Ω11
Siedział w bibliotece.
Dziwne prawda?
Ma dwa tysiące lat, jest synem Szatana, a on jak gdyby nigdy nic siedzi na fotelu pogrążony w lekturze.
Ale to mylny obraz. Szukał informacji. Chciał rzucić na nią klątwę.
Ona tymczasem spała. Jego matka -Lilith siedziała przy niej cały czas, smarując jej czoło maścią ze szpikiem, czy innymi śmierdzącymi jak cholera lekarstwami.
Dla nas ludzi to nie są lekarstwa. Raczej środki, które zostały drastycznie zabrane od młodych ciał dusz, które przybywały do piekła.
Blake natomiast był zły i zirytowany. Przewertował kolejną książkę z czarami, ale nigdzie nie było tego, czego szukał.
Zaklęcia miłosnego.
Przymknął oczy i z hukiem odłożył tysiąc stronnicową, starą i śmierdzącą wilgocią księgę.
W kieszeni wyszukał fajki, zgarnął jedną z paczki i włożył między popękane usta. Podpalił i zaciągnął się.
Wstał z miejsca i powolnym krokiem ruszył przed siebie.
Pałacowa biblioteka, to ogromne pomieszczenie, obszernie załadowane księgami, które latają przy suficie cały czas zmieniając miejsce. Lampy, nie były przymocowane do sufitu lecz lewitowały tam gdzie chciały. Trzeba było je przywołać starym szatańskim językiem.
Wypuścił dym z ust.
Nogi prowadziły go do serii obrazów przedstawiających początek zła. Nie było go jeszcze na świecie, ale czuł satysfakcje, że dziadek sprzeciwił się temu starcowi, który siedzi na tronie już kolejny wiek i popija wino ze złotego kielicha.
Pierwszy obraz przedstawiał jego ojca kłócącego się z Bogiem.
Następny pokazywał zesłanie Lucyfera na Ziemię w postaci węża. Bóg myślał, że to utrudni życie złu ~mylił się. Diabeł stał się jeszcze gorszy.
Robił wszystko na przekór...skusił pierwszych ludzi. Mordował ich, pieprzył się z kobietami, tworzył wojny, konflikty, choroby, wypadki.
Brunet przesuwał się w prawo przechodząc wzrokiem co chwilę do kolejnego obrazu.
Ostatni przedstawiał go. Miał zaledwie 1500 lat. Miał już kilka tysięcy istnień na sumieniu. Rodzice to uwielbiali. Chwalili na każdym kroku. Był tym rozpieszczonym i złym synkiem rodziców.
Prychnął pod nosem widząc zażenowanie wymalowane na twarzy swojego młodego ja.
-Wiedziałem, że tu cię znajdę! - do pomieszczenia wbiegła jego matka.
-Co jest tak ważne aby przerywać mój spokój? - wycedził wywracając oczami. Nie oderwał jednak wzroku od wyrazu twarzy swojego ojca na obrazie. Starał się zobaczyć w nim dumę, której teraz mu brakuje.
-Dziewczyna się budzi.- ruda kobieta powiedziała spokojnym głosem zakładając ręce na piersiach.- To jest odpowiednie aby przerywać twój spokój książę?
Blake spojrzał na matkę spod byka i wybiegł z pałacowej biblioteki, nie czekając na dalszy ciąg ich specyficznej rozmowy.
-Blake! - krzyknęła za nim , podbiegając do drzwi.- Księga z zaklęciem jest na jednej z szafek.
Lilith zawsze wszędzie było pełno. Wiedziała o najmniejszej rzeczy, więc wiedziała też o zapędach syna wobec dziewczyny.
Brunet skinął głową ,dziękując żonie diabła i biegiem ruszył do swojej komnaty. Musiał rzucić zaklęcie zanim się obudzi.
Mijał ostatnie skrzyżowanie, kiedy wpadł na drobną, wychudzoną brunetkę.
W ostatnim momencie zahamował butami, aby nie zrobić jej większej krzywdy niż zrobił wcześniej.
-Blake?- spytała po cichu. Spojrzała na niego z pod wachlarza, długich i grubych rzęs.
-Co ty tu robisz? Oszalałaś? Gdyby jakiś strażnik...
Dziewczyna podniosła oczy mierząc go wzrokiem. Miała popękane sine usta, matowe oczy, trupią karnację, a jej kościste palce zaciskały się na ramionach.
- Chciałeś rzucić na mnie zaklęcie? -przerwała mu jąkając się. Spuściła wzrok na kamienną podłogę, aby potem go podnieść i umiejscowić go dokładnie na wprost czarnych oczu księcia.
-Nie powinno cię to interesować, wiesz? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.- zaśmiał się pod nosem.
Ona też zapewne by się zaśmiała gdyby nie zaistniała sytuacja.
- Chciałeś prawda? Po to teraz biegłeś.- wyprostowała ręce delikatnie nimi podrzucając go góry.
-Niby skąd to wiesz, co? - jego język po raz kolejny tego samego dnia powędrował na zęby.
-Ja...um...znalazłam księgę. - przeszły ją ciarki pod siłą jego złego spojrzenia.
-Czytałaś ją?
- Nic z niej nie rozumiałam.- przyznała się, patrząc wprost w jego oczy. Już się nie bała.
Sama skazała się na tego złego.
Rozjuszony pokręcił głową, kiedy dotarło do niego, że jego plan nie wypali.
-Do pokoju Angel.- jego wzrok pokazywał jak bardzo był zły. Nie wiedziała czemu, przecież nie zrobiła nic złego. Ale w jego głowie rodził się kolejny plan. Może powinien ją zmusić do takiego samego pożądania jakim on darzy tą brunetkę.
Kiedy zdał sobie sprawę , że dziewczyna nie ruszyła się z miejsca, szybkim i pewnym siebie krokiem podszedł do niej i przerzucił przez swój bark.
Nie zaprzeczała.
-Słuchaj Angel...- rzucił ją na łóżko, a sam odszedł na parę kroków do tyłu, robiąc między nimi przestrzeń, pewien zapas, który miał być na wszelki wypadek. Gdyby stracił nad sobą kontrolę, a to często działo się w jej towarzystwie. -...powinnaś zdać sobie w końcu sprawę, że...
-Wybrałam złego wilka.- powiedziała całkowicie mu przerywając. Jej warga zatrząsła się z przerażenia. Przymknęła oczy mając nadzieję, że stanie się niewidzialna. Niestety tak nie było. Demon wpatrywał się w nią zszokowany. W głowie szukał ukrytego znaczenia słów dziewczyny.
- Co zrobiłaś? - na jego ustach pojawił się chwilowy uśmiech, który po chwili zastąpił szok.
Zestresowana dziewczyna zaczęła bawić się palcami. A może źle zrobiła wybierając złego wilka, a nie tego potulnego.
-To ci się śniło?- usiadł obok niej zmniejszając odległość między nimi.
-Widziałam pobojowisko i pełno ciał...-zacięła się-... potem kasyno, a na koniec dwa wilki. Biały i czarny. Wydedukowałam, że chodzi o dobrego i złego. Wybrałam tego czarnego....- jej ciało przeszły ciarki.
-Wiesz co to znaczy? - zmrużył oczy.
-Że wybrałam własne cierpienie tutaj, z tobą i śmiercią niż gdzieś gdzie byłoby cudownie?-powiedziała z sarkazmem i jadem w głosie, odzyskując namiastkę pewności siebie.
- Nie. Że według prawa masz 600 dni, aby się we mnie zakochać, a ja nie mam prawa cię skrzywdzić, ani psychicznie ani fizycznie.- spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem, podniesionymi brwiami i zagryzioną dolną wargą ust.
Chciała aby to było kłamstwo, ale takie było prawo. Bóg i Szatan zgodzili się na to. Podpisali pakt krwią aby zaraz potem wywołać między sobą wojnę.
Przełknęła ślinę i podniosła głowę patrząc na jego twarz.
W sumie nie był taki zły kiedy był spokojny....
CDN...
Piosenka: James Arthur -Naked
Z racji, że w zeszłym tygodniu nie było rozdziału ,w tym tygodniu będą dwa.
KOCHAM PAA
PolishNeverMind😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro