Rozdział 14
Gdy weszliśmy Alex się w końcu odezwała a ja zamknąłem drzwi.
Alex - My chcieliśmy cię bardzo przeprosić, że się od ciebie oddaliliśmy. Nie chcieliśmy tego - powiedziała tak jak ćwiczyliśmy.
- Ja też chciałem przeprosić. W końcu jesteśmy rodziną, a rodzina powinna się wspierać i sobie pomagać - powiedziałem tak jak było w planie wchodząc w głąb domu.
Trixie - Serio, nie spodziewałam się,
że jeszcze do mnie wrócicie. - Była jeszcze w lekkim szoku - Zaraz kogoś przyprowadzę. - Dodała idąc na piętro ,,i na to właśnie liczę'' pomyślałem siadając na kanapie.
Po piętnastu minutach widzieliśmy mistrza śmierci we własnej osobie.
Sam, stał ubrany w luźny, czarny dres. Wyglądał jakby dopiero wstał, tak samo jak Trixie. Dziwne, że oni tak do późna śpią.
- Czyli to ty jesteś Sam, zgadza się? - musiałem się upewnić, czy przypadkiem nie podrobiła go na jakiegoś gościa, kto wie...ona do wszystkiego jest zdolna.
Sam - Tak jestem Sam a ty.. - Przerwałem mu.
- Morro - podałem mu rękę. Uścisnął ją i poszedł przywitać się z Alex, którą świetnie znał, przynajmniej tak mi się wydaje. W końcu przesiedzieli ze sobą jakiś czas, musieli się jakoś zakolegować.
- Alex, chodź na chwilę - poprosiłem dziewczynę, a ta podeszła do mnie. Powiedziałem jeszcze że wychodzimy na minutkę z domu i wyszliśmy.
Na zewnątrz...
Alex - Co chciałeś, że musieliśmy wychodzić z domu?
- Mówiłaś, że Sam tak naprawdę nie chce być zły, tak? - Pokiwała twierdząco głową - W takim razie ty zajmiesz czymś Trixie a ja z nim pogadam. Musimy mu w końcu uświadomić po której powinien być stronię - dodałem.
Alex - Tak, ale jak ty niby chcesz tego dokonać, on cię w ogóle nie posłucha, znaczy tak mi się wydaje. On raczej tylko mnie posłucha - powiedziała
- Jakoś go przekonam... - Przerwała mi.
Alex - To ja raczej powinnam z nim porozmawiać, inaczej nici z naszego planu. - Nie miałem zamiaru się z nią sprzeczać bo wiedziałem, że miała rację. Co ja bym mu powiedział, skoro go prawie w ogóle nie znam?
- W takim razie razem z nim pogadamy - Zaproponowałem po chwili namysłu. To był lepszy pomysł, niż gdyby rozmawiała z nim sama. Zawsze to coś powiem, aby zmienił swoją decyzję. A razem mamy więcej szans na jego zmianę decyzji, i to jest właśnie najlepsze.
Alex - Tak, to też jest dobry pomysł - Przyznała idąc w z powrotem do domu.
wchodząc zauważyliśmy że Trixie i Sam wyglądali na obrażonych na siebie nawzajem. Zdziwiłem się, bo kompletnie nie wiedziałem co tutaj zaszło.
Kilka minut nas nie ma, a ci się już pokłócili? No nie wierzę.
Alex - Czy coś nas ominęło? - Spytała przysiadając się obok Sam'a, a ja przystanąłem gdzieś z boku przypatrując się zaistniałej sytuacji. To było dosyć interesujące.
Sam -Echh, Trixie ma mi za złe, za wczorajszą sytuację - Powiedział niewzruszony - Ale i tak uważam, że sobie częściowo na to zasłużyła, w końcu wszystkimi dookoła pomiata, i wysługuje się nami, jakby sama dupy ruszyć nie mogła. -Dodał. Mógłbym się z nim śmiało zgodzić w 100%.
- Niestety, ale muszę się z tym zgodzić - Stwierdziłem, na co Trixie posłała mi mordercze spojrzenie, które zlekceważyłem.
Trixie - Mam dosyć! Mam dosyć tych wszystkich oszczerstw adresowanych w moją stronę, wychodzę! - Krzyknęła, wstając.
Alex uśmiechnęła się pod nosem na zaistniałą sytuację. Zanim zniknęła nam z pola widzenia trzasnęła drzwiami za sobą, i tyle ją właściwie widzieliśmy.
Alex - No to co teraz? - Zapytała kończąc tym samym ciszę panującą wśród nas.
- Sam musisz nam pomóc - Powiedziałem spoglądając na niego. Ten wyglądał jakby wiedział o co mi może chodzić.
*********************
Pov Róża
Szłam ulicą. Była całkiem fajna pogoda. Obserwowałam wszystko dookoła mimo że to wszystko było mi doskonale znane.
Nagle ktoś mnie zatrzymał. Na początku nie zwróciłam, a nawet nie chciałam zbytnio zwracać uwagi na to kto mnie zatrzymał, ale jednak musiałam bo ten ktoś nie dał by mi przejść.
- Po co mnie zatrzymałeś? - Zapytałam po chwili stania będąc odrobinę zniecierpliwiona. Nie chciałam cały dzień być na tej ulicy.
? - Chcę wiedzieć tylko jedno. Czy wiesz gdzie jest Sam? - ,, a skąd ja moge wiedzieć kim ten ktoś jest?" Pomyślałam. Bo w końcu nigdy tego kogoś nie widziałam.
- Nie mam pojęcia o kim ty mówisz - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
? - Jak to nie masz pojęcia o kim mówię? - Spytał zdziwiony. - Dowiedziałem sie z pewnych źródeł że go znasz. I jeszcze do tego wiem że był tu gdzieś. Nie że na ulicy, a w tym mieście. Więc lepiej mi powiedz, albo źle to się dla ciebie skończy. - Zagroził.
Ten typ jest bardzo dziwny. Miał strasznie jasne wlosy, normalnie aż białe. Do tego te dziwne oczy. Ja wolałabym trzymać się od niego z daleka. Ale on się mnie uczepił. Ale dlaczego akurat mnie?
Ja nic nie wiem. A powinnam?
- Ale ja na serio nic nie wiem. Nawet nie wiem kim jesteś.
? - Tego akurat nie musisz wiedzieć. Ale radzę, abyś znalazła Sam'a...Albo Ja znajdę ciebie. Ale wtedy będziemy inaczej rozmawiać.
- czy ty mi grozisz?
? - ostrzegam tylko...Na razie.
Po tych słowach odszedł. Tak po prostu. To było naprawę dziwne. Takie akcje nie dzieją się zawsze.
_________________________
C.D.N...
Obiecałam że wrócę? I teraz dotrzymuję obietnicy.
Witam kochanych czytelników. Matko kochana jak długo mnie nie było w tej książeczce. Też się stęskniliście?
Dobrze to widzimy się za jakiś czas. Spokojnie nie aż tak długi, ale zapewne jakiś odstęp czasowy będzie.
Wy to chyba przyzwyczajeni, czyż nie?
<BetiGra>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro