Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział osiągniętego celu

"Morderstwo to zwykłe przestępstwo, tyle, że bardziej precyzyjne."

《***》

Złoczyńca zastanawiał się, jakie zadanie miała tak kobieta wnieść do ich walki. Ona tylko głupio się śmiała i w dodatku miała coś zielonego między zębami. To było ohydne. I na nieszczęście każdy to widział. Mimo, że byli wiele metrów od niej. Zdegustowało to wszystkich jeszcze bardziej. Dlaczego więc ciągle się na to patrzą?

- Zielony Mścicielu! - kobieta w żółtej sukience wskazała na złoczyńcę, a aktualnie stała na lodowym więzieniu, który wcześniej zrobił Todoroki. Zamaskowany stał niecałe trzy metry dalej, będąc nad Uravity. - To dzień twojego końca! Ta narastająca we mnie wściekłość do twojej osoby tak mnie dobija, że ziemia pod moimi stopami staje się zimna i mokra!

- Cóż... Może nie powinnaś stać na końcu lodowej konstrukcji, z której można łatwo spaść?

- Cisza!

- Sama krzyczysz, babo! 

- Kirishima, lepiej jej nie denerwuj bardziej. I tak mamy już kłopoty...

- Todoroki ma rację.

- Grrrr...

W tym samym czasie, kiedy bohaterowie (w gółwnej mierze to Red Riot i pani kabaczek) wymieniali między sobą dość... brzydkie słowa, Mściciel wyjął z tylnej kieszeni mini bombę, którą następnie rzucił w panią stojącą na lodzie. Wybuch był natychmiastowy, przez co nieznana nikomu bohaterka zniknęła w kłębie dymu. Kirishima miał małą nadzieję, że ten wkurzający kabaczek wybuchł (wiem, takie myślenie, gdy jest się bohaterem jest trochę nie na miejscu). Po mniej niż minucie, okazało się, że kabaczek w odpowiedniej chwili odskoczył.

- Heh... Widzę, że jesteś sprytniejsza, niż się spodziewałem.

- Dziękuję! Nie bierz jednak sobie tego do serca.

- Nie martw się. Nie zamierzam.

- To... walczymy dalej, czy będziemy tak sobie słodzić do jutra? - Eijiro był już strasznie znudzony tą sytuacją. Pomimo, że przed chwilą był świadkiem wybuchu na dużą skalę i tak był znudzony. Dziwne, prawda?

Iida wystrzelił jak z procy do złoczyńcy, popychając go na ziemię i zabierając spod jego nóg Urarakę. Była lekko posiniaczona, jednak lepiej, żeby nie angażowała się dalej w walce. Wtedy ponownie się zaczęło. Kirishima wraz z Todorkim rzucili się na przeciwnika, chcąc go zamrozić lub też oszołomić. Opcja z podpaleniem nawet nie wchodziła w grę. Czerwonowłosy utwardził ręce, atakując nimi wroga. W porę jednak udało mu się odeprzeć atak swoją maczetą. Chwilę się tak siłowali, więc Shoto wykorzystał moment nieuwagi złoczyńcy i przymocował mu buty do podłoża lodem.

To był plan idealny. Mając buty w lodzie, Mściciel nie będzie dał rady uciec, a jeśli zamrozi mu więcej części ciała, całkowicie przestanie się ruszać. Trzeba tylko uważać, aby zbyt długo tak nie został, bo jego tkanki mogłyby obumrzeć z powodu takiego zimna. Może lepiej niech zostaną same stopy?

Red Riot został odepchnięty. Todoroki stał za nim, dlatego poleciał razem z nim, spadając na jakiś kamień. Jego prawy łokieć mocno uderzył w niego i poczuł ból. Mógł jeszcze ruszać ręką, ale z małym trudem. Dobrze, że to tylko łokieć.

- Mówiłem wam, bohaterowie - człowiek w masce podniósł wysoko swoją brudną od krwi maczetę, a potem wbił ją w lód, co spowodowało jego pęknięcie. Zrobił tak jeszcze kilka razy i był już całkowicie wolny. - Nie pokonacie mnie.

- Jeszcze się przekonamy!

Kobieta kabaczek, która do tej chwili stała z dala od potyczki, ruszyła na wroga, aby zaatakować go swoim darem. Gdy Mściciel miał zamiar dźgnąć ją swoją bronią, ta zamieniła się w wodę. Spadła na ziemię, robiąc na niej kałużę. Zdezorientowało to Zielonego. Nie minęło pięć sekund, a kobieta znów przybrała ludzką formę, dając kopniaka złoczyńcy w udo. Cofnął się on trochę, próbując ustać na chwiejących się nogach. 

- No dalej. Pokaż, jaki jesteś mściwy - sukienka pani Yuko była poszarpana. Nie wiadomo w sumie jak, ale jednak. Ledwo co zasłaniała miejsca, których bohaterowie, a szczególnie Kirishima, nie powinni widzieć. Kiedy to wszystko się skończy, Eijiro musi sobie umyć oczy. Najlepiej wybielaczem. Co raz się zobaczyło, już się nie odzobaczy.

- Ha ha... Ha ha ha...

- Z czego się śmiejesz?

- Z twojej głupoty, Miss Water. Do tej pory nie zauważyłaś.

- Czego niby?

- Maczety - powiedziawszy to, z szybkością, jakiej nawet Ingeniun nie mógł osiągnąć, Zielony Mściciel pojawił się obok bohaterki i wbił jej swoją broń w lewy bok. - Ha ha ha haa!

- Pani kabaczek!

- To... Niemoż... liwe... - Miss Water nie mogła się ruszyć, kiedy broń została wyjęta z jej ciała, tak samo, jak nie miała świadomości, że upadła na ziemię. Krew leciała nie tylko z rany lecz także z jej ust.

Do tej pory bohaterowie nie zdawali sobie, jak agresywny i silny jest Zielony Mściciel. Teraz już dobrze to wiedzą. Złoczyńca ten to typ geniusza, który jest mądrzejszy i sprytniejszy od reszty świata. Człowiek, który... Nie. Człowiekiem tego monstrum nie da się nazwać. To... istny potwór.

- Ej, ty! - złoczyńca odwrócił wzrok od kobiety leżącej na ziemi i napotkał zły wzrok Red Riota. - Może zmierzysz się z kimś twojego pokroju?!

- Chętnie. Gdzie go znajdę?

- Pokonam cię, uratuję Bakugo i panią kabaczek, a potem umieszczę cię w więzieniu!

- Już na to czekam.

Kirishima ponownie tego dnia utwardził swoje ciało, następnie zaczął biec w stronę wroga. Ten był na to przygotowany, odpychając atak czerwonowłosego. Bohater nie zraził się tym i wciąż próbował go pokonać. Miał na to małe szanse, jednak kiedy tak zajmował walką Mściciela, Todoroki i Iida rzucili się na niego z zaskoczenia. Mściciel odskoczył do tyłu i był otoczony. Nie miał żadnej drogi ucieczki.

- A teraz... powiedz, gdzie jest Bakugo!

- Chciałbyś - złoczyńca wyjął z kieszeni zielony proszek, który rzucił w oczy bohaterom. Szczypał ich w oczy oraz przestali cokolwiek widzieć. - Do zobaczenia, bohaterowie.

Nim inni bohaterowie, policja i karetka przyjechali, Zielony Mściciel zniknął, zostawiając tylko pozostałości po swoim proszku. Nadal zastanawiano się, gdzie może być Bakugo, ale po krótkiej zmowie, ustalono miejsce jego pobytu. Był nieprzytomny, prawdopodobnie pod wpływem narkotyków i miał wiele ran na ciele. A tak w tajemnicy, to Eijiro go znalazł.

《***》

Midoriya nie miał innej opcji, jak ucieczka do własnego domu. Tylko tam miał miejsce spokojne, ciche i prywatne, bo już na pewno stracił swoją kryjówkę. Może błędem było porwanie Bakugo? Niepotrzebnie zasiał w nim ziarno strachu przed sobą? Nie. Niech jego dawny prześladowca wie z kim ma do czynienia. Mimo, że dał nu narkotyk, który podziała na niego zbyt dogłębnie. Znajdzie sobie inną kryjówkę.

Wchodząc zamaskowany do swojego mieszkania zauważył w holu dodatkową parę butów, której nie znał. Jako, że przed chwilą jeszcze walczył, spodziewał się wroga. Cicho i na palcach szedł w stronę światła, czyli do salonu. Wciąż miał na sobie lekko zniszczoną maskę, a w dłoni maczetę. Izuku słyszał czyjeś oddychanie, co bardziej przekonało go, że mógł to być wróg. Przekroczył próg salonu i zobaczył drzemiącego na jego kanapie Seo, który miał wokół siebie mnóstwo zdjęć oraz różnych papierów. Dodatkowo, telewizor był włączony na jakimś programie dla dzieci, gdzie leciało anime.

Tego było za wiele. Tango dobrze wiedział, że miał kategoryczny zakaz przychodzenia do domu zielonowłosego i oglądaniu tu telewizji lecz mimo to włamał się (najpewniej dorobionymi kluczami), aby spiskować, oglądając jednocześnie telewizję. W powietrzu za to czuł dym papierosowy, co mogło oznaczać więcej problemów dla blondyna. Ciekawe, jak z tego ma się wytłumaczyć.

Po zdjęciu ze swojej twarzy metalowej maski oraz schowaniu jej pod łóżko, tak jak brudną maczetę, Midoriya postanowił przestraszyć przyjaciela. Z szafki w kuchni wyciągnął garnek, z szuflady wyjął dużą łyżkę i powoli podszedł do ucha śpiącego. Chwilę odczekał, by następnie zacząć mocno uderzać o siebie oba przedmioty.

- Nie! Kosmici nas atakują! Miałem rację! - Seo podskoczył z przerażenia na kanapie, aby następnie wylądować na twardej podłodze. Rozglądał się dookoła i analizował, co się dzieje. Niestety jego mózg w takich warunkach pracował wolno.

- Po pierwsze, kto pozwolił ci tu przychodzić? Po drugie, dlaczego tu jest taki bałagan? A po trzecie... CZY TY ZNOWU PALIŁEŚ W MOIM MIESZKANIU?

- I-i-izuku... To... to nie tak, jak myślisz... J-ja tylko...

- TYLKO CO?

- Ja... sprzątałem tu!

- CZYŻBY? - zielonooki pokazał ręką na podłogę, co pogrążyło Tango jeszcze bardziej. Wpadł jak śliwka w kompot. - JAKOŚ NIE WIDZĘ, ABY BYŁO CZYSTO.

- N-no bo wiesz j-ja starałem się sprzątać, ale wtedy WZIOOOM i BOOOM leciały wiadomości, potem mi się wylał płyn i było takie CHLUST oraz PLASK, co mnie bardzo zmęczyło, więc poszedłem spać, a następnie--

- JAKI PŁYN?

- Eeee... Midoriya! Dlaczego masz tyle ran?! Ktoś cię napadł?! - to była jedna z taktyk Seo. Odbieganie od tematu. Najpierw starał się opowiedzieć coś, co niedawno się stało, a zaraz potem pytał o coś innego. Typowe dla niego. Istniało jeszcze kilka takich taktyk, ale nie ma na nie teraz czasu.

- JAKI PŁYN WYLAŁEŚ I GDZIE?

- Dość! Najpierw trzeba cię opatrzyć! Kiedy będę to robił, opowiesz mi, co się stało, zgoda?

Gdy Tango poszedł po apteczkę do łazienki, Izuku wyłączył telewizor, który grał bajki zupełnie niepotrzebnie i usiadł na kanapie, czekając na przyjaciela. W międzyczasie starał się wymyślić historię o tym, jak zrobił te wszystkie rany. No przecież prawdy mu nie powie.

- Wróóóóóóóóóóciłem!

- Widzę, ale słyszeć nie muszę.

- Zabawne. Naprawdę - wysoki mężczyzna usiadł obok przyjaciela i pomagał mu powoli zdejmować ładne ubrania. Miały może na sobie trochę krwi, jednak Tango był zbyt ślepy, żeby to dostrzec. Nie miał akurat przy sobie okularów. Soczewki za to ledwo co umiał nakładać. - Swoją drogą, co to za ładne ubrania? Skąd je masz?

- Ze sklepu.

- Ja serio pytam.

- A ja serio odpowiadam. Rób co masz robić i wynocha.

- Okrutny jesteś...

- Jak dla ciebie, to normalne traktowanie.

- Słuchaj... Ja chcę wiedzieć, co robiłeś, że masz takie rany. Pobili cię? - blondyn popsikał rękę Izuku spirytusem, na co ten się wzdrygnął i odwrócił wzrok. Nadal myślał nad odpowiedzią. - Jeśli masz kłopoty, ja zawsze mogę ci pomóc.

- Śledziłem...

- Co?

- Śledziłem tego chłopaka, którego spotkałem w sklepie...

- Ty... tak na serio...?

- Yhm...

- Izuku! - mniejszy został natychmiastowo przyciągnięty do mocnego uścisku, co niekoniecznie mu się spodobało. W pewnym momencie tych czułości zabrakło mu powietrza i nie mógł oddychać. Zwyczajnie się dusił. - Było tak od razu mówić, to bym ci pomógł! Dałbym Ci świetny aparat, lornetkę, albo inne duperele potrzebne do śledzenia!

- Ta... Następnym razem będę wiedział...

- Ah, już nie mogę się doczekać waszej pierwszej randki! Jeśli się pocałujecie, masz zrobić zdjęcie i mi dać! Albo nie! Sam zrobię zdjęcie i powieszę je nad kominkiem!

- Nie masz nawet telewizora, a już marzysz o kominie?

- Marzenia są po to, aby mieć je na liście i aby czekały na spełnienie!

- A jak ta lista się skończy? Co wtedy?

- Wtedy... będę miał inne marzenia! Będę... Będę... Będę starał się z całych sił, aby je spełniać!

- A wiesz jakie jest moje marzenie? - Izuku odsunął się na bezpieczną odległość od przyjaciela, tak, aby już go nie przytulał, bo miał tego serdecznie dość.

- Hm... Nie.

- Żebyś w końcu opatrzył mi te rany i spierdalał z mojego domu.

- No wiesz co?!

- Chyba, że wolisz porozmawiać o PONOWNYM paleniu w MOIM domu.

- Pielęgniarka Seo melduje gotowość! Jestem na każde twoje wezwanie, panie!

- I tak ma być. Plebs charuje, a szlachta baluje.

Kiedy tak Tango zajmował się opatrywaniem ran Izuku, zielonowłosemu zrobiło się nawet trochę przykro, że kiedyś będzie musiał go zabić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro