Ω19
Leżała w rytualnej wannie, tak jak parę dni wcześniej kiedy zanurzyli ją w niej po raz pierwszy. Resztki błota zakrywały jej piersi, opięte przez brudną tunikę. Oczy miała zamknięte, usta otwarte, a ciało zdrętwiałe. Czasami jej głowa przechylała się w boki i odzyskiwała świadomość, na krótką chwilę, aby błagać o pomoc, którą następnie demon negował i śmiał się w twarz Blake'owi, Adamowi, Lucyferowi i całej reszcie piekielnej świty. Tak było i teraz. Brunetka z przerażeniem w oczach rozglądała się po pokoju, szukając pomocy w stojącym niedaleko Adamowi.
-Adam pomóż mi...-szlocha, dusząc się własnymi łzami.- ...on nie przestaje mówić!- krzyknęła i złapała się za uszy, zaciskając je z całej siły. Nadaremnie próbowała usunąć ze swojej głowy głosy demona goszczącego w jej ciele.
Nie mogła już słuchać jego bluzgań.
Każdą tlącą się myśl w jej głowie on zamieniał na coś złego, okropnego i prześmiewczego.
-Błagam zrób coś...-stał na przeciw niej, beznamiętnie patrząc w jej twarz. Był przekonany, że to kolejna zagrywka demona, który uporczywie w niej siedzi i wytwarza jakieś kurewskie pole, przez co nie mogą się do niej dostać.
Nie ruszył się nawet kawałek i nie zmienił swojej dotychczasowej miny. Za to twarz dziewczyny uległa zmianie. Z zrozpaczonej i przerażonej jej mimika zmieniła się na zadowoloną, chamską i niepoważną.
-Pieprz mnie Adam.- demon oblizał usta i zmierzył mężczyznę od góry do domu.
- Chcesz tego od kiedy mnie porwałeś.
-To, że jeszcze nie wiem jak się nazywasz sukinsynu, nie znaczy, że w końcu cię nie zajebię. A wierz mi, osobiście dopilnuję abyś zdychał w kurewskich męczarniach.
Ciało dziewczyny podniosło się. Zagryzła wargę i przechyliła głowę w bok, patrząc na niego brązowymi oczami.
Oblizała usta.
Prawą dłonią sięgnęła do lewego ramienia, na którym spoczywało ramiączko tuniki. Zsuwała je, nie odrywając wzroku od czerwonookiego. Z drugim ramiączkiem lnianego okrycia zrobiła to samo. Tunika zsunęła się z jej ciała, pokazując niemal nagie ciało.
-Przekraczasz granicę...- blondyn zacisnął zęby i pięści.-...uspokój się i ubieraj tą pierdoloną kieckę.
Ciało Angel kierowane jednym z dzieci Lilith, wyszło z wanny i minęło krąg z białych świec oraz soli, aby na koniec stanąć przed Adamem w białej, brudnej od błota bieliźnie.
-Jesteś inny niż Blake...wolę ciebie.
Chłopak odwrócił wzrok, próbując zapanować nad rządzą panoszącą się w jego ciele. Złapała za jego żuchwę i skierowała na siebie.
-Weź mnie Adam. Tu...- oblizała usta.- ...w swoim pokoju. Wszędzie gdzie tylko chcesz.
Jego oddech był ciężki, urwany i szybki. Mierzył jej ciało, mając nadzieję, że mówi to Angel, a nie jeden z jego przyszywanych braci. Jej dłoń wędrowała po jego ramieniu.
Przejechała dłonią po jego gładkim policzku oraz brodzie i przyłożyła kciuk do jego dolnej wargi, którą musnęła palcem.
-Nie udawaj świętego.- ściszyła głos.- Lucyfer nie ma nic przeciwko takim zabawą. Dobrze o tym wiesz...co cię powstrzymuje? Zerżnij mnie Adam.- schyliła się do jego ucha i mruczała wprost do niego, aby na koniec bezwstydnie przygryźć płatek jego ucha.
Blondyn stał sparaliżowany, pomimo szalejących w nim emocji. Chciał się na nią rzucić, jak wygłodniały pies na mięso. Przygwoździć do pobliskiej ściany i obcałować jej szyję aby na sam koniec zedrzeć z niej bieliznę, w której cały czas była. Nie zważał na konsekwencje jakie może ponieść, gdyby Blake dowiedziały by się o tym co właśnie ma miejsce w jej pokoju. Zapewne jego zabiłyby na miejscu, ją prawdopodobnie mocno by skrzywdził, a zamek poszedł by z dymem.
Tak profilaktycznie.
-Przestań.-powiedział twardo, swoim głębokim głosem. Złapał za jej nadgarstki i odepchnął. Zatoczyła się do tyłu. Przybrała zdziwioną minę, którą chwilę później zmieniła na rozbawioną. Cicho zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową.
-Masz ciężki charakter braciszku...-demon przemówił jej ustami, swoim naturalnym głosem. Nie rozpoznał go. Nie znał połowy swoich przybranych braci. A demon, który opętał Angel mógł być właśnie w tej połowie.
-Ty wiesz z kim rozmawiasz. Ja nie. Zdradź mi swoje imię.-Adam przybrał odpowiednią strategię, aby poznać imię oprawcy brunetki.
Demon nabrał do płuc powietrze, gotowy aby wyjawić swoje imię. Blondyn niecierpliwie czekał i w środku skakał z radości, że pozna jego imię i wypędzi go z jej ciała i umysłu.
Ale demon w ostatnim momencie opamiętał się i posłał mu irytujący, szeroki, prowokujący uśmiech.
-Sprytnie.-przyznał.
-Wiem. Powiedz co od niej chcesz...
-W sumie...- zawahał się.-...niczego specjalnego. Spełniam rozkaz mojego pana.-wzruszył jej drobnymi ramionami.
-Kto nim jest?
-Przecież wiesz.- demon poprawił ciemne włosy dziewczyny.
-Belzebub jest w odchłani. Tak szybko z niej nie wyjdzie.- powiedział zbyt pośpiesznie. Był pewien swoich słów. Blake jednym ruchem pozbawił go głowy, tym samym wysyłając go do dziewiątego kręgu piekła. Do trzech największych zdrajców na ziemskim świecie. Dołączył do nich, a jego ciało zostało zaklęte. Nie wyjdzie z swojego więzienia o ile ten, który go tam odeśle nie sprowadzi go z powrotem. A wszyscy zdają sobie sprawę, że Blake prędzej pozbawiłby siebie życia niż sprowadziłby najstarszego brata.
-Sprowadzi go.-twarz dziewczyny rozciągnęła się w specyficzny uśmiech i założyła dłonie na piersiach.-Zrobi to aby ją ratować.- demon prychnął pod nosem, pokazując na ciało, które przejął.
-Więc to jest wasz cholerny plan...Chuje! Chcecie uderzyć w czuły punkt! -krzyknął.
W złości przygwoździł kruche ciało Angel do ściany.
-Bystry chłopiec.- ironicznie poklepał blondyna po policzku, na co ten warknął, mocniej przypierając delikatne ciało dziewczyny.
-Zabawny jesteś, wiesz? Lubię cię, ją w sumie też. Waleczna z niej dziewczyna.
-To znaczy? -zmrużył oczy i puścił Angel z demonem w środku.
-Próbuje mi się opierać...- demon odszedł kawałek kręcąc biodrami, którym Adam z urwanym oddechem się przypatrywał -...nie powiem, zaczyna mnie to irytować.- przyznał nonszalancko wzdychając.
-Oddaj jej kontrole.-blondyn warknął pod nosem i zacisnął z całej siły zęby, tym samym eksponując mocno zarysowaną szczękę.
-Zapomnij.- prychnął.
-Na chwilę.
-Nie.
-Daj mi z nią porozmawiać.- naciskał.
-Macie 5 minut i cały czas tu będę, jeśli rozmowa zejdzie na zły tor, przejmę kontrolę.- uległ.
-W to nie wątpię.- wywrócił oczami. Ciało dziewczyny odsunęło się jeszcze parę kroków w tył, aby potem paść na kolana i głęboko oddychając.
Blondyn ruszył w jej stronę chcąc pomóc jej podnieść się.
-Nie. Stój gdzie stoisz.- wyciągnęła dłoń w jego kierunku, pokazując aby się nie zbliżał.
Spojrzał na nią niepewnie i cofnął się krok od niej.
-Angie to ty?
-Tak...tak mi się wydaje. To miła odmiana, w końcu być sobą.
Przełknęła cierpką ślinę i ustała z kolan, prostując się i próbując zakryć swoje roznegliżowane ciało. Spuściła głowę, aby zakryć róż na swoich policzkach.
-Znasz jego imię?- Adam nerwowo poruszył się w miejscu i zagryzł wargi.
-Nie....Wiem tylko, że boi się Lucyfera.- podniosła na niego wzrok.
Utrzymywała z nim krótki kontakt wzrokowy dopóki po raz kolejny nie upadła na kolana.
-Ostrzegałem.-warkot wydobył się z jej ust, wraz ze zmodyfikowanym, głębokim głosem mężczyzny znajdującym się w jej środku.
-Bardzo nie podoba mi się ten temat Adam...-ciało brunetki wygięło się nie naturalnie. Jej plecy były naprężone jak łuk strzelecki, twarz miała wypełnioną bólem i rozpaczą, usta drżały, a kończyny robiły się sine i wierzgały niemal w każdą stronę.
-Rozczarowałeś mnie...-
-Nie ciebie pierwszego i ostatniego.- blondyn warknął pod nosem tym samym przerywając przyrodniemu bratu. -Lucifer Dawnstar ego et vocant petis auxilium. (Lucyferze Gwiazdo Zaranna wzywam cię i proszę o pomoc)
Powietrze w pokoju zaczęło się zagęszczać, tak jakby zwiastowało coś złego. I iście tak było. Lucyfer miał zamiar odpowiedzieć na wezwanie. Oboje czuli przepływające iskry prądu po ich ciele. Słyszeli trzaski, tak jakby ktoś łapał spróchniałe drewno. Demon wiercił się wiedząc co go czeka. Krzyczał i szamotał się w każdą stronę, próbując obalić swojego przeciwnika jakim był Adam.
W końcu za nimi pojawiła się postać. Mężczyzna o czarnych włosach i oczach niczym smoła w niektórych zakamarkach piekła, stał za nimi patrząc na nich spod byka.
-Trzymaj go Adam...- chłopak odwrócił się i spojrzał na ojca z ulgą, że w końcu zaszczycił ich swoją obecnością. - Najlepiej posadź go na łóżku.
Blondyn przytaknął i wykonał polecenie ojca. Ciało dziewczyny szamotało się tak jakby od tego zależało jej życie. W prawdzie ona była bezpieczna, ale demon żerujący na jej ciele i umyśle zagrażał każdemu.
Starszy brat Blake'a szeptał pod nosem zaklęcia wiążące, przez które demon nie ruszał ciałem ,a jedynie bluzgał pod nosem.
-Możesz się trochę pośpieszyć?- Młodszy chłopak warknął w stronę archanioła z wyczuwalną pretensją.- Nie jestem tobą do cholery. Nie utrzymam go dłużej! - krzyknął wiążąc niewidzialne węzły liny jeszcze mocniej.
-Udowodnij, że jesteś godny nazywać się moim synem...
-Serio? To nie czas na takie rzeczy. Kurwa....on się ciebie boi. Zrób coś. Pokaż ząbki, warknij, może zrób straszną minę! Nie wiem kurwa, wykaż się jebaną kreatywnością!- wrzeszczał, patrząc co chwilę to na ojca to na przyrodniego brata.
Diabeł uśmiechnął się pod nosem, pokazując białe, idealne zęby i pomachał twierdząco głową.
-Naturalnie.- potarł o siebie swoje dłonie i podszedł od łóżka. Z każdym jego krokiem, opętana Angel przestawała się ruszać, a w zamian jej oddech stawał się głębszy.
-Po co opętałeś dziewczynę mojego syna?- demon przymknął oczy, a szatan schylił się próbując spojrzeć w ciemne oczy Angel Adams.
-Gówno ci powiem.- splunął prosto przed buty Szatana , udając odwagę, której tak naprawdę posiadał resztki umiejscowione gdzieś w jego podświadomości.
Czarnowłosy zaczął szybciej oddychać, nie spuszczając wzroku z oczu dziewczyny, które wręcz mieniły się strachem.
-Jesteś młody...masz dużo przed sobą. Opuść jej ciało, a ja zapomnę o sytuacji.- wzruszył ramionami, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Demon nie odezwał się, nie zareagował co równało się z odmową.
-Czyli nie...szkoda.- pokręcił głową, westchnął i wyprostował się. Przetarł oczy i uniósł ręce ja wysokości klatki piersiowej.
-Nakazuje ci wyjść z ciała śmiertelniczki.- Jego oczy mieniły się czerwienią i żółcią, a głos, do tej pory szorstki stał się nienaturalnie głęboki.
-Podaj swoje imię demonie!- szatan zdzielił policzek Adams, używając tylko nędzną namiastkę swojej siły,
-Jakie jest twoje imię do kurwy nędzy!- krzyknął tracąc nad sobą panowanie. Nie był przyzwyczajony do ciągłego błagania o coś niezwiązanego z nim. Do tej pory jego synowie sami sobie radzili.
-Zbij mnie...- anioł złapał za ramiona opętanej dziewczyny i potrząsł nimi, próbując cokolwiek zdziałać.
-Jeżeli zabiję ciebie, zabiję też ją. Wyjaw mi swoje imię skurwysynu.
-Zostaw go Lucyferze.- w drzwiach pokoju Adama pojawiła się matka demonów. Lilith patrzyła na zaistniałą sytuację z powagą, nie odwracając wzroku nawet na chwilę.
-To twój syn, prawda? Przemów mu do rozsądku. -Diabeł wyprostował się i wskazał ręką najpierw na rudowłosą kobietę , a potem na ciało opętane przez jednego z jej synów.
-Nie do końca jest tak jak mówisz panie.- skłoniła się odrywając wzrok do synów i męża.
-On...- wskazał na ciało dziewczyny.- ...jest twoim dzieckiem. Każ mu zostawić młodą Adams w spokoju.
-Nie jest w pełni moim synem.
-To kim kurwa jest?- najmłodszy chłopak w pokoju wtrącił się w rozmowę rodziców, wyrzucając ręce w górę. Był zirytowany, tak samo jak jego ojciec.
-To cień. Nie panuję nad nimi. - pokręciła głową, a na jej twarzy pojawił się przepraszający wyraz twarzy. -Przykro mi, ale ich nie da się wypędzić.- wzruszyła smętnie ramionami.
CDN...
Piosenka: Tate Mcrae- You Broke Me First
KOCHAM PAA
PolishNeverMind😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro