26. "Tak bardzo tęskniłem"
*miesiąc później, noc, Rin*
Wszystko jest tak, jak było. Nie zostałam za nic ukarana, po Elisie i Anne nie zeszła żadna inna dziewczyna, Ash wyjaśnia mi kolejne szczegóły swojego planu, a ja sama codziennie modlę się, żeby Nataniel mnie w końcu odnalazł. Nie chcę urodzić tutaj. Nie chcę, by go przy tym nie było. Nie chcę... żeby był sam. Ostatnio za to, że podczas proszonej kolacji zachowywałam się nienagannie, dostałam od Luke'a śliczną białą sukienkę w niebieskie lilie, na cienkich ramiączkach. Nie założyłam jej jeszcze ani razu. Akurat kroczę korytarzem do pokoju Asha. Mam się tam z nim spotkać, by dał mi mapę ucieczki. Narysował mi plan miasta. Muszę trafić na przystanek autobusowy. Tam, ma na mnie czekać przyjaciel mojego wybawiciela, który powinien pomóc mi dostać się z powrotem do Nicei, do męża, siostry i przyjaciół. Przez chwilę mam wrażenie, jakbym słyszała jakieś szepty, ale chwilę później usuwam tę myśl z głowy. Cicho pukam do drzwi pokoju Asha. Słyszę ciche "proszę". Wchodzę do środka i siadam obok chłopaka na łóżku. Przykrywa nas kołdrą, aby nie utracić ciepła. I słusznie. Jest tu cholernie zimno. Brunet podaje mi mapę, którą dla mnie narysował. Pokazuje, gdzie mam iść.
- Mam nadzieję, że jest to dla ciebie zrozumiałe - szepcze.
- Tak. Powinnam trafić. Ale jesteś pewien, że ten... jak mu tam... Nicodem, będzie tam na mnie czekał?
- W stu procentach. To złoty chłopak, zawsze można na niego liczyć. Na pewno go rozpoznasz. Krótkie czarne włosy z grzywką na boku i brązowe oczy. Zawsze czarne ubrania. Nie da się go nie zauważyć.
- Okej. Dzięki, Ash. Jesteś kochany - daję mu całusa w policzek.
Dokładnie w tym momencie, drzwi do pokoju gwałtownie się otwierają, a do środka wchodzą, o zgrozo, Luke i Dave. Gdy widzą mnie i Asha w jednym łóżku, w ich oczach pojawia się furia.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy - odzywa się Dave.
- Mój jedyny syn - warczy Luke. - i służąca. Kto by pomyślał, że wybierzesz akurat ją.
Podchodzą do łóżka i patrzą na mapę. Natychmiast rwą ją na strzępy. Chwytają mnie za ramiona i siłą wyciągają z łóżka. Potem, Dave mnie puszcza i podchodzi do Asha, a następnie zaczyna go... bić. Wyrywam się z całych sił, chcąc podejść do niego i obronić go, ale nie potrafię. Paznokcie Luke'a boleśnie wbijają się w moje barki. Rezygnuję, ale zamiast tego zaczynam ciągle powtarzać imię niedoszłego wybawiciela. Luke prowadzi mnie do pokoju innego, niż mój. Gdy tam docieramy, jestem przerażona. To ten pokój, w którym po raz pierwszy Dave mnie zgwałcił.
***
Znowu to samo... zarówno na rozpoczęcie, jak i na zakończenie pobytu w tym mieszkaniu, dostaję go samo. Gwałt. To tak cholernie boli. Gdy z powrotem zakładam na siebie koszulę nocną, Luke związuje moje nadgarstki i przywiązuje mnie do poręczy łóżka błękitnymi wstążkami. Cóż, przynajmniej nie będą mnie obcierać w nadgarstki tak bardzo, jak sznury. Chwilę później, do środka wchodzi Dave, prowadząc przed sobą Asha, Olive, Eveline i Katy. Oczy mojego wybawiciela są smutne i przerażone, a pozostałych dziewcząt wyrażają zmieszanie połączone z ogromnym strachem. Słyszę odbezpieczenie pistoletu. O nie... czy oni mają zginąć... przeze mnie? Przez to, że chciałam uciec? Nie! Nie mogę na to pozwolić!
- Co wy z nimi chcecie zrobić? - krzyczę.
- Zamknij się, dziwko - Luke uderza mnie w twarz wierzchem dłoni. Potem, wbija paznokieć w piekący policzek. - Jak długo?
- O co ci chodzi? - nie kłamię. Nie wiem, co rozumie przez "jak długo".
- Nie pogrywaj sobie ze mną, Rin - pierwszy raz słyszę, jak zwraca się do mnie po imieniu. - jak długo spałaś z moim synem?
Niemal zachłystuję się powietrzem, zresztą tak samo jak Ash i pozostałe dziewczyny.
- Nie spałam z nim, naprawdę! Przysięgam na grób moicww, nie robiliśmy tego!
Szarpię się. Wstążki jednak są tak mocno zawiązane, że za nic nie umiem wyrwać z nich rąk. Dave każe klęknąć Ashowi, Olive, Eveline i Katy. Ze strachem wykonują polecenie. Porywacz celuje pistoletem w wykorzystywaną seksualnie dziewczynę.
- Nie róbcie im nic! Przysięgam, dziewczyny o niczym nie wiedziały, a ja nie spałam z Ashem! Nie zabijajcie ich! Możecie ze mną zrobić, co tylko zechcecie, ale oszczędźcie ich! Oni nic nie zrobili!
Chwilę później, wszyscy słyszymy głośny huk, a ciało Katy opada na podłogę. Krzyczę głośno, jeszcze mocniej szarpiąc się z więzami. Słychać kolejne dwa huki. Olive i Eveline również zostały zabite. Został jeszcze Ash. Jego ojciec długo się nam przygląda. Patrzy to na mnie, to na niego. Na twarzy ma obrzydzenie. Tylko z jakiego, kurwa, powodu!?
- Mój pierworodny syn i ciężarna służąca... - mówi wreszcie. - Kto by pomyślał - patrzy na mnie. - Naprawdę myślałaś, że uda ci się uciec? Że cię nie znajdziemy? - kieruje wzrok na Asha. - A ty, gówniarzu? Myślałeś, że jej pomożesz i że nikt nigdy się o tym nie dowie? Powinniście teraz oboje zdychać. Ale jedno z was muszę oszczędzić. Które?
- Jego! - mówię.
- Ją! - prosi Ash.
- No to się, kurde, zdecydujcie! Albo nie. Sam zdecyduję.
Celuje pistolet w moją stronę. Wiem, że to mój koniec. Że już nigdy nie zobaczę Nata, że nigdy nie zobaczę, jak rośnie moja córka, nigdy nie usłyszę "Kocham cię, mamusiu"... łzy cisną mi się do oczu, a ja nie mam jak ich otrzeć. Pozwalam im spływać po mojej twarzy. Słyszę huk. Ash nie żyje. Krzyczę głośno. Chcę cofnąć czas. Chcę nie chcieć uciec i nie pozwolić na tyle śmierci.
- Dlaczego to robisz!? - krzyczę do Luke'a. - Bo co, bo ciebie i Dave'a bił ojciec!?
Kurwa! Powinnam była ugryźć się w język! Teraz na pewno mnie zastrzeli. Patrzy na mnie wielkimi oczami, a potem przywraca normalny wyraz twarzy.
- Kiedyś i tak byś się dowiedziała. Ojciec bił mnie i Dave'a. Nie mogliśmy nic zrobić. Pójście na policję zniszczyłoby naszą rodzinę. Któregoś dnia powiedziałem sobie "dość" i... strzeliłem. To była obrona konieczna, więc zarzutów mi nie postawiono. Chciałem, aby inni też wiedzieli, jak to jest być traktowanym jak rzecz, jak przedmiot. No i tak to wygląda.
Analizuję jego słowa. Gdyby Nataniel miał robić to samo, chyba nigdy bym go nie pokochała. Teraz jestem z siebie jeszcze bardziej dumna, bo pomogłam ukochanemu.
- Ale to nie oznacza, że kara cię nie ominie.
Podchodzi do mnie i zaczyna całować. Wrzeszczę z całych sił. Parę chwil później, drzwi do pokoju się otwierają, a do środka wchodzą policjanci. Obezwładniają Luke'a i wyprowadzają z mieszkania. Mam ogromną ochotę zacząć płakać. Po chwili jednak słyszę głos, przez który kompletnie się rozklejam.
- Rin! - to mój mąż.
Wbiega do pokoju i bierze mnie w ramiona, płacząc. Ja też płaczę.
Nie powstrzymuję się. Nataniel rozwiązuje wstążki trzymające moje dłonie. Upadam. Chłopak chwyta mnie w pasie i przyciska do siebie. Jego łzy kapią na moje włosy, a moje na jego białą koszulę.
- Tak bardzo tęskniłem - szepcze.
- Też tęskniłam - odpowiadam i przyciskam usta do jego ust.
Pocałunek jest długi. Czuję, jakbym poświęcała na niego całą swoją energię. W końcu do pokoju wchodzi jeden z policjantów i mówi, że zabierze nas do Nicei. Mówię, aby chwilę poczekali. Klękam przy każdym ciele i zamykam delikatnie oczy. Gdy podchodzę do Asha, boli mnie serce. Zamykam mu oczy i przez chwilę kołyszę w ramionach.
- To on? - pyta Nat.
- Tak - odpowiadam. - Chciał mi pomóc, ale nie zdążył.
- Jak to?
Opowiadam mu o wszystkim, co się tu działo przez ostatni miesiąc. Gdy kończę, przytula mnie.
- To nie ty ich zabiłaś, skarbie. To Luke ich zabił. To nie twoja wina.
Mimo wszystko w środku czuję ból. Ten sam, który czułam po stracie rodziców.
- Przynajmniej teraz wiem, kto zabił moją mamę i mojego tatę - mówię. - Właściwie... skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
- Przeczytałem z papierowego samolotu - uśmiecha się.
Rozszerzam oczy.
- Dotarł tam?
- Gdyby nie trafił, dalej byś tu tkwiła, ale pewnie już martwa albo brutalnie zgwałcona. Nawet nie chcę o tym myśleć. Jesteś tu, koło mnie. Jesteś żywa. To jest najważniejsze.
Przytulam go. Obejmuje mnie ramieniem i przyciska do torsu. Zasypiam.
***
- Wstawaj - słyszę głos Nata. - Jesteśmy.
Przecieram oczy i wstaję. Przed radiowozem stoi już cała nasza klasa. Każdy po kolei mocno mnie przytula.
- Warto czasem dla głupot wysyłać papierowe samoloty, nie? - mówi Kastiel.
- Warto - śmieję się.
Wracamy do Nicei. Każdy nauczyciel mnie przytula i gratuluje pomysłu z listem. Wracam do pokoju. Dopiero teraz zauważam, że ciągle mam na sobie koszulę nocną z tego piekła. Zdejmuję ją z siebie i rwę na strzępy. Jest piękna, ale nie chcę jej. Zamiast tego, zakładam swoją białą, przesiąkniętą zapachem Nata i lilii. Kładę się w swoim łóżku i wydaję z siebie westchnienie. Nat idzie do łazienki się przebrać. Gdy wraca, kładzie się obok mnie i przytula mnie.
- Nareszcie jesteś obok mnie, skarbie - szepcze. - Tak bardzo za tobą tęskniłem.
- Ja za tobą też tęskniłam. Kocham cię.
- Też cię kocham.
W końcu zasypiamy, przytuleni do siebie.
**********
Hejka kochani!
Rozdział z rana jak śmietana! ^•^
Mam nadzieję, że się Wam spodobał, mimo że ma jedynie troszkę ponad 1500 słów.
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Nickelback - Miss You (stwierdziłam, że oni mają piękne piosenki o miłości, spojrzałam na playlistę na telefonie i od razu wybrałam akurat to :D )
PPS: Jak Wam się podoba nowa okładka? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro