Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ω14

 WŁĄCZ PIOSENKĘ, KIEDY O TO POPROSZĘ....DZIĘKUJĘ<3

Nie spała większość nocy, a zasnęła dopiero nad ranem.

Nawiedzały ją puste oczy okropnej matki. Czuła się tak, jakby to ona poderżnęła jej gardło. Obwiniała się o jej tortury...przecież gdyby nie wkurzyła Blake'a wszystko było by okey.

Angel zagłębiona była we śnie.
Niespokojnym i nerwowym.
Pięści zaciskała na kołdrze i głęboko oddychała.

Zegar w jej pokoju wskazywał 13 czasu Ziemskiego.

Drzwi do jej pokoju otworzyły się, a przez nie wparował ubrany na czarno chłopak.

Czarne spodnie opinały jego nogi. Koszulka z dekoltem  w serek zrobiła jego tułów, a ciężkie buty stukały o podłoże z każdym jego krokiem.

Rozejrzał się po pomieszczeniu w celu znalezienia dziewczyny, ale jego wzrok padł na nią na samym końcu.

Pewnym krokiem podszedł do niej i usiadł na krawędzi łóżka. Przypatrywał jej się z pożądaniem, które rozsadzało go od środka.

-Pragnę cię...- wyszeptał zakładając opadające na jej twarz włosy za ucho. -...a ty nawet nie chcesz na mnie spojrzeć w ten inny sposób.

Przełknął gorzką ślinę, która zalewała jego gardło w bardzo nie przyjemny sposób.

-Panie?- do pokoju wszedł mężczyzna, który skłonił się nisko, nie patrząc ani na księcia ani na śpiącą dziewczynę.
Blady facet w lekkich, zadbanych i trochę znoszonych ubraniach trzymał w dłoniach tacę wypełnioną jedzeniem.

-Połóż ją. - nawet na niego nie spojrzał, jego wzrok cały utkwiony był utkwiony w niej.

Sługa położył tacę na małym kawowym stoliku, znajdującym się w rogu pokoju. Skłonił się do odwróconego tyłem księcia i szybko dreptając opuścił komnatę.

-Angel...- opuszkiem palca przejechał po jej zaczerwienionym, piegowatym policzku.

Ona nie do końca wiedząc co się dzieje, mruknęła z przyjemności w poduszkę i westchnęła otwierając oczy. Podparła się na ramionach i ociężale usiadła, opierając się o zagłówek.

-Co tutaj robisz Blake?- przetarła zlepione oczy i ziewnęła zasłaniając usta.

-Przyniosłem ci śniadanie. - odgarnął włosy z jej twarzy, gładząc ją.

- Nie zapędzaj się tak. - odchyliła głowę w bok nie pozwalając się dotknąć.

Jego wyraz twarzy zmienił się. Do tej pory w miarę zadowolony, z dobrym humorem i nie opuszczającym go uśmiechem teraz zmienił się na zirytowany grymas.

- Zjedz, za godzinę po ciebie przyjdę. Przejdziemy się.

Posłał jej cyniczny, zły uśmiech aby potem gwałtownie wstać z zajmowanego miejsca i wyjść z jej komnaty.

Chciał zbudować podstawę ich znajomości, aby jutrzejszy dzień poszedł o jego myśli.

A był to dzień dziewiętnastych urodzin Angel Adams.

Miał wszystko zaplanowane. Wiedział, o której rozkwitną kwiaty w ogrodzie, które otwierają się dokładnie o 1 w nocy. Wiedział co jej podaruje. Wiedział również, że ten dzień będzie punktem zwrotnym ich znajomości.

Przechadzał się korytarzami dokładnie obserwując otoczenie. Przeszedł obok gabinetu ojca, którego drzwi z impetem się otworzyły. W ich progu stał bardzo zły ojciec.

-Do mojego gabinetu.- warknął. Tego dnia szatan wyglądał zadziwiająco dobrze. Czarne włosy były zaczesane do tyłu, twarz bez żadnego zarostu i ciemne brwi pokazujące jego złość i zdegustowanie.

Biała koszula i czarne spodnie od drogiego garnituru.

-Co znowu nabroiłeś tatku? - rozbawiony chłopak usiadł na fotelu, zaraz na przeciw starszego mężczyzny.

-Zapomniałeś o szacunku gówniarzu. - uderzył pięściami w mebel oddzielających ich od siebie.

-Jasne.- przewrócił oczami i wziął głęboki oddech.- Powiesz mi w końcu co się stało czy mogę wracać do moich zajęć?

-Belzebub i parę demonów pustoszą Ziemię. - przetarł dłonią oczy.

-To wspaniale! Przecież taka jest ich rola!- zaśmiał się i posłał ojcu wredny, lekceważący uśmiech. 

-Nie wierze, że jesteś moim następcą. -jękną pod nosem.- Szkoda, że spłodziłem samych idiotów.

- Zapomniałeś, że w moich żyłach płynie twoja krew? To coś znaczy tatusiu. Najwyraźniej każdy w tej rodzinie to debil. - książę zaśmiał się pod nosem mierzwiąc włosy.

-Blake...raz kazałem cię wychłostać, chętnie wydam ten rozkaz jeszcze raz.- spojrzał na syna ze złością w oczach.- Nie ważne...- mruknął kiedy zdał sobie sprawę ,że teraz mają dużo większe kłopoty niż niesubordynacja następcy diabła. - Adam zaraz będzie i wszystko wam wytłumaczę. 

W tym samym momencie drzwi do gabinetu ojca otworzyły się, a w nich stanął przystojny blondyn o czerwonych oczach. 

Blake spojrzał prosto w jego oczy odczytując emocje, które władają jego starszym bratem. Kiedy w jego tęczówkach zobaczył sytuację, która miała miejsce wczoraj wieczorem, kiedy ten uratował dziewczynę i szepnął na jej ucho parę zdań, które zmieniły jej ton myślenia.

Blake posiadał wiele umiejętności, dlatego był taki potężny i niepokonany. Jego mocną stroną było czytanie emocji, z których widział sceny. Uwielbiał ten dar, bo mógł go używać w takich właśnie sytuacjach. 

Adam zdał sobie sprawę ,że brunet właśnie używa swojej mocy i nabrał powietrza aby zacząć się tłumaczyć, ale jego zamiar przerwały mu poczynania księcia. Przywarł go do najbliższej ściany, mocno trzymając go za zieloną koszulkę. 

-Jakim prawem spotykasz się z nią za moimi plecami? - Księcia przeszedł dreszcz wskazujący na jego stan emocjonalny. Pragnął wyzwać brata na pojedynek...ale wiedział, że Angel nie popierałaby jego postępowania i znów by się na niego zamknęła. 

-Słyszałem jej szloch, który roznosił się po zamku. Myślałem, że coś się stało. Chciałem tylko pomóc...

-Byłeś tak blisko niej! Do kurwy czemu ona woli ciebie?- krzyczał na starszego, a kiedy skończył zdanie uderzył go w twarz nie zwracając, że ich ojciec wszystkiemu się przypatruje. 

-Blake popierdoleńcu zostaw go! - starszy facet złapał za ramię syna, ale ten złapał za jego rękę i wykręcił ją powodując ból ojca.  Ani Szatan, ani Adam nie byli gotowi na taki rozwój sytuacji. 

-Bo z nią rozmawiam Blake. Wystarczy szczera, bezinteresowna rozmowa, a możesz mieć wszystko. Nawet jej serce...- blondyn spuścił głowę zdając sobie sprawę, że naprawdę lubi tą dziewczynę i zrobi wszystko aby wybrała jego, a nie jego nienormalnego brata.

 Brunet zaciskał zęby. W oczach miał mord, który z każdą chwilą stawał się materialny. Jego demon pragnął śmierci Adama, który w pewien sposób naruszył jego terytorium. 

-Wbij sobie do tej kurewskiej głowy, że ona należy do mnie, jest moją jebaną własnością, a kiedy ją dotkniesz zabiję cię, wiedząc, że jesteś moim bratem, osobiście obedrę cię ze skóry, spalę aby zadać większy ból, potnę twoje ciało, a na sam koniec kiedy będziesz już ledwo oddychać, przyprowadzę ją do ciebie i  każe jej cię zabić, a ona zaślepiona mną zrobi to, nawet się nie zastanawiając. Obiecuję ci to bracie. Tknij ją, spójrz na jej ciało lub twarz, szepnij w jej stronę słowo, ale potem nie krzycz, że nie ostrzegałem. - z przepaski na biodrach, którą zawsze przy sobie nosił wyciągnął sztylet z resztkami krwi Angel i jego, a zanim któryś z obecnych w gabinecie lucyfera zdążył zareagować, chłopak przeciął twarz brata, tym samym masakrując jego łuk brwiowy, zewnętrzny kącik oka i lewy kącik ust.

Blondyn szybko oddychał pomimo, że czuł ból i miał ochotę rzucić się na przyszłego władcę, zrezygnował z tego wiedząc , że pogorszy swoją sytuację. 

- Dobrze wasza wysokość. - do tej przygwożdżony do ściany czerwonooki splunął w stronę młodszego brata. 

Owszem, Adam nie chciał go denerwować, ale oboje są porywczy i nie koniecznie zdrowi psychicznie. I nie chodziło tu o poważne choroby, które dotykają ludzkości na co dzień. 

Kochają mordować i sprawia to im przyjemność.

 Są psychopatami.

 Oni wszyscy są chorzy na swój oryginalny i popieprzony sposób.

- Starczy tego cyrku!- ledwo opanowany ojciec odciągnął od siebie braci.- Belzebub szuka sposobu aby zabić dziewczynę. 

Lucyfer przetarł czoło dłonią i cynicznie się uśmiechnął.

-Jeżeli chcecie aby przeżyła macie się nią zająć i przy okazji nie pozabijać siebie. - wymownie spojrzał na synów, ale jego wzrok zatrzymał się na Blake'u, którego świdrował złym wzrokiem.

-Niczego nie obiecuję.- mruknął młodszy i przewrócił oczami. Ojciec spojrzał na Adama.

-Do niczego nie dojdzie chyba, że ten mały chuj się na mnie rzuci.- blondyn prychnął pod nosem i starł trochę krwi z twarzy, która ją zalewała aż po brodę i spływała na jego szyję. 

-Oh taki jesteś mądry braciszku?- brunet odwrócił się do brata i zmierzył go złowrogim spojrzeniem. 

-A wiesz, że tak?- czerwonooki mocniej zacisnął szczękę, przez co krew zaczęła spływać na idealnie wykonany dywan ojca. 

Mężczyźni podchodzili do siebie małymi krokami chcąc rozjuszyć siebie nawzajem. Z ich spojrzeń można było wyczytać tylko i wyłącznie wściekłość. Obaj chcieli walczyć o dziewczynę pomimo, że to Blake kazał ją sprowadzić.

W końcu stanęli na przeciw siebie głośno sapiąc i pokazując swoje napięte ciało. 

-Przestańcie się bawić idioci! Nie ja kazałem ją tu sprowadzić! Belzebub chce zaatakować piekło do cholery, czy wy nie możecie chociaż raz pokazać, że jesteście dorośli? - staruszek wyrzucił ręce w górę, tym samym zwracając na siebie uwagę synów.

-Czy on postradał zmysły?- pierwszy z amoku złości wyrwał się Adam, który wyminął brata i podszedł bliżej ojca. - Czego on chce?

-Jesteś debilem Adam.- prychnął brunet.- Bezebub  chce Angel. Myśli, że jeżeli ją zabiję albo porwie to zrezygnuję z tronu. Jego niedoczekanie. - chłopak założył ręce na piersi przybierając maskę obojętności. - Nie oddam mu jej. Nawet jeżeli chodzi o ten cały burdel.- rozejrzał się po pomieszczeniu nawiązując do tego co stworzył jego dziadek. Chodziło mu o piekło i zło. Nie odda jej nawet jeżeli to wszystko miałoby pójść z dymem. Zaczynał czuć do niej jakieś przywiązanie. 

- Więc pozostaje nam walka. - ich ojciec, który do tej pory opierał się o swoje biurko teraz je wyminął i zasiadł na fotelu, dokładnie przyglądając się twarzą jego dzieci.

- Zabije tego chuja, obiecuję.- książę z całej siły zacisnął szczękę i zrobił to samo z pięściami pokazując jaki jest zły i niedobry. Czasami zachowuje się jak dziecko. 

-Nie. - ojciec spojrzał na niego surowo.- Demony to załatwią. - dodał.

-Zapomniałeś, że to ja nimi dowodzę?- przechylił głowę tak jakby nie dowierzał, że ojciec zabronił mu zamordować brata. 

-Ale ja dowodzę tobą.- książę przejechał językiem po zębach, zassał policzek do środka pokazując zirytowanie i powagę sytuacji w jakiej się znajdują.

-Japierdole.- mruknął i spojrzał na zegar, który wisiał na jednej ze ścian.- Muszę do niej iść.

WŁĄCZ PIOSENKĘ!

Nie czekając na reakcje ojca czy brata po prostu wyszedł z gabinetu  i udał się w stronę pokój i Angel, która już od 10 minut czeka na niego, nerwowo siedząc na łóżko i przygryzając wargę.

W końcu drzwi do jej komnaty otworzyły się z hukiem, a przed nimi stał anioł.

Piękny, brązowowłosy chłopak z czarnymi jak śmierć oczami, pod którymi były fioletowe cienie.

Miał bladą idealną cerę.

Czarne, ostro zakończone , majestatyczne skrzydła okrywające jego napięte ciało, które ciągną się aż do jego stup.

Parę piórek odstawało z idealnej linii, tym samym burząc ich lad.

-Gotowa? - spytał podnosząc jeden kącik ust wyżej, tworząc delikatny uśmiech.

-Chyba tak. - w tych dwóch słowach wyparowała cała pewność siebie jaką nabierała przez godzinę, od jego wyjścia.

-Więc zapraszam. - ręką wskazał na otworzone drzwi ,a  ona powolnie wstała , dokładnie obserwując każdy jego ruch. Wyszli na korytarz nie odzywając się do siebie. 

Przez chwilę wyglądali jak nastolatkowie będący na niechcianej randce zaaranżowanej przez mafijnych rodziców, którzy chcą ich ślubu aby połączyć rodziny i tym samym ogromny majątek. Różnica była taka, że chłopak był gorszy niż mafia, a dziewczyna nie była w nią zamieszana. 

POV. ANGEL

-Dokąd idziemy?- odezwałam się patrząc na jego prawy profil. 

Był zbyt idealny. Nadal nie do końca rozumiałam czemu akurat ja jestem na niego skazana, ale zaczynam się przyzwyczajać, o ile tak można nazwać pogodzenie się ze swoim losem. 

-Do miejsca gdzie jako dziecko często przesiadywałem. - wzruszył ramionami nawet na mnie nie patrząc. Nie chce ze mną rozmawiać, okey. Przecież sama chciałam igrać z synem Szatana. Boże, czy ja jestem normalna? 

Zależy mi na rozmowie z nim? 

Szaleję. Ta cała dość komiczna sytuacja działa na mój mózg jak środki psychoaktywne. 

Nie zwracałam na niego uwagi aż nie stanęliśmy przed wielkimi, zdobionymi drzwiami przedstawiającymi jakąś zapewne ważną scenę. Blake zaczął coś szeptać, ale robił to tak niewyraźnie i szybko, że niczego nie zrozumiałam. Drzwi się otworzyły na całą swoją szerokość pokazując to co było za nimi. A był za nim ogromny i piękny, ale dziwny ogród, w którym rosło coś na kształt roślin i drzew. 

Powolnym krokiem weszłam w głąb "pomieszczenia". Chyba tak to można było nazwać. To wszystko rosło w ogromnym pokoju, nad którym górowała przezroczysta kopuła. Jak zaczarowana rozglądałam się po otoczeniu nie rozumiejąc jak coś tak pięknego urosło bez dostępu do słońca, czystego powietrza i wody.

-Według nauki to nie możliwe...- szepnęłam nie wierząc w to co moje oczy widzą. Podeszłam do pierwszej lepszej rośliny i złapałam za listek dokładnie się mu przyglądając.

-To co teraz trzymasz w dłoni wychodzi poza naukę Angel. Gdybym chciał mógłbym stworzyć całkowicie nowy wymiar. Z niczego. Naukowcy nawet by się o tym nie dowiedzieli. To wychodzi poza normy.

-Ty też wychodzisz poza normy....- mruknęłam najciszej jak potrafiłam, ale doskonale wiedziałam, że to usłyszał. Spojrzał się w moją stronę mrużąc oczy i wykrzywiając usta w specyficzny uśmiech. Ale był on chyba prawdziwy.

-Co masz na myśli?- spytał. 

Wyprostowałam się i i oderwałam wzrok od rośliny, a przeniosłam na niego.

- Nie jesteś człowiekiem, jesteś czymś większym. Bogiem? Demonem? Duchem? Masz moce, które wychodzą poza ludzki umysł. Cholera, gdybyś chciał zapewne nie stałabym tutaj myśląc logicznie i miarę spójnie, a byłabym nie myślącą marionetką. Wiesz o czym mówię?- ruszyłam do przodu nawet na niego nie spoglądając. Choć bardzo mnie korciło aby spojrzeć w jego oczy i wygarnąć mu marę rzeczy, to tego nie zrobiłam. 

-Owszem, całkowicie cię rozumiem. 

-Serio?- zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. 

-Tak.- odpowiedział spokojnie.- Jestem stworzony przez coś więcej niż Bóg. Zostałem stworzony przez zło, ja jestem złem. - powiedział całkowicie poważnie i złapał mnie za nadgarstek kiedy chciałam ruszyć dalej. 

-Próbuję cię zrozumieć, naprawdę....ale chyba po prostu nie potrafię.- westchnęłam i przeczesałam dłonią włosy i wzruszyłam ramionami. 

Spojrzał na moją twarz. Zmierzył wzrokiem moje czoło, brwi, oczy, na których zatrzymał się na dłużej, nos i usta, w które patrzył zagryzając swoją wargę. 

- Nie próbuj mnie zrozumieć bo oszalejesz, tak jak ja. 

-Przyznajesz, że jesteś nienormalny?

-Kurwa, mała ja jestem bardziej niż nienormalny.

Był zdecydowanie za blisko mnie. Nie wiem nawet kiedy zdołał podejść tak blisko. Nasze oddechy mieszały się i wariactwem byłoby gdybym powiedziała, że chce go pocałować.

Ale tak właśnie było.

Przechodziły mnie ciarki, pod wpływem jego oczu. Gdzieś w środku mnie wiedziałam, że coś jest nie tak. Że mną manipuluje i świetnie mu idzie. Ale pomimo wszystko się nie odsunęłam, do czasu aż wybudziłam się z transu pożądania go. 

-Odsuń się Blake.- westchnęłam odwracając wzrok od jego twarzy,

-Dlaczego ty tego nie zrobisz? - parsknął cynicznym śmiechem odsłaniając moją twarz znad kotary włosów, które do tej pory skutecznie zasłaniały mnie przed jego osobą. 

No właśnie, dlaczego ja tego nie zrobię? 

Nie wiem, ale boję się, że nie potrafię. 

CDN...

Piosenka: 5 Seconds of Summer- lover of mine

Dzisiaj rozdział wlatuje szybciej, mam nadzieję ,że się cieszycie. 

KOCHAM PAA

PolishNeverMind😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro