Ω10
-Przestańcie! - z jej gardła wydobył się niezbyt głośny krzyk.
Mężczyźni już kolejną minutę okładali się pięściami i wcale nie wyglądali na zmęczonych.
Jej dwie duże, cięte i głębokie rany zaczęły krwawić, ale pomimo to chwiejnie ruszyła do przodu, próbując ich rozdzielić.
-Adam, Blake starczy...- jęknęła i złapała młodszego za bark próbując go ściągnąć ze starszego.
Chłopak jakby się opamiętał i zaprzestał ataku. Zdezorientowany odwrócił głowę w stronę dziewczyny.
Poczuł się...dziwnie.
Kiedy go dotknęła poczuł mrowienie na skórze, ale takie przyjemne, ciepłe i miłe...
Spojrzał na jej bladą twarz, delikatnie wykrzywioną w grymasie bólu, a żyły poczerniały jakby coś nieludzkiego przez nie przepływało. Oderwał się od Adama i niemal w ostatnim momencie złapał przewracającą się dziewczynę.
Jego serce zabiło mocniej.
Przełknęła gorzką ślinę i spojrzała w górę. Na Blake'a, który wpatrywał się w nią z strachem...i złością.
-Pokurwiło cię dziewczyno?! Czy ty jesteś do pierdolonej nędzy normalna?- warknął na nią zaciskając zęby.
Żyły na szyi zrobiły się czerwone. Można by pomyśleć, że przechodzi przez nie ogień.
-Nie, chciałam abyście przestali idioto...- gwałtownie wciągnęła powietrze, niemal się nim dusząc.
Zmarszczył brwi i położył ją na łóżku, patrząc jak ledwo łapie powietrze. Jej porcelanowa skóra zmieniła się w czerwoną i zaróżowioną.
Nie mogła złapać tchu, jej oczy stały się czarne, a usta przekrwione.
Dopiero po chwili zapadła w sen ucinając jej ciężki oddech w połowie.
Cała sytuacja działa się szybko, aby któryś z mężczyzn mógł zareagować.
Dopiero na koniec oboje spojrzeli na siebie z dziwnymi minami.
-Jesteś...nie czekaj. Co się kurwa stało?- Adam wyrzucił dłonie w górę i podszedł bliżej dziewczyny.
Była lodowata. Parzyło go w palce kiedy dotknął jej skóry.
-Musisz iść po ojca Blake....-mruknął kiedy zaciągnął się powietrzem i wypuścił je wraz z kaszlem opuszczającym jego płuca.
-Z nią dzieje się coś złego, ale nie potrafię powiedzieć co dokładnie...wydaje mi się, że to urok. -spojrzał na brata. - Ale nie jestem pewien, jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem.
Jej skóra jest zimna jak lód, nie wyczuwam jej aury, a serce....
Blondyn spojrzał na młodszego chłopaka i wzruszył ramionami z nie określoną miną.
-...Bije z 10 sekundowymi przerwami.-dodał po wsłuchaniu się w rytm jej serca. -To zwykła śmiertelniczka...długo nie pociągnie.
- Pośle po niego...- Ciemnowłosy mruknął pod nosem i wyszedł z ciemnej komnaty.
-Ej ty! - zawołał do jednego ze strażników ,który pilnował porządku na jednym z zamkowych korytarzy. Niski i mało umięśniony duch podszedł do księcia nisko się kłaniając.
-Panie?- nie odrywał wzroku od kamiennej posadzki.
-Udaj się do mojego ojca. Powiedz, że chodzi o śmiertelniczkę. Będzie wiedział o co chodzi. Idź już.- warknął na niego i złapał za płatki nosa.
Czy z tą dziewczyną zawsze muszą być problemy?
Niezbyt szybkim krokiem wrócił do swojego pokoju.
Brunetka nadal była nieprzytomna, oddychała i wyglądała jakby spała.
I może rzeczywiście tak było?
W jej głowie toczyła się nie mała wojna.
Stała na pobojowisku patrząc na ciała porozrzucane na suchej glebie.
Niektóre z osób miały ciemne, szarpane i skórzane zbroje. Czarne skrzydła opadały na ich właścicieli przykrywając ich ciało. Oręż leżał niedaleko ich dłoni, albo wbity był z ścierwo. Twarze mieli wymalowane czarnym smarem. Pod oczami przeważnie były półkola. Na policzkach runy, a na czole gwiazda z pięcioma ramionami. Pentagram.
Niemal wszędzie widniała świeża krew spływająca po ogromnych psach, które zapewne służyły im jako środki transportu. Przypominały Cerbera. Niektóre z jedną głową, a inne z trzema głowami. W niektórych miejscach były chorągwie. Czerwone, rozszarpane z czarnym, szatańskim znakiem.
Postawiła nogę w przeciwnym kierunku, gdzie zapewne leżeli przeciwnicy.
Ciała były ubrane w złotą kolczugę i zbroję. Spod nich wystawały białe koszule poplamione ziemią i krwią.
Na niektórych głowach były złote hełmy z białym, a przez krew poplamionym na czerwono pióropuszem.
Na ich połowie było dość dużo srebrnych rydwanów, zaprzęgniętych w białe, martwe rumaki.
Z ciał wystawiały miecze, strzały, sztylety lub włócznie. I było tak niemal w każdym denacie znajdującym się na polu bitwy.
Zamarła w bezruchu kiedy zdała sobie sprawę, że obszar bitwy ma kilkanaście hektarów wzdłuż i w szerz. Zaczęła szybko oddychać, a świat zaczął wirować.
Próbowała opanować oczami co się wokół niej dzieje , ale zanim zdała sobie z tego sprawę już była gdzieś indziej.
Znajdowała się w jednym z Nowojorskich kasyn. Stała na przeciwko jednej z maszyn hazardowych. Był to Slot.
Brunetka niepewnie nacisnęła przypadkowy guzik i przełknęła ślinę, która tworzył gulę w jej gardle.
Losowanie się rozpoczęło. Dwa małe podświetlane ekrany zaczęły się kręcić tak długo aż pokazały co wygrała. A przynajmniej to maszyna powinna pokazywać, ale zamiast kwoty, której się dorobiła zostały pokazane pentagram i krzyż katolicki
-" To od ciebie zależy , którego wilka będziesz karmić..." - usłyszała gdzieś za sobą. Natychmiastowo odwróciła głowę i zmierzyła czarną nicość otaczającą ją.
Odwróciła głowę w stronę ekranu. Na samym środku świecił się napis: Wybierz, którego wilka będziesz karmić.
Zagryzła wargę i zamknęła oczy nie do końca rozumiejąc co co chodzi w tej grze. Złapała za pierścionek, który dostała od matki na szesnaste urodziny i westchnęła zdając się na przeznaczenie. Otworzyła oczy, a zamiast maszyny hazardowej na przeciw niej stały dwa wilki. Jeden biały, o pięknych niebieskich oczach z łagodnym usposobieniem. Drugi wilk był czarny, czerwone, przerażające oczy, które utkwione były w niej. Warczał pokazując kły.
Musiała wybrać albo spokojnego i zdecydowanie staroświeckiego wilka, lub tego który jeszcze do niedawna na nią warczał, a teraz położył się na ziemi, tak jakby jej się pokłonił.
Niepewnie wystawiła dłoń do białego wilka...
-Ty sobie beze mnie poradzisz...- szepnęła dotykając jasnego futra...
-Ale ty mnie potrzebujesz...- zwróciła się do marszczącego nos wilka.-...potrzebujesz pomocy.
Czarny wilk podszedł do niej i usiadł na przeciwko. Biały wilk zniknął nic po sobie zostawiając. Usłyszała warczenie. Ten, którego wybrała warczał na nią wraz z pianą wylatującą z jego pyska. Nie dzielił ich nawet metr, a wilk zwinnym skokiem powalił dziewczynę i rozszarpał jej gardło, brzuch i resztę ciała, dając jej umrzeć przez wykrwawienie.
Nie krzyczała, nie czułą też bólu i dyskomfortu...tak jakby to wszystko działo się w jej głowie.
-Wybrałaś złego wilka Angel...zaufałaś mu...teraz zakończ grę.
Tuż nad jej twarzą pojawił się kolejny napis. Musiała zakończyć sen, grę, w której uczestniczyła. Sięgnęła ręką w górę chcąc nacisnąć wyjdź z gry. Nie dosięgała. Bała się podnieść, aby nie pogorszyć stanu 'swoich ran'. Opadła plecami na ziemię z jękiem. Obok niej pojawił się zły wilk, przechylił łepek patrząc na jej poczynania. Musnął nosem jej policzek i za nią nacisną wyjście ze snu...
-Czasem zły wilk stwarza tylko pozory, że jest zły...- męski głos odezwał się po raz ostatni, a dziewczyna łapczywie nabrała powietrza, z bólem siadając odruchowo na łóżku.
Wszystkie spojrzenia były utkwione w jej osobie.
-Wybrałam złego wilka...- jęknęła i położyła się na łóżku znów mdlejąc.
CDN...
A ty, którego wilka byś wybrał?
Ps: Dopiero po tym rozdziale będzie ostro.
Piosenka: Nightcore - let me die
KOCHAM PAA
PolishNeverMind
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro