Ω13
-Zgoda.
Właśnie te słowa spowodowały, że zawarła układ z cholernym synem szatana.
Chłopak wstał ze swojego dotychczasowego miejsca i podszedł do biurka z ciemnego drewna. Z jego szuflady wygrzebał pióro i żółtą kartkę po której zaczął natarczywie mazać. Na końcu sięgnął po sztylet, ten sam, którym pozbawił tamtą kobietę życia. Przeciął nim swoją dłoń i kiedy jedna kropla spadła na pergamin on zanurzył w niej pióro i podpisał się.
Dopiero po dłuższej chwili przestał, wyprostował się i papier podał jej. Zmierzyła jego sylwetkę i dopiero kiedy zdała sobie sprawę, że się na niego gapi przeniosła wzrok na jego bazgroły.
Oświadczam, że ja- Syn Szatana Blake, jego najmłodszy syn i przyszły następca tronu zawieram cyrograf z Angel Adams. Kobieta dobrowolnie oddaje się w ręce syna diabła i przyrzeka ,że w ciągu 400 dni będzie poddawana próbie zakochania się w księciu.
Akt ten jest nie do odwołania w trakcie trwania próby.
Na samym końcu był podpis bruneta wykonany jego własną krwią.
-Nie oddam ci duszy. - spojrzała w jego oczy i zacisnęła zęby.
- Nie oddajesz mi duszy.- wywrócił oczami.- Naprawdę ludzie myślą, że cyrograf sprawia, że oddasz mi dusze? Ludzie są naprawdę durni. U nas cyrograf to to samo co na Ziemi umowa. Podpisz to.- nakazał i podał jej pióro oraz zakrwawiony sztylet. Ostatni raz zerknęła na niego i kiedy miała nacinać swoją dłoń~ zwątpiła. Podniosła na niego wzrok, ominęła go i położyła papier na biurku. Pióro zmoczyła w tuszu i dopisała ważny element ich umowy, o którym on nie wiedział.
Syn diabła tym samym jest zobowiązany do zaprzestania traktowania A.Adams przedmiotowo, bicia i poniżania.
Na końcu przecięła dłoń, co nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy i ścisnęła pięść, chcąc aby krew spłynęła szybciej. Kiedy kropla krwi zaplamiła pergamin ona podpisała się nią wcześniej maczając w niej pióro.
-Proszę.- nad wyraz spokojna oddała umowę chłopakowi.
Podniósł brew widząc ładne i staranne pismo dziewczyny. Zaśmiał się pod nosem i zaczął czytać. Jego uśmiech z każdą chwilą zmniejszał się, aż zamiast całkiem uroczego uśmiechu został grymas i zaciśnięta szczęka.
- Pojebało cię Adams?- w złości wyrzucił ręce w górę pokazując swoje oburzenie, ona natomiast w tej sytuacji wiedziała, że nie odpuści.
-Nie Blake, ja jestem całkowicie poważna, a z resztą podpisałeś cyrograf. Zgadzasz się więc na mój warunek. Szach i mat.
Ha! Zaczynała robić się przebiegła. Nigdy nie sądziłaby, że jest w stanie tak kogoś wyrolować. A tu proszę, taka niespodzianka.
Książę natomiast był z niej odrobinę dumny. Chociaż w małym stopniu zaczynała się robić taka jak on. Ale pomimo wszystko wkurzyła go tym. Bo cholera, ale to on jest bogiem kłamstw, przekrętów, śmierci....nie...on dopiero nim będzie. Stanie się nim kiedy Angel Adams dobrowolnie odda się w jego ręce.
-Straże! - krzyknął patrząc na zadowoloną dziewczynę. - Odprowadźcie ją do jej pokoju.- powiedział obojętnie, odwrócił się na pięcie i stał tak chwilę będąc do niej tyłem.
Przełknęła ślinę gromadzącą się z obawy kiedy krzyknął po sługi. Myślała, że jej wybryk zostanie ukarany pobytem w celi, a nie w pokoju.
-Pani?- jeden z mężczyzn śmiał zwrócić na siebie uwagę.
Brunetka odwróciła się i przytaknęła kiedy ten wskazał dłonią na drzwi.
Szła przed siebie z dwu osobową obstawą, którzy nie opuszczą jej, aż zniknie w ścianach pokoju.
Szybko się w nim znalazła i zamknęła za sobą drzwi oddychając z ulgą.
Nadal przed oczami miała twarz blondwłosej matki, która zabiła czwórkę swoich dzieci. Zagryzła wargę starając się unormować swój oddech.
-Powinien smażyć się w kotle, a nie zasiadać na cholerny tronie.- objęła się ramionami i spojrzała na balkon przed sobą, powolnym krokiem ruszyła w jego stronę. Odsunęła bordową zasłonę, która oddzielała pokój od balkonu.
Niepewnie postawiła stopę na płytkach. Krzyk, który do tej pory słyszała jako stłumiony wrzask teraz się nasilił tak bardzo, że kolejny raz tego dnia przeszły ją ciarki.
Oblizała spierzchnięte usta i podeszła bliżej wyrzeźbionej barierki.
Wychyliła się.
Widziała wielką szczelinę, ale ciekawość wzięła górę, starała się wychylić jeszcze bardziej aby dostrzec coś więcej niż kanion wypełniony ogniem i krzykiem dusz.
Straciła równowagę.
Większość jej ciała znajdowało się poza barierką. Jej lewa kostka feralnie wykręciła się podjęła jakiekolwiek próby ratunku, własnego życia.
Kiedy miała pomału spadać w śmiertelną dziurę, gdzie wrze magma, smoła i inne ciała.
Poczuła dłonie odciągające ją w tył, tym samym chroniąc przed śmiercią.
-Cholera jasna dziewczyno używasz ty czasem mózgu?- zły Adam odwrócił ją w swoją stronę, dając jej repremendę.
-Nie zrobiłam tego specjalnie! - z jej ust wypadło tłumaczenie się tak jak z karabinu maszynowego.
-Oh doprawdy? Na moje oko to była próba samobójcza. Nie wiem co Blake znów odpieprzył, ale to na pewno nie powód do śmierci.
- Jakbyś nie zauważył to śmierć w moim przypadku wcale nie jest taka zła.- zirytowana wzruszyła rękami i weszła do środka pomieszczenia.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale mój kochany braciszek wpadłby w niezłą furię. Mogę się założyć, że pałac poszedłby z dymem.- zaśmiał się pod nosem.
Dziewczyna usiadła na łóżku i objęła się ramionami uważając na dziwnie puchnącą nogę.
-Czemu tylko ja jestem taką łajzą?- zapytała retoryczne przyglądając się kostce.
-Pokaż to.- powiedział stanowczo i usiadł obok niej na łóżku. Podała mu stopę, a blondyn przypatrywał się nodze ze skupioną miną.
Jego oczy zjeżdżały się na środek, robiąc delikatnego zeza, zaciskał usta i delikatnie je przekrzywiał w lewo.
Dziewczyna kiedy tylko zobaczyła jego skupioną minę, pomimo bólu nogi i nie koniecznie dobrego stanu psychicznego ~ zaśmiała się.
Tak szczerze, nie koniecznie z radości, ale z rozśmieszenia.
- Coś cię bawi Angel? - jej stopę położył na swoje udo i zmierzył brunetkę swoim zagadkowym wzrokiem.
-Może.- delikatnie zagryzła dolną wargę i odwróciła głowę nie dając po sobie poznać, że jego wzrok na niej bardzo jej się podobał i na tę chwilę oddałaby wszystko aby jeszcze raz tak na nią spojrzał.
-Wcale nie dziwię się Blake'owi, że tak się stara.- mruknął i znów zaczął oglądać jej kostkę.
-On jest....okrutny.- Przymknęła oczy wyobrażają sobie umierającą kobietę.
-Kogoś przy tobie zabił?- zaśmiał się nie zdając sobie sprawy, że zgadł.
Brunetka powróciła na niego swój wzrok i zrobiła złą i zarazem smutną minę pokazując, że dokładnie to zrobił jego młodszy brat.
-Nie mówisz poważnie Angel...- z niedowierzaniem pokręcił głową i nerwowo się zaśmiał.
W jej oczach pojawiły się łzy.
-Zabiła czwórkę swoich dzieci, a on kazał ją przeciąć na pół. Na moich oczach.- zaszlochała.
- Pogadam z nim.
-Nie! Oboje będziemy mieć przesrane. Blake jest nieprzewidywalny. Może ci coś zrobić.
Stwierdzić, że jej na nim zależy to może trochę za dużo powiedziane. W piekle był jej jedynym przyjacielem.
Blondyn natomiast martwił się o nią, bo zna swojego brata. Blake jest specyficzny, ale to nie znaczy, że może zabijać przy ten uroczej dziewczynie.
-Nic mi nie zrobi. -prychnął pod nosem, chociaż sam obawiał się swojego młodszego brata.
-Teraz może zapiec.
Zmienił temat na jej kostkę.
Mroczna siła przejęła jego ciało.
Z dłoni wylatywał czerwony dym oplatający jej stopę. Oczy wywróciły się do białek, a głowę odchylił do tyłu czując rosnącą w nim siłę i moc.
Brunetka syknęła czując kujące uczucie w kończynie.
-Proszę. - posłał w jej stronę uśmiech, który odwzajemniła.
-Dzięki...- zassała lewy policzek i odwróciła wzrok czując, że zaraz się zarumieni.
-Ja...będę już lecieć. No wiesz, robota wzywa i tak dalej. - zakłopotany podrapał kark i ruszył w stronę drzwi szepcząc jakieś wyzwiska skierowane w swoją stronę.
-Adam! - gwałtownym ruchem zeszła z łóżka i stanęła jak wryta kiedy blondyn odwrócił się w jej stronę ze spokojną miną.
Jej serce zabiło zdecydowanie za szybko.
-Nie wierze, że skrzywdziłeś tamtą kobietę. - zagryzła wargę, na chwilę spuściła głowę, aby potem ją podnieść i zdać sobie sprawę, że chłopak stoi dosłownie przed nią i wpatruje się w jej zakłopotaną twarz. Ich klatki piersiowe prawie się ze sobą stykały.
Złapał jej kark i przysunął blisko jego twarzy.
Spojrzała na jego usta, tak samo jak on na jej.
Poczuła żądzę, która ogarnęła całe jej ciało i spalała komórkę po komórce.
Pochylił się ku niej i musnął ustami płatek jej lewego ucha.
- Wiele o mnie nie wiesz kochanie, jestem zdolny do różnych rzeczy. Potrafię kochać i zabić. Całować i poderżnąć gardło. Ona pozwoliła mi na zbyt wiele...ty mi na to nie pozwalaj.
I rozpłynął się w powietrzu, zostawiając po sobie ciepły oddech na jej policzku i uchu.
Teleportował się do swojego pokoju, wiedząc , że nie wytrzyma jej spojrzenia.
Była tak podobna do Corol, że zawsze kiedy na niego patrzyła jemu zawierało dech w klatce.
I ktoś by mógł pomyśleć, że hey są w piekle, czemu po prostu nie może zjeść do Szatańskiego rowu i jej stamtąd zabrać?
Wiele rzeczy jest zakazanych.
Adam rzucił się na łóżko i zakrył twarz dłońmi próbując się opamiętać.
-Cholera! - złapał się za włosy i szarpnął za nie, próbując wyładować swoją frustracie.
Ona natomiast jeszcze chwilę stała w miejscu nie do końca rozumiejąc co czuje.
A czuła wszystko. Każda emocja wyżerała w niej dziurę zostawiając po sobie huragan myśli.
CDN...
Rozdział dedykowany Stachowi.
Piosenka: Michele Morrone -Dad
KOCHAM PAA
PolishNeverMind😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro