Element Blasku Słońca i Księżyca
Mac nie reagowała na nic wokół. Była oszołomiona tą informacją, przez co nie słyszała nawet nawoływania reszty. Każdy z elementów próbował zwrócić na siebie jej uwagę, ale nie był w stanie.
Rey: Mac!
Nina: Mac!
Lin: Mac!
Jack: Ocknij się, Mac!
Nic to nie dawało. Spojrzeli na Chaosa, który głośno parsknął pod nosem.
Chaos: Jednak tamtego dnia nie byłem w stanie zabić i ciebie. To dosyć ciekawa kwe...
Ktoś wszedł mu w zdanie.
Lin: O co ci chodzi?!
Krzyknęła w jego kierunku.
Chaos: A o to, że Mackenzie zbyt mnie interesowała i nie mogłem jej zabić dwanaście lat temu...
Podniósł wzrok w ich kierunku, a jego oczy teraz żarzyły się na jaskrawy, czerwony kolor, który wywoływał niepokój u nastolatków.
Chaos: Mam dla ciebie niespodziankę. Zostawiłem sobie coś tamtego dnia. Może cię to zaciekawi.
Mac: Zamknij się...
Powiedziała ledwo słyszalnym głosem, który dla pozostałych brzmiał jak mamrotanie.
Rey: O co chodzi temu...
Spojrzał na brunetkę i przeraził się. Mac miała tak zmarszczone brwi i napięte mięśnie, że były widoczne jej naprężone żyły.
Chaos: Za chwilę się tu pojawi. Może jednak na mnie
Weszła mu w zdanie.
Mac: ZAMKNIJ SIĘ!!
Krzyknęła na całe gardło, a pozostali się przerazili tym, w jakim stanie jest dziewczyna. Mac powoli zaczęła się podnosić, ale przychodziło jej to z wielkim trudem. Pozostali widzieli tylko, jak bardzo ma napięte mięśnie w bicepsach. Ledwo się podniosła, gdy nagle opuściły ją siły i ponownie upadła. Ponownie zaczęła się podnosić i teraz reszta zauważyła jej wzrok, który był wypełniony nienawiścią. Mac dosłownie gotowała się ze złości.
Mac: Zabiłeś mi rodziców i brata...
Powiedziała starając się wstać, gdy nagle ruszyła biegiem w jego stronę, aby zaatakować mężczyznę. Chaos uchylił się przed pięścią dziewczyny, jednak oberwał kopniakiem, który dziewczyna wyprowadziła w jego bok. Odsunął się kawałek.
Chaos: Waleczna jesteś. To dlatego Liliana tak bardzo mnie przekonywała, żebym zostawił cię przy życiu, gdy się pierwszy raz spotkamy. Gdy jesteś poważna, to nawet dobrze walczysz.
Mac: Pierdol się, pieprzony morderco.
Pozostali przełknęli ślinę, gdy usłyszeli te słowa z ust Mac. Chaos się tylko uśmiechnął. Mac znowu pobiegła w jego kierunku. Gdy to zrobiła pozostali zauważyli na ścianie białą smugę, z której wybiegł chłopak w kapturze, którego spotkali na poprzedniej misji. Mac zamachnęła się prawą ręką, którą miała zaciśniętą w pięść i gdy miała zaatakować mężczyznę, stanął przed nią chłopak. Zablokował jej atak łapiąc jej zaciśniętą rękę w dłoń.
Chaos: Wspominałem, że mam dla ciebie niespodziankę.
Złapał kaptur chłopaka i pociągnął, przez co opadł mu on na ramiona. Mac szeroko otworzyła oczy, a jej źrenice zmniejszyły się do granic możliwości.
Chaos: Może przywitasz się ze swoim młodszym bratem?
Mac: Nie.. Niemożliwe...
Mac wyrwała się i odskoczyła do pozostałych, którzy patrzyli na wszystko z nie dowierzaniem.
Nina: To jest brat Mac?
Lin: Myślałam, że on...
Mac: Czyli to nie były przywidzenia...
Rey: Co tu się wyrabia?
Jack: Mac... Myślałem, że twój brat...
Mac: Też tak myślałam...
Spojrzała na Chaosa ze złością w oczach. Trzymał rękę na ramieniu chłopaka. Jego wzrok był przepełniony nienawiścią.
Mac: Co mu zrobiłeś?!
Krzyknęła, na co Chaos się dźwięcznie zaśmiał.
Chaos: Ja nie zrobiłem mu nic. Ma amnezję i nie pamięta nic. Ani swoich rodziców. Ani ciebie.
Uśmiechnął się złowieszczo, po czym pochylił się do chłopaka o zielonych, szmaragdowych oczach. Takich samych, jakie posiada Mac.
Chaos: Zajmij się dziewczyną po środku. Ja zajmę się resztą.
Eliot: Tak jest.
Mac: Eliot... Muszę coś zrobić...
Moc Chaosa ustąpiła, dzięki czemu pozostali mogli się w końcu swobodnie ruszać. Podnieśli się i stanęli obok Mac, która wyraźnie wiedziała co robić, ale nie była tego pewna.
Nina: Co zamierzasz?
Mac: Pora na poważną rozmowę siostry z bratem...
Eliot podbiegł do siostry i w chwili, kiedy miał ją zaatakować, ona zrobiła unik. Odskoczyła kawałek od niego. Pozostali zrobili to samo, aby nie zostać zaatakowanymi.
Mac: Zajmijcie się Chaosem...
Lin: A ty bądź ostrożna!
Mac: Zawsze jestem..
Odpowiedziała z uśmiechem, po czm wyjęła z woreczka kulkę Lajosa. Przyłożyła do ust, po czym wyszeptała.
Mac: Holandia, Amsterdam, Dom rodzinny Lazari...
Upuściła kulkę, na co ta się rozbiła. Za Mac otworzył się portal, przez który przeszła, a Eliot za nią. Pozostali odwrócili się do Chaos.
Chaos: Zabawę czas zacząć.
Tymczasem Mac i Eliot znaleźli się pod swoim starym domem. Chłopak odwrócił się do dziewczyny, która stała za nim. Wiatr rozwiał jej włosy, a w oczach można było widzieć zarówno radość i smutek.
Eliot: Gdzie jesteśmy!? Odpowiedz!
Mac: Nie pamiętasz tego miejsca? Nie pamiętasz mnie?. Może byłeś mały, ale... Musiałeś coś zapamiętać...
Eliot: O czym ty gadasz?
Mac: Eliot, rozejrzyj się. To tu się razem wychowywaliśmy. Tu postawiliśmy nasze pierwsze kroki. W tym miejscu powiedzieliśmy nasze pierwsze słowa. To tu się razem bawiliśmy.
Oczy dziewczyny zaszkliły się na wspomnienia z dzieciństwa, które przebiegały przez jej głowę. Zaczęła powoli iść w jego kierunku, a on patrzył na nią z pogardą.
Mac: To miejsce, to nasz dom. To tu mieszkaliśmy z rodzicami. To tu byliśmy prawie nierozłącznym rodzeństwem. To tu cię pocieszałam, gdy ledwo nauczyłeś się chodzić, upadłeś i zbiłeś sobie kolana, kiedy próbowałeś mnie gonić. Proszę, Eliot. Przypomnij sobie chociażby jedną rzecz. Napewno coś ci się kojarzy. Przypomnij sobie tamte chwile. Może i byłeś mały, ale czy naprawdę nic nie zapadło ci w pamięć?
Eliot: Powiem tylko tyle, że nie wierzę, iż ktoś taki jak ty jest moją rodziną. Jesteś zbyt miękka...
Mac: Eliot, proszę...
Chłopak popchnął dziewczynę, na co ta upadła na ziemię. Usiadł na niej okrakiem i przygwoździł do ziemi rękoma. Nie próbowała się nawet wyrywać. Złapał ją za materiał koszulki i zaczął wszystko z siebie wyrzucać.
Eliot: Ktoś taki jak ty, nie może być moją siostrą! Ktoś tak słaby! Ktoś, kto nie umie używać swojej mocy! Ktoś, kto puszcza swojego zakładnika!
Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać łzy.
Eliot: Nigdy nie uznam cię za rodzinę! Jedyną osobą, która się mną opiekowała, był Chaos! Ja nie mam rodziny!
Mac: Eliot...
Uniósł pięść okrążoną w szkarłatnym płomieniu i zamachnął się, aby zaatakować dziewczynę. Ona zamknęła oczy, po czym cicho powiedziała.
Mac: Kocham cię, braciszku...
Chłopak zatrzymał pięść kilka milimetrów od jej twarzy, po czym puścił jej koszulkę. Upadła na plecy z uśmiechem na ustach.
Eliot: Co... Ty właśnie powiedziałaś?
Powiedział łamiącym się głosem i spojrzał dziewczynie w oczy, które patrzyły na niego serdecznie.
Mac: Jesteś moim kochanym młodszym braciszkiem...
Powiedziała kładąc mu dłoń na policzku.
Mac: Dlatego błagam. Wróć do mnie, Eliot...
Chłopak otworzył szeroko oczy z których nagle zaczęły wpływać strumienie łez. Złapał jej dłoń, którą trzymała na jego twarzy, po czym trzymał ją z całej siły. Jego łzy zaczęły opadać na twarz dziewczyny i mieszać się z jej. Chłopak szlochając zaczął mówić.
Eliot: Makki... To naprawdę ty?
Mac: A kto inny? Znasz inną Mackenzie Lazari?
Chłopak podniósł siostrę tak, aby siedziała, po czym przytulił ją z całej siły. Mac odwzajemniła uścisk i nie chciała go nigdy więcej puścić.
Mac: Eliot...Tęskniłam za tobą...
Eliot: A ja za tobą...
Powiedział biorąc głęboki oddech i nadal wtulając się w ramiona siostry. Po chwili jednak przypomniał sobie coś i oderwał się od niej.
Eliot: Chaos! On chce wszystko i wszystkich zniszczyć! Musimy go zatrzymać!
Mac: Ale co możemy zrobić?
Eliot: Użyj mocy! No wiesz. Elementu...
Mac: Eliot, on się nie przebudził.
Chłopak pokręciło przecząco głową.
Eliot: Przebudził się dwanaście lat temu, w dniu wypadku...
Mac szeroko otworzyła oczy, a przy tym przypomniała sobie co się stało tamtego felernego dnia. Po tym, gdy zobaczyła samochód na samym dole przepaści, upadła na kolana. Z jej oczu płynęły strumienie łez. Zaczęła krzyczeć na całe gardło.
Mac: MAMO! TATO! ELIOT!
Nagle dziewczynę okrążyło światło, które po chwili wystrzeliło prosto w niebo, tworząc na nim strumień dwu kolorowego światła. Dziewczynka krzyczała, jednocześnie przy tym łkając. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła jak ktoś nad nią stoi i wyciąga w jej kierunku dłoń. Po tym traci przytomność, a gdy się budzi jest w szpitalu, a obok niej siedzi babcia Clarissa.
Eliot: Makki?!
Chłopak zaczął potrząsać dziewczyną, aby się ocknęła. Brunetka potrząsnęła głowa na boki, po czym spojrzała na zmartwionego brata. Podniosła rękę, aby następnie poczochrać go po włosach.
Mac: Nie mogę w to uwierzyć. Ale skoro mój Element przebudził się, to czemu nie mogę go użyć?
Eliot: Ponieważ Chaos w dniu wypadku go zablokował. To dlatego nie jesteś w stanie nim władać.
Mac: To co zrobimy?
Eliot: Odblokujemy go.
Mac: Ale jak?
Eliot: Wstaniemy, a ty zamkniesz oczy...
Dziewczyna kiwnęła głową, na co Eliot się podniósł i podał jej rękę, aby podniosła się z ziemi. Odrazu ją złapała i wstała. Zamknęła oczy, a chłopak wycelował w jej twarz otwartą dłonią. Skupił się, gdy wokół dziewczyny pokazała się pieczęć z łańcuchów, które złapał.
Eliot: Uwolnienie!
Łańcuchy się napięły, a po chwili pękły. Wokół rodzeństwa powstał mroczny wir, który po kilku sekundach wyrzucił Eliot z jego zasięgu. Wylądował na ziemi i osłaniając twarz oraz oczy, przyglądał się zaniepokojony temu, co się dzieje z jego siostrą. Silny wiatr nie pozwalał chłopakowi się zbliżyć, jednak po chwili ujrzał, jak wir znika. Gdy oko cyklonu się rozpłynęło, ponownie zobaczył swoją siostrę, która w kolejnym momencie się zachwiała, a jej ciało runęło na ziemię. Podbiegł do niej i rzucił się jej z pomocą. Wylądował na kolanach, a następnie odwrócił dziewczynę na plecy.
Eliot: Makki?!
Zapytał przerażony. Po chwili odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, jak dziewczyna marszczy brwi w grymasie, po czym podnosi się do siedzenia. Położyła swoją dłoń na skroniach i zaczęła jęczeć z bólu.
Mac: Nie czuję się inaczej.
Spojrzała na Eliota, a on otworzył szerzej oczy gdy zobaczył jej kolory oczu.
Eliot: Jesteś pewna? Bo jak dla mnie, zdecydowanie inaczej wyglądasz.
Mac: O czym ty mówisz?
Eliot: Makki... Oczy ci się świecą, na dwa różne kolory!
Mac: Że jak!?
Szybko wstała, po czym podeszła do szyby w oknie domu. Przejrzała się i zamarła, gdy zobaczyła kolor swoich oczu. Jej prawe oko świeciło się na złoto, a lewe na jasny, błękitny kolor. Odsunęła się i spojrzała na swoje dłonie. Skupiła się, a one zabłysły. Lewa na niebiesko, a prawa na złotożółto. Parsknęła ze zdumienia, po czym spojrzała na brata.
Mac: Wyglądam dziwnie?
Eliot: Po tych wszystkich latach u Chaos nic, poza twoją fryzurą, mnie nie zdziwi...
Mac: Coś z nią nie tak?
Eliot: Poza tym, że wygląda jak fryzura typowo dla chłopaka i prawdopodobnie rodzice by cię zabili, jak by cię zobaczyli, to chyba nie. No może ten jeden kosmyk, który odstaje do przodu i robi z ciebie jednorożca...
Mac: Bardzo zabawne. Ale w sumie masz chyba rację. Mama i tata by mnie nieźle ochrzanili z to, co z nimi zrobiłam. W końcu byłam dla nich, jak mała księżniczka. Chcieli żebym zawsze wyglądała jak jedna z tych bajek, które razem oglądaliśmy, ale obcięłam je w taki sposób, aby odciąć się od dnia wypadku.
Eliot: Narazie to nie ważne. Musimy wrócić do Zamku Bran i zająć się Chaosem.
Mac: Odwróć się do mnie tyłem. Gdy tam będziemy zaatakujemy go jednocześnie. Wystrzelę promieniem z prawej ręki, a ty tym swoim dziwnym ogniem...
Stanęła do niego plecami i styknęli się nimi. Gdy Mac wszystko tłumaczyła, wyjmowała kulkę Lajosa z woreczka przy spodniach.
Eliot: Ogniem piekielnym.
Zwrócił jej uwagę.
Mac: Niech ci będzie...
Okręciła kulkę kilkukrotnie w dłoni, po czym wypowiedziała miejsce.
Mac: Rumunia, Zamek Bran!
Położyła kulkę obok swojej stopy, po czym złapała Eliota za rękę. Spojrzał na nią kątem oka, a ona rozdeptała kulkę. Przenieśli się do zamku, gdzie pozostali nadal walczyli z Chaosem. Okazał się być silniejszy, niż na początku się wydawało. Lin odskoczyła na bok, dzięki temu zauważyła dziewczynę.
Lin: Mac?!
Mac: Schowajcie się za nas!
Rey: Co?
Mac: Ale już!
Rozkazała, na co reszta odrazu pobiegła w jej stronę. Minęli ją, a następnie stanęli za nią i Eliotem.
Jack: I co teraz?
Powiedział cały zdyszany, a rodzeństwo tylko się uśmiechnęło.
Mac: Eliot....
Eliot: Makki...
Mac odwróciła się na lewej nodze i wycelowała w Chaosa prawą ręką. Eliot zrobił to samo, tyle że na odwrót. Odwrócił się na prawej i wycelował z lewej.
Chaos: I co mi zrobicie? Przecież Mackenzie nie może używać mocy.
Mac: Obyś się nie zdziwił...
Powiedziała dziewczyna, która w końcu uchyliła powieki, pod którymi skrywała świecące oczy.
Chaosowi zrzedła mina, gdy tylko to zobaczył.
Mac i Eliot: Teraz!
Oboje wystrzelili swoimi mocami w tym samym momencie i w idealnej synchronizacji. Moce złączyły się w jeden atak, a w kolejnym momencie uderzyły prosto w Chaosa, który został przyciśnięty do ściany. Pozostałych zszokowało to, co się właśnie dzieje i nie mogli w to uwierzyć.
Nina: Mac... Używa Elementu?
Powiedziała z uśmiechem na twarzy. Po chwili Mac poczuła, jak coś, a raczej ktoś ją łapie za rękę. Był to Eliot.
Eliot: Zwiększmy moc!
Dziewczyna kiwnęła głową, po czym równo z bratem przyciągnęła dłoń do siebie. Wyprostowała palce u dłoni, aby następnie zdecydowanym ruchem odepchnąć ją tworząc przy tym trzykrotnie silniejszy atak. Chaos jeszcze bardziej został przyciśnięty, aż koniec końców wbił się w ścianę.
Mac: Niech ktoś z was otworzy portal do świątyni!
Krzyknęła Mac, na co wszyscy na nią spojrzeli. Podeszła do niej Lin i wyjęła z woreczka przy spodniach dziewczyny jedną kulkę. Gdy tylko otworzyła portal, cała czwórka przez niego wybiegła na dziedziniec świątyni. Po chwili dołączył do nich zaniepokojony ich roztrzepanym wyglądem mnich.
Główny mnich: Gdzie Mackenzie?
Lin trzęsącą się ręką pokazała palcem na portal. Wszyscy spojrzeli w jego kierunku, gdy nagle zobaczyli, jak zaczyna się zmniejszać. Patrzyli na niego z przerażeniem, gdy nagle, w ostatnim momencie wyskoczyli z niego Mackenzie i Eliot cali zdyszeni, robiąc przy tym fikołka na twardym podłożu. Spojrzeli w kierunku, gdzie był przed chwilą portal ciężko oddychając. Zwrócili wzrok na siebie, po czym parsknęli oboje śmiechem, aby następnie przybić piątkę, jednak już po chwili się do siebie przytulili.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro