Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Elote

Minęło kilka godzin, a w ciągu nich mnich poprosił Mackenzie, aby spróbowała użyć mocy elementu. 

Główny mnich: Dobrze, Mackenzie... Spróbuj użyć mocy blasku księżycowego... 

Wyciągnęła przed siebie rękę, po czym skupiła się na tym co chce zrobić. Starała się z całych sił, ale irytacja wzięła górę i opuściła rękę.

Mac: Nic z tego... 

Lin: Nie poddawaj się tak szybko... 

Nina podeszła do Mac i położyła jej rękę na ramieniu. 

Nina: Lin ma rację... Może problem leży w czym innym... Przecież, gdy walczyliśmy byłaś w stanie swobodnie używać mocy... 

Mac: Co? 

Spytała zaskoczona, a przy tym spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami. 

Mac: Jak to byłam w stanie jej używać? Co masz na myśli? 

Jack: Nic nie pamiętasz? Prawie zmiotłaś nas z powierzchni góry... 

Mac: Co? Ale, jak ja... 

Położyła dłonie na swoim karku i odwróciła wzrok, zastanawiając się nad tym wszystkim. 

Mac: Wątpie, że ma to związek z tym, po której stronie stoję... 

Główny mnich: W końcu ci się uda... 

Mackenzie tylko kiwnęła głową, po czym wróciła do swojego pokoju, gdzie przesiedziałam większość dnia. Nie miała ochoty na robienie czegokolwiek. Siedziała na łóżku i myślała o swojej mocy, jednocześnie bazgrząc w szkicowniku. 

Mac: Biorąc pod uwagę to, co powiedziała Nina będąc w ,,złym trybie” byłam w stanie używać mocy... Ale jaki czynnik na to wpływa... 

Podczas bazgrania po kartce, zaczęła wychodzić na niej piękna, czarnowłosa kobieta o delikatnych rysach twarzy. Jednak te czynność przerwało pukanie do drzwi. Spojrzała w ich kierunku, po czym odłożyła szkicownik oraz ołówek na łóżko. Zeszła z niego, po czym podeszła do drewnianej powłoki. 

Nina: To ja Nina... Mogę wejść? 

Chwyciła za klamkę, aby następnie otworzyć drzwi. 

Mac: Co jest? 

Nina: Chcesz się przejść? 

Mac: ... No dobra... Tylko wezmę kurtkę... 

Nina: Ok... 

Mac weszła spowrotem do pokoju i chwyciła kurtkę z krzesła, po czym zarzuciła ją na plecy. Wyszła z pokoju, a następnie zamknęła za sobą drzwi. Wyszły z budynku mieszkalnego i przechadzały się po dziedzińcu w kierunku ogrodu. Przez chwilę spacerowały w ciszy, jednak po chwili została ona przerwana przez Ninę. 

Nina: Znowu się martwisz o to, że nie jesteś w stanie używać mocy? 

Mac spojrzała na nią zaskoczona, ale ostatecznie pokręciła głową na pytanie przyjaciółki. 

Mac: Nie... Nie o to chodzi po prostu... Zastanawiam się tylko... Jak jej użyłam... Co było czynnikiem, który uruchomił tę moc.. 

Nina: Może Liliana coś w tobie... Odblokowała? 

Mac: Może... Ale jedyne co odblokowała, to... To zło, które ukrywało się w moim sercu... 

Nina: Nie mów tak, Mac... Jesteś najlepszą osobą jaką znam... 

Mac uśmiechnęła się pod nosem. Przechadzały się przez jakiś czas, gdy nagle obie poczuły zimno, przez rwący podmuch wiatru. 

Nina: Chłodno się robi... 

Mac: Bo zaszło słońce... 

Nina: Chyba masz rację... 

Dziewczyna się zaśmiała. 

Mac: Co się śmiejesz? 

Nina: Brakowało mi troche takich naszych rozmów... 

Mac: Następnym razem weźmy ze sobą Lin... 

Nina kiwnęła głową, na słowa dziewczyny. Spacerowały cały  rozmawiając. Żadna z nich nigdy się nie spodziewała, że aż tak się do siebie zbliżą. W ciągu zaledwie dwóch miesięcy, zostały najlepszymi przyjaciółkami, które rozumieją się czasem bez słów. W przypadku pozostałych jest podobnie, a może jednak inaczej. Nie są oni już tylko przyjaciółmi. Są rodziną, o której każdy z nastolatków marzył całym sercem i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Gdy tak krążyły, do uszu Mac dobiegł melodyjny głos, który wymówił jej imię. 

~Mackenzie~

Gwałtownie się odwróciła, przez czym zaskoczyła gothkę. Położyła jej rękę na ramieniu, co poskutkowało tym, że się wzdrygnęła. Powoli na nią spojrzała, a czarnowłosa zmarszczyła lekko brwi. 

Nina: Wszystko w porządku? 

Mac: Miałam wrażenie, jakby... Ktoś mnie wołał.. 

Nina: Ja nic nie słyszę... 

Mac: Może to tylko moja wyobraźnia... 

Uśmiechnęła się do dziewczyny, ale na jej twarzy było wyraźnie widać zaniepokojenie. Ciemnooka jednak nie dopytywała. Ruszyły dalej, ale gdy się przechadzały, ponownie zerwał się wiatr, a Mackenzie znów usłyszała swoje imię. 

~Mackenzie! Twoja moc...ona.. ~

Tym razem dziewczyna miała pewność, że to nie jest wytwór jej wyobraźni. Ponownie się odwróciła, po czym zaczęła się nerwowo rozglądać w każdym kierunku. 

Nina: Mac? 

Mac: Nina... Wracajmy... 

Nina: O co chodzi? Co się dzieje? 

Dziewczyna złapała gothkę za rękę, po czym pobiegły do budynku mieszkalnego. 

Nina: Mac?! 

Mac: Znowu to samo... 

Wbiegły do pokoju Mac, gdzie ta odrazu zatrzasnęła drzwi.

Nina: Dobra Mac, co się dzieje u diabła? Co słyszałaś? 

Mac: Ktoś mnie wołał... 

Spojrzała dziewczynie w oczy, po czym spuściła wzrok. 

Mac: ... Ale tym razem, brzmiało to inaczej... 

Na twarzy Niny rysowało się zaskoczenie spowodowane usłyszaną informacją. 

Nina: Jak to... Tym razem? 

Mac na nią spojrzała. 

Mac: Gdy Liliana... Gdy mną manipulowała, kierowała mnie swoim głosem, abym do niej trafiła... 

Nina: Przypominasz sobie? 

Mac: Przebłyski... 

Podeszła i usiadła na łóżku, po czym przeczesała dłonią po swoich włosach, które już wcześniej rozpuściła . Patrzyła w jakiś jeden punkt, a przy tym mówiła dalej. 

Mac: Pamiętam naszą rozmowę... Kilka rzeczy z walki... To jak zaatakowałam Lin... I pamiętam wszystko, co wam wtedy powiedziałam... 

Nina: Mac... 

Spojrzała na gothkę, która przyglądała jej się zmartwiona. 

Mac: Przepraszam.... 

Nina: Za co? 

Spojrzała na nią zdezorientowana. Po chwili milczenia podeszła do niej bliżej, a przy tym usiadła zaraz obok. 

Mac: Za to, co wam wtedy powiedziałam... Mówiłam okropne rzeczy... 

Nina: Nie byłaś wtedy sobą, Mac... Nie masz za co przepraszać... Kontrolowała cię Liliana i przez to nie wiedziałaś co robisz... 

Mac: I tak powinnam za tamto wszystko przeprosić... 

Nina: Mac... Przestań, bo się pokłócimy... 

Mac: Czasami z tobą nie da się normalnie porozmawiać... 

Nina: oui, oui... 

Mac: A spadaj z tym francuskim... 

Powiedziała naburmuszona, a przy tym założyła ręce na klatce piersiowej i odwróciła wzrok. Po chwili jednak  na siebie spojrzał, a w kolejnej chwili jednocześnie parsknęły śmiechem. Siedziały tak jeszcze przez jakiś czas, po czym Nina wróciła do swojego pokoju. 

Nina: To, do jutra.. 

Mac: Dobranoc.. 

Nina: Dobranoc! 

Mac zamknęła drzwi, po czym przeszła na środek pokoju. Zwróciła swój wzrok na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą drugą pięćdziesiąt osiem. Podeszła ona do szafy i zaczęła szukać jakichś ubrań, które mogłaby założyć do snu. Po chwili poszła do łazienki, skąd gdy tylko umyła zęby i przemyła twarz, wróciła do siebie. Wsunęła się pod kołdrę, po czym przytuliła do poduszki. Przez chwilę jeszcze rozmyślała nad tamtym głosem, po czym sięgnęła do lampki i ją zgasiła. Zamknęła oczy, aby już po chwili zasnąć. Jednak nie dany był jej spokojny sen. Koszmar, który miała był tak okropny, że dziewczyna obudziła się z przeraźliwym krzykiem. Pozostała czwórka na ten wrzask, wyskoczyła ze swoich pokoi. Spojrzeli na siebie, po czym na Lin, która podeszła do drzwi kwatery Mackenzie, w które następnie zapukała. 

Lin: Mac? Wszystko dobrze? 

Odpowiedziała im cisza. Lin spojrzała na pozostałych, którzy byli tak samo zaniepokojeni krzykiem brunetki. 

Jack: Może poprostu wejdziemy? 

Powiedział lekko chwiejnym się głosem, na co reszta przytaknęła głowami. Lin powoli uchyliła drzwi, po czym wszyscy weszli do środka. Gdy tylko podeszli bliżej łóżka, zobaczyli ją. Siedziała skulona ze spuszczoną głową, którą kręciła przecząco na boki, a przy tym zatykała sobie uszy dłońmi. Pozostali ponownie na siebie spojrzeli,. Nina wyszła z szeregu, aby podejść do dziewczyny. Położyła jej dłoń na ramieniu, na co ona się wzdrygnęła i odtrąciła jej dłoń z przerażenia, uderzając w nią z całej siły. Wtedy wszystkim ukazała się jej twarz, po której spływały strumienie łez. Nina widząc przyjaciółkę w takim stanie, usiadła obok niej i zaczęła uspokajać. 

Nina: Spokojnie... To ja.. Nina... Nie bój się, Mac... 

Dziewczyna była zbyt przerażona, więc te próby uspokojenia jej nie dawały żadnego skutku. Mackenzie była roztrzęsiona, cała się trzęsła ze strachu i patrzyła z obawami na pozostałych. Nina spojrzała na resztę, którzy jeszcze bardziej się zaniepokoili stanem szesnastolatki. 

Lin: Może lepiej zabierzmy ją do mnicha... 

Jack: Zgadzam się... 

Rey: On jako jedyny, będzie wiedział co zrobić w takiej sytuacji... Chyba... 

Nina: Lin.. Podaj bluzę z krzesła... 

Rudowłosa podeszła do siedziska, z którego wzięła nakrycie, które zarzuciła Mac na plecy. 
Nina pomogła jej wstać, po czym wszyscy poszli do pokoju mnicha piętro niżej. Jack zapukał do drzwi, które następnie otworzył starszy mężczyzna, który gdy tylko zobaczył Mackenzie, odrazu się nią zajął. Posadzili ją na krześle, po czym mnich zaczął myśleć nad zaistniałą sytuacją. 

Nina: Co może być przyczyną? 

Główny mnich: Przyczyn może być kilka... 

Spojrzał na dziewczynę, po czym usiadł na krześle na przeciwko niej. 

Główny mnich: Mackenzie... Co ci się śniło? 

Dziewczyna ponownie się zaczęła bać i zatkała uszy, po czym zaczęła kręcić głową. Elementy spojrzała na siebie, a następnie na Ninę, która podeszła do Mac. Przykucnęła przy niej, złapała za rękę, a w kolejnej chwili zaczęła do niej mówić. 

Nina: Mac... Nie wiem co ci się śniło, ale to nie była prawda... To był tylko sen... 

Mac: ... 

Główny mnich: Jutro szykowała się następna misja, ale w takiej sytua... 

Mackenzie weszła mu w zdanie. 

Mac: Ciemność wszystko pochłonęła... 

Wszyscy na nią spojrzeli zaskoczeni. 

Nina: Jak to pochłonęła? 

Mac: Wszystko... Zostałam sama, a wokół mnie panowała ciemność... 

Elementy spojrzały na mnicha, który wyraźnie nad czymś myślał. Po chwili zwrócił się do dziewczyny. 

Główny mnich: Miałaś już kiedyś takie sny? 

Kiwnęła twierdzą co głową. 

Mac: Jak byłam mała... 

Główny mnich: Czy te sny, stawały się rzeczywistością po jakimś czasie? 

Dziewczyna spojrzała na mnicha zaskoczona. 

Mac: Skąd mnich to wie? 

Główny mnich: Posiadasz zdolność przewidywania... Zdolność Elote... 

Jack: Coś, jakby... Jasnowidzenie? 

Główny mnich: Nie całkiem... Elote pokazuje kilka sytuacji, aby posiadacz mógł wybrać najlepszą opcję... Jest to zdolność przydatna także w czasie walki... 

Rey: Jak to? 

Główny mnich: Jeśli posiadacz opanuje Elote i użyje tego podczas walki, jest w stanie przewidywać ataki przeciwnika... 

Lin: Czy ta zdolność często występuje? 

Główny mnich: Jest najrzadszą umiejętnością, jaka może występować... Nawet rzadszą ... Można porównać ją do kamienia szlachetnego Tanzanitu... 

Jack: Jakiego kamienia? 

Rey: Mondrala nie wie? 

Jack: Odwal ty sie w końcu... 

Nina: Starczy tego... 

Główny mnich: Nigdy bym nie przypuszczał, że którekolwiek z was, posiadało by tą zdolność... 

Nina spojrzała na Mac, po czym zwróciła się do mnicha. 

Nina: Czy dzięki tej umiejętności, można też słyszeć głosy? 

Mac: Nina! 

Wszyscy spojrzeli na dziewczyny pytająco.

Główny mnich: Dlaczego pytasz? 

Nina: Mac... Mogę im powiedzieć? 

Dziewczyna tylko kiwnęła głową wiedząc, że nie wygra z Niną. 

Nina: Gdy wieczorem spacerowałyśmy po świątyni Mac, miała wrażenie, jakby ktoś ją wołał... Gdyby to zależało od tej umiejętności, mielibyśmy odpowiedź... 

Główny mnich: Niestety... To nie należy od umiejętności zdolności Elote... 

Spojrzał na Mac, która patrzyła w przestrzeń jakby kompletnie była nieobecna. Zwrócił się do pozostałych. 

Główny mnich: Chciałbym porozmawiać z Mackenzie w cztery oczy... 

Nina: Poczekamy na korytarzu, Mac... 

Dziewczyna kiwnęła głową, po czym pozostała czwórka wyszła z pokoju. Mnich w tym czasie podszedł do biblioteczki, która stała obok stosów ksiąg leżących na ziemi i pnących się do wysokości kolan. Chwilę przy niej stał szukając poszukiwanej książki. Gdy ją znalazł wziął ją, a następnie podszedł do dziewczyny. Podał jej księgę, a ona się jej przyjrzała. Spojrzała na napis na niej, którego z początku nie była w stanie przeczytać, ale po chwili przyglądania się mu zaczął on się zmieniać. 

Mac: Co jest? 

Powiedziała cicho sama do siebie. Napisy zmieniły się i ukształtowały w napis „Elote oczy przyszłości”. Mnich usiadł naprzeciw Mackenzie, która zmarszczyła lekko brwi. 

Główny mnich: Ta księga powinna zawierać informacje dotyczące Elote... 

Mac otworzyła klamry przy księdze, aby następnie, ku jej zdziwieniu, zobaczyć jak wszystkie litery w niej zaczynają się rozpływać. 
Spojrzała na mnicha zaniepokojona. 

Główny mnich: Wiele lat próbowaliśmy ją rozszyfrować, ale tylko posiadacz jest w stanie ją prze.. 

Mac: Litery się rozmyły... 

Weszła mu w zdanie, a on spojrzał na nią zaskoczony. 

Główny mnich: Jak to rozmyły? 

Mac: Rozmyły się i zniknęły... Teraz ta książka jest zupełnie pusta... 

Główny mnich: Jak to? 

Mac: Nic tu nie ma... 

Główny mnich: Przecież to nie... 

Mac: Wszyscy zginą, a świat spowije mrok... To widziałam we śnie... Zostanę całkiem sama... 

Powiedziała Mac spuszczając głowę, ale za jej plecami usłyszała głos. 

Nigdy nie będziesz sama, Mac... 

Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła pozostałych, którzy mimo prośby mnicha, weszli spowrotem do środka. Powiedziała to Nina, która aktualnie stała na czele grupy. 

Nina: Cokolwiek widziałaś w tym śnie... To się nie stanie... 

Mac: Nina... 

Jack: Nina ma rację... 

Rey:  Cokolwiek by się działo... 

Lin: Współpracując ze wszystkim sobie poradzimy... 

Główny mnich: To piękne słowa, ale musimy się dowiedzieć, czy była tylko jedna wizja czy więcej... Ile zazwyczaj miałaś wizji? 

Mac: To zależy... 

Lin: Od czego? 

Mac na nią spojrzała z uniesioną brwią. 

Mac: Od sytuacji jaką przedstawia... 

Rey: Nie rozumiem... 

Nina: Nie tylko ty... 

Główny mnich: Mogłabyś to rozwinąć? 

Mac: Mniejsze sytuację takie jak... Nie wiem.. Przykładowo złamanie ręki... Wtedy są dwie wizję.. Ta, w której zrobisz jakąś rzecz i złamiesz sobie rękę i druga, w której nie zrobisz i ręka będzie cała i zdrowa... 

Jack: To może nie od sytuacji jaką przedstawia... 

Wszyscy na niego spojrzeli. 

Jack: A od ilości wyjść z danej sytuacji... 

Główny mnich: Ile było sytuacji, Mackenzie? 

Zwrócił się do dziewczyny, a pozostali spojrzeli najpierw na starszego mężczyznę, a następnie na brunetkę. Mac się zawachała, a po chwili powiedziała prawie, że szeptem. 

Mac: Jedna... Ale obudziłam się zanim się ona skończyła... 

Główny mnich: Skoro tak... To chyba trzeba użyć jednej z technik przywracających sny... 

Wstał z krzesła i ponownie zaczął szukać książki na półce. Gdy udało mu się ją znaleźć przekartkował ją. Po chwili zatrzymał się na stronie, gdzie znajdowała się wyszukiwana fraza. Mackenzie zamknęła książkę, którą miała na kolanach i zatrzasnęła przy niej klamry. Odłożyła ją na biurko, a w tym samym momencie podszedł do niej mnich, który wskazał jedno zdanie. 

Główny mnich: Przeczytaj proszę to zadanie na głos... 

Mac spojrzała na wskazane zdanie i zaczęła czytać. 

Mac: Dla jasności umysłu przypomnij mi sny, które były przyszłości przebłyskiem... 

Gdy dziewczyna czytała to zdanie, jej oczy zaczęły się przymykać. Gdy skończyła zrobiło się jej strasznie ciężko, a w kolejnej chwili straciła przytomność. Zachwiała się i poleciała do przodu, jednak pozostali dali radę ją złapać. Oparli ją o oparcie i czuwali przy niej, póki się nie obudziła. Tymczasem w swoim umyśle, Mac spacerowała po białym pomieszczeniu z trzema drzwiami. Otworzyła ona jedne z nich i ponownie zobaczyła, jak wszystko spowija mrok. Jak wszystko zostaje przez niego wchłonięte, a ona zostaje całkowicie sama z Lilianą, która przy swoim boku miała jakąś dziewczynę, której twarz była rozmazana. Zatrzasnęła drzwi i podeszła do drugich, po czym je otworzyła. Za nimi zobaczyła gromadę daemononów, która schwytała pozostałych i siebie biegnącą w stronę Liliany, aby ją jakoś zaatakować. 

Jednak nagle ktoś stanął jej na drodzę i złapał w kokon z chmury mroku. Wszyscy zostali schwytani, a po chwili zaczęli się rozmywać w powietrzu. Dziewczyna zamknęła te drzwi i podeszła do ostatnich. Chwyciła za klamkę, przekręciła ją i zrobiła to samo, co z pozostałymi. Za nimi ujrzała samą siebie walczącą z rozmazaną postacią, a pozostałe elementy walczące z grupą daemononów. Po chwili wszystko się rozmazało, a w kolejnym momencie ukazała jej się inna scena. Scena jej samej ogarniętej w jasnym świetle stojącej nad Lilianą. Wszystko zaczęło znikać i w tym samym momencie się ona obudziła, głęboko łapiąc przy tym powietrze. Dziewczyny do niej podeszły, a następnie położyły dłonie na jej ramionach lekko zaniepokojone. 

Główny mnich: Ile sytuacji teraz widziałaś? 

Mac: Tą którą widziałam wcześniej... 

Przęłknęła ślinę i spojrzała na pozostałych. 

Mac: I kolejne dwie... 

Główny mnich: W sumie trzy... 

Lin: Co widziałaś Mac? 

Opowiedziła wszystkim co widziała w Elote, a gdy skończyła, mnich zaczął myśleć nad wizja mi dziewczyny. Po chwili ciszy zwrócił się do wszystkich. 

Główny mnich: Idźcie odpocząć... Rano się nad tym bardziej zastanowimy... Mieliście szukać artefaktu w świątyniach Tunezyjskich, ale wyśle mnichów niższej rangi... Mackenzie nie powinna wyruszać na tego typu misję, po ostatnich wydarzeniach i po tak krótkim odpoczynku.. 

Wszyscy się zgodzili, po czym wrócili na piętro wyżej. Nim wszyscy weszli do swoich pokoi zauważyli, że Mac przygląda się znaku widniejącemu na drzwiach. Przedstawiał taki sam kształt, jak jej znamię na łopatce. Reszta spojrzała po sobie. 

Jack: Mac... Wiesz, że jakby co... To możesz nam powiedzieć o wszystkim... 

Lin: Jak coś to tu jesteśmy... 

Mac: Wiem... 

Nina: Tak jak mówił mnich... Powinniśmy odpocząć.. A ty Mac, w szczególności... 

Mac: Wiem... 

Chwyciła za klamkę, ale zanim weszła do pokoju powiedziała coś szeptem do siebie, jednak było to na tyle głośno, że pozostali to usłyszeli. 

MacStraciłam jedną rodzinę... Drugiej nie zamierzam... 

Odwrócili się w jej stronę, ale ona już weszła do pokoju i zanim zamknęła drzwi, powiedziała tylko ciche dobranoc. 

Lin: Słyszeliście? 

Nina: Ta... 

Jack: Mhm.. 

Rey: Tego się nie spodziewałem... 

Po chwili wszyscy wrócili do swoich pokoi i poszli spać. Następnego dnia z samego rana elementy obudził mnich, który zwołał ich na spotkanie na dziedzińcu. Wszyscy szybko wstali i ubrali się, po czym ruszyli w wyznaczone miejsce. Wyskoczyli z pokoi w tym samym momencie, po czym szybko zbiegli po schodach. Wybiegli z budynku mieszkalnego i jak najszybciej, starali się dobiec do mnicha, który czekał na nich. 

Nina: Co się stało? 

Główny mnich: Mówiłem wam, że będziecie mieć dzisiaj wolne, ale... Zdażył się nagły wypadek... 

Jack: Jaki nagły wypadek? 

Główny mnich: Na greckiej wyspie... Na Krecie,  nasz informator zauważył gromadę daemononów ... Zbliżających się do miasta... Co oznacza, że... 

Mac: Musimy się nimi zająć... 

Główny mnich: Dokładnie...  

Mnich podał dziewczynie woreczek z kulkami Lajosa, po czym ona wyjęła jedną i otworzyła portal. Przeszli przez niego, dzięki czemu znaleźli się wysoko w górach. 

Nina: Znowu góry... Super... 

Mac: Aż tak już nie lubisz gór? 

Nina: Gdyby nie to, że nasze misję ostatnio cały czas są na górzystych terenach i to, że to właśnie w górach musieliśmy z tobą walczyć, to może pałała bym do nich większą sympatią... 

Mac: Niech ci będzie...Ustawmy się w okręgu plecami do siebie... 

Stanęli tak jak zarządziła Mackenzie, a przy tym rozglądali się dookoła szukając najmniejszego ruchu. 

Rey: Jest zdecydowanie zbyt cicho... 

Jack: Jesteśmy na Krecie, powinniśmy słyszeć od groma ptaków i pomniejszych żyjątek... 

Lin: Powinniśmy się rozejrzeć? 

Mac: Nie.. 

Wszyscy kątem oka na nią spojrzeli. Nadal rozglądała się w każdym kierunku, a jej szmaragdowe oczy, chadzały w każdym kierunku. 

Lin: Dlaczego? 

Mac: Bo jesteśmy na nieznanym nam terenie i nie wiemy czego możemy się tu spodziewać... Dlatego lepiej będzie, jeśli będziemy trzymać się razem... 

Nina: Mówisz, jak prawdziwy kapitan... 

Mac na nią spojrzała zdezorientowana. 

Mac: To chyba dobrze... Prawda? 

Rey: Dokładnie... Pani kapitan... 

Posłał jej chytry uśmieszek u spojrzał na nią kątem oka. 

Mac: Re.. 

Parsknął pod nosem. 

Jack: Jeszcze jakieś instrukcje, kapitanie? 

Mac: Jack... 

Dziewczyna warknęła zirytowana ich zachowaniem, które zaczynało już ją denerwować. 

Nina: Przestańcie, bo nasza Pani kapitan zamknie się w sobie i nie dostaniemy żadnych instrukcji... 

Mac napompowała policzki z irytacji, a Lin szepnęła jej na ucho. 

Lin: Nie martw się... Oni się tylko z tobą droczą... 

Przez chwilę nadal pozostali się droczyli z Mackenzie, gdy nagle usłyszała cichy chichot. Podniosła wzrok, dzięki czemu zobaczyła Lilianę wyłaniającą się z chmury mroku. 

Mac: Cicho... 

Szepnęła do pozostałych. 

Nina: Mac, naprawdę nie potrafisz się ba... 

Mac: Liliana tu jest! 

Krzyknęła i dopiero pozostali zwrócili uwagę na kobietę siedzącą w oddali na skale. 

Liliana: Udało ci się przeżyć? To coś nowego...
 
Mac: Liliana... 

Liliana: Mam dla ciebie małą niespodziankę... 

Pstryknęła palcami i zza skały wybiegła dziewczyna z czapką na głowie. Zaatakowała Mac, ale udało jej się uniknąć ataków ze strony dziewczyny, za pomocą technik samoobrony, których uczył ją, jak i pozostałych mnich. Odepchnęła dziewczynę, po czym na nią spojrzała, przez co w kolejnej chwili znieruchomiała z szoku jaki w nią uderzył. 

Nieznajoma: Ile to lat minęło... Maikie(Majki)? 

Mac nie była w stanie się teraz ruszyć. 

Nina: Maikie? Mac.. O co... Mac? 

Do oczu dziewczyny napłynęły łz,y a z jej ust wydobywa się tylko cichy głos, wymawiający imię. 

Mac: Luna? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro