Epilog 😶
*Rin*
Jest dwudziesty czwarty grudnia. Razem z mężem kończę przygotowywać potrawy, mające pojawić się dziś wieczorem na stole wigilijnym. Jednakże w tym roku będzie dosyć duża zmiana.
Pojawimy się w nieco powiększonym składzie. Oprócz mnie, Nata, Lisy, Kari, Armina, Alexy'ego, ich rodziców oraz moich teściów i szwagierki pojawią się też Kastiel i Arai z córką, Yoshi, oraz Lys i Aiko z synem, Chadem. Tak, nasze dwie pary przyjaciół doczekały się ślubu i dzieci. Ariana urodziła w październiku, a Aiko - w listopadzie.
Lisa na razie śpi spokojnie w swoim łóżeczku na piętrze. W razie czego, wcześniej postawiłam na szafce w kuchni elektroniczną nianię. Nagle słyszę dzwonek do drzwi. Wycieram ręce w fartuch, który mam na sobie, po czym podchodzę, by otworzyć drzwi, nie spodziewając się, że będzie to ten sam gość, co w zeszłym roku.
- Lucas? - mówię, zszokowana.
Chłopiec znowu wygląda na zaniedbanego. Brudne ubrania, czerwona twarz i rączki oraz zapłakana buźka mówią mi, że jego mama się nie zmieniła. Mały natychmiast uczepia się falbanek fartucha. Kucam przed nim i przytulam go.
- Co się stało, kochanie? - pytam delikatnie.
- Mamusia znowu pokłóciła się z wujkiem...
Wzdycham. Podaję chłopcu rękę, którą mały ściska Zaprowadzam go do kuchni, gdzie Nat przygotowuje karpia. Gdy widzi, kto nas odwiedził, natychmiast wyłącza palnik i wyciera ręce w ręcznik, po czym podchodzi do mnie. Patrzy mi w oczy.
- To, co myślę? - pyta.
- Tak - odpowiadam, patrząc na Lucasa.
Chłopiec ciągle trzyma mój fartuch, jakby jego puszczenie wiązało się z tym, że mały stąd zniknie. Przyciągam go do siebie.
- Nie możemy go ot tak zostawić. Pozwólmy mu zostać.
- Oczywiście, że mu pozwolimy.
***
- Teraz wystarczy tylko podpisać - mówi sędzia, podając mi kartkę do podpisu.
Piszę na papierze swoje nazwisko, a zaraz po mnie Nat.
- Dobrze - dodaje sędzia, odkładając kartkę. - Od teraz są państwo prawnymi opiekunami Lucasa. Zgadzasz się na adopcję? - pyta chłopca.
- Adopcję? Będę z wami mieszkał? - mówi z nadzieją w swoich ślicznych zielonych oczkach.
- Tak, kochanie - odpowiada Nat, uśmiechając się do małego. - A więc? Zgadzasz się?
Przez chwilę brunet patrzy na nas i nic nie mówi. Jednakże zaraz potem podbiega do nas i mocno nas przytula. Czuję malutkie łezki spływające na moją koszulę. Obejmuję chłopca ramionami.
- Tak - szepce cichutko.
***
- Mamo! - słysząc głos Lucasa, przerywam gotowanie obiadu.
Odwracam się. Do kuchni wbiega przystojny czternastolatek. Wyraźnie jest zmęczony.
- Co się stało? - pytam syna.
- Lisa... nie wiem, co się dzieje... chodź ze mną - chwyta mnie za rękę i ciągnie na zewnątrz.
Docieramy pod ogromną jabłoń na naszej posesji. Widok tam, paraliżuje mnie. Pod drzewem siedzi Lisa, płacząc. Jej biała sukienka w niebieskie kwiatki jest ubrudzona cieknącą z jej noska krwią. Obok niej rosną, a później więdną różowofioletowe kwiaty. Już wiem, co się stało. Augurie, które mam ja, ma także Lisa.
- Lucas - mówię do bruneta. - Przynieś, proszę, wilgotny ręcznik.
- Dobrze - i już go nie ma.
Podchodzę do mojej siedmiolatki i przytulam ją do siebie. Dziewczynka ani trochę się nie uspokaja.
- Spokojnie, kochanie - szepczę. - Już dobrze, mamusia jest obok. Nie płacz, już wszystko dobrze.
Przybiega Lucas z ręcznikiem. Przykładam materiał do noska córki i wycieram krew, która zaraz potem przestaje cieknąć. Brunet wrzuca ręcznik do pralki, a ja biorę córkę na ręce i idę do jej pokoiku. Kładę ją na łóżku, a sama siadam obok.
- Co to było, mamusiu? - pyta dziewczynka.
Podchodzę do okna i zabieram stamtąd jedną roślinę. Znowu siadam na łóżku. Chwytam łodygę.
Najpierw ujrzyj, jaki jest. Potem ujrzyj w myślach swych. Wreszcie wolą skrępuj go.
Chwilę później, na łodydze pojawia się nowy, żywozielony liść. Siedmioletnia blondynka patrzy na niego, zdziwiona.
- To nazywa się Augurie, perełko. Dzięki temu - w tym momencie do pokoju wchodzi Lucas i siada obok nas. - możesz zmienić kolor, kształt lub wielkość jakiejś rzeczy lub roślinki. A jeśli kiedyś będziesz miała w brzuszku dzidziusia, to będziesz mogła sama zdecydować, jak ma wyglądać.
- Ty też tak zrobiłaś? - pyta Lisa.
- Nie. Ja zdałam się na wolę nieba. Dodatkowo, można też się łączyć z Powietrzem, Ziemią, Ogniem i Wodą. W ten sposób na przykład można sprawić, by drewno w kominku dawało więcej ciepła albo zgasić ogień przy pomocy wody.
- Chcę się tego nauczyć - mówi Lucas.
- I ja! I ja! - woła mała.
- Niestety, mój drogi - mówię do zielonookiego. - Tak to nie działa. Tylko dziewczyny i kobiety mają taką zdolność. Oczywiście nie wszystkie.
- A ja? - wtrąca się Lisa.
- Ty, kochanie, masz taką zdolność. Chodź, pomogę ci - podaję jej rękę. - Chcesz pójść z nami? - pytam Lucasa.
- Nie, dzięki, sprawdzę, czy nie ma mnie w łazience - wychodzi z pokoju z nieco urażoną miną.
Śmieję się cicho, po czym wychodzę z Lisą na zewnątrz, uprzednio zabierając chusteczki. Moja własna historia nauczyła mnie, że będą potrzebne. Stajemy pod jabłonią. Zrywam z krzaka róży jeden kwiat i podaję go córce.
- Augurie to kapryśne moce - mówię. - Dlatego należy uważać, aby z nimi nie przesadzić. Gdy ja się uczyłam ich używać, pomogła mi ciocia Kari - uśmiecham się na tamto wspomnienie.
- Ciocia też to ma?
- Oczywiście. Pierwsza rzecz, jakiej mnie nauczyła, to zmiana koloru. Przyjrzyj się uważnie tej róży - mała wytęża wzrok. - Dobrze. Teraz zamknij oczka i wyobraź sobie taki sam kwiat - wykonuje moje polecenie. - A teraz wyobraź sobie, że ta róża zmienia kolor na... na przykład jasnoniebieski.
Widzę, jak buzia mojej córki krzywi się z bólu. Chwilę później na róży pojawiają się delikatne niebieskie linie, a następnie cały kwiat przybiera odcień delikatnego błękitu. Z noska Lisy zaczyna cieknąć krew. Przykładam tam chusteczkę i wycieram dwie łzy, które wypłynęły z oczu dziewczynki.
- Możesz być z siebie dumna - mówię. - Róża jest niebieska.
Mała patrzy na mnie, a następnie na kwiat. Uśmiecha się szeroko. Odwraca główkę w lewą stronę i gwałtownie wstaje.
- Tatuś i wujek przyszli! - krzyczy, po czym biegnie w tamtą stronę.
Podnoszę się i słyszę, jak malutka krzyczy "Mam Augurie! Mam Augurie!". Opuszczam ich i wchodzę do domu, do pomieszczenia, które od początku było pokojem gościnnym, ale razem z Natem przemeblowaliśmy go na pokój dla nastolatka. Wchodzę do środka i widzę Lucasa, leżącego na łóżku i słuchającego muzyki. Siadam obok niego.
- Możemy pogadać? - pytam delikatnie.
- Chyba powinniśmy. Ją możesz w ciula robić, ale mnie nie. Dobrze wiem, że ktoś wstrzyknął ci miceaugurie, a potem zrobiłaś dragback. Na internecie jest wszystko, łącznie z historią twoją, taty, cioci Aiko, cioci Arai, wujka Kasa i wujka Lysa.
(aut. Lysander by mnie zabił. Wskoczyło "Łysa" 😂)
Wzdycham.
- To prawda. Ale nie chciałam tego mówić Lisie przy tobie. Jest mała, podobają się jej te moce. Nie chcę psuć jej zabawy.
- Za jakiś czas będziesz musiała jej o tym powiedzieć.
- Wiem. I zrobię to. Ale jeszcze nie teraz.
***
- Mamo, gdzie jest moja biała sukienka!? - słyszę krzyk z pokoju córki.
- W szafie na wieszaku, kochanie - odpowiadam.
Lucas skończył studia i zdobył pracę technika kryminalnego. Natomiast Lisa rozpoczyna dziś naukę w liceum Słodki Amoris. Nie wiem, co ją tam czeka. Ale będę mocno trzymać kciuki, by znalazła przyjaciół. Oraz swoją miłość. Chociaż... ona już znalazła. Chad.
**********
Hejka kochani!
I takim pięknym akcentem kończę "The Diary Of Changes". Wow... jeszcze niedawno dopiero zaczynałam to pisać, a dzisiaj już epilog...
No cóż, mam nadzieję, że się nie nudziliście, czytając tę książkę.
W szczególności chcę podziękować kilku osobom.
foxy_toast - za dosłownie ogrom ciekawych lub pouczających komentarzy, jakimi mnie zasypywałaś 💖
Shiruninia - za śmiech i podpowiedzi przy rozdziałach 💖
Dainadana - za rozmowy dużo komentarzy 💖
MasQ47 - za wiele baaardzo długich rozmów, podpowiedzi przy rozdziałach oraz komentarze 💖
Mojemu przyjacielowi, Dominikowi, za inspiracje i rozmowy na Skype.
Oraz Wam wszystkim, którzy komentowali, gwiazdkowali lub po prostu tylko czytali.
Każde wyświetlenie 👀. Każda gwiazdka ⭐. Każdy komentarz 💬. To wszystko było dla mnie bardzo ważne i bardzo motywowało. Dlatego serdecznie Wam dziękuję.
Mam dla Was jeszcze niespodziankę, ale na nią przyjdzie pora już niedługo.
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS.: W mediach: Nickelback - Photograph
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro