Ω15
Chciała aby on się odsunął, ale on tego nie chciał.
Chciał być bliżej niż jest teraz.
Marzył o tym aby przekroczyć granicę, ale przecież chciał budować fundament ich pożal się Boże "przyszłego związku". Jeżeli nie zrobi tego czego oczekuje, ucieknie do Adama, który z porównaniu do księcia, jest w miarę łagodny i traktuje ją dużo lepiej.
-To nie takie trudne mała, widzisz?- ostentacyjnie odsunął się od niej, podnosząc ręce na wysokości swojego torsu. Posłał jej cwany, irytujący uśmieszek, który zawsze zwala ją z nóg.
No...a przynajmniej miał taką nadzieję ,że tak właśnie było.
Doskonale wiedział, że jego wygląd zdecydowanie jej się podobał. Zawsze kiedy dokładnie jej się przyglądał, ona rumieniła się i mrużyła oczy, próbując doszukać się w jego wzroku sensu. Ale jedyne co by w nim zobaczyła to pożądanie
-Jesteś kretynem.- prawą dłonią przetarła lewy obojczyk i minęła go idąc dalej, w głąb ogrodu. Była zażenowana i chciała uciekać za każdym razem kiedy on umieszczał na niej swoje spojrzenie. Zmierzwiła dłonią włosy i stanęła przed wyjątkowo dziwnym drzewem sięgającym sufitu, do którego było co najmniej 5 metrów.
- Powtarzasz się kochanie.- przewrócił oczami i zmierzył jej oddalającą się sylwetkę.- Masz może dla mnie inne wyzwiska? Kretyn robi się nudny...może na urodziny powinienem kupić ci słownik? - ruszył w jej stronę, wkładając dłonie w kieszenie czarnych spodni.
Doskonale wiedział, że jego zadaniem było stworzenie fundamentu związku, ale jej zła mina wynagradza mu wszystko. Gwałtownie się odwróciła i zmierzyła księcia wściekłym wzrokiem. Zmarszczyła nos i cicho sapała nie spuszczając go ze swoich oczu.
-Sądzę, że to nie ja potrzebuję słownika Blake. Tobie on się przyda dużo bardziej niż mi...kochanie. - podeszła do bruneta i stanęła dokładnie na przeciw jego twarzy.
-Jesteś arogancki, złośliwy, okrutny, niewyżyty w każdym idiotycznym aspekcie tego słowa, całkowicie skretyniały i debilowaty. Próbujesz podwyższyć swoje niziutkie ego wkurzając mnie i patrząc jak się złoszczę. Zajmij się sobą przez resztę naszej umowy i idź do diabła! - wykrzyczała cały czas patrząc w jego ciemne oczy.
Zaskoczyła go. Jeszcze nigdy odkąd tu jest nie podniosła na niego głosu w ten sposób.
-Idź do diabła...- powtórzył uśmiechając się pod nosem-...może twój malutki, uroczy mózg jeszcze tego nie pojął, ale ja nim jestem.
-Nie Blake, potrzebujesz mnie aby nim zostać. - uderzyła w jego pierś zaciśniętą pięścią , wyładowując na nim swoją frustrację.
Światła, które do tej pory oświetlały ogród zaczęły migać, a chłopak zaczął od niej odchodzić, tworząc naprawdę spory dystans. Blake czuł jej strach i złość, która wydobywają się z jej ciała. Angel bardzo łatwo rozgryźć. Jej stan emocjonalny zawsze się waha, albo jest spokojna, albo ma ochotę go zabić.
Słabe światło migało oświetlając co jakiś czas ich sylwetki, tak długo aż w pomieszczeniu zapanował całkowity mrok. Nie widziała nic, nawet konturów kwiatów czy jego. Ciarki miarowo przechodziły przez jej ciało, a do tej pory spokojny oddech przyśpieszył. Miała wrażenie, że wydycha zimną parę, którą się dusi i drażni jej oczy i nos. Był to jeden z darów, nad którym on całkowicie nie panował i nie wiedział o jego istnieniu. Blake natomiast czuł nie małą satysfakcję, że światła zgasły.
Postrzegał siebie jako największe zło, jakie może widzieć człowiek. I rzeczywiście tak było, biorąc pod uwagę, że diabeł nigdy nie objawiał się sam, a za pomocą swoich synów lub demonów.
Granicę jego "dobrego humoru" łatwo było przerwać. Nie cierpiał kiedy ktoś wyrażał się o nim tak jak młoda Adams. Pomyśleć było można, że kazał ją sprowadzić do piekła tylko dlatego, że była wstanie wyzwać i przeciwstawić się młodemu demonowi.
-Nadal się mnie boisz?- spytał prosto z mostu marszcząc brwi i zaciskając usta jak i napinając ciało. Sprawiał wrażenie, że nie lubił rozmawiać o strachu, ale chciał wiedzieć co na ten temat myśli.
Spojrzała na niego wzdychając.
-Wiesz, że jesteś straszny? - zirytowana pokręciła głową ,wywróciła oczami i zacisnęła zęby i pięści, aby nie powiedzieć czegoś co mogłoby go rozjuszyć i doprowadzić do kolejnego zranienia jej psychiki albo ciała, tak jak to robił do tej pory.
-«Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli» Ewangelia świętego Mateusza- prychnął pod nosem cytując kawałek biblii. - Wierzysz w Boga Angel?- jego głos odbijał się od ścian.
-Wierzę...- odpowiedziała jąkając się. Przełknęła ślinę i objęła się ramionami, próbując dodać sobie choć trochę odwagi. Nie do końca wiedziała gdzie stał. Raz czuła, że jest za nią, ale chwilę później to omylne wrażenie znikało, zamiast tego pojawiała się obawa, że nie wyjdzie z tego pomieszczenia o własnych siłach. Stała jak słup soli, nie rozumiejąc co się dzieje.
-Więc jeżeli wierzysz, to dlaczego się boisz?!- krzyknął na nią, pozostając na skraju szaleństwa i wściekłości.
Światło zapaliło się. Stał zaledwie metr od niej. Była przerażona, jego wzrokiem i postawą, którą właśnie przyjął. W tym świetle jego wory pod oczami były jeszcze bardziej widoczne niż wcześniej.
-Blake co ty robisz?- mruknęła, rozglądając się dookoła siebie, próbując zrozumieć co dzieje się wokół niej.
-To co powinienem był robić od początku.- kiedy światło na chwilę mrugnęło dostrzegła go znacznie bliżej niż wcześniej, wpatrując się w środek jej czoła, wiercąc w nim dziurę. Chłopak wydawał się jeszcze bardziej blady i zły niż kiedykolwiek kiedy go widziała.
Czarne pióra otaczały jego ciało, dodając męskości, a zawziętość wymalowana na twarzy przyprawiała ją o gęsią skórkę. Głęboko oddychał, a jego mały do tej pory uśmiech powiększał się z sekundy na sekundę.
Pomimo, że ogarnął ją strach, nie ruszyła się z miejsca czekając co się zaraz stanie. Jeżeli chciał zrobić jej krzywdę, zrobi to, jeżeli chce aby się bała, jest zdolny do wszystkiego aby zobaczyć przerażenie na jej twarzy. Gdzieś z tyłu jej rozniósł się huk, a ona podskoczyła w miejscu.
Światło zapaliło się na zaledwie sekundę, aby rozjaśnić ich twarze. Spuściła głowę i przełknęła ślinę, która zaczęła zalegać w jej gardle ze stresu. Poczuła dłoń na swoim policzku.
Blake gładził jej twarz, nie odwracając nawet na chwilę swojego morderczego wzroku.
-Co masz na myśli?- Jej głos zarwał się kiedy wypowiadała ostatnie słowo.
-Za dużo mówisz Angel.- ironicznie zaśmiał się i odgarnął jej włosy za ucho.- Jesteś tak kurewsko piękna, że dziwię się, że nadal się powstrzymuje, aby nie zabrać tego czego tak bardzo chcę.- dodał po chwili zadumy.- Zapewne znienawidziłabyś mnie, gdybym to uczynił.
-Cytujesz biblię...chociaż gardzisz religią i wiarą. Mówisz mi rzeczy, o których sama boję się pomyśleć. Powiedz, to ja jestem nienormalna czy ty?- podniosła na niego wzrok , aby zaraz potem żałować swojego czynu.- Chce znać prawdziwego ciebie, nie maskę, za którą się podajesz i nosisz. Chce poznać zło.
-Nie wiesz czego chcesz.- uśmiechnął się bez krzty radości. Nie wiedział czy się cieszyć czy złościć, z jej wyznania. - Mogę stracić kontrolę...- uprzedził ją, podnosząc jej podbródek.
-Zawsze ją tracisz.- spojrzała na jego piękną twarz i nawet nie wiedziała na co się piszę. Odstąpił od niej krok w tył i zacisnął usta.
-Jesteś zbyt odważna jak na zwykłą śmiertelniczkę.
-Chyba nie jestem zwykłą śmiertelniczką skoro tu jestem. Pokaż się Blake. Mam dość niewiedzy.- podniósł kąciki ust, a jej słowa. Miała całkowitą rację, nie jest normalnym człowiekiem.
Stała wyprostowana, ale nie pewna siebie. On stał zgarbiony, próbując chować się między dwoma potężnymi skrzydłami, będąc pewny swoich czynów.
Oczy jego wywróciły się pokazując swoją nieokreśloną, mieniącą się barwę. Do tej pory gładka, blada i idealna skóra zmieniła się w jego własną, grubą ochronną tarczę. W niektórych miejscach jego skóra lśniła czarną mazią, w niektórych była zaledwie błona ochraniająca jego organy. Czarne żyły wyszły w miejscach, które były najbardziej narażone na natarczywy wzrok brunetki. Czarne, potężne skrzydła, kilku centymetrowe szpony i morderczy ogon, mogący zabić za jednym uderzeniem co najmniej piątkę osób, przerażały za każdym razem gdy na nie spojrzała.
Jego wargi były oddzielnie zszyte, grubym drutem, a bujne włosy zostały zastąpione kością okrywającą jego mózg.
Stał przed nią demon, w pełnej okazałości wraz ze świecącą z jego oczu satysfakcją.
Ona natomiast stała oniemiała, patrząc na "to coś" co stało przed nią. Jej oczy znacznie się powiększyły, usta delikatnie się otworzyły uwydatniając swoją przekrwioną barwę. Zatrzęsła się, nie wiedząc jak ma poprawnie zareagować.
-Czym ty jesteś?- jej dłonie stały się mokre, a głos łamliwy.
-A na kogo ci wyglądam?
- Na coś co nie powinno istnieć...
-Szok i niedowierzanie co mała? Nie tego się spodziewałaś?- spytał sarkastycznie. Jego serce, które pokrywała tylko zielonawa błona przyśpieszyło. A jego emocje zaczynały się stawać bardziej ludzkie. Czuł zawód.
- Sama nie wiem czego się spodziewałam. Jesteś demonem prawda? Pod tą postacią możesz kogoś opętać?- podeszła bliżej niego. Stąpała niepewnie, wpatrując się w jego ciało. Nie było już tak piękne jak wcześniej. Powoli zaczęła do niego podchodzić, chcąc zobaczyć szczegóły.
-Mogę zrobić dużo więcej niż kogoś opętać. - mruknął kiedy zatrzymała się na przeciw niego.
-Po co to robisz?
-To zabawne. - powiedział zbyt szybko, nawet na nią nie patrząc.
- Śmieszy cię fakt, że zabijasz kolejną osobę?- próbowała wyłapać jego nieobecny wzrok.
- Zabicie jednej osoby, to tragedia. Zabicie trzech, okrucieństwo. Zbicie milionów statystyka.- jego wzrok spadł na nią i na jej oczy, które wypełniały się zawodem i smutkiem.
-Nie wierzę, że coś takiego przechodzi ci przez usta.
- Przyzwyczaisz się...
-Nie chcę się przyzwyczajać!- przerwała mu. Pierwsza łza poleciała z jej oczu.- To straszne, nie widzisz tego? Nie możesz od tak zabijać kogoś, kto nic nie zrobił! Tak się po prostu nie robi.
-Aha...jesteś strasznie wrażliwa. To tylko ludzie, jest was miliardy.- wywrócił oczami i przybrał poważny wyraz twarzy.
-Zmień się Blake...- szepnęła, nie mogąc patrzeć na jego okropne oblicze, które tak bardzo chciała zobaczyć. Kiedy miał zacząć na nią krzyczeć, że jemu się nie rozkazuje, że to on wydaje rozkazy, których ona na słuchać, ale jeszcze ciszej mruknęła: -...proszę.
Spuściła głowę i odwróciła się od niego plecami, aby potem kawałek odejść, nie mogąc znieść jego zachowania względem niewinnych ludzi.
Spełnił jej prośbę, chociaż korciło go aby zrobić jej na złość i pokazać to co robi ze swoimi ofiarami, kiedy jest pod postacią demona. Głęboko westchnął i ruszył w jej kierunku. Wiedziała, że zatrzymał się dokładnie za nią patrząc w jej plecy.
-Czemu chcesz mnie poznać Angel?- odgarnął jej włosy z szyi i muskał ją palcami.
-Bo nikt inny nie chciał tego zrobić.
-Skąd możesz to wiedzieć, co? Jesteś tu zaledwie tydzień warknął na nią i uszczypnął jej skórę na karku, przez co podskoczyła w miejscu.
- Ale wydaje mi się, że znam cię lepiej niż twoja własna rodzina.
-To nie jest rodzina.- powiedział z przerwami między słowami. - To....coś w stylu bycia z kimś spokrewnionym dla własnych korzyści.
- Kiedy jesteśmy już przy rodzinie...chcę ich zobaczyć Blake.- odwróciła się do niego twarzą.-...chociaż na chwilę. Powiedzieć, że nic mi nie jest, że żyję i mam się dobrze. Nie mogę znieść myśli, że się o mnie martwią i odchodzą od zmysłów.
- To nie możliwe. - warknął. - Nigdy ci na to nie pozwolę.
-Co?- zmrużyła oczy, nie wierząc, że się nie zgodził. - Blake proszę. Chociaż na chwilę!
-Nie!
Jego furia była bliska wybuchu. No bo przecież jak miał jej powiedzieć, że to wszystko to podstęp? Że nawet jeżeli się w nim nie zakocha, to ona tu zostanie?
-Wracaj do pokoju Angel. -warknął nawet na nią nie patrząc.
-Ale ja...
-Dość Adams! Staram się, a ty tego w ogóle nie doceniasz Angel, próbuję być miły...-zacisnął szczękę i zmrużył oczy.
-Starasz się?- prychnęła. Nie panowała nad tym odruchem.- Nie potrzebnie Blake. Nie zakocham się w tobie, nawet jeżeli zmienisz się o 180 stopni. Zawsze w głowie będę mieć ciebie takiego jakim jesteś. Tego co robiłeś na moich oczach i twoją furię!
Zaśmiał się bez krzty radości. Odwrócił wzrok i przetarł twarz dłońmi.
-Uwielbiasz mnie dobijać, co? Kochasz patrzeć jak cierpię. -powiedział do niej z wyrzutem, przełykając gulę śliny.
Był w błędzie. Nienawidzi sprawiać komuś cierpienia i zawodu.
Jest jego cholernym przeciwieństwem.
A przynajmniej była nim do czasu porwania. Nie chciała się pojawić w piekle. W tym roku miała iść na studia, tam poznać faceta i kiedy wyszło by jej z nim, oświadczyłby jej się i założyliby rodzinę.
Teraz to wszystko jest nie ważne, bo za każdym razem kiedy patrzy na Blake'a czuje złość, bezsilność, irytację. Ale potem zawsze wszystko ustępuje. Nie czuje złości, a rozpacz, taką jak czuję teraz.
- Co robię?- wymusiła złośliwy uśmiech.
-Właśnie to Angel. - stał z nią twarzą w twarz, a tamta złość, która ogarniała ich dwójkę zniknęła na rzecz zagubienia.
I można by powiedzieć, że ta dwójka całkowicie do siebie nie pasuje. Rzeczywiście tak było. Byli inni, ale ta inność była taka sama. Wraz z jej przybyciem, zaczął czuć. Ona zaczęła być taka jaka zawsze chciała być.
CDN...
Piosenka: ATMOSPHERIC GOTHIC HORROR READING MUSIC| H.P , Lovecraft, Stephen King , Edgar Allen Poe
Z racji, że niedawno wybiło 3 tysiące wyświetleń, a niedługo będzie już 4 tysiące postanowiłam, że przedstawię wam jak ja sobie wyobrażam postacie z Devil Son.
Postanowiłam również ,że w czwartek, piątek i sobotę pojawią się rozdziały, jako podziękowanie za to, że ją czytacie i jeszcze się nie zraziliście!
W Blake'a wciela się Dylan O'Brien, odgrywającego Stails'a opętanego przez Nogitsune w serialu Teen Wolf.
W Szatana , ojca demonów i męża Lilith wciela się Michele Morrone.
W Adama, jednego z starszych braci Blake'a wciela się Colson Baker:
Lilith, żonę Szatana i matkę wszystkich demonów wciela się Julianne Moore, a dokładniej postać, którą gra w filmie "Siódmy syn,, czyli Mateczkę Malkin.
Angel postanowiłam ominąć ponieważ, wszystkie postacie, które przedstawiłam wyżej to tylko moja sugestia i wyobraźnia, a zależy mi abyście sami ją wykreowali w swoich podświadomościach.
KOCHAM PAA
PolishNeverMind😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro