszcze trzy a... A mój brat dwa....
Rey: Mac... Czy on...
Mac: Tak... Zginął... Zginął razem z rodzicami tamtego dnia...
Przygryzła wargę, a po jej policzkach ponownie spłynęły łzy.
Nina: Jak miał na imię?
Mac: El..
Mac całkiem pękła i wybuchła głośnym płaczem. Nikt się tego nie spodziewał. To pierwszy raz, gdy widzieli ją w takim stanie. Nina odłożyła zdjęcie, a Mac w tym czasie złapała się za nogi i przysunęła do siebie z całej siły. Gothka z całej siły przytuliła przyjaciółkę, a Lin zrobiła to samo. Chłopacy złapali ją za ręce i wszyscy siedzieli w ten sposób, dopóki Mac się nie uspokoiła i nie wyschła ostatnia kropla łez, które uroniła. Gdy zaczęło zachodzić słońce Mackenzie, która nadal tak siedziała, ale już nie płakała zacisnęła dłonie na swoich kostkach. Postanowiła sobie coś związanego z następnym dniem.
Mac: Muszę pogadać z mnichem... Wiecie gdzie będę mogła go znaleźć?
Wszyscy na nią spojrzeli zaskoczeni, a po chwili zaczęli się zastanawiać.
Jack: Wydaje mi się, że wcześniej szedł do biblioteki...
Dziewczyna kiwnęła głową, po czym wyprostowała się i spojrzała na resztę, po czym cicho się odezwała.
Mac: Dziękuję...
Wszyscy się uśmiechnęli do niej serdecznie, a dziewczyna w tym czasie wstała z łóżka. Pozostali przyglądali się co robi a ona wzięła zdjęcie i podeszła do biurka. Położyła na nim zdjęcie opierając je o lampkę. Obok niego stało zdjęcie w ramce, które przedstawiało ich wszystkich. Zrobili je dwa tygodnie po tym, gdy znaleźli się w świątyni. Odwróciła się do nich i lekko uśmiechnęła.
Nina: Jak teraz na ciebie patrzę, to ta fryzura ci serio pasuje...
Lin: Zgadzam się...
Jack: Ja też..
Rey: Mhm!
Mac: Muszę znaleźć mnicha...
Nina: Pewnie.. Nie będziemy ci przeszkadzać... I pamiętaj, jak znowu coś się będzie działo, to masz do nas przyjść... Zawsze ci pomożemy, Mac...
Rey: Nie można wszystkiego w sobie dusić...
Dziewczyna kiwnęła głową, po czym odprowadziła resztę wzrokiem. Spojrzała na kalendarz i zacisnęła dłonie w pięści. Wyszła z pokoju, a następnie udała się do biblioteki, gdzie miał być mnich. Jednak gdy obeszła całą bibliotekę, nigdzie go tam nie znalazła. Podeszła do młodego mnicha z pytaniem, na które odrazu odpowiedział.
Mac: Przepraszam, nie wiesz może, gdzie znajdę Mnicha Minga?
Młody mnich: Hmmm... Jeśli szukasz Głównego mnicha, to powinien być w wieży. Mówił, że musi poszukać pewnego zwoju, więc znajdziesz go w zwojowni....
Mac: Dziękuję i przepraszam za kłopot..
Poszła szybkim krokiem do drzwi, po czym wyszła na zewnątrz. Gdy to zrobiła, odrazu pobiegła jak najszybciej umiała do wieży. Weszła do środka, po czym podeszła do schodów. Wskakiwała co drugi schodek, aż w końcu weszła na ósme piętro. Po cichu uchyliła drzwi i niepewnie weszła.
Mac: Mnichu?
Główny mnich: Mackenzie?
Mac się wzdrygnęła i odwróciłam do mnicha, który niespodziewanie znalazł się za nią.
Główny mnich: Co tu robisz? Czy coś się stało?
Mac: Mam do mnicha prośbę...
Powiedziała, po czym mnich odłożył wszystkie rzeczy, które trzymał na stół, który znajdował się za Mackenzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro