Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ω25

Spała na prawym boku, a on obejmował ją swoją dłonią. Nie przeszkadzała jej jego obecność. Przyzwyczaiła się. On natomiast patrzył tępo w jej nagie plecy, nie wiedząc czy powiedzieć jej teraz czy rano.

Już jutro będzie tu jego rodzina, daleka jak i ta bliższa. Wszystkie szlachetnie urodzone diabły i demony... w jednym miejscu. Coś pięknego! 

Obawiał się jej reakcji. Będzie zła, że nie powiedział jej wcześniej? A może to zignoruje i najzwyczajniej w świecie zacznie przygotowania do przyjazdu jego familii? 

Przewrócił się na drugi bok, odwracając się do Angel plecami.  

Czuł, że ten dzień nie zapowiada się najlepiej. 

****

- Za dziesięć minut przyjedzie dziadek. - starszy brat Blake'a, Jack - czarnowłosy, barczysty chłopak stanął obok tego młodszego ramię w ramię, przyglądając się przygotowaniom do wielkiego bankietu, na cześć diabelskiej rodziny. 

- Jeżeli przeżyjemy ten dzień, to dalej pójdzie z górki.- warknął pod nosem i zmierzwił włosy.

- Chodzi ci o tą twoją ludzką dziewkę? - zaśmiał się, patrząc na Blake'a.

- Wyczuje ją i zacznie gnębić. Dziadek jeszcze nigdy nie odpuścił sobie pastwienia się nad swoją ofiarą.- założył dłonie na piersi.

- Więc nie wypuszczaj jej z pokoju.- starszy przewrócił oczami. 

- Będzie częścią rodziny, musi ich wszystkich poznać.

- Musi ich poznać będąc już twoją żoną. To nieodpowiedzialne, aby kazać człowiekowi przebywać z głodnymi ludzkiej krwi demonami. - koło nich przeszła dusza niosąca wypolerowaną, złotą zastawę. 

- Problem polega na tym, drogi barcie, iż obawiam się, że nie jest już w pełni człowiekiem. 

- To znaczy? - starszy odwrócił się twarzą do księcia i spojrzał na niego z nie małym wyrzutem.

- Nie twoja sprawa. Chodzi mi o to, że nie musisz się o nią martwić. - warknął i pośpiesznym krokiem wyszedł z sali tronowej, w której miało odbyć się spotkanie rodzinne. 

****

Stał przed lustrem, zajmującym dość spory kawałek ściany. Przyglądał się sobie, a w jego głowie krążyła tylko jedna myśl; Czy spodoba się Angel?

Ubrany był w czarny garnitur, białą koszulę nie zapiętą na samej górze, a jego włosy tak jak zawsze były w nieładzie. 

Angel natomiast, nerwowo chodziła po pokoju, czekając aż ktoś raczy po nią przyjść. Nie znała zamku, wszyscy dobrze wiemy jak skończyła się ostatnia próba oprowadzenia dziewczyny po pałacu. 

Długa, czerwona, rozcięta przy prawej nodze suknia, opinała jej chudawą posturę. Nigdy sama z siebie nie ubrałaby się tak skąpo, pomimo że sukienka wcale nie odkrywała zbyt wiele. 

Szybkim tempem weszła do łazienki i po raz kolejny tego wieczoru poprawiła włosy. Westchnęła i obróciła się wokół patrząc na każdy skrawek swojego ciała. 

***

Weszli do wielkiej sali tronowej pod rękę. Ich wyprostowane sylwetki godnie prezentowały status jaki posiadali. Oboje byli zdenerwowani jak cholera, a z każdym następnym krokiem stres sięgał zenitu. 

Kiedy stanęli przed drzwiami, te natychmiast otworzyły się na całą swoją szerokość. Głośne rozmowy ucichły, wraz z przybyciem przyszłej pary królewskiej. 

Bankiet się rozpoczął. 

Książę zasiadł po prawicy ojca, a zaraz koło bruneta usiadła Angel. Czuła się nieswojo. Każdy wyczuwał cząstkę jej ludzkiego pochodzenia, które drażniło nosy demonów. 

Rozglądała się po obecnych w sali tronowej, zasiadających przy długim stole. Na szczytach zasiadali ojciec i dziadek księcia, którzy srogimi wyrazami twarzy mierzyli wszystkich przybyłych. 

- Człowiek.- odezwał się z niedowierzaniem siwy, siedzący na jednym z końców stołu demon.- Wybrałeś człowieka na swoją żonę? - wstał od stołu, szurając przy tym krzesłem. 

- Tak. - Blake spojrzał na Beliara tęgą miną. 

- Nie zgadzam się na to!- starzec wstał ze swojego miejsca i dłonią z długimi pazurami uderzył w stół z taką siłą, że zastawa pospadała ze stołów.

- Z całym szacunkiem dziadku, ale teraz nie masz nic do powiedzenia. - jego zły ton przybierał na sile, młody wstał od stołu i mierzył się razem z siwym wzrokami, które przeszywały wszystkich innych w sali. 

- Niby czemu tak uważasz? W każdej chwili mogę ją zabić. - chcąc zaznaczyć, że jego słowa są prawdziwe, wolnym krokiem zaczął podchodzić do spanikowanej Angel. 

- Nie możesz.- powiedział twardo i stanął na drodze starca. -  Według punktu szóstego z prawa obyczajów, nie możesz jej tknąć. 

- Ojciec nie nauczył się piekielnego prawa?- wyśmiał go, łapiąc się za boki. - Czyli sądzisz, że człowiek nosi twoje dziecko? - wraz z pytaniem byłego Diabła w sali rozpętała się wrzawa. Goście powstawali ze swoim miejsc wykłócając się, o byle bzdurę. Do tej pory zaprzyjaźnione rody demonów rzucały się sobie do gardeł, a kiedy zdezorientowana dziewczyna odruchowo złapała się za brzuch i spojrzała na księcia, miała nadzieję że z jego miny wyczyta kłamstwo. 

On natomiast nawet na nią nie spojrzał. 

- Cisza! - Lucyfer wstał ze swojego miejsca i tak jak wcześniej jego ojciec uderzył dłońmi o stół. Demony ucichły. - Jeżeli to prawda, to musimy to zaakceptować. - Spojrzał na Blake'a tak jakby wiedział, że kłamie. Ale nawet książę nie był pewny swoich słów. Wymyślił tą wymówkę na szybko, tak aby mogła ona ochronić i dziewczynę i dziecko, jeżeli naprawdę jest w ciąży. - Apeluję o spokój drodzy bracia.- Szatan teatralnie skinął w ich stronę głową.- Ojcze. - dodał stanowczo, a kiedy Beliar usiadł z powrotem na swoim miejscu, zacisnął pięści tak mocno, że jako paznokcie ponacinały skórę, z której zaczęła kapać krew. Nienawistnie patrzył na ludzką dziewczynę. Nie wyobrażał sobie, jak można tak splugawić ich krew? 

Zmarłe dusze, uwiązane metalowymi łańcuchami, podały nową zastawę i jedzenie, które zaczęło znikać w zawrotnym tempie. Jedynymi osobami, które nie jadły to Blake, patrzący na każdą osobę wściekłym wzrokiem, która odważyła spojrzeć się na Angel. Ona też nie jadła, straciła apetyt kiedy tylko usłyszała słowa Blake'a na temat dziecka, które podobno nosi, ostatnią osobą, która nie jadła był Adam. Zraniony i upokorzony sam przed sobą. Po raz kolejny w swoim życiu kobieta, którą darzył uczuciem wybrała innego lub umarła.  

Z piskiem odsunął swoje krzesło do stołu i szybkim krokiem wyszedł z sali tronowej. Nie mógł znieść myśli, że Angel wybrała jego młodszego brata. Z całych sił starał się nie dopuścić do siebie świadomości, że dziewczyna może nosić dziecko Blake'a. 

Ruszył w stronę balkonu, znajdującego się na korytarzu, prowadzącym do innego skrzydła zamku. Złość zaczęła się w nim kumulować i z każdą chwilą coraz mocniej uderzał w kamienną barierkę balkonu. Kamienie zaczęły się kruszyć i odpadać, aż jego nerwy osiągnęły stan wybuchu. Krzyknął, uderzając w ogrodzenie całkowicie je wyburzając. Złapał się za blond włosy i pociągnął za nie, wyrywając garść z nich, nogami zaczął kopać resztki balustrady, które spadały w fosę buchającą magmą i ogniem. 

Oddychał głęboko stojąc nad rzeką lawy. Z jego pleców wyrosły białe skrzydła. Spojrzał na nie, nie wiedząc jak ma zareagować. Jego do tej pory czarne jak smoła pióra zmieniły swój kolor, a kolce, którymi jeszcze nie dawno szurały po podłodze zastąpiły złote wstawki. Złapał prawe skrzydło i nerwowo rozejrzał się wokół siebie. 

Jeżeli ktoś z demonów, zobaczyłby jego nieskazitelnie białe skrzydła, posądziłby go o zdradę. Problem polega na tym, że skrzydła zostały przemienione same z siebie...albo za sprawą kogoś, kto lubi ingerować w sprawy piekła, pomimo że nie ma zbyt wiele do gadania. 

Schował pióra i ruszył przed siebie do swojego pokoju. Musiał uciekać. Już nawet nie ze względu na nie odwzajemnioną miłość, ale na zagrożenie, które dmuchało na jego rozgrzany kark. Zabiją go kiedy dostrzegą jego zmianę. Czerwone oczy traciły krwisty pigment, cera robiła się nieskazitelna, jasna, promienna. Jego chęć mordowania zanikała z dnia na dzień, z sekundy na sekundę. Do torby, którą przywołał dłonią pakował najważniejsze rzeczy. 

Nim się obejrzał wzbijał się w górę, przebijając głową ciemne, czarne chmury. Czy wiedział gdzie uciekał? Nie. Poleci do nieba, próbując wyjaśnić sytuację z bóstwem niebeskim? Nie wiedział. 

W tym samym czasie w sali tronowej lała się krew. Zastawa walała się po ziemi, a resztki jedzenia dało znaleźć się wszędzie. Na samym środku leżało dwóch mężczyzn. Siwy i brunet zadawali sobie coraz to głębsze rany. Dziadek i wnuk stanęli przeciw sobie. 

Beliar zaatakował młodą dziewczynę, kiedy ta została sama przy stole. Lucyfer poprosił najmłodszego syna na słowo. Zawzięcie starał się przekonać syna, aby nie prowokował pierwszego diabła i dał zabić mu dziewczynę. Z momentem kiedy z ust ojca wyleciały te słowa, po sali rozniósł się damski krzyk. Blake spojrzał pretensjonalnie na ojca i odepchnął go od siebie, biegnąc na ratunek brunetce. 

Leżała na ziemi. We krwi i z głębokim przecięciem na brzuchu, w miejscu w którym było domniemane dziecko. Trzymała się za ciało starając się zatamować krwotok, ale pomimo to wypływały z niej kolejne mililitry krwi. 

Książę widząc to, wpadł w szał.  Jego oczy zaszły czarną mgłą i rzucił się na dziadka atakując. Chciał jego śmierci, pomimo że jedyną osobą która stawała twarzą w twarz ze śmiercią była ona. 

Dławiąca się własną krwią Angel, przestawała oddziaływać na bodźce. Lilth trzymała jej głowę na swoich kolanach, szeptała zaklęcia mające pomóc młodej Adams. Ale nie przewidzieli tego, że jest za późno. 

Angel Adams zmarła 10 lipca 2019 roku, w Piekle. 

CDN...

Piosenka:  Shawn Mendes- Perfectly Wrong 

Angel była/ jest w ciąży? 

KOCHAM PAA

PolishNeverMind

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro