Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ω22

Od momentu kiedy po raz pierwszy od opętania przez demona otworzyła oczy, patrzyła się  w sufit. Czuła moc płynącą w jej ciele i rosnącą z każdą chwilą.  Jej mina była nie wyraźna, nie pewna w swojej mimice. Do tej pory nędzny śmiertelnik stał się niemal bogiem niszczenia i siania zła. Nikt się nie domyślił, że już wstała, nikt do niej nie przychodził. Może bali się jej reakcji? Nie, zdecydowanie nie Adam, który zbiera się do jej osoby już którąś godzinę, ale zamiast po prostu do niej pójść, chodzi po pokoju zestresowany i zirytowany swoim zachowaniem. 

-Idź do niej kurwa.- mruknął sam do siebie zataczając już kolejne kółko w swoim nowym pokoju. Jakiś cichy głos w jego głowie śmiał się z niego, że niedługo zrobi dziurę w podłodze, ale on to ignorował. Z resztą jak wszystko co się do niego mówiło.

-No idź!- wplątał palce w swoje włosy i z dość dużym impetem pociągnął za nie, wyrywając garść swoich jasnych kłaków.

Zagryzł dolną wargę i opadł na łóżko. Zacisnął mocniej szczękę i spojrzał wprost na sufit. Gdyby porównać obraz Angel i jego byłby niemal taki sam. Puste miny wpatrzone w sufit. 

Przechylił głowę w stronę drzwi i przełknął ślinę. 

Czyżby się bał?

Możliwe. 

Sam nie do końca wiedział czego. Jej zmiany? Innego zachowania wobec niej? A może siły jaką dostała w posiadanie. Na jej pięknej twarzy nie widniał uśmiech, który obserwował z Blake'iem z kuli matki. Zmieniła się, pomimo niecałych trzech tygodni spędzonych w piekle.

Umarła wraz z porwaniem.

Niemal w tym samym czasie przymknęli oczy. Ona z niepokojącego uczucia zmiany w jej duszy i sumieniu. On bo czuł się winny jej zmiany.

W jedne ze drzwi, ktoś zapukał. Posiadacz owego pokoju wstał z materaca i ruszył do drzwi, które otworzył  lekkim zamaszystym ruchem. Na posadce leżał fioletowy hiacynt. Jeden, osamotniony kwiat z paroma liśćmi. Podniosła go wpatrując się w jego intensywne płatki. Przyłożyła go bliżej nosa i zaciągnęła się słodkim zapachem. Był nadzwyczaj piękny, zadbany. Rozejrzała się po korytarzu, ale nie dostrzegła nikogo oprócz dwóch strażników, pilnujących jej drzwi.

-Był tu ktoś?- spytała, zaczepiając ich. Podnieśli na nią wzroki aby potem szybko je spuścić. 

-Nie pani.- stojący po lewej zebrał w sobie odwagę i odpowiedział jej. Nie wiedziała czy to prawda, przecież ten, od którego dostawała kwiat, mógł nakazać im kłamstwo. 

-Fioletowy hiacynt. Ktoś prosi o wybaczenie.- drugi ze strażników spojrzał na jej twarz, a potem na roślinę trzymaną w jej dłoni. Jeszcze raz przyjrzała się podarunkowi i westchnęła. Gdyby wiedziała kto i za co przeprasza...

W podzięce za odpowiedź, skinęła głową i znów schowała się w swoim pokoju. Pomału stąpała w stronę szafki nocnej, na której położyła kwiat, a sama usiadła na łóżku. 

"Kto mi go dał?"   "Czemu przeprasza?"  "Za co?"

Co chwilę nowe pytania zaprzątały jej głowę, na które tradycyjnie nie znała odpowiedzi. Męczyła ją ta niewiedza. 

Adam uśmiechał się pod nosem, zastanawiając się co teraz robi, jak się czuje i co chodzi jej po głowie. Jedyne co mógł zrobić, to domyślać się. Sam nie odważył się pójść do niej, zapukać i porozmawiać.

Do jej pokoju ktoś znowu zapukał. Zerwała się ze swojego miejsca i otworzyła drzwi mając nadzieję, że zastanie tego, który podrzucił jej kwiat hiacyntu. Niestety, ale przed drzwiami stał lokaj wraz ze sporą tacą trzymaną w dłoniach. 

-Pani, przyniosłem obiad.

"Obiad? Już tak późno?" 

-Dziękuję, połóż go na stoliku. - wskazała dłonią na mały stolik kawowy stojący niedaleko wejścia na taras. 

Starszy mężczyzna skłonił się przed jej obliczem i podreptał w stronę, którą mu wskazała. Czuła nad nim władze, zdawała sobie sprawę, że jest od niego silniejsza i pewniejsza siebie. Westchnęła na myśl, że zapewne nie dowie się, kto podrzucił jej kwiat. 

Siwy starzec posłał w jej stronę niepewny uśmiech i zmierzył ją łaskawym wzrokiem.

-Wszystko dobrze pani?- Jego ręce powędrowały za plecy, gdzie je złożył.

-Tak, czemu pytasz?- spojrzała na niego i zmierzyła mężczyznę wzrokiem, pokazującym wyższość.

-Wygląda panienka na zagubioną.- delikatnie wzruszył ramionami. 

Jego spostrzeżenie było niebywale trafne. Nie potrafiła przyzwyczaić się do potęgi rozchodzącej się w jej ciele. Przerażała ją sama myśl, że jednak gdzieś w środku, nadal przebywa demon, który kontroluje każdy jej ruch. 

-Nie wszystko okey Henry.- machnęła na niego dłonią i odwróciła się plecami do niego aby usiąść na miękkiej poduszce fotela. 

-Ale ja...nie przedstawiałem się panience.- zająknął się i zmrużył oczy. 

Był to niepokojący fakt. Znała coś czego nikt jej nie powiedział. 

-Idź już.- powiedziała pośpiesznie. Zagryzła wnętrze policzka i wzięła w dłoń widelec, na którego nadziała jakieś warzywo. Sługa zamknął za sobą drzwi, zabierając za sobą podejrzenia, które kiełkowały się w jego głowie. Dziewczyna natomiast nie wiedziała skąd miała taką wiedzę. Zgadywała? Może usłyszała jak ktoś mówił do niego po imieniu? Nie, zdecydowanie nie. 

Tylko demony wiedzą coś czego nikt nie wie...one po prostu zdają sobie z tego sprawę. Była jednym z nich.

Nadziała na pozłacany widelec kolejne jedzenie i pomału je przeżuwała z nieukrywaną niechęcią. Cóż w takim samym nastawieniu minął jej kolejny dzień w piekle. 

Blake natomiast siedział w swoim gabinecie, wypełniając kolejną rubryczkę w papierach, które kazał wypełnić mu ojciec. Nie mógł się skupić na notatkach, które powinien prowadzić wraz z dokumentami. Zmierzwił włosy i przetarł twarz aby w końcu z zirytowaniem opaść plecami na fotel. Jego myśli kręciły się wokół dziewczyny. Chciał ją teraz zabrać gdziekolwiek indziej niż piekło. I tak w jego głowie urodził się plan. Zostawił ważne papiery, zapewne dotyczące ich firm na Ziemi i wybiegł z biura, prawie potykając się o własne nogi na płaskiej powierzchni.  Wstąpił do swojego pokoju aby się przebrać. No cóż, idealnie dopasowany garnitur nie należał do idealnych do wyjścia. Ubrał spodenki i wygodną koszulkę, aby potem trzasnąć drzwiami i ruszyć korytarzem do jej pokoju.

Gwizdał pod nosem jakąś melodię i nie zwracał uwagi na kłaniających mu się sług. W głowie planował gdzie ją zabierze. Wyobrażał sobie jej uśmiech, kiedy dowie się o wycieczce. Dawno nie wychodziła z pokoju bez eskorty. Zabawie to wyglądało. Czterech, dużych mężczyzn szli za drobną dziewczyną niemal wszędzie.

Mocno zapukał w jej drzwi i już po chwili otworzyła ja patrząc na ziemię, a nie na niego.  Jakie było jej zdziwienie kiedy zobaczyła buty sportowe, a nie kwiat lub po prostu nic.

-Oh, to ty...-powiedziała zmieszana. Podrapała się po głowie i zmierzwiła włosy. Nie spodziewała się jego wizyty. Cóż skutecznie ją unikał od wypędzenia z niej potężniejszego stworzenia niż ona.  Spodziewała się każdego, tylko nie jego. Odzwyczaiła się od jego widoku w swoich drzwiach czy w swoim pokoju. 

Nie do końca pogodziła się z tym, że od niedawna musi nazywać piekło swoim domem. Nadal nie chciała przyjąć to do wiadomości. Obawiała się, że kiedy zaakceptuje swoją sytuacje przestanie walczyć o to, aby kiedyś znów wróciła na Ziemię. A pomimo, że miało się to stać za ponad rok, obawiała się, że gdzieś w tyle jej głowy dopuszcza do siebie możliwość zakochania się w którymś z książąt piekła. 

-Spodziewałaś się kogoś innego?- jego ton nie należał do najmilszych. Był szorstki i gburowaty.  Czy spodziewała się kogoś innego? Ona sama nie wiedziała. Miała nadzieję, że to doręczyciel kwiatu, którego dostała, lecz obawiała się, że Blake nim nie jest. Rozmyślała nad tym całe popołudnie i doszła do wniosku, że może być to każdy. I iście tak było. 

-Ja...nie, nikogo się nie spodziewałam.- szybko pomachała głową. Spodziewała się, ale sama nie wie kogo. Wzruszyła ramionami i odsunęła się od drzwi, chcąc go wpuścić do środka.

-Wejdziesz?- usilnie starała się o miły ton.

-Nie, później. Zbieraj się ,wychodzimy.- powiedział zdawkowo. Był inny niż zawsze. Wydawał się podekscytowany całą sytuacją.

-Gdzie?- zacisnęła zęby i zmierzyła go wzrokiem. Do tej pory się do niej nie odzywał, a minęły cztery dni od kiedy nie jest opętana. Wkurzał ją fakt, że przychodzi do niej zawsze kiedy czegoś chce, obawiała się, że teraz jest tak samo. Nie lubiła fałszywych ludzi, z resztą kto lubi?

-Nie możesz siedzieć cały czas w pokoju.- przewrócił oczami i włożył ręce do kieszeni spodenek.-W pałacu jest dużo więcej atrakcji niż ci się wydaje. To jak idziesz?- dodał po chwili ciszy.

Walczyła ze sobą, aby go spławić. Chciała z nim iść, miała dość siedzenia w swoim pokoju i czytania książek, które wydawały się jej dziwnie znajome. Miała spędzić w piekle niecałe 400 dni, które dłużyły się coraz bardziej. 

-Dobra, ale żadnych paranormalnych cudów!- jęknęła kiedy ten stanął obok niej z wielkim uśmiechem. 

-Oczywiście madame.- sarkastycznie skłonił się w jej stronę i dłonią wskazał na drzwi. 

-Jasne, nadal jesteś takim samym chamem.- mruknęła pod nosem sama do siebie.  Pomimo, że doskonale usłyszał co powiedziała, nie zwrócił na to większej uwagi niż przyśpieszony puls.

CDN...

Jesteś TEAM BLAKE czy TEAM ADAM?

Piosenka: Crying Alone- Sad & Emotional Piano Song Instrumental One Hour

KOCHAM PAA

PolishNeverMind😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro