
𝟚 - 𝕚 𝕔𝕒𝕟'𝕥 𝕓𝕖𝕝𝕚𝕖𝕧𝕖 𝕞𝕪 𝕝𝕚𝕗𝕖 𝕚𝕤 𝕒𝕝𝕞𝕠𝕤𝕥 𝕠𝕧𝕖𝕣
↷운명처럼 자꾸 그대
곁을 떠나지 못해
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
『instagram ✉︎ detailhun_x』
𝕨𝕫𝕣𝕠𝕤𝕥: 𝟙,𝟟𝟝
𝕨𝕒𝕘𝕒: 𝟞𝟘 𝕜𝕘 (𝕫𝕒𝕡𝕠𝕞𝕟𝕚𝕒𝕝𝕖𝕞 𝕤𝕚𝕖 𝕫𝕨𝕒𝕫𝕪𝕔, 𝕒𝕝𝕖 𝕣𝕒𝕔𝕫𝕖𝕛 𝕟𝕚𝕖 𝕦𝕥𝕪𝕝𝕖𝕞)
𝕚𝕝𝕠𝕤𝕔 𝕨𝕪𝕡𝕒𝕝𝕠𝕟𝕪𝕔𝕙 𝕡𝕒𝕡𝕚𝕖𝕣𝕠𝕤𝕠𝕨: 𝟚𝟚
𝕨𝕪𝕡𝕚𝕥𝕖 𝕓𝕦𝕥𝕖𝕝𝕜𝕚 𝕨𝕚𝕟𝕒: 𝕡𝕠𝕝 𝕓𝕦𝕥𝕖𝕝𝕜𝕚 𝕕𝕠 𝕤𝕡𝕒𝕟𝕚𝕒 𝕟𝕒 𝕦𝕜𝕠𝕛𝕖𝕟𝕚𝕖 𝕟𝕖𝕣𝕨𝕠𝕨
Nienawidził swojej pracy i chodzenie do niej zawsze przyprawiało go o odruch wymiotny i chęć wydłubania oczu każdemu, kto na niego spojrzy.
Na samą myśl o tym, że musiał pracować było mu słabo.
Nigdy nie rozumiał po co ludzie pracują jak dzikie osły i często robią nadgodziny za niską płacę, dopóki sam nie został niewolniczo zmuszony do pracy jako dyrektor generalny agencji reklamowej i większość swojego dnia musiał spędzać w pracy, gdzie za psie pieniądze dwoił się i troił, produkując reklamy, które można było oglądać w telewizji.
Z kubkiem czarnej mocnej kawy, wszedł do windy i naciskając przycisk z numerem 5, który zaświecił się na czerwono, stanął na samym krańcu windy, tuż pod ścianą, gdzie myślami wędrował ku dużemu pudełku lodów karmelowych, czekającemu na niego w domu, które zamierzał zjeść na raz, oglądając tanie romansidła i płacząc do poduszki, jak żałosne było jego życie.
Od czterech lat nie mógł znaleźć sobie faceta na dłużej niż miesiąc i powoli zaczynało mu to przeszkadzać.
Zbliżał się małymi krokami do trzydziestki i jeśli nie przyprowadzi swojej matce na święta kogoś porządnego, to widział już, jak kobieta goni go z miotłą po okolicy, przeklinając na wszelkie możliwe sposoby.
Chciała móc pochwalić się swoim koleżankom tym, że jej jedyny syn w końcu ma męża i nie jest zakałą rodziny, która pali jak smok i pije więcej niż pięć osób na raz.
Za każdym razem, gdy jej koleżanki pytały panią Lee, dlaczego jeszcze nie dostały od niej zaproszenia na wesele, ta tylko wzruszała ramionami i zmieniała temat.
Kobiecie nigdy nie przeszkadzała orientacja seksualna jej dziecka oraz fakt, że prawdopodobnie nigdy nie zostanie babcią - nic jej nie przeszkadzało i do wszystkiego mogła być nastawiona pozytywnie, tak długo, dopóki było to zrobione według jej wizji i nie kłóciło się z jej zasadami.
Pragnęła tylko dużego wesela, podróży dookoła świata po przejściu na emeryturę oraz drugiego męża, takiego, który będzie sto razy lepszy niż ten obecny.
Nie przyjmowała do siebie tego, że jej jedyny syn nie radził sobie ze znalezieniem partnera i jedyne na co było go stać to co tygodniowe spotkania przy soju z przyjaciółmi, narzekanie na swoje nędzne życie i nie przypalenie obiadu w mikrofali.
Podczas każdej jego wizyty w domu rodzinnym naciskała na niego by jak najszybciej kogoś znalazł i pozwolił jej na zorganizowanie wesela, takiego, o jakim marzyła latami, dlatego starał się ograniczać swoje wizyty do minimum, preferując rozmowy telefoniczne, co kilka dni.
Wysiadł z windy na swoim piętrze i z miną tak ponurą, że wyglądał jakby miał zaraz umrzeć, powłóczył nogami do swojego biurka, gdzie usiadł i zaczął w myślach odliczać do dziesięciu zanim zacznie cokolwiek robić.
— Dzień dobry Taecyeon — Zjeżył się, widząc stojącą przed jego biurkiem panią Kim, która patrzyła na niego spod grubych denek okularów.
— Dzień dobry pani Kim — Odpowiedział, uśmiechając się sztucznie. — Przepiękny sweterek. Czyżby nowy zakup? — Wskazał palcem na wełniany sweter koloru morelowego z wydzierganymi na nim dwoma sporymi muchomorami.
Nie przepadał za nią i za bardzo tego nie ukrywał.
Sześćdziesięciolatka była wścibska, zawsze wiedziała wszystko najlepiej i nikt nie mógł się z nią kłócić, jeśli nie chciał wysłuchiwać przez kolejny tydzień o tym jak to kiedyś było lepiej i paskudne małolaty nie pyskowały starszym.
Najbardziej denerwowało go to, że nigdy nie mogła zapamiętać tego, jak miał na imię i za każdym razem, gdy z nim rozmawiała, nazywała go innym imieniem, zaczynającym się na literę T.
Gdy została upomniana i poprawiona, zwalała swoje zapominalstwo na starszy wiek i za dużą ilość pracowników, których musiała spamiętać z imienia i nazwiska jako główna księgowa.
— Nie wyglądasz za dobrze, chyba przesadziłeś z imprezą
— Wie pani, że nie chodzę na imprezy, gdy na drugi dzień mam pracę — Zacisnął usta w wąską linię, starając się nie wyglądać na urażonego tym, że kobieta mogła to nawet zasugerować — Kiepsko wyglądam z kacem, nie pasuje do mojego odcienia skóry
Z dalszych wywodów na temat nieistniejącego życia Taeyonga wyrwał go dzwoniący telefon służbowy który odebrał od razu, posyłając księgowej fałszywy przepraszający uśmiech.
— Dyrektor generalny Lee Taeyong przy telefonie
— Za pięć minut wyjdź i jedź windą na dach, zrobimy sobie przerwę na papierosa — Najdyskretniej jak potrafił odwrócił się za siebie, widząc idącego po drugiej stronie pomieszczenia Yute, który puścił mu oczko i zniknął z zasięgu wzroku.
— Zestaw konceptowy odnośnie reklamy suplementów się nie zgadza? — Otworzył dokument w Wordzie i udając, że coś pisze, przekartkował leżący po lewej stronie kalendarz i mając pewność, że pani Kim widzi wszystko co robił, dodał. — Już do pana idę, panie Jung i od razu wszystko wytłumaczę
Odłożył słuchawkę i otwierając biurko, wyjął z szuflady paczkę papierosów i zapalniczkę chowając je do kieszeni marynarki i spokojnym krokiem ruszył w kierunku wind.
— Nowy rok ledwo się zaczął a ja już mam ochotę wziąć zwolnienie chorobowe i wrócić z powrotem do Japonii, sprzedając takoyaki ze starej rozpadającej się budy
Taeyong pokiwał głową na narzekanie Yuty, siadając na betonowej podłodze za śmietnikiem, odpalając papierosa i odchylając głowę do tyłu.
Przyzwyczajanie się do pracy w tym hermetycznym, pędzącym do przodu środowisku było dla takiego lenia jak on czymś zupełnie duszącym i przygniatającym.
Lubił spać do późna, pić wyszukane drinki i wakacje do ciepłych krajów, gdzie nie będzie musiał robić nic innego niż uśmiechać się i ładnie wyglądać.
Rzeczywistość niestety była zgoła inna i musiał od rana do nocy siedzieć w korpo, pracując nad reklamami.
Może dlatego tak dobrze odnajdywał się w tej klatce z Yutą, gdzie pod przykrywką służbowych telefonów, spokojnie mogli plotkować, palić jak starzy marynarze i obgadywać każdego po kolei.
— Weź nic mi nawet nie mów — Jęknął, marszcząc nos. — Ledwo usiadłem przy biurku a ta stara prukwa pojawiła się znikąd i zaczęła marudzić mi nad uchem
— Zanim dopadła ciebie, wpadła na mnie, gdy szedłem do toalety. Pytała mnie czy wiem, że wyglądam jak chłopak do wynajęcia i kazała mi przefarbować włosy na czarny kolor, bo w wypranej czerwieni psuje prestiż agencji
— Dobrze, że jej sweterki z lumpeksu nie psują żadnego prestiżu — Zaśmiał się pod nosem na myśl o świecącym zielonym swetrze z choinką, jaki ubrała na imprezę świąteczną w zeszłym roku.
— Dopóki nasz kochany szef nagle nie uzna, że pomarszczona skóra jest zbyt seksowna by pracować, obawiam się, że będzie nas straszyła kolejne dwa stulecia, dopóki nie zamienimy się w proch
— Dla naszego szefa mógłbym się postarzeć o pięćdziesiąt lat, gdyby tylko mnie o to poprosił — Wyznał rozmarzonym tonem, zostając szybko sprowadzony na ziemię przez łokieć, który Yuta wbił w jego lewy bok, cmokając z politowaniem.
— Przestań simpować do tego brzydala — Udał, że wymiotuje, pokazując palcem na swoje gardło.
— Nic nie poradzę na to, że mi się podoba, Jest taki męski, stanowczy i wie, czego chce
— Oraz bzykał połowę pracowników w tym budynku — Dodał Yuta. — Z kolei druga połowa od niego ucieka by nie złapać choroby wenerycznej
— Mówisz tak, bo nie chce dać ci podwyżki — Dmuchnął Japończykowi dymem w twarz, śmiejąc się, gdy ten pokazał mu język, sięgając po telefon, by sprawdzić czas.
Nie mogli robić sobie przerw dłuższych niż dwadzieścia minut, nie wzbudzając u nikogo żadnych podejrzeń swoją nieobecnością.
Gdy dzień w pracy dłużył się niesamowicie a ilość pracy przytłaczała ich za bardzo by mogli pracować w pełni swoich umiejętności, uciekali na dach, gdzie kryli się za śmietnikami, z dala od kamer.
Robili tak od trzech lat i mimo, że było to ryzykowne przedsięwzięcie, Taeyong nigdy nie zrezygnowałby z tego.
Nawet jeśli ich seksowny szef, na punkcie którego miał lekką obsesję, poprosił go o to.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro