R. 8
Następnego dnia, godzina 12:30...
Trixie pov
Byłam cała w nerwach. Nie dość, że mój kuzyn zwiał, to jeszcze nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc w zniszczeniu tej zgrai. Próbowałam wymyślić plan, ale im bardziej się wysilałam, tym bardziej byłam pod presją. Ale teraz wpadłam na pomysł niemalże doskonały. Postanowiłam zgrać jakąś drużynę. Tyle się słyszy, o tych początkujących, nieświadomych posiadaczach mocy. Stwierdziłam więc, że poczekam i zacznę dostrzegać z większą uwagą niż dotychczas różne nawet najmniejsze objawienie się jakiejkolwiek mocy, czy innego zjawiska. Wpadłam ostatnio na chłopaka. Miał on nienaturalne krwiste oczy i czarne włosy, nie powiem zaintrygował mnie, ale powiedział, że sobie przefarbował. Ja mu nie uwierzyłam. Teraz aktualnie siedziałam w salonie z iskierką nadziei, że może jednak mój kuzyn zechce wrócić, ale się nie łudziłam. Wstałam z rezygnacją oglądając dobrze mi znany niewielki salon, po czym skierowałam się w stronę kuchni. Szłam niewielkim korytarzem myśląc nad poszukiwaniami drużyny, która pomoże mi zgładzić ninja. Nie lubiłam ich. Uważają się za najlepszych, i te ich prymitywne moce, którymi władają. Już pies by lepiej walczył od tych łamag. Zerknęłam do lodówki co by tu ciekawego zjeść. Ostatecznie zdecydowałam się na kanapki. Włączyłam wiadomości, gdyż jak już mówiłam, chcem być nabieżąco. Usiadłam na krześle będąc skierowana ku malutkiemu ekranowi zawieszonemu na ścianie.
Kobieta: moja córka zdemolowała cały dom. Jest niebezpieczna, trzeba ją zamknąć
Mówiła jakaś kobieta w wiadomościach, na co ja omal nie zakrztusiłam się jedzeniem. Zerwałam się wpatrując w ekran. Nadawali to blisko jakiejś wioski. Przed wyruszeniem drapnęłam numer tej kobiety, i dzwoniąc do niej powiedziałam że jestem specjalistką, która ma zamiar zabrać jej córkę na próby testów. Kłamałam jak z nut, a wszystko po to, by zdobyć adres i pozwolenie na wzięcie od niej córki.
W drodze do podanego miejsca
Byłam już niedaleko wyznaczonego miejsca. Jechałam swoim czarnym motorem do tej dziewczyny. Kiedy dojeżdżałam do tego domku, ujrzałam przerażoną kobietę, która stała w piżamie przed domem, oraz jakiegoś mężczyzne. Zapewne jej mąż. Zatrzymałam motor schodząc z niego następnie podchodząc do tej pary. Jak na swój wiek wyglądałam na starszą, więc to nie było problemem.
- dzień dobry - podałam kobiecie rękę w geście zapoznania się. Uścisnęła ją a następnie uczynił to samo facet.
Kobieta - to pewnie ty do mnie dzwoniłaś - kiwnęłam głową - dzięki Boże. Moja córka oszalała. Rozwaliła pół domy.
- a jak się pani córka nazywa?
Kobieta - Alexandra - powiedziała. - proszę zabierz ją. Ona potrzebuje pomocy specjalisty - powiedziała zrospaczona kobieta zaistniałą sytuacją.
- ale wie pani, że takie testy są długotrwałe, i może pani długo córki nie zobaczyć? - spytałam.
Mężczyzna - zrobię wszystko aby pozbyć się tego psychicznego bachora - powiedział nie przejęty facet.
Kobieta - Cliff! - powiedziała lekko szturchając faceta. - zrobię wszystko dla dobra mojej córki. Choćby trwało to dłużej niż myślę. - zwróciła się spowrotem do mnie
Nic nie odpowiedziałam. Szłam tylko wgłąb domu. Momentalnie zobaczyłam jak w moją stronę leci krzesło. Zatrzymałam je wiatrem. Nie wierzę, czyli jednak mam tą moc. Czyli co, nie oddałam jej całkowicie? Wybornie. Opuściłam krzesło na ziemię podchodząc do przerażonej nastolatki.
- ej ty! - krzyknęłam w jej stronę. Dziewczyna odwróciła się. Miała białe, nienaturalne włosy i lekko czerwone oczy "pewnie zmieniły jej się pod wpływem gniewu" pomyślałam. - chodź no tu - dodałam. Dziewczyna nie chciała podejść, więc pozostało mi tylko jedno. - Alex, wiem o tobie trochę i chcem ci pomóc. - zaczęłam do niej podchodzić. Dziewczyna powoli ale niepewnie opadła na ziemię.
Alexandra - to ja to zrobiłam - spytała niedowierzając. Momentalnie oczy zmieniły jej się z koloru czerwonego na kolor jasno niebieski. - Boże - dodała rozglądając się po pomieszczeniu. Była wyraźnie przerażona.
- przybyłam tu, by zabrać cię w bezpieczne miejsce, reszty nie zdradzę. - wyciągnęłam do niej rękę - mów mi Trixie - dodałam. Dziewczyna uścisnęła moją dłoń, po czym wyszłyśmy razem na zewnątrz. Kobieta spojrzała na mnie z podziwem, facet także nie krył swojego zdziwienia widząc mnie wychodzącą praktycznie bez szwanku. Usiadłam na swój motor zachęcając Alex, aby także weszła. Weszła, lecz idrobinę niepewnie. Po chwili odpaliłam motor ipojechałam
Tymczasem u ninja...
Morro pov
Łaziłem po domu praktycznie bez celu. Byłem przejęty tym że Trixie może coś na nas szykować. I pomyśleć, że to była wina moich szczeniackich wybryków. Chodziłem w tą, i spowrotem myśląc co mogę zrobić.
Luna - hej co tam? Praktycznie cały czas łazisz bez celu. Czy coś cię niepokoi - powiedziała kładąc mi rękę na ramieniu.
- nic mi nie jest. Nie martw się o mnie - uśmiechnąłem się do niej. Nie chciałem jej martwić. Poszłem do salonu, a w nim siedział Lloyd zajadając się kanapkami. Usiadłem koło niego bez słowa. Mogłoby się to wydawać dziwne, bo jak już siadam to zawsze coś, cokolwiek powiem, ale teraz było inaczej. Siedziałem wlepiony w ekran telewizora błądząc gdzieś myślami.
Lloyd - ej Morro co jest? - spytał blondyn. Nic nie odpowiedziałem. Nawet nie zajażyłem, że on cokolwiek do mnie mówił. Siedziałem zamyślony.
Po chwili przyszła Luna i poprosiła Lloyda na słowo.
Luna pov
Wzięłam Lloyda na słowo, bo myślałam, że może on do niego dotrze.
- Lloyd, ostatnio zauważyłam, że najlepiej dogadujesz się z moim bratem - zaczęłam - więc może ty zdołasz do niego dotrzeć. -dokończyłam.
Lloyd - to prawda. Ale raczej mi się to nie uda. Jak chciałem go o to spytać, to sprawiał wrażenie takiego odciętego, zamyślonego.
- a ja zdołałam go zaczepić na korytarzu, ale odpowiedział mi tylko, że nic mu nie jest i abym się nie martwiła - powiedziałam.
Lloyd - to rzeczywiście jest coś na rzeczy - stwierdził. - a my musimy to sprawdzić - dodał. Ja natomiast kiwnęłam głową i wróciliśmy do salonu. Morro'a już w nim nie było - szybko się uwinął - powiedział. - chcesz kanapkę - podał mi jedną.
- pewnie, dzięki - wzięłam ją po czym przysiadłam obok Lloyda. Wtem przyszła do nas Nya.
Nya - ej, wy nie wiecie przypadkiem co jest z Morro? Łazi taki trochę przytłoczony. Dzisiaj rano myślałam, że się nie wyspał, ale kiedy go o to spytałam to nic mi nie odpowiedział i ruszył w stronę kuchni, to było naprawdę dziwne. - stwierdziła. Ja z Lloydem zgodziliśmy się na słowa czarnowłosej wracając do filmu.
Wracając do Trixie...
Rozmawiałam z Alex na temat jej mocy. Powiedziałam jej, aby się nie bała. Pokazałam jej, iż ja także posiadam moc. Zdziwiła się, ale już bardziej wyglądała na oswojoną w moim towarzystwie.
- no, jeszcze trochę i zaczniemy poszukiwania kolejnego posiadacza mocy - zapowiedziałam. - tymczasem musimy się trochę lepiej poznać, co nie? - skierowałam pytanie w stronę jasnowłosej.
Alexandra - no to tak. Wychowywałam się na srogich warunkach. No wiesz...przynieś, podnieś pozamiataj - powiedziała obojętnie - cały czas ojciec wraz z matką kontrolowali mnie co do najmniejszego szczególiku. Byłam zdesperowana. Ale dzisiaj to już szczyt. Myślą że oszalałam, ale nie. Ja poprostu byłam zdesperowana. Gdyby chociaż raz spojrzeli na mnie. A nie wiecznie w czubek własnego nosa. To może tej akcji by nie było - słuchałam uważnie. Ta dziewczyna naprawdę wiele przeszła, a potrzebowała tylko rodzicielskiej miłości i docenienia.
- naprawdę ci współczuję. - powiedziałam to w szczerej intencji, bo nie fajnie było mi kłamać w takim momencie.
Alexandra - dzięki - uśmiechnęła się do mnie szczerze - to teraz ty opowiedz mi swoją historię. - powiedziała
- no dobrze. Otóż jestem kuzynką Morro'a, mistrza wiatru. Stąd moja moc. Na początku byliśmy naprawdę zgranym kuzynostwem, lecz z czasem się coś zmieniło. Morro dorastał, ja również. On stał się nagle dobry, ale wpadł w nieciekawe towarzystwo. Dali pewien warunek. Albo oddam im swoją moc, albo zabiją mojego kuzyna. Oddałam więc swoją moc, ale dałam warunek mojemu kuzynowi, aby pomógł mi zniszczyć tych całych ninja. Nie znosiłam ich. I dalej nie znoszę. Uważają się za najlepszych, i te ich prymitywne podejście nieraz potrafią coś dobrze zrobić, przyznaję, ale częściej coś psują.
Alexandra - rozumiem. Ale nie znasz ich za dobrze, i też nie możesz ich oceniać. Skoro udało im się przeciągnąć Morro na swoją stronę, to jednak coś potrafią nie? A z tego co słyszałam on by się nie stał dobry tak poprostu. - powiedziała. I miała rację, gdyby nawet go nakłaniali, to on by się nie zgodził tak łatwo, ale z drugiej strony to moja wina.
- ale wiesz... To chyba moja wina. Traktowałam go trochę niefajnie. - przyznałam niepewnie - no bo tak bardzo chciałam ich zniszczyć, że aż mogłam posunąć się dosłownie do wszystkiego - skończyłam mówić, a dziewczyna patrzyła na mnie gniewnie. - ja wiem co ty sobie o mnie myślisz, ale ja ciebie nie skrzywdzę, za bardzo mi zależy na twoim zaufaniu. Nie ma kto mi pomóc. Twoja moc jest niebezpieczna i trzeba ci pomóc ją opanować - dodałam.
Alexandra - no dobra. Ale jak jeszcze raz coś takiego zrobisz, to koniec z naszą współpracą - powiedziała pewna swego. Ja oczywiście przystałam na jej warunki i było wszystko po staremu.
- będziemy musiały poszukać kolejnych sojuszników - przypomniałam.
Alexandra - ale po co? Przecież we dwójkę byśmy sobie poradziły nie? - powiedziała.
- ależ skąd. Oni mają duże wsparcie od mojego kuzyna, do tego mają zielonego ninja, więc wcale nie damy rady z nimi tylko we dwójkę - poprawiłam ją.
Alexandra - no dobrze. A kiedy chcesz zacząć poszukiwania.
- może pójdziemy się rozglądnąć po mieście. Ostatnio widziałam intrygującego gostka. Nawet zdołałam do niego zagadać. Napewno go znajdziemy. Ma czarne włosy i krwisto czerwone oczy.
Po małej wymianie zdań ruszyłyśmy na spacer. Alex traktowała to jedynie jako spacer a ja wręcz przeciwnie. Przyglądałam się nawet najmniejszemu detalowi. Alex przez całą drogę narzekała, że to nie ma sensu, ale ja to olewałam. Szłyśmy dalej kiedy zauważyłam właśnie tego gościa.
- ej to on - powiedziałam do jasnowłosej. Dziewczyna spojrzała w jego stronę i nie kryła zdziwienia. Zupełnie jak ja, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam.
Alex - wygląda podejrzanie. Ale wkońcu to jego szukamy, więc chodźmy. - powiedziała już bardziej ochoczo Alex. Szłyśmy w stronę chłopaka.
- ej ty. - zaczepiłam go. Odwrócił się - to ciebie wtedy w parku widziałam - dodałam.
- tak. Skoro drugi raz mnie już zaczepiłaś, to widzę, że chcesz coś ode mnie. Ale wszystko po kolei. Jestem Sam. - podał mi rękę. Przyjęłam ją.
- ja jestem Trixie. A to jest Alex - powiedziałam pokazując na dziewczynę. Sam uścisnął jej rękę i później zaczęłam mówić. - mam dla ciebie propozycję, ale najpierw chodź do mnie do domu. - powiedziałam.
Sam - ale po co?
- jak dojdziemy to się dowiesz. Jak będziemy w domu zostawię was samych na jakiś czas, będę musiała coś załatwić. - powiedziałam gdy kierowaliśmy się w stronę mojego domu.
Sam - ale najpierw wytłumaczysz mi o co ci chodzi, tak?
- no pewnie. To jako pierwsze. Ale później będę musiała was zostawić. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza - pokręcili przecząco głowami. - to wybornie. A teraz chodźcie.
Time skip...
Sam pov
Siedziałem w salonie myśląc nad tym wszystkim. Przecież nieraz miałem na pienku z Morro więc zemsta na nim, jak i na innych byłaby dla mnie jak najbardziej na rękę.
Trixie - to co, zgadzasz się - spytała jeszcze raz dla pewności.
- pewnie. Nieraz miałem z twoim kuzynem na pienku, więc taka zemsta byłaby dla mnie na ręke. - powiedziałem.
Trixie - to cudnie. Dobrze ja idę coś załatwić, a wy czujcie się jak u siebie w domu. - powiedziała wstając z miejsca. Ja dalej siedziałem myśląc nad tym, czy mogę im na tyle zaufać aby zdradzić im, że mam moc. Raz kozie śmierć, jak tylko Trixie wyjdzie powiem.
Trixie wyszła więc mogłem powiedzieć, nie powiem wahałem się, ale one są jedynymi, które się mnie nie bały.
- wiesz... Jest jedna rzecz o której nie powiedziałem - zacząłem. Jasnowłosa spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. - chodzi mi o to, że nie bez powodu tak wyglądam. Jestem mistrzem śmierci. Czyli innymi słowy, mam moc śmierci. Mogę kogoś usmiercić na amen, albo poprostu osłabić na tyle, aby stracił przytomność - dokończyłem.
Alex - teraz już wiem co mi w tobie nie pasowało. - powiedziała z uśmiechem - ale do rzeczy. Kiedyś w książce widziałam kogoś kto miał pelerynę i podobne do ciebie włosy i oczy, i stąd mi się to skojarzyło. Trixie pewnie też się domyślila, że z tobą jest coś nie chalo. - powiedziała.
- masz rację. - przyznałem - a ty nie wiesz przypadkiem kiedy ona przyjdzie? - spytałem.
Alex - a co. Już się stęskniłeś? - spytała dobitnie.
- nie, jeszcze nie. Poprostu chcę wiedzieć, czy to odrazu oznacza, że się stęskniłem? - odpowiedziałem.
Alex - nie mam pojęcia kiedy ona przyjdzie.
W tym samym czasie...
Trixie pov
- albo oddasz mi swoje ciało po dobroci. Albo zabiorę ci je siłą.
Róża - ale po co ci jestem do cholery! Przecież jestem prawie że nieużyteczna, więc?
- masz wielką wolę zemsty na znienawidzonej siostrze, więc jak myślisz? Też mam taką wolę, chcem się zemścić na moim kuzynie, więc albo mi je oddasz, albo cię zabiję
Róża - no dobra, dobra. Po co ta agresja. Oddam ci swoje ciało. Ale później zwrócisz mi je
- no tak. Ja zawsze dotrzymuję obietnic. - uśmiechnęłam się do dziewczyny. - jutro w tym samym miejscu, i o tej samej porze - powiedziałam na co dziewczyna kiwnęła twierdząco głową. Teraz wszystko się ułoży.
W tym samym czasie...
Morro pov
- jestem pewien, że ta moja kuzynka coś knuje.
Kai - ale co by mogła knuć, skoro nawet nie wie, że uciekłeś.
- ona to doskonale wie. Już wcześniej to odkryła.
Jay - no to jak ty uciekasz, skoro się domyśliła?
- uciekałem normalnie, tylko, że ona akurat weszła do mojego pokoju i się wydało, ale zwiałem - powiedziałem będąc bardziej zirytowany niż na początku. A mogłem nikomu tego nie mówić.
Jay - ja bym lepiej zaplanował tą ucieczkę.
Kai - o ile wogóle byś ją zaplanował - zaśmiał się.
Luna - dobra dosyć! - powiedziała kończąc tym samym kłótnie chłopaków. Ulżyło mi - starczy już tych głupich kłótni. Zachowujecie się jak banda dzieciaków. Morro ma rację, jego kuzynka może coś knuć z powodów oczywistych. Ale także z tego względu, że zapewne chce się na was zemścić. Więc musimy przygotować się na najgorsze.
Lloyd - Luna ma rację. Morro zna swoją kuzynkę bardzo dobrze, więc po co mialby kłamać. - powiedział.
Zane - no dobra, no to macie jakieś pomysły? - spytał jak dotąd cicho siedzący zane. Każdy zastanawiał się ale nic nie wymyślił. Ale nagle mnie olśniło.
- przecież ona może poszukiwać sojuszników. Wkońcu straciła pomoc od Morro'a tak? Więc musimy pomyśleć kogo znalazła, bo napewno zdążyła kogoś znaleźć. - zasugerowałam. Skoro Cole odbiera mnie tak negatywnie, to muszę mu pokazać, że nie jestem zła, i że tymbardziej niczego złego nie planuje. Spojrzałam w jego stronę. Był obojętnie nastawiony, ale to i tak lepiej, niż by był źle do mnie nastawiony.
Kai - no dobra, ale co dalej?
Morro - hm... Jak znam życie znalazła albo jednego albo dwóch sojuszników. Więc nie możemy dopuścić do tego, aby znalazła więcej. - powiedział.
Cole - dobra, ale co dalej. Jeśli nawet nie dopuścimy do tego aby znalazła więcej sojuszników, to ona może zacząć nas atakować z tą dwójką których już znalazła. A napewno przemyśli każdy możliwy sposób, i nie będzie szukać wtedy kiedy my będziemy działać. - powiedział.
- wsumie racja - przyznałam. - ale to nie zmienia faktu, że musimy poznać naszych wrogów, czyż nie? - chciałam jednak zobaczyć z kim mamy do czynienia.
Cole - no tak. Ale musimy zachować dyskrecję. Trixie nie może się dowiedzieć, że my wiemy co ona planuje. A no właśnie... My nie wiemy co planuje.
- to w takim razie musimy ją trochę pośledzić. - powiedziałam kończąc tym samym tą rozmowę.
Zaczęłam się kierować w stronę mojego pokoju. Szłam tak dopóki ktoś do mnie dołączył, a był nim Lloyd.
Lloyd - dalej próbujesz mu pokazać, że nie jesteś zła?
- tak. Już chyba trochę zaczyna zmieniać swoje złe nastawienie do mnie. Ale dlaczego uważa mnie za złą, albo uważał?
Lloyd - on musiał się przyzwyczaić do ciebie. Znał cię na początku jako zwykłą zagubioną dziewczynę. Skąd mógł wiedzieć, że jesteś siostra Morro'a
- wsumie racja. - weszłam do pokoju. Lloyd odziwo wszedł za mną. Zapewne czegoś chciał, bo w przeciwnym razie poszedłby do siebie. A ma pokój blisko mojego.
Lloyd - to...kiedy zamierzasz zacząć śledzić Trixie? - zapytał po chwili.
- sama nie wiem. Czasu jest coraz mniej, a my dopiero dowiedzieliśmy się, że ona coś kombinuje. Może jutro? - zaproponowałam.
Lloyd - możemy. Dobra ja już ci nie przeszkadzam. Dobranoc - wstał i kierował się do wyjścia. Wyszedł a ja położyłam się na łóżku. Zasnęłam
____________________________________
C.D.N...
Myślę, że na tym zakończymy rozdział.
I jak wam się podobał? Dobra ja chyba nie mam nic więcej do powiedzenia jak dozoba w następnym rozdziale
<BetiGra>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro