Rozdział 1
LYDIA
Nareszcie zadzwonił ostatni dzwonek w tym roku szkolnym. Lydia szybko chwyciła swoją torebkę i wyszła z klasy. W końcu nadeszło lato, co oznaczało zero prac domowych odrabianych po nocach i zero wstawania wcześnie rano. Żadnych natrętnych licealistów próbujących zwrócić na siebie jej uwagę – i co najważniejsze – koniec z udawaniem.
To znaczy, dopóki lato się nie skończy i nie zacznie się wszystko od nowa.
Ale Lydia nie chciała teraz zaprzątać sobie tym głowy. Wolała myśleć o tym, że w przyszłym roku będzie starsza, choć – szczerze – nie pocieszało ją to. To był trudny rok – okropny rok, ze wszystkim, od opętanego Stilesa do Scotta niemalże zmienionego w berserka i wszystkiego pomiędzy.
Lecz jedyną rzeczą, która sprawiała, że Lydia czuła się pusta, było to, co wciąż bolało najbardziej.
Strata najlepszej przyjaciółki.
Dreszcz przebiegł jej po plecach na samą myśl o tym. Stwierdziła, że to zdecydowanie nie był rok, za którym spojrzałaby wstecz. Wszystko, czego naprawdę pragnęła Lydia, to po prostu to skończyć i wreszcie pójść na studia, ale nawet myśl o studiach martwiła ją. Ogólnie, myśl o opuszczeniu Beacon Hills i stada. Czasem myślała, że to wyjdzie jej na lepsze, ale później wrażenie, że będzie przez cały czas po drugiej stronie kraju – nie wątpiła, że nie dostanie się do Ivy League – podczas gdy inni trzymali się blisko Beacon Hills. W razie, gdyby stało się coś złego, sprawiłoby to, że znów poczułaby się bezużyteczna, ponieważ powinna była tam być z resztą stada. Wzdychając, wyszła szybkim krokiem przez szkolne drzwi, czując kalifornijski upał na swojej skórze.
- Czekaj! Lydia!
Lydia zatrzymała się i odwróciła się, by zobaczyć zziajanego Stilesa, próbującego ją dogonić.
- Stiles – powiedziała, unosząc brew. – Co to jest?
Stiles stanął tuż przed nią i pochylił się, by złapać powietrze.
- O mój Boże, dlaczego chodzisz tak szybko?
Lydia przewróciła oczami. Nie miała na to czasu.
- Czego chcesz, Stiles? – warknęła, kierując się w stronę swojego samochodu, a Stiles wciąż starał się nadążyć za jej tempem. Lydia zatrzymała się przed autem i odwróciła ponownie głowę do Stilesa, który wyglądał jakby miał właśnie zemdleć. Lydia nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Cóż – zaczął, gdy w końcu złapał oddech. – Scott i ja wyjeżdżamy jutro na wycieczkę i mój tata prosił mnie, abym pomógł mu rozwiązać jedną sprawę w jego pracy, a ja wciąż muszę się pakować, więc zastanawiałem się, czy możesz przyjść i mi pomóc?
Lydia zmarszczyła brwi. Serio? Nadeszło lato i tak ma je spędzić?
- Ale miałam iść dziś do galerii handlowej – upierała się Lydia. Chciała kupić nową parę szpilek. I sukienkę na lato lub dwie.
- Proszę? – Stiles błagał. – Proszę? Proszę? Proszę? Malia już wyjechała z Derekiem, by szukać jej matki i właśnie potrzebuję pomocy! A ty jesteś jak geniusz!
Lydia zmarszczyła znów brwi.
- Jestem jak geniusz? Ja jestem geniuszem, Stiles – sapnęła, zanim westchnęła. – W porządku, w porządku. Tylko się zamknij, Boże.
- Tak! – Stiles przyciągnął ją do siebie w szybkim uścisku, po czym wrócił do jeepa, krzycząc – Do zobaczenia na posterunku!
Lydia westchnęła i wsiadła do swojego samochodu. Nie spodziewała się, że spędzi jej pierwszy dzień wolności na posterunku, rozwiązując zbrodnie z Szeryfem i Stilesem. Lydia podjechała pod komisariat i zobaczyła Stilesa w chwili, gdy miała tam dotrzeć, więc zaparkowała auto. Podążała za nim do biura Szeryfa.
- Cześć, Lydia – Szeryf Stilinski uśmiechnął się od razu, jak zobaczył, że Stiles i Lydia wchodzą do środka.
- Witaj, Szeryfie! Jak się pan miewa? – Lydia rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.
- Wszystko w porządku. Zakładam, że jesteś tu, bo mój syn zaciągnął cię do rozwiązania tej sprawy?
Lydia skinęła głową.
- Niestety – zaśmiała się, gdy Stiles wywrócił oczami.
Lydia skierowała się w stronę biurka Szeryfa i usiadła na jednym z krzeseł, patrząc jak Szeryf bierze teczkę z jednej z szuflad i otwiera ją.
- Ta dziewczynka została zamordowana około dwóch tygodni temu i do teraz nie możemy rozgryźć, kto to zrobił – wyjaśnił Szeryf, dając Lydii i Stilesowi zdjęcia z miejsca zbrodni. Lydia uważnie przestudiowała fotografie i resztę dokumentów w teczce.
- Co się stało? – zapytała Lydia, sprawiając, że Stiles spojrzał na swojego ojca.
Szeryf westchnął i odchylił się na krześle.
- Cóż, jej rodzice powiedzieli, że ostatnio zachowywała się bardzo dziwnie i mówiła im, że ktoś ją śledził. Zadzwonili na policję i oni nic nie znaleźli, więc pomyśleli, że dziewczynka robiła sobie z nich żarty. Pewnej nocy rodzice usłyszeli krzyk dochodzący z jej pokoju i –
- I nie mogli jej znaleźć – dokończyła Lydia.
- Tak – powiedział Szeryf i Lydia z łatwością mogła zauważyć smutek w jego oczach. Cała trójka była cicho przez chwilę, zanim Stiles pochylił się nad dokumentami, przejrzał je, gdy Lydia skanowała wzrokiem kolejne zdjęcia.
- Szeryfie? – zastępca szeryfa wszedł do biura. – Zdaje się, że potrzebujemy pańskiej pomocy.
Szeryf westchnął i wstał z krzesła.
- Zaraz wrócę.
Stiles usiadł na krześle ojca i kontynuował przeglądanie plików.
- Ugh. Nie wiem nawet, czy to są kawałki jej ciała, czy coś innego.
Lydia z obrzydzeniem pokręciła głową, wkładając przerażające obrazki do teczki.
- Spójrz, donieśli, że brzuch dziewczynki został otwarty.
Lydia pochyliła się nad Stilesem i przeczytała raport.
- I przed nocą, której zaginęła, nie pokazała się w szkole.
Dwójka wymieniła spojrzenia i wrócili do przeglądania. Stiles otworzył jedną z szuflad taty i zobaczył starsze dokumenty, które miał jego ojciec, a Lydia je przeczytała. Wszystkie wyglądały bardzo podobnie. To były dziewczyny około 12-16 roku życia. Wszystkie były uznane za zaginione i potem znajdowane zabite. Lydia wzięła jakieś i ułożyła na biurku i później prawie przypadkowo jeden z dokumentów z innej teczki spadł na podłogę, pokazując zdjęcie poszukiwanego porywacza. Mogła przysiąc, że już widziała go w wiadomościach. Mężczyzna był około pięćdziesiątki i miał długą brodę.
I następnie oświeciło ją.
- To on – powiedziała prawie pusto.
Stiles odwrócił się w jej kierunku.
- Kim on jest?
Truskawkowa blondynka spojrzała na Stilesa, otworzyła szeroko oczy i tym razem krzyknęła:
- To on! Jest jednym z tych, którzy ją porwali!
Stiles zabrał zdjęcie od niej i przyjrzał się mu.
- Widzę. Spójrz – Lydia przeczytała plik z teczki o tym facecie. – Policjanci szukali go i nie znaleźli żadnego śladu po nim. Porywał dziewczynki w wieku od dwunastu do szesnastu lat. – Lydia wzięła inne dokumenty zaginionych dziewczyn. – Zobacz, opis mówi, że one także mówiły rodzicom, że ktoś je śledził.
Stiles przeczytał pliki tego mężczyzny i powiedział:
- I mówi, że on ma tendencję do śledzenia dziewczyn z ich szkoły i porywania ich spod niej.
Lydia skinęła głową i w chwili, gdy to zrobiła, drzwi od biura otworzyły się ponownie i zestresowany Szeryf wszedł do środka i napiął się, gdy zobaczył na swoim biurku rozsiane kartki i otwarte szuflady. Jego oczy się rozszerzyły.
- Co wy zrobiliście? – zapytał wściekły. – Mówiłem waszej dwójce, żebyście rozwiązali jedną sprawę, a nie robili mi bałagan w papierach!
- Nie, tato, spójrz! – Stiles podszedł do ojca i pokazał dowody, które znaleźli. – Ten facet śledził dziewczyny spod ich szkoły i –
- Ten facet zaginął lata temu. Nie możemy nawet go znaleźć – Szeryf przerwał mu.
- Tak, ale spójrz, on porywał te dziewczyny w ten sam sposób, jak tę dziewczynkę. Jeśli porwał i zabił tę dziewczynkę, która jest z Beacon Hills, to oznacza, że ten człowiek jest wśród nas, tylko się ukrywa – wyjaśnił Stiles.
- I musimy go schwytać zanim znowu ucieknie – dodała Lydia.
Szeryf spojrzał na dwójkę dzieciaków przed nim z wciąż uniesioną brwią. To wrażenie się zmieniło, coś w rodzaju ulgi.
- Parrish! – krzyknął Szeryf, szybko wychodząc z biura, by zwołać innych zastępców.
Lydia westchnęła i spojrzała na Stilesa.
- Problem rozwiązany – uśmiechnęła się.
- Dobra robota, Lyds – Stiles również się uśmiechnął.
- Dzięki. A teraz musimy to szybko ogarnąć, zanim twój ojciec znów zrobi się wściekły – powiedziała, powtarzając uśmiech.
Stiles zaśmiał się i kiwnął głową, pomagając Lydii z papierami na biurku Szeryfa. Nie mogła nic na to poradzić, ale czuła się dobrze po rozwiązaniu sprawy, bo chociaż nie była zdolna pomagać innym czasami z jej mocami banshee, przynajmniej mogła użyć inteligencji, by pomóc Szeryfowi w rozwiązaniu zbrodni. Lydia patrzyła, jak trzech zastępców szeryfa wybiegło z posterunku, a Szeryf wrócił do biura.
- Poszli go szukać – powiedział i odwrócił swoje pełne uznania spojrzenie w kierunku Lydii. – Dziękuję ci, może tym razem uda się do złapać.
Lydia uśmiechnęła się z dumą.
- Nie ma problemu.
Stiles włożył ostatnią teczkę do szuflady i spojrzał na czas.
- Oh, miałem się pakować! Ja i Scott wyjeżdżamy jutro wcześnie!
Szeryf kiwnął głową.
- Leć, synu. Idź do domu i spakuj się na wycieczkę. Odwaliliście dziś kawał dobrej roboty z tą sprawą.
Stiles skinął głową i wziął swój sweter.
- Muszę lecieć, Lyds. Dzięki za pomoc znowu! – powiedział Stiles, zanim wybiegł przez drzwi. Lydia zachichotała i również zabrała swoją kurtkę i torebkę, gotowa do wyjścia.
- Lydia? – zawołał Szeryf, zanim Lydia zdążyła przekroczyć próg drzwi. – Dlaczego nie jedziesz z nimi?
Lydia wzruszyła ramionami.
- To Scott i Stiles. Myślę, że chcą, żeby to była tylko męska wycieczka.
Szeryf zachichotał.
- Racja, więc co zamierzasz robić tego lata?
Lydia znów wzruszyła ramionami, unosząc włosy.
- Chodzić po sklepach, może pomogę mamie w sprzedaży domku nad jeziorem, starając się nie dać zabić z powodu potencjalnego zagrożenia, jakie to miasto będzie miało... – urwała i pomyślała, że tak właściwie nie ma żadnych planów na lato. Wszystkie jej poprzednie wakacje były spędzone na wyjściach z przyjaciółmi, imprezach i byciu z jakimś chłopakiem. Lecz to wszystko, co stało się w zeszłym roku, nie mogło już wydarzyć się tego lata. Od Kiry wracającej do Nowego Jorku na wakacje i Malię szukającą swojej matki, gdy nawiązywała więź z Derekiem, Lydia przez praktycznie całe lato była sama. Nie żeby była do tego przyzwyczajona, w każdym razie w dużej mierze była sama przez cały czas działalności Dobroczyńcy. Tak czy inaczej, wciąż czuła się nieco przygnębiona, bo nie chciała spędzić samotnie wakacji.
Postarała się nie mówić o tym, gdy zobaczyła, że Szeryf zajął miejsce za biurkiem i spojrzał na nią z podekscytowaniem.
- Cóż, pomyślałem, że może chciałabyś zostać stażystką na lato tutaj? Mam na myśli, że bardzo pomogłaś w sprawach, nawet jako outsiderka, i jestem pewien, że będzie to dobrze wyglądało na twojej aplikacji na studia – Gdy zorientował się, co właściwie powiedział, wypuścił lekki chichot. – Nie to, że tego potrzebujesz.
Jego komentarz wywołał uśmiech Lydii, ale jej usta zacisnęły się, gdy zastanawiała się nad jego propozycją. Nie była zbyt pewna, czy chce spędzić lato w komisariacie, rozwiązując sprawy, którymi zaprzątali sobie głowy zastępcy szeryfa.
- Um... Nie wiem – powiedziała w końcu Lydia.
- Odwaliłaś dobrą robotę, rozwiązując sprawę, nad którą pracowaliśmy tygodniami. Myślę, że potrzebujemy tutaj kogoś takiego jak ty. To znaczy, to twój wybór. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać.
- W porządku. Pomyślę nad tym – Lydia się uśmiechnęła. – Dam panu jutro znać, co postanowiłam.
Szeryf skinął głową.
- Proszę, zastanów się nad tym.
Lydia kiwnęła głową i podarowała Szeryfowi ostatni uśmiech przed opuszczeniem posterunku.
***
Lydia wróciła do domu tej nocy, a jej mama była w domu. Była to jedna z tych rzadkich okazji, która sprawiła, że była szczęśliwa, gdy jej mama była w domu w tym samym czasie, co ona, a nie w szkole aż do późnej nocy. Lydia rozumiała, że jej mama była zapracowana, ponieważ od rozwodu pracowała w dwóch oddzielnych szkołach, by miały za co żyć i mieszkać pod dachem ich rezydencji. Lydia doceniała swoją matkę i nawet jeśli tego za bardzo nie okazywała, starała się jak mogła, by pokazać jej to przez te małe rzeczy, jak właśnie przybycie do domu na obiad. Gdy weszła do domu i poczuła pyszny aromat pieczonego kurczaka i tłuczonych ziemniaków, uśmiechnęła się w drodze do kuchni.
- Cześć, kochanie! – Natalie Martin uśmiechnęła się do córki.
- Hej, mamo. Wcześnie wróciłaś – Lydia także się uśmiechnęła.
- Tak. Skończyłam moją papierkową robotę i wróciłam wcześnie do domu, by coś upichcić.
Lydia skinęła głową, obserwując, jak matka kładzie jedzenie na stół.
- Oh! Upiekłam również jagodowe babeczki! – zawołała, dostając zdezorientowane spojrzenie Lydii. To było bardzo niespotykane, widzieć mamę w ten sposób.
- Jakaś specjalna okazja? – zapytała Lydia.
- Nie. Dlaczego? Nie mogę piec bez powodu?
Lydia zaśmiała się, potrząsając głową.
- Nie sądzę.
Lydia była szczęśliwa, widząc mamę w takim stanie. Czasami tęskniła za czasem z nią spędzonym. Kiedyś robiły zakupy przez cały czas i nawet wspólnie piekły ciasteczka i brownie. Od czasu, gdy jej ojciec je zostawił, Lydia rzadko widziała mamę, a jeśli już to zestresowaną.
- Oh, mamo. Szeryf spytał mnie o staż na posterunku w wakacje. Nie masz nic przeciwko? – zapytała Lydia, mimo że przez większość czasu nie pytała o zgodę na nic. Teraz próbowała to zmienić.
Jej matka uniosła brwi, oczywiście zmartwiona.
- Staż? Nie wiem, kochanie. Nie sądzisz, że to niebezpieczne?
- Po prostu pomogę im w papierkowej robocie i innych rzeczach. Nie zamierzam strzelać do ludzi – zachichotała Lydia. Natalie westchnęła i kiwnęła głową.
- W porządku. Myślę, że możesz.
Lydia uśmiechnęła się, nieco zaskoczona na odpowiedź matki, niemniej jednak uścisnęła ją. Nie przytulała matki od długiego czasu.
- Dziękuję – wyszeptała w ramię matki. Natalie także ją objęła, śmiejąc się.
- W porządku, w porządku, kochanie. No chodź, zjedzmy teraz. Umieram z głodu!
Lydia i jej mama usiadły do stołu i cieszyły się jedzeniem, rozmawiając i spędzając ze sobą czas, nadrabiając wszystkie te kolacje, przy których nie siedziały razem.
***
Słońce jasno świeciło i letnie upały spadały na Lydię, gdy następnego dnia szła na komisariat. Myślała o wczorajszej rozmowie jej i Szeryfa, odkąd jej przyjaciele byli zajęci robieniem innych rzeczy, stwierdziła, że spędzenie czasu na posterunku nie jest takim złym pomysłem. Jej matka już się zgodziła i mimo to, była całkiem dobra w rozwiązywaniu zbrodni. Dlaczego by tego nie wykorzystać? Przynajmniej to było coś, nad czym miała większą kontrolę niż nad jej mocami banshee.
- Lydia! – Szeryf Stilinski uśmiechnął się szeroko, gdy tylko zobaczył, że truskawkowa blondynka wchodzi do środka.
- Dzień dobry, Szeryfie, przyniosłam kawę – Lydia podała Szeryfowi i zastępcom po kawie.
- Ktoś tu jest w dobrym humorze. Myślałaś nad moją ofertą? – zapytał Szeryf.
Lydia skinęła głową.
- Tak i tak, wchodzę w to.
Oczy Szeryfa rozszerzyły się w podekscytowaniu.
- Naprawdę? To super! Zaczynasz dziś.
Lydia się uśmiechnęła. Szeryf z ekscytacją na twarzy wyglądał jak dziecko.
- Świetnie. Co mam zrobić najpierw?
Lydia obserwowała, jak Szeryf szedł korytarzem, dopóki zastępca Parrish nie uderzył w niego.
- Proszę pana – przywitał się, zanim odwrócił wzrok w kierunku Lydii i szeroko się do niej uśmiechnął. – Lydia.
Lydia nie mogła nic na to poradzić i odesłała mu uśmiech.
- Kawy? – zapytała, podając mu ostatni kubek. Jordan wziął go, a ich palce lekko się dotknęły i to sprawiło, że jego spojrzenie zatrzymało się na niej dłużej, niż potrzeba.
- Dziękuję – powiedział, biorąc łyk kawy. Lydia uśmiechnęła się szerzej, gdy Szeryf spojrzał na ich oboje.
- Dobra, to jest twoje pierwsze zadanie – powiedział, dając jej teczkę.
- Czekajcie, zadanie? – Jordan się wtrącił, unosząc brew w zaciekawieniu. – Co tu się dzieje?
- Lydia będzie u nas na stażu w to lato – wyjaśnił Szeryf bez chwili zawahania. Jordan spojrzał na nią w zaskoczeniu i kiedy Lydia to zauważyła i nie przeoczyła lekko wzburzonej miny, która przekroczyła twarz zastępcy po usłyszeniu ogłoszenia. Teraz Lydia wiedziała, że na pewno będzie to ciekawe lato.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro