Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Wspomnienia

Hawks od razu poderwał się do lotu i wleciał na piętro, a potem wparował do pokoju. Było tutaj dość ciemno przez fakt, że ściany były ciemnoniebieskiego koloru. Łóżeczko jednak, które Hawks zdobył cudem, kradnąc je (nie pochwalał tego, tym bardziej, że podczas tego wszystkiego, gdy kradł, towarzyszyła mu myśl, że jest jak swój ojciec... A przecież obiecał sobie dawno temu, że nigdy nie będzie jak on.). Hawks pochylił się nad łóżeczkiem. Mały, kilkumiesięczny chłopiec niedawno się obudził i był bardzo niespokojny, wiercił się i popłakiwał. Pióro przywiązane do ram łóżeczka odebrało wibracje powietrza spowodowane płaczem malucha. Hawks wyciągnął ręce i najpierw delikatnie pogłaskał chłopca po jego złoto-czerwonych włosach. Dziecko nieco się uspokoiło, a wtedy Hawks wziął go na ręce i delikatnie zakołysał. Chłopiec momentalnie nieco przycichł, ale wciąż był niespokojny.

- Spokojnie, spokojnie mały. Pewnie jesteś głodny, coś zaraz na to poradzimy - powiedział cicho do chłopca, kojącym głosem. Ten momentalnie uspokoił się i spojrzał na Hawksa swoimi niebieskimi oczami. A właściwie turkusowymi. Oczami Toyi. Dzieciak wyglądał wręcz, jakby zrozumiał słowa swojego taty. Hawks uśmiechnął się lekko.

- Tak, tak, otóż to Hikari, robimy zaraz pyszne jedzonko - powiedział, po czym zabrał chłopca ze sobą na rękach do innego pomieszczenia. Była to na prędce przygotowana "kuchnia". Miał tam znalezioną na śmietniku szafkę, w której trzymał jedzenie. Sam starał się żywić głównie rzeczami, które można było przechowywać w temperaturze pokojowej, bo nie miał obecnie żadnej lodówki. Poza tym miał jeszcze stolik (przydawał się dość często żeby coś na nim położyć, albo w ostateczności przewinąć Hikariego). Oprócz tego miał tylko podgrzewacz do butelek, który był kolejną rzeczą, którą po prostu ukradł ze sklepu. Tak bardzo nie chciał skończyć jak ojciec, jako złodziej, a jednak tak skończył. Chciał pomagać ludziom, jako bohater. Wciąż jednak przypominał sobie, że wstępując na tą drogę, postępował najlepiej, tak jak powinien. Musiał jakoś zmienić ten świat, na lepsze. Stając się złoczyńcą, tak naprawdę był bohaterem.

Wysłał kilka swoich piór do pokoju jego i Hikariego, żeby przynieść stamtąd leżaczek, o którym oczywiście jak zwykle zapomniał. Położył leżaczek na stoliku i na chwilę odłożył do niego dziecko. Szybko przygotował dla synka mleko, które zamierzał podgrzać w butelce w podgrzewaczu, a potem pochował zakupy i wrócił do synka. Chłopiec cały czas zachowywał się cicho, co nieco zmartwiło Hawksa. Chciał się upewnić, że nic mu nie jest, ale jego synek wyglądał na zdrowego. Właściwie to Keigo odnosił wrażenie, że Hikari naprawdę jest mądrzejszy niż reszta niemowląt. Wiedział, że prawie każdy rodzic tak uważa, ale jego synek zwykle jakby wyczuwał co się dzieje, kiedy ma być cicho, często wodził za Hawksem oczami tak, jakby go rozumiał. Dokładnie tak samo patrzył na niego Toya...

~***~

Hawks biegał po swoim mieszkaniu jak szalony. Toya wodził za nim wzrokiem za każdym razem, gdy Keigo znajdował się w zasięgu jego wzroku. Siedział na łóżku, bez koszulki, i z rozbawieniem obserwował zachowanie Hawksa.

- Kurtka! Moja kurtka! - powtarzał Hawks.

- Nie masz jej przypadkiem na wieszaku na korytarzu? - spytał Dabi. Hawks niemalże wybiegł z sypialni i pobiegł na korytarz.

- Znalazłem! - zawołał Hawks.

- Super - wymamrotał Dabi. Następnie odsunął kołdrę i wstał. Był w samych bokserkach. Podszedł do drzwi sypialni, otworzył je szerzej i oparł się o framugę. Chciał nadal obserwować Hawksa. Poniekąd go to bawiło, poniekąd martwiło.

- Śniadanie! Muszę coś zjeść! - zawołał Hawks. Przebiegł obok Dabiego, kierując się w stronę aneksu kuchennego. Dopadł do lodówki i otworzył ją. Obrzucił ją szybkim spojrzeniem. - A zresztą, nieważne! - zawołał, trzaskając drzwiami lodówki. - Nie jestem głodny - stwierdził Hawks. - Muszę do toalety! - dodał. Zrobił kilka kroków, ale potem nagle się zatrzymał i wrócił. - Nie, najpierw ogarnę kawę. MUSZĘ mieć kawę - stwierdził. Włączył ekspres do kawy i wtedy skierował się do toalety. Zajęło mu to kilka chwil. Zanim jeszcze wyszedł, Dabi usłyszał jego głos. - Dabi! Znalazłem kurtkę, ale potrzebuję też bluzki! Gdzie ona jest? - spytał Hawks. Dabi przewrócił oczami, podczas gdy z toalety dobiegł odgłos spłukiwanej wody, a potem mycia rąk.

- A skąd mam to niby wiedzieć? - spytał, podchodząc do drzwi toalety. Te po chwili otworzyły się i ze środka wypadł Hawks. Obrzucił Dabiego szybkim, uważnym spojrzeniem. To, jak Dabi wtedy na niego patrzył... Prawdopodobnie nie robił tego specjalnie, po prostu on już taki był, jego wzrok taki był. Przeszywający. Uważny i skupiony. Za każdym razem, gdy Toya na kogoś spoglądał, wyglądało to, jakby nie patrzył na osobę, tylko wprost na jej duszę. Gdyby nie to, że znał dar Dabiego, pewnie podejrzewałby, że Dabi potrafi czytać w myślach. Toya zdawał się wyczuwać nastroje, prawdziwe emocje i cele innych ludzi. Czasami nie musieli nawet rozmawiać, Hawks z samego spojrzenia Toyi odczytywał jego intencje, myśli, a nawet wsparcie, miłość i zrozumieniem względem jego samego. Hawks jednak nie mógł pozwolić na to, żeby ten wzrok go rozproszył. Zamiast tego skupił się więc na czymś innym.

- Dabi! - zawołał oburzony.

- No co?! Zgaduję, że jest pewnie gdzieś w twoim pokoju. Nie wiem, gdzie ją rzuciłem, kiedy zająłem się rozbieraniem ciebie, wiesz, mój wzrok skupiony był raczej na czymś innym, na przykład na twoim prowokującym mnie, ostentacyjnie sterczącym ku górze peni... - mówiąc to Dabi oparł się o ścianę i utkwił wzrok w Hawksie. Keigo jednak nie pozwolił mu dokończyć.

- Ok, ok, ok, ok, stop - powiedział Hawks. Dabi wyprostował się, i skrzyżował ręce.

- Chciałem tylko powiedzieć, że...

- PRZESTAŃ!

- NIE MAM POJĘCIA GDZIE JEST TWOJA JEBANA KOSZULKA! - zawołał Dabi.

- TO MAMY PROBLEM, BO ZA 20 MINUT MUSZĘ BYĆ W SIEDZIBIE KOMISJI DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA NA SUPER HIPER ULTRA WAŻNYM ZEBRANIU!

- NIE MOGŁEŚ O TYM WCZEŚNIEJ POMYŚLEĆ? GDYBYŚ POMYŚLAŁ, WSTAŁ WCZEŚNIEJ, NIE MUSIAŁBYŚ SZYKOWAĆ SIĘ NA WARIATA! - zawołał Dabi.

- DOWIEDZIAŁEM SIĘ O TYM 5 MINUT TEMU! - odparł zdenerwowany Hawks, wymachując przy tym dziko rękami. Miał taki nawyk, gdy się złościł, co nie umknęło uwadze Toyi. Dabi uważał to za nawet urocze.

- NO TO ZAJEBIŚCIE SIĘ NAWZAJEM INFORMUJECIE!

- BO TO JEST NAGŁE SUPER HIPER ULTRA WAŻNE ZEBRANIE! - odparł Hawks, również krzyżując ręce.

- MAM W TAKIM RAZIE KOLEJNY POWÓD ŻEBY KURWA NIENAWIDZIĆ BOHATERÓW!

- JAKI KURWA?

- WASZA ORGANIZACJA LEŻY!

- NIE POWIESZ MI, ŻE W LIDZIE NIE MACIE JAKICHŚ NAGŁYCH SYTUACJI!

- MAMY, ALE NIE POZWALAM IM WYWRACAĆ MOJEGO ŻYCIA DO GÓRY NOGAMI!

- JA TEŻ!

- WŁAŚNIE OD 5 MINUT LATASZ PO DOMU JAKBY CI KTOŚ SKRZYDŁA OBCIĄŁ I SZYKUJESZ SIĘ DO WYJŚCIA W PRZYSPIESOZNYM TEMPIE, ROBIĄC WSZYSTKO NA RAZ!

- NIE DENERWUJ MNIE TERAZ! - odparł Hawks, po czym wyminął Dabiego. Miał zamiar poszukać swojej koszulki, ubrać się i wyjść. Toya jednak miał inne plany. Gdy Hawks go mijał, chwycił go za ramię. Przyciągnął do siebie, zanim Keigo w ogóle zdążył zarejestrować, co się dzieje. Pchnął go na ścianę i oparł ręce po bokach jego głowy, uniemożliwiając mu ucieczkę.

- Da...! - Toya zamknął mu usta pocałunkiem. Dzikim, szybkim i gwałtownym. Hawksowi aż zaparło dech w piersiach. Czuł, jak Toya zaciska palce na jego ramionach, jak jego usta muskają usta Hawksa. Keigo poczuł delikatne mrowienie w podbrzuszu. Wciągnął z głośnym świstem powietrze, kiedy Dabi powoli przesunął się na jego szyję. Pocałował wrażliwą skórę, a potem zacisnął na niej zęby i lekko ją zassał. Hawks chwycił rękami ramiona Dabiego, nie był jednak pewien, czy powinien go odepchnąć, czy przyciągnąć bliżej. To, co robił Dabi, było zbyt przyjemne, uniemożliwiało Hawksowi racjonalne myślenie. - T-toya... Muszę... iść na zebranie - wymamrotał Hawks. W tym czasie Dabi zajęty był całowaniem jego szyi. Oderwał się od Hawksa tylko na chwilę.

- Nic nie musisz - odparł, po czym ponownie pocałował Keigo w usta. Chwilę później ponownie przycisnął go do ściany, wsuwając swoje kolano między jego nogi. Hawksowi zrobiło się gorąco, i to nie tylko dlatego, że sam był coraz bardziej podniecony, ale też przez to, że czuł, jak temperatura ciała Dabiego stopniowo wzrastała. Toya w pewnym stopniu opanował swój dar, ale nikt go tego dobrze nie nauczył, sam musiał się nauczyć, metodą prób i błędów. Stąd te blizny po poparzeniach... I przez to też nie kontrolował daru w stu procentach. Gdy był bardzo zły, podniecony, czy po prostu pod wpływem silnych emocji, które ciężko mu było opanować, temperatura jego ciała wzrastała, tak jak w tej chwili. Hawks czuł to, czuł dotyk gorących warg Toyi, i jeszcze bardziej podniecała go świadomość tego, że Dabi też czerpie z tego wszystkiego satysfakcję. Ręce Dabiego zaczęły się zsuwać coraz niżej, i niżej. W końcu Dabi zacisnął dłoń na kroczu Hawksa. Keigo gwałtownie wciągnął powietrze, odsunąwszy się nieco od Toyi. Dabi jednak nie pozwolił mu na zbyt długą przerwę. Ponownie złączył ich usta, w gorącym, dzikim, chaotycznym pocałunku. Jednocześnie wsunął dłoń w bieliznę Hawksa i objął dłonią jego penisa. Hawks mocniej zacisnął ręce na ramionach Dabiego. Całowali się przez chwilę, nie wiedzieli dokładnie ile, bo czas przestał dla nich istnieć. W końcu jednak Dabi odsunął się od Hawksa. Chwycił go za rękę i zaczął gdzieś za sobą ciągnąć.

- Gdzie... idziemy? - spytał Keigo. Przez przyspieszony puls i oddech trudniej mu się mówiło.

- Do łóżka, to chyba oczywiste - odparł Toya. Hawks gwałtownie się zatrzymał.

- Nie! Ja muszę być zaraz na spotkaniu! - zawołał Keigo. Dabi odwrócił się, przewracając oczami. Potem spojrzenie tych cholernych, pięknych oczu, spoczęło na Hawksie. Dabi uniósł lekko jedną brew.

- Chyba nic się nie stanie, jak trochę poczekają? Poza tym, jesteś szybki, więc zdążymy ogarnąć szybki numerek, a potem ty równie szybko tam polecisz - stwierdził Toya.

- Nie, nie, nienienie - odparł Hawks. Zabrał swoją dłoń. - Nie mogę ot tak się spóźniać na takie ważne zebrania! A co, jak to naprawdę coś ważnego? - spytał Hawks. Dabi podszedł do niego i ponownie złączył ich dłonie.

- Odmówisz mi?

- Niestety, ale muszę - odparł Hawks. Dabi westchnął, po czym wzruszył ramionami.

- No dobra - stwierdził, po czym ponownie zaczął ciągnąć Keigo za sobą.

- Ej! Co ty robisz? Chyba coś właśnie ustaliliśmy, nie?!

- Ty może mi odmawiasz, ale twój sterczący penis jak najbardziej jest chętny na seks z samego rana - odparł Dabi. Hawks ponownie mu się wyrwał. Byli już przy drzwiach do sypialni.

- Nie! On... nie stoi! - zawołał. Dabi w ułamku sekundy odwrócił się i znalazł przy Hawksie.

- Ale mogę sprawić, że zaraz stanie - odparł, po czym ponownie wsunął dłoń w bieliznę Keigo. Z ust Hawksa wydostało się lekkie westchnięcie. - Widzisz? Też tego chcesz - dodał Toya, obejmując dłońmi jego przyrodzenie. - Chcesz iść ze mną do sypialni i zrobić to, co robi dwójka napalonych na siebie, dorosłych ludzi - powiedział, po czym zaczął delikatnie poruszać penisem Hawksa w dół i w górę. Hawks zacisnął dłonie w pięści i oparł je o klatkę piersiową Toyi. Pochylił głowę, zacisnął usta. Nie przyznałby się do tego przed samym sobą, ale już wtedy wiedział, że przegrał. - Poranny seks pozwala lepiej się skupić za dnia - stwierdził Dabi, chwytając Hawksa za rękę. Zaczął go ponownie ciągnąć za sobą do sypialni. Keigo podniósł wzrok. Napotkał spojrzenie Dabiego. Jedno spojrzenie, i przepadł. Tym oczom nie można było odmówić, bo widział w nich zrozumienie, podniecenie, żądzę, a przede wszystkim miłość.

~*~

Po nakarmieniu Hikari szybko zasnął. Wystarczyło, że Hawks ukołysał go, a gdy chłopiec już spał, odłożył go do łóżeczka. Najchętniej Keigo sam poszedłby na krótką drzemkę. Był okropnie zmęczony. Według Hawksa Hikari i tak nie był zbyt problematycznym dzieckiem. Keigo nie miał niestety możliwości skorzystać z jakiejkolwiek pomocy przy wychowaniu dziecka, bo niby kogo miałby prosić o tę pomoc? Bohaterów? Złoczyńców? Aby zrobić wszystko jak należy, musiał zniknąć ze społeczeństwa...

Nie mógł więc posyłać Hikariego do żłobka czy wynajmować opiekunki, to byłoby zbyt duże ryzyko. Przez jakiś czas nawet, gdy dowiedział się, że będzie miał dziecko z Dabim, chciał je oddać. Sądził, że nie zapewni mu odpowiedniej opieki. Był sam, dopiero co stracił ukochanego, miał niebezpieczną misję do zrealizowania, a do tego nie wiedział nic a nic o dzieciach. Jednak gdyby oddał Hikariego pod opiekę kogoś innego, jaką miałby pewność, że chłopiec będzie bezpieczny? Że to społeczeństwo nie skrzywdzi go, tak jak na przykład Dabiego? Za bardzo bał się o swojego syna, żeby go ot tak oddać.

Ostateczną decyzję zaś podjął, gdy Hikari się urodził. Jedno spojrzenie tego malucha, i Hawks przepadł. Hikari był najcudowniejszym dzieckiem, jakie Keigo kiedykolwiek widział. Miał burzę niesfornych, złotych włosów, takich jak te jego. Między nimi zaś znajdowało się kilka czerwonych pasemek. Hawks dawno temu widział, że podobnie wyglądała Fuyumi Todoroki, z tym, że ona miała białe włosy z czerwonymi pasemkami. Poza tym Hikari miał okrągłą, słodką twarzyczkę z wiecznie zaróżowionymi policzkami, mały zgrabny nosek, usta, które zdawały się uśmiechać nawet, gdy tego nie robiły. I oczy. Oczy Dabiego, a jednak zupełnie inne niż oczy Toyi. Hikari miał dokładnie ten sam kolor oczu co Dabi, ten sam kształt, barwę, niemal to samo spojrzenie... Ale w oczach ich synka Hawks nie dostrzegał całego tego bólu, nieufności i nienawiści, które kryły się w spojrzeniu Toyi. Spojrzenie Hikariego było ufne i pełne miłości. Gdy Hawks zobaczył je po raz pierwszy kiedy chłopiec się urodził, obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby jego spojrzenie już na zawsze takie pozostało.

Wysoko postawił sobie poprzeczkę, ale lubił trudne wyzwania. W końcu do takich trudnych zadań był szkolony... Obiecał sobie, że uczci pamięć Dabiego, zmieniając społeczeństwo, tak jak chciał tego Toya. Jednocześnie jednak wychowa ich syna i nie pozwoli, by Hikariemu cokolwiek się stało. Niestety, ze wspomnianych wcześniej powodów, Hawks nie mógł skorzystać z niczyjej pomocy. Sam musiał nauczyć się, jak zajmować się dzieckiem. Wiedzę czerpał oczywiście z Internetu, ewentualnie z książek. Nie miał więc łatwo, ale musiał sobie jakoś z tym poradzić. Ponadto czuł, że Dabi nigdy nie chciałby, aby oddał komukolwiek ich dziecko. Na pewno by się na to nie zgodził. Już kiedy zobaczył Hikariego, pojął, że nie jest on dla niego jak inne dzieci. To było JEGO dziecko, jego i Dabiego, nie jakiś obcy, losowy dzieciak. Hawks pokochał go od pierwszej chwili, był pewien, że Dabi też pokochałby ich syna.

Hawks podszedł cicho do swojego biurka, na którym, jak zazwyczaj, panował chaos. Spośród ogromu papierów najbardziej jednak rzucała się w oczy jedna rzecz. Zdjęcie. Na zdjęciu stojącym na rogu biurka widniał on sam oraz Dabi. Za tym zdjęciem kryła się dość zabawna historia.

~*~

- Wow, nareszcie się doczekałem! Moje pierwsze zebranie z członkami Ligi! - zawołał Hawks, kiedy on i Dabi weszli do sali konferencyjnej.

- Tak tylko przypomnę, że obecnie nie jesteśmy już Ligą Złoczyńców - powiedział Dabi, zamykając za nimi drzwi. Hawks odwrócił się w jego stronę.

- Tak, tak, wiem, teraz jesteśmy Frontem Wyzwolenia Supermocy - odparł. - Kto wam w ogóle wymyślił tą nazwę? Macie fatalnych marketingowców. Powinniście ich zwolnić - dodał. Dabi zaśmiał się, podchodząc do Hawksa.

- Dobrze wiesz, kto to wymyślił. Byłeś na spotkaniu, kiedy to ogłaszaliśmy - powiedział Dabi.

- To oraz swoje wielkie zwycięstwo nad Re-Destro - dodał Hawks. Toya przewrócił oczami.

- On lubi mówić, że nie pokonaliśmy go, tylko połączyliśmy siły, gdyż przyświeca nam ten sam, szczytny cel - stwierdził Dabi. On i Hawks przez chwilę na siebie patrzyli, po czym wybuchli śmiechem. Obu ich bawiło, jak Re-Destro nie potrafił przyznać, że po prostu przegrał z Ligą.

- Tak czy inaczej, domyślam się, że Shigarakiemu wszystko jedno, czy nazywamy się Ligą Złoczyńców, Frontem Wyzwolenia Supermocy czy Klubem Książąt na Białych Koniach, którzy wybawią społeczeństwo. Spinner zaś... Nie znam go za bardzo, ale sprawia wrażenie kogoś, kto mógłby wpaść na tak beznadziejną nazwę, jeśli mam być szczery - powiedział Hawks. Dabi uśmiechnął się lekko. Korzystając z tego, że przyszli wcześniej i byli sami, zbliżył się do Keigo i lekko go objął.

- Lubię, gdy jesteś szczery. Wtedy wiem, że przy mnie jesteś prawdziwym sobą. I że wiesz, że nie musisz nikogo udawać, jak wśród bohaterów czy tej całej komisji - powiedział Dabi. Hawks również lekko się uśmiechnął.

- Przy tobie czuję się dobrze. I wiem, że mogę sobie pozwolić na szczerość i na bycie po prostu sobą - odparł Hawks. Dabi przysunął się jeszcze bliżej Hawksa. Ich twarze dzieliły od siebie zaledwie centymetry. Toya spojrzał prosto w złote oczy Keigo.

- Cieszę się, że to mówisz. Chcę, żebyś przy mnie mógł być sobą - powiedział, po czym pokonał dzielącą ich twarze odległości i złączył ich usta w pocałunku. Trwało to chwilę, po czym Toya zsunął się z pocałunkami niżej, na szyję Hawksa. Keigo lekko zadrżał od tych przyjemności.

- Na pewno możemy sobie na to tutaj pozwolić? Teraz? - spytał Hawks.

- Jesteśmy dużo przed czasem, nie musimy się o nic martwić. Reszta zjawi się najwcześniej za 20 minut - odparł Dabi. Hawks chciał coś jeszcze powiedzieć, ale Toya mu to uniemożliwił. Ponownie pocałował go w usta, kończąc tym samym dyskusję między nimi. Pocałunek jak zawsze był dla nich przyjemnym, ale i szalonym doznaniem. Pobudzał żądzę, ale i ją zaspokajał. Delikatnie muskali nawzajem swoje wargi, co jakiś czas Dabi przygryzał usta Hawksa, co tylko potęgowało przyjemne doznania. Hawks uwielbiał pocałunki z Dabim. Uwielbiał całego Toyę i uwielbiał spędzić z nim czas, zwłaszcza w taki sposób. Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły.

- Mam was! - usłyszeli dobrze znany głos. Potem błysnął flesz. Hawks i Dabi natychmiast od siebie odskoczyli. Nie kryli się ze swoim związkiem, przez co wszyscy ważniejsi członkowie Ligi i spora część innych członków Frontu Wyzwolenia Supermocy wiedziała o ich związku. Nie lubili jednak obnosić się ze swoją relacją. To, co ich łączyło, było zbyt piękne i intymne, żeby tak się z tym afiszować. Woleli zostawić wszystko tylko dla siebie. Wśród innych pozwalali sobie czasami tylko na drobne gesty wyrażające miłość. W drzwiach stała radosna Toga, z aparatem w rękach.

- Toga? Co ty odwalasz?! - spytał Dabi, ruszając w jej stronę.

- Mam aparat! - wyjaśniła dziewczyna. Toya przewrócił oczami.

- To akurat wszyscy wiemy - odparł Dabi. To była prawda. Toga jakiś czas temu weszła jakoś w posiadanie aparatu i odkryła swoje nowe powołanie. Biegała po ich głównej siedzibie, robiąc "zdjęcia na pamiątkę" jak mówiła, i na nic zdały się prośby, groźby i próby ucieczki sprzed jej obiektywu. Nawet Shigaraki nie zdołał wybić jej tego z głowy. Toga maltretowała wszystkich, robiąc masę zdjęć, ku jej radości i ku rozpaczy pozostałych. Chyba tylko Twice podzielał jej entuzjazm. Keigo nie miał nic do nowej "zabawy" Togi, oprócz tego, że obawiał się, iż mógł się znaleźć na którymś z tych zdjęć, albo nawet na kilku. A wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby te zdjęcia, na których jest z członkami Ligi, gdzieś wyciekły. Co prawda Komisja sama zleciła mu się zbliżyć do członków Ligi, ale nie mógł stracić ani ich zaufania, ani zaufania społeczeństwa, w końcu chciał wtedy jeszcze jakoś rozwiązać całą tą sytuację. Tak, żeby Japonia była bezpieczna, ale żeby Liga nie ucierpiała, jej członkowie otrzymali pomoc, społeczeństwo się zmieniło, a on sam mógłby być z Dabim i się z tym nie kryć.

- No ale w końcu mi się udało "to"! - zawołała radośnie Toga.

- "To", czyli co? - spytał Dabi, zatrzymując się obok dziewczyny.

- W końcu uchwyciłam was!

- Nas? - spytał Toya. Toga skinęła głową.

- Ciebie i Hawksa! Jesteście taką uroczą parą, ale cały czas nie mogłam trafić i uchwycić was w takiej fajnej sytuacji! Aż wreszcie mi się udało! Widziałam, jak tutaj wchodzicie, tyle czasu przed zebraniem! No a po co byście tutaj przychodzili tak wcześnie, jeśli nie po to, żeby się razem pomiziać? Więc odczekałam trochę i wbiłam! I opłacało się! - zawołała Toga. Dabi zacisnął dłonie w pięści.

- Masz to natychmiast usunąć! - zawołał, rzucając się w jej stronę. Toga jednak była zwinna i z łatwością odsunęła się na bok.

- Akurat! Za długo na to polowałam! - odparła.

- Usuń to zdjęcie albo cię spalę! Razem z tym aparatem! - zawołał wściekły Dabi. Próbował cały czas wyrwać Todze aparat, ale ta robiła zręczne uniki.

- Tak uroczo i z miłością, jak czasami przypalasz Keigo podczas waszych wspólnych zabaw, czy z nienawiścią, jak spaliłeś wielu ludzi? - spytała Toga. Dabi na chwilę się zatrzymał, zaskoczony jej słowami.

- Co?!

- To, co słyszałeś. Hawks nie za dobrze kryje się ze śladami po przypaleniach. Bohaterowie go o nie nie dopytują? Nie będzie miał po tym blizn? A może nadpalasz go tylko tak delikatnie, żeby nie zostawiać trwałych śladów? A co, jak kiedyś zrobisz to za mocno? Kto pierwszy to zaproponował, ty czy on? - Toga zasypała Dabiego masą pytań, po czym spojrzała na Hawksa. Keigo był tak tym wszystkim zdezorientowany, że jedynie stał i przyglądał się całemu zajściu. - W sumie to wyglądasz mi na kogoś kto lubi zabawy w sado-maso. Taki sadysta jak Dabi musi się świetnie bawić z takim masochistą jak ty! Doskonale się dobraliście, mam nadzieję, że ja też kiedyś znajdę kogoś, kogo będzie jarało jak będę go ciąć swoim nożem i pić jego krew! - dodała dziewczyna. Toya spróbował wykorzystać moment i zabrać jej aparat, niestety, życie na ulicy, jako poszukiwania morderczyni, nauczyło Togę zawsze zachowywać czujność i Dabiemu nie udało się. Wrócili do swojej walki o aparat, podczas gdy oniemiały Hawks nadal się im przyglądał.

- Oddawaj to!

- Nie!

- Spalę cię na popiół!

- Tylko spróbuj!

- Nie musisz mówić dwa razy, zaraz skończysz tak jak zamierzam załatwić mojego ojca!

- Ej, ej, ej, chwila, spokój, cisza! - zawołał Hawks. Sprawy przybrały naprawdę nieciekawy obrót, więc musiał już interweniować, zanim Toya wprowadziłby swoje groźby w życie. Podszedł do ich dwójki. Na szczęście na jego słowa Dabi i Toga uspokoili się. - Uspokójmy się wszyscy i rozwiążmy to jak dorośli ludzie, którymi jesteśmy - dodał. Toya spojrzał na Hawksa, a potem na Togę. Keigo również spojrzał na dziewczynę. - No, w większości.

- Tutaj nie ma co rozwiązywać, Toga musi usunąć to zdjęcie! - zawołał Dabi.

- Na pewno tego nie zrobię! - odparła Toga, ściskając mocniej aparat.

- Cóż, ja wpadłem na jeszcze inne rozwiązanie - powiedział Hawks. Toga i Dabi spojrzeli na niego jednocześnie. - Niech Toga odda nam to zdjęcie - wyjaśnił Keigo.

- Co? Po co? - spytał Dabi.

- Bo nie mamy ŻADNYCH wspólnych zdjęć. A miło byłoby mieć choć jedno - wyjaśnił Hawks.

- Sam nie wiem... - odparł Dabi.

- Proszę, zgódź się, zgódź! - zawołał Hawks. Doskoczył do Toyi, objął go, uwiesił się wręcz na nim (przez co Dabi omal się nie przewrócił) i zaczął go prosić oraz błagać. Wystarczyła chwila takiego zmasowanego ataku, żeby Toya ustąpił. Toga właściwie nie robiła większych problemów z oddaniem im zdjęcia i tak oto weszli w jego posiadanie.

~*~

Zdjęcie przedstawiające ich, jak całują się w sali konferencyjnej Frontu Wyzwolenia Supermocy. Zrobione z ukrycia przez Togę Himiko. Hawks wziął fotografię w ramce do ręki i przesunął kciukiem po wizerunku ukochanej osoby, którą stracił. Kiedyś Hawks marzył o tym, że w nowym społeczeństwie, które wspólnie stworzą, on i Dabi będą mogli żyć razem jak normalna, szczęśliwa para. W takiej sytuacji mieliby pewnie setki wspólnych zdjęć. Kto by pomyślał, że absolutnie nic nie pójdzie po ich myśli, wszyscy oprócz Hawksa zginą, w tym Dabi, a jedyną pamiątką po Toyi, oprócz ich syna i wspólnych wspomnień, będzie dla Keigo to jedyne zdjęcie, zrobione przypadkiem, które w dodatku Toya chciał zniszczyć? Życie bywa przewrotne i rzadko coś idzie po naszej myśli. Hawks boleśnie się o tym przekonał. Odstawił fotografię na miejsce, czując przypływ sentymentalności, na którą nie mógł sobie teraz pozwolić. Musiał ogarnąć się i iść spać, żeby jutro zająć się synem oraz realizacją swojego planu. Nie miał czasu na płacz i wspominki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro