Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

LYDIA

Nareszcie zadzwonił ostatni dzwonek w tym roku szkolnym. Lydia szybko chwyciła swoją torebkę i wyszła z klasy. W końcu nadeszło lato, co oznaczało zero prac domowych odrabianych po nocach i zero wstawania wcześnie rano. Żadnych natrętnych licealistów próbujących zwrócić na siebie jej uwagę – i co najważniejsze – koniec z udawaniem.

To znaczy, dopóki lato się nie skończy i nie zacznie się wszystko od nowa.

Ale Lydia nie chciała teraz zaprzątać sobie tym głowy. Wolała myśleć o tym, że w przyszłym roku będzie starsza, choć – szczerze – nie pocieszało ją to. To był trudny rok – okropny rok, ze wszystkim, od opętanego Stilesa do Scotta niemalże zmienionego w berserka i wszystkiego pomiędzy.

Lecz jedyną rzeczą, która sprawiała, że Lydia czuła się pusta, było to, co wciąż bolało najbardziej.

Strata najlepszej przyjaciółki.

Dreszcz przebiegł jej po plecach na samą myśl o tym. Stwierdziła, że to zdecydowanie nie był rok, za którym spojrzałaby wstecz. Wszystko, czego naprawdę pragnęła Lydia, to po prostu to skończyć i wreszcie pójść na studia, ale nawet myśl o studiach martwiła ją. Ogólnie, myśl o opuszczeniu Beacon Hills i stada. Czasem myślała, że to wyjdzie jej na lepsze, ale później wrażenie, że będzie przez cały czas po drugiej stronie kraju – nie wątpiła, że nie dostanie się do Ivy League – podczas gdy inni trzymali się blisko Beacon Hills. W razie, gdyby stało się coś złego, sprawiłoby to, że znów poczułaby się bezużyteczna, ponieważ powinna była tam być z resztą stada. Wzdychając, wyszła szybkim krokiem przez szkolne drzwi, czując kalifornijski upał na swojej skórze.

- Czekaj! Lydia!

Lydia zatrzymała się i odwróciła się, by zobaczyć zziajanego Stilesa, próbującego ją dogonić.

- Stiles – powiedziała, unosząc brew. – Co to jest?

Stiles stanął tuż przed nią i pochylił się, by złapać powietrze.

- O mój Boże, dlaczego chodzisz tak szybko?

Lydia przewróciła oczami. Nie miała na to czasu.

- Czego chcesz, Stiles? – warknęła, kierując się w stronę swojego samochodu, a Stiles wciąż starał się nadążyć za jej tempem. Lydia zatrzymała się przed autem i odwróciła ponownie głowę do Stilesa, który wyglądał jakby miał właśnie zemdleć. Lydia nie mogła powstrzymać śmiechu.

- Cóż – zaczął, gdy w końcu złapał oddech. – Scott i ja wyjeżdżamy jutro na wycieczkę i mój tata prosił mnie, abym pomógł mu rozwiązać jedną sprawę w jego pracy, a ja wciąż muszę się pakować, więc zastanawiałem się, czy możesz przyjść i mi pomóc?

Lydia zmarszczyła brwi. Serio? Nadeszło lato i tak ma je spędzić?

- Ale miałam iść dziś do galerii handlowej – upierała się Lydia. Chciała kupić nową parę szpilek. I sukienkę na lato lub dwie.

- Proszę? – Stiles błagał. – Proszę? Proszę? Proszę? Malia już wyjechała z Derekiem, by szukać jej matki i właśnie potrzebuję pomocy! A ty jesteś jak geniusz!

Lydia zmarszczyła znów brwi.

- Jestem jak geniusz? Ja jestem geniuszem, Stiles – sapnęła, zanim westchnęła. – W porządku, w porządku. Tylko się zamknij, Boże.

- Tak! – Stiles przyciągnął ją do siebie w szybkim uścisku, po czym wrócił do jeepa, krzycząc – Do zobaczenia na posterunku!

Lydia westchnęła i wsiadła do swojego samochodu. Nie spodziewała się, że spędzi jej pierwszy dzień wolności na posterunku, rozwiązując zbrodnie z Szeryfem i Stilesem. Lydia podjechała pod komisariat i zobaczyła Stilesa w chwili, gdy miała tam dotrzeć, więc zaparkowała auto. Podążała za nim do biura Szeryfa.

- Cześć, Lydia – Szeryf Stilinski uśmiechnął się od razu, jak zobaczył, że Stiles i Lydia wchodzą do środka.

- Witaj, Szeryfie! Jak się pan miewa? – Lydia rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.

- Wszystko w porządku. Zakładam, że jesteś tu, bo mój syn zaciągnął cię do rozwiązania tej sprawy?

Lydia skinęła głową.

- Niestety – zaśmiała się, gdy Stiles wywrócił oczami.

Lydia skierowała się w stronę biurka Szeryfa i usiadła na jednym z krzeseł, patrząc jak Szeryf bierze teczkę z jednej z szuflad i otwiera ją.

- Ta dziewczynka została zamordowana około dwóch tygodni temu i do teraz nie możemy rozgryźć, kto to zrobił – wyjaśnił Szeryf, dając Lydii i Stilesowi zdjęcia z miejsca zbrodni. Lydia uważnie przestudiowała fotografie i resztę dokumentów w teczce.

- Co się stało? – zapytała Lydia, sprawiając, że Stiles spojrzał na swojego ojca.

Szeryf westchnął i odchylił się na krześle.

- Cóż, jej rodzice powiedzieli, że ostatnio zachowywała się bardzo dziwnie i mówiła im, że ktoś ją śledził. Zadzwonili na policję i oni nic nie znaleźli, więc pomyśleli, że dziewczynka robiła sobie z nich żarty. Pewnej nocy rodzice usłyszeli krzyk dochodzący z jej pokoju i –

- I nie mogli jej znaleźć – dokończyła Lydia.

- Tak – powiedział Szeryf i Lydia z łatwością mogła zauważyć smutek w jego oczach. Cała trójka była cicho przez chwilę, zanim Stiles pochylił się nad dokumentami, przejrzał je, gdy Lydia skanowała wzrokiem kolejne zdjęcia.

- Szeryfie? – zastępca szeryfa wszedł do biura. – Zdaje się, że potrzebujemy pańskiej pomocy.

Szeryf westchnął i wstał z krzesła.

- Zaraz wrócę.

Stiles usiadł na krześle ojca i kontynuował przeglądanie plików.

- Ugh. Nie wiem nawet, czy to są kawałki jej ciała, czy coś innego.

Lydia z obrzydzeniem pokręciła głową, wkładając przerażające obrazki do teczki.

- Spójrz, donieśli, że brzuch dziewczynki został otwarty.

Lydia pochyliła się nad Stilesem i przeczytała raport.

- I przed nocą, której zaginęła, nie pokazała się w szkole.

Dwójka wymieniła spojrzenia i wrócili do przeglądania. Stiles otworzył jedną z szuflad taty i zobaczył starsze dokumenty, które miał jego ojciec, a Lydia je przeczytała. Wszystkie wyglądały bardzo podobnie. To były dziewczyny około 12-16 roku życia. Wszystkie były uznane za zaginione i potem znajdowane zabite. Lydia wzięła jakieś i ułożyła na biurku i później prawie przypadkowo jeden z dokumentów z innej teczki spadł na podłogę, pokazując zdjęcie poszukiwanego porywacza. Mogła przysiąc, że już widziała go w wiadomościach. Mężczyzna był około pięćdziesiątki i miał długą brodę.

I następnie oświeciło ją.

- To on – powiedziała prawie pusto.

Stiles odwrócił się w jej kierunku.

- Kim on jest?

Truskawkowa blondynka spojrzała na Stilesa, otworzyła szeroko oczy i tym razem krzyknęła:

- To on! Jest jednym z tych, którzy ją porwali!

Stiles zabrał zdjęcie od niej i przyjrzał się mu.

- Widzę. Spójrz – Lydia przeczytała plik z teczki o tym facecie. – Policjanci szukali go i nie znaleźli żadnego śladu po nim. Porywał dziewczynki w wieku od dwunastu do szesnastu lat. – Lydia wzięła inne dokumenty zaginionych dziewczyn. – Zobacz, opis mówi, że one także mówiły rodzicom, że ktoś je śledził.

Stiles przeczytał pliki tego mężczyzny i powiedział:

- I mówi, że on ma tendencję do śledzenia dziewczyn z ich szkoły i porywania ich spod niej.

Lydia skinęła głową i w chwili, gdy to zrobiła, drzwi od biura otworzyły się ponownie i zestresowany Szeryf wszedł do środka i napiął się, gdy zobaczył na swoim biurku rozsiane kartki i otwarte szuflady. Jego oczy się rozszerzyły.

- Co wy zrobiliście? – zapytał wściekły. – Mówiłem waszej dwójce, żebyście rozwiązali jedną sprawę, a nie robili mi bałagan w papierach!

- Nie, tato, spójrz! – Stiles podszedł do ojca i pokazał dowody, które znaleźli. – Ten facet śledził dziewczyny spod ich szkoły i –

- Ten facet zaginął lata temu. Nie możemy nawet go znaleźć – Szeryf przerwał mu.

- Tak, ale spójrz, on porywał te dziewczyny w ten sam sposób, jak tę dziewczynkę. Jeśli porwał i zabił tę dziewczynkę, która jest z Beacon Hills, to oznacza, że ten człowiek jest wśród nas, tylko się ukrywa – wyjaśnił Stiles.

- I musimy go schwytać zanim znowu ucieknie – dodała Lydia.

Szeryf spojrzał na dwójkę dzieciaków przed nim z wciąż uniesioną brwią. To wrażenie się zmieniło, coś w rodzaju ulgi.

- Parrish! – krzyknął Szeryf, szybko wychodząc z biura, by zwołać innych zastępców.

Lydia westchnęła i spojrzała na Stilesa.

- Problem rozwiązany – uśmiechnęła się.

- Dobra robota, Lyds – Stiles również się uśmiechnął.

- Dzięki. A teraz musimy to szybko ogarnąć, zanim twój ojciec znów zrobi się wściekły – powiedziała, powtarzając uśmiech.

Stiles zaśmiał się i kiwnął głową, pomagając Lydii z papierami na biurku Szeryfa. Nie mogła nic na to poradzić, ale czuła się dobrze po rozwiązaniu sprawy, bo chociaż nie była zdolna pomagać innym czasami z jej mocami banshee, przynajmniej mogła użyć inteligencji, by pomóc Szeryfowi w rozwiązaniu zbrodni. Lydia patrzyła, jak trzech zastępców szeryfa wybiegło z posterunku, a Szeryf wrócił do biura.

- Poszli go szukać – powiedział i odwrócił swoje pełne uznania spojrzenie w kierunku Lydii. – Dziękuję ci, może tym razem uda się do złapać.

Lydia uśmiechnęła się z dumą.

- Nie ma problemu.

Stiles włożył ostatnią teczkę do szuflady i spojrzał na czas.

- Oh, miałem się pakować! Ja i Scott wyjeżdżamy jutro wcześnie!

Szeryf kiwnął głową.

- Leć, synu. Idź do domu i spakuj się na wycieczkę. Odwaliliście dziś kawał dobrej roboty z tą sprawą.

Stiles skinął głową i wziął swój sweter.

- Muszę lecieć, Lyds. Dzięki za pomoc znowu! – powiedział Stiles, zanim wybiegł przez drzwi. Lydia zachichotała i również zabrała swoją kurtkę i torebkę, gotowa do wyjścia.

- Lydia? – zawołał Szeryf, zanim Lydia zdążyła przekroczyć próg drzwi. – Dlaczego nie jedziesz z nimi?

Lydia wzruszyła ramionami.

- To Scott i Stiles. Myślę, że chcą, żeby to była tylko męska wycieczka.

Szeryf zachichotał.

- Racja, więc co zamierzasz robić tego lata?

Lydia znów wzruszyła ramionami, unosząc włosy.

- Chodzić po sklepach, może pomogę mamie w sprzedaży domku nad jeziorem, starając się nie dać zabić z powodu potencjalnego zagrożenia, jakie to miasto będzie miało... – urwała i pomyślała, że tak właściwie nie ma żadnych planów na lato. Wszystkie jej poprzednie wakacje były spędzone na wyjściach z przyjaciółmi, imprezach i byciu z jakimś chłopakiem. Lecz to wszystko, co stało się w zeszłym roku, nie mogło już wydarzyć się tego lata. Od Kiry wracającej do Nowego Jorku na wakacje i Malię szukającą swojej matki, gdy nawiązywała więź z Derekiem, Lydia przez praktycznie całe lato była sama. Nie żeby była do tego przyzwyczajona, w każdym razie w dużej mierze była sama przez cały czas działalności Dobroczyńcy. Tak czy inaczej, wciąż czuła się nieco przygnębiona, bo nie chciała spędzić samotnie wakacji.

Postarała się nie mówić o tym, gdy zobaczyła, że Szeryf zajął miejsce za biurkiem i spojrzał na nią z podekscytowaniem.

- Cóż, pomyślałem, że może chciałabyś zostać stażystką na lato tutaj? Mam na myśli, że bardzo pomogłaś w sprawach, nawet jako outsiderka, i jestem pewien, że będzie to dobrze wyglądało na twojej aplikacji na studia – Gdy zorientował się, co właściwie powiedział, wypuścił lekki chichot. – Nie to, że tego potrzebujesz.

Jego komentarz wywołał uśmiech Lydii, ale jej usta zacisnęły się, gdy zastanawiała się nad jego propozycją. Nie była zbyt pewna, czy chce spędzić lato w komisariacie, rozwiązując sprawy, którymi zaprzątali sobie głowy zastępcy szeryfa.

- Um... Nie wiem – powiedziała w końcu Lydia.

- Odwaliłaś dobrą robotę, rozwiązując sprawę, nad którą pracowaliśmy tygodniami. Myślę, że potrzebujemy tutaj kogoś takiego jak ty. To znaczy, to twój wybór. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać.

- W porządku. Pomyślę nad tym – Lydia się uśmiechnęła. – Dam panu jutro znać, co postanowiłam.

Szeryf skinął głową.

- Proszę, zastanów się nad tym.

Lydia kiwnęła głową i podarowała Szeryfowi ostatni uśmiech przed opuszczeniem posterunku.

***

Lydia wróciła do domu tej nocy, a jej mama była w domu. Była to jedna z tych rzadkich okazji, która sprawiła, że była szczęśliwa, gdy jej mama była w domu w tym samym czasie, co ona, a nie w szkole aż do późnej nocy. Lydia rozumiała, że jej mama była zapracowana, ponieważ od rozwodu pracowała w dwóch oddzielnych szkołach, by miały za co żyć i mieszkać pod dachem ich rezydencji. Lydia doceniała swoją matkę i nawet jeśli tego za bardzo nie okazywała, starała się jak mogła, by pokazać jej to przez te małe rzeczy, jak właśnie przybycie do domu na obiad. Gdy weszła do domu i poczuła pyszny aromat pieczonego kurczaka i tłuczonych ziemniaków, uśmiechnęła się w drodze do kuchni.

- Cześć, kochanie! – Natalie Martin uśmiechnęła się do córki.

- Hej, mamo. Wcześnie wróciłaś – Lydia także się uśmiechnęła.

- Tak. Skończyłam moją papierkową robotę i wróciłam wcześnie do domu, by coś upichcić.

Lydia skinęła głową, obserwując, jak matka kładzie jedzenie na stół.

- Oh! Upiekłam również jagodowe babeczki! – zawołała, dostając zdezorientowane spojrzenie Lydii. To było bardzo niespotykane, widzieć mamę w ten sposób.

- Jakaś specjalna okazja? – zapytała Lydia.

- Nie. Dlaczego? Nie mogę piec bez powodu?

Lydia zaśmiała się, potrząsając głową.

- Nie sądzę.

Lydia była szczęśliwa, widząc mamę w takim stanie. Czasami tęskniła za czasem z nią spędzonym. Kiedyś robiły zakupy przez cały czas i nawet wspólnie piekły ciasteczka i brownie. Od czasu, gdy jej ojciec je zostawił, Lydia rzadko widziała mamę, a jeśli już to zestresowaną.

- Oh, mamo. Szeryf spytał mnie o staż na posterunku w wakacje. Nie masz nic przeciwko? – zapytała Lydia, mimo że przez większość czasu nie pytała o zgodę na nic. Teraz próbowała to zmienić.

Jej matka uniosła brwi, oczywiście zmartwiona.

- Staż? Nie wiem, kochanie. Nie sądzisz, że to niebezpieczne?

- Po prostu pomogę im w papierkowej robocie i innych rzeczach. Nie zamierzam strzelać do ludzi – zachichotała Lydia. Natalie westchnęła i kiwnęła głową.

- W porządku. Myślę, że możesz.

Lydia uśmiechnęła się, nieco zaskoczona na odpowiedź matki, niemniej jednak uścisnęła ją. Nie przytulała matki od długiego czasu.

- Dziękuję – wyszeptała w ramię matki. Natalie także ją objęła, śmiejąc się.

- W porządku, w porządku, kochanie. No chodź, zjedzmy teraz. Umieram z głodu!

Lydia i jej mama usiadły do stołu i cieszyły się jedzeniem, rozmawiając i spędzając ze sobą czas, nadrabiając wszystkie te kolacje, przy których nie siedziały razem.

***

Słońce jasno świeciło i letnie upały spadały na Lydię, gdy następnego dnia szła na komisariat. Myślała o wczorajszej rozmowie jej i Szeryfa, odkąd jej przyjaciele byli zajęci robieniem innych rzeczy, stwierdziła, że spędzenie czasu na posterunku nie jest takim złym pomysłem. Jej matka już się zgodziła i mimo to, była całkiem dobra w rozwiązywaniu zbrodni. Dlaczego by tego nie wykorzystać? Przynajmniej to było coś, nad czym miała większą kontrolę niż nad jej mocami banshee.

- Lydia! – Szeryf Stilinski uśmiechnął się szeroko, gdy tylko zobaczył, że truskawkowa blondynka wchodzi do środka.

- Dzień dobry, Szeryfie, przyniosłam kawę – Lydia podała Szeryfowi i zastępcom po kawie.

- Ktoś tu jest w dobrym humorze. Myślałaś nad moją ofertą? – zapytał Szeryf.

Lydia skinęła głową.

- Tak i tak, wchodzę w to.

Oczy Szeryfa rozszerzyły się w podekscytowaniu.

- Naprawdę? To super! Zaczynasz dziś.

Lydia się uśmiechnęła. Szeryf z ekscytacją na twarzy wyglądał jak dziecko.

- Świetnie. Co mam zrobić najpierw?

Lydia obserwowała, jak Szeryf szedł korytarzem, dopóki zastępca Parrish nie uderzył w niego.

- Proszę pana – przywitał się, zanim odwrócił wzrok w kierunku Lydii i szeroko się do niej uśmiechnął. – Lydia.

Lydia nie mogła nic na to poradzić i odesłała mu uśmiech.

- Kawy? – zapytała, podając mu ostatni kubek. Jordan wziął go, a ich palce lekko się dotknęły i to sprawiło, że jego spojrzenie zatrzymało się na niej dłużej, niż potrzeba.

- Dziękuję – powiedział, biorąc łyk kawy. Lydia uśmiechnęła się szerzej, gdy Szeryf spojrzał na ich oboje.

- Dobra, to jest twoje pierwsze zadanie – powiedział, dając jej teczkę.

- Czekajcie, zadanie? – Jordan się wtrącił, unosząc brew w zaciekawieniu. – Co tu się dzieje?

- Lydia będzie u nas na stażu w to lato – wyjaśnił Szeryf bez chwili zawahania. Jordan spojrzał na nią w zaskoczeniu i kiedy Lydia to zauważyła i nie przeoczyła lekko wzburzonej miny, która przekroczyła twarz zastępcy po usłyszeniu ogłoszenia. Teraz Lydia wiedziała, że na pewno będzie to ciekawe lato. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro