Ω16
Oblizał usta kiedy jego serce przyśpieszyło. Był zakłopotany, pierwszy raz był w takiej sytuacji, kiedy bardzo czegoś pragnął, a nawet nie mógł na to spojrzeć.
- Uśmiechasz się w moją stronę, próbujesz być miła...dajesz mi nadzieję!
-To, że dziewczyna jest miła dla chłopaka nie znaczy, że się w nim zakochała albo daje mu jakąś chorą nadzieję Blake...- wywróciła oczami
- Miałaś iść do swojego pokoju, prawda?- zmienił temat, tym samym unikając pytań. Oblizał usta i poruszył się niespokojnie. Nie miał już zamiaru poruszać tej samej problematyki, jak bardzo krzywdzi go poczucie, że dziewczyna którą pragnie woli jego brata.
-Pewnie, gdybym wiedziała jak do niego pójść, już dawno by mnie tu nie było, idioto.- odpowiedziała sarkastycznie i założyła dłonie na piersiach.
Przejechał językiem po zębach.
-Angel nie oszukuj w grze, którą wymyśliłem...- zaczął tupać nogą, aby wyładować emocje gromadzące się w jego ciele. - ...mam ponad dwa tysiące lat, to ja oszukuję, nie ty!
-Więc pozwól mi zobaczyć rodzinę! - krzyknęła na niego.
-Nie mogę ci na to pozwolić!
-Czemu? Bo boisz się, że ci ucieknę? To chyba nie możliwe!
-Nie! Nie chce ci pozwolić, bo dla nich nie żyjesz! - wykrzyknął jej prosto w twarz, nie panując nad sobą. Głęboko oddychał, patrząc na nią swoimi ciemnymi oczami wypełnionymi bólem.
-Co?- szepnęła tak cicho, że nawet jego wyczulone zmysły ledwo usłyszały zająknięcie się dziewczyny.- Jak to dla nich nie żyje?- powtórzyła jego słowa.
-Chodź ze mną...- powiedział nad wyraz spokojnie. Wystawił do niej swoją dłoń, na którą patrzyła się dłuższą chwilę.
Nie chciała go dotykać, bała się jego dotyku, jego usposobienia i charakteru, ale nie bała się jego całego. Przejawiały się w nim te dobre emocje, które za wszelką cenę chciała dostrzec.
Wahając się podała mu dłoń, którą uścisnął. Wydawało jej się, że zrobił to tak jakby chciał podnieś ją na duchu. Ale on to zrobił nawet o tym nie wiedząc. Z jego strony był to zwykły odruch.
-Gdzie idziemy?- spytała kiedy książę pociągnął ją w stronę wyjścia z ogrodu.
Była zła, smutna, zirytowana, wściekła, zagubiona. Nie miała pewności, że mówił prawdę. Mógł przecież ją okłamać , aby została z nim już zawsze, prawda?
Ale nie to miał na celu.
-Zobaczysz.- odpowiedział jej krótko, nawet nie patrząc na jej twarz.
Ciągnął ją naprawdę długo. Przeszli dziesiątki korytarzy, których nigdy nie widziała i nie udało jej się ich wszystkich zapamiętać. Szybkim krokiem schodzili z krętych schodów, zagłębiając się coraz bardziej pod ziemię. Gdy zeszli już z setki schodów, zasapana podniosła wzrok na dziesięć, identycznych, metalowych drzwi.
Spojrzała na niego, kiedy odszedł w inną stronę, do stalowego wieszaka na ogromne, mosiężne klucze, które zapewne miały kilkaset lat, ale nie psuły się przez otaczającą je magię.
Kątem oka wiedział, że przyglądała mu się. Zagryzała wargę i śledziła jego każdy, najmniejszy ruch. Cieszył go ten fakt.
''Czeka na wyjaśnienia"
"Nie spieprz tego Blake..."
" Nie wspominaj o wszystkim, może tego nie zrozumie i da ci spokój."
Cały czas powtarzał jakby to był jego życiowy cel. I może chwilowo tak było. Nie chciał powiedzieć jej o wszystkim. On jak i ona nie znieśliby tego.
Wybrał jeden z kluczy i zaczął obracać go w prawej dłoni, nie będąc pewnym, czy nie lepszą opcją było by wyczyszczenie jej pamięci z ostatniej godziny.
-Otwórz te drzwi.- podszedł do niej i wręczył jej ciężki klucz, wskazał ostatnie drzwi na kocu korytarza i popchnął ją delikatnie w ich stronę. Zassała policzek i niepewnym krokiem ruszyła w stronę wskazaną przez niego stalową powłokę. Stanęła przed nimi i wycelowała kluczem w otwór, ale kiedy miała włożyć go w zamek cofnęła rękę.
-Co tam jest?- odwróciła głowę i spojrzała na chłopaka, stojącego na drugiej stronie korytarza.
-Odpowiedź.
-Jasne.- powiedziała bez przekonania i pokiwała twierdząco głową tak jakby sama chciała się przekonać do jego słów.
Włożyła klucz i dwa razy go przekręciła odkluczając drzwi. Niepewnie dotknęła klamki i przełożyła na nią swój ciężar. Otworzyła drzwi i przełknęła ślinę.
Otworzyła je na całą swoja szerokość i przekroczyła ich próg. Książę natomiast stał tam gdzie wcześniej z zaciekawieniem przyglądając się jej i jej poczynaniom. Prawą dłonią drapał dolną wargę ust, a lewa tkwiła w kieszeni spodni. Oczy miał przymrużone, a pod nosem formował się delikatny uśmiech.
Znikła z jego pola widzenia, wchodząc do pomieszczenia. Ruszył za nią.
Przyglądała się wielkiej kuli, próbując ją dotknąć , ale strach przed nieznanym znacznie jej to utrudniał.
- To kula pokazująca pragnienia, lepiej jej nie dotykaj. Możesz się w niej zatracić.- podszedł zdecydowanie za blisko niej i po cichu mówił prosto do jej ucha. Z nerwów przełknęła zalegającą ślinę i tak jak chłopak jej polecił, cofnęła ręce.
-My się interesujemy tym.- odsunął się od niej i wskazał palcem na wielką, złotą ramę stojącą przy ścianie, niedaleko drzwi.
-Co to?
-Portal.- odpowiedział krótko. Ale kiedy zobaczył zainteresowany wzrok dziewczyny, westchnął i zaczął kontynuować. - Przeniesiemy się tym na Ziemię, ale ludzie nie będą nas widzieć.
-Co z moją rodziną?
-Nic. Nie zobaczysz ich chyba, że będą tam gdzie zmierzamy. - wzruszył ramionami, zaczął kręcić się wokół teleportera i ustawiać go na odpowiednie punkty geograficzne.
-Skoro już będziemy na Ziemi, pozwól mi ich zobaczyć...
-Nie.- przerwał jej twardo i zacisnął zęby.- Nie ma nawet takiej kurewskiej opcji Angel.
Usiadła na czymś co przypominało krzesło i wpatrywała się w portal, który książę uruchamiał. Wzrokiem przelatywała po magicznych przedmiotach porozmieszczanych w dużym pokoju. Większość z nich pokrywała gruba warstwa kurzu i pleśni. Wzdrygnęła się na ten ohydny widok i wzruszyła ramionami. Jej wzrok powędrował dalej, aż natrafiła na powieszone, średniowieczne miecze. Upewniła się, że chłopak jest zajęty portalem i wstała ze swojego dotychczasowego miejsca. Powoli i cicho podchodziła do broni, co jakiś czas sprawdzając poczynania bruneta. Kiedy w końcu znalazła się przed nimi chwyciła ten najbliżej niej i mocno ścisnęła za jego trzon. Wzięła głęboki oddech i zagryzła wargę.
"Zrobić to czy nie?"
To zdecydowanie nie był czas na walkę toczącą się w jej głowie. Musiała zdecydować. Zmierzyła księcia wzrokiem i nie do końca pewnym krokiem ruszyła ku niemu. Stąpała cicho, spokojnie. Zatrzymała się dopiero krok za nim. Westchnęła i szybko pokonała dzielący ich dystans.
Przyłożyła oręż do jego szyi.
Wiedział co zamierzała. Chciała go zastraszyć i wykorzystać okazję aby stąd uciec. Uśmiechnął się pod nosem i złapał jej dłoń, która trzymała miecz przy jego gardle.
-Sprowadź mnie na Ziemię i daj spokój mi i mojej rodzinie.- powiedziała twardo, próbując go przekonać.
On natomiast zaśmiał się na jej słowa.
-Jesteś głupia.- złapał za jej nadgarstek i wykręcił go w nienaturalny sposób. Jęknęła z bólu i zabrała rękę. W tym samym momencie wypadła jej broń, którą on ujął w locie i wycelował w dziewczynę. - Japierdole, nadal nie nauczyłaś się, że nie lubię się tak bawić. Twoje buntowanie się nie pomoże ci, a ewentualnie zaszkodzi. - wywrócił oczami i opuścił broń.
-Gotowa na poznanie prawdy?- zmienił temat, wciskając ostatni, uruchamiający przycisk.
Zachowywał się tak jakby to co przed chwilą zrobiła nie miało miejsca i nie zrobiło na nim wrażenia. A zrobiło. Podziwiał jej waleczność i zawziętość, chociaż tak jak on, nie wiedziała kiedy należy przestać. Wyciągnął w jej stronę ramię, które po krótkim zastanowieniu złapała.
-Chyba tak.- odpowiedziała mu. Kłamała, zdecydowanie nie była gotowa na to co zaraz zobaczy.
-Trzymaj się.- westchnął i znacznie odchylił się od dziewczyny naciskając na fioletowy, mieniący się guzik.
Do tej pory pusta rama wypełniła się tego samego koloru mazią, której zadaniem było przenieść ich na Ziemię.
Oboje ruszyli do portalu.
Podróże teleporterem nie należały do najprzyjemniejszych, ale z czasem można było się przyzwyczaić. Dziwne uczucie w brzuchu i głowie doprowadzały dziewczynę do szaleństwa. Czuła, że to co się z nią dzieje, nie powinno mieć w ogóle miejsca. Jej ciało nie było przystosowane go transportu tego typu. Brzuch zachowywał się tak jakby zaraz miał wyrzucić z siebie wszystko co dziś zjadła, a głowę prawie rozsadzało z tępego, nieprzyjemnego bólu.
Wylądowali na płaskiej powierzchni.
Mocno zaciskała dłoń na ramieniu księcia, próbując dojść do siebie. Starała się głęboko oddychać, co nie wychodziło jej tak jakby chciała. Puściła jego przed ramię, a dłonie oparła na kolanach.
-Nie zarzygałaś się. Jesteś wytrzymalsza niż myślałem. - powiedział sarkastycznie, nawet na nią nie patrząc. Rozglądał się po terenie, na którym się znajdowali. Nagrobki były w odstępie jednego metra, drzewa zasłaniały przed deszczem jaki zalewał Nowy York od prawie dwóch dni, a ludzie, którzy postanowili odwiedzić swoich bliskich, prawie nie było, przez panującą pogodę.
-Cmentarz?- spytała nie rozumiejąc co tu robi.
"-Nie! Nie chce ci pozwolić, bo dla nich nie żyjesz! ,,
Dopiero teraz te słowa nabrały dla niej większego znaczenia.
-Rusz się.- powiedział idąc w jakąś alejkę. Poszła za nim, rozglądała się po miejscu szukając jakiegoś znajomego imienia lub nazwiska, tak jak to robiła zawsze jako dziecko, kiedy przychodziła z rodzicami na cmentarz odwiedzić dziadków. Straciła rachubę czasu i Blake'a z pola widzenia.
Chciał, aby dowiedziała się sama.
Patrzyła raz w lewo, raz w prawo aż doszła do wielkiego drzewa. Zapewne był to dąb, a pod nim kamienna, czarna tabliczka z napisem:
Rest In Peace
Angel Adams
13 czerwiec 2001 rok - 30 maj 2020 rok.
Zabrakło jej powietrza w płucach. Nie dowierzała swoim oczom i uważała, że ma omamy przez teleportacje. Jej warga zatrzęsła się, a głowa zaczęła ją boleć próbując szukać logicznych wyjaśnień.
''Tu może leżeć moja imienniczka, to nie muszę być ja!" - krzyczała w swoich myślach pomimo, że sama w to nie wierzyła.
-To twój nagrobek Angel.- stanął z nią ramię w ramię.
-Jak...- zaczęła się jąkać.
-Kiedy ktoś znika z Ziemi z niewiadomych przyczyn, natura i los musi sobie z tym poradzić. W twoim przypadku los cię uśmiercił. - przerwał jej.
-Ale...
-Czego tu nie rozumieć?- wyprzedził jej pytanie.- Porwano cię, gdzieś co nie powinno istnieć i wykracza poza wszelką naukę. Tego nie da się wyjaśnić od tak. Dla mnie zabrano cię z powierzchni Ziemi do piekła, czyli tak jak byś umarła. Zapewne to samo było by w przypadku gdybyś trafiła do...- westchnął i zmierzwił włosy z irytacji.-...nieba. Kolej rzeczy musi sobie poradzić z twoją nie obecnością. Zabito cię, powinnaś cieszyć się, że los nie postanowił cię wymazać w historii.
- Jak mam się cieszyć, że nie wymazano mnie z pamięci wszystkich, których znam, tylko nie żyję! To jest ta lepsza alternatywa! Nie rozśmieszaj mnie Blake!- wściekłość wylatywała z niej strumieniami, a on stał na przeciw niej ze skruszoną miną.- Może powinnam być ci wdzięczna, że ten durny los mnie uśmiercił, a nie wymazał!
Patrzyła na niego całkowicie rozsypana. Stała przed nim w kawałkach, ledwo stojąc na nogach i opieprzając go. Potoki łez spływały po jej policzkach i szyi aż wsiąkały w jej koszulkę.
-Uspokój się!- krzyknął na nią, kiedy ta otwierała usta aby powiedzieć, albo wykrzyczeć mu coś jeszcze.
-Nie! Chce wrócić do rodziny! Do przyjaciół! Nie masz cholernego prawa przetrzymywać mnie wbrew mojej woli! - złapał ją za ramiona, próbując chociaż trochę ją uspokoić, co nie koniecznie dobrze mu wychodziło. Zaczęła się szarpać i krzyczeć na niego przez łzy. Od niedawna nie była w piekle wbrew woli. Podpisała cyrograf, ale nie chciał poruszać jeszcze tego wątku, kiedy ona zalewała się rozpaczą.
-Puszczaj mnie do cholery! Zostaw.- próbowała go odepchnąć, uderzyć w policzek czy w klatkę piersiową, ale on pozostawał niewzruszony.
Spojrzał na nią tak jak jeszcze nigdy. Czuł jej ból, rozżalenie, wściekłość. To wszystko udzielało mu się. Też chciał krzyczeć z cierpienia. Pierwszy raz znajdował się w takiej sytuacji. Nie miał pojęcia jak ją uspokoić. Cały czas wyrywała się i krzyczała. Nie tego się spodziewał. Chociaż...w sumie nie spodziewał się niczego. Angel nadal pozostawała dla niego zamkniętą księgą , nie licząc pojedynczych zachowań. Nie potrafił jej odczytać nie dlatego, że nie chciał, ale dlatego, że nie potrafił.
Złapał się ostatniego ratunku jak tonący brzytwy. Ścisnął ją mocniej za ramiona i zmierzył jej zapłakaną twarz.
Schylił się i szybko zamrugał oczami, nie będąc pewnym swoich poczynań.
Ostatni raz spojrzał na jej hurtowo lecące łzy.
Wziął decydujący oddech i przybliżył się do jej twarzy jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie był pewny swojego zachowania. Był niemal jak niemowlę.
W ostatnim momencie zagryzł wagę, aby potem ją puścić i dotknąć jej usta.
Całował ją.
Muskał delikatnie, ale stanowczo jej wargi, próbując udawać, że wcale nie robi tego pierwszy raz z uczuciami.
Minęło zaledwie parę sekund, a przestała się rzucać.
W miarę spokojna zaczęła oddawać każdy najmniejszy pocałunek. Puścił jej ramiona, a ręce umiejscowił na jej żuchwie, pogłębiając pocałunek. Jej dłonie wplątały się w jego ciemne włosy
Świat zaczął wirować i rozmazywać się, a jedynymi wyraźnymi obiektami byli oni.
Nieświadomi. Cierpiący. Opuszczeni. Źli . Wściekli. Inni.
Wpakowali się w coś czego oboje chcą, ale się boją. Nie zważali na to, że z minuty na minutę książę pod postacią człowieka robił się słabszy. Że z godziny jaką miał, pozostały zaledwie 25 minut, na to aby przestać wyrażać swoje emocje i wrócić do piekła.
-Nienawidzę cię...- szepnęła kiedy oboje przestali. Z jej oczu nadal wypływały łzy. Złapał za jej plecy i przyciągnął do siebie. Potoki jej płaczu wsiąkały w jego koszulkę, dość mocno ją mocząc.
-Wiem Angel, wiem to.- mruknął pod nosem przyciągając ją do siebie jeszcze mocniej.
CDN...
Piosenka: Love Lost (Piano Version)
KOCHAM PAA
PolishNeverMind😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro