the bus stop boy
- O kurwa.
Cichy, niekontrolowany okrzyk wydobył się z gardła niskiej brunetki. Wiedziała, że spóźni się na autobus do domu. Zignorowała karcące spojrzenie starszej kobiety siedzącej przed nią i z powrotem opadła na siedzenie tramwaju. Była bezsilna. Mogła jedynie odprowadzać spojrzeniem autobus, który właśnie odjechał z jej przystanku, w oczekiwaniu, aż tramwaj się zatrzyma.
Był to wtorek - dzień którego nienawidziła jak niczego innego na świecie. Dlaczego, zapytacie. W zasadzie to dzień jak każdy inny, niczym się specjalnie nie wyróżnia. Jest tylko jeden szczegół, który sprawiał, że nienawidziła wtorków - fizyka. Fizyka była tym przedmiotem, który sprawiał jej zawsze niesamowite problemy. Dodając do tego wymagającą nauczycielkę - katastrofa murowana.
Oliwka wiedziała, że ten dzień będzie do bani już od rana. Najpierw budzik nie zadzwonił, potem niezapowiedziana kartkówka z fizyki, która nawiasem mówiąc poszła jej fatalnie, a teraz jeszcze uciekł jej autobus.
Wysiadła z tramwaju i usiadła na ławce koło przystanku. Po chwili jednak poderwała się z miejsca i podeszła do rozkładu jazdy, w nadziei, że może jej się coś pomieszało, a kolejny autobus będzie tu za kwadrans. Niestety, były to próżne nadzieje - na kolejny kurs pojazdu musiała czekać bitą godzinę.
Ponownie usiadła na swoje miejsce na ławce, rozważając, co będzie robić przez ten czas. Pierwszy raz zdarzyło jej się takie spóźnienie, zazwyczaj wyrabiała się ze wszystkim bez problemu.
Zdecydowała w końcu, że posłucha muzyki, jednocześnie robiąc zadanie domowe z fizyki. A właściwie próbując je zrobić.
Położyła plecak koło swoich nóg i wyciągnęła z niego słuchawki. Podłączyła je do urządzenia i włączyła ulubioną playlistę. Już po chwili pierwsze kojące dźwięki "Invisible" autorstwa zespołu 5 seconds of summer zabrzmiały w jej uszach.
Wyjęła również zeszyt i podręcznik od fizyki. Mimo, że nie lubiła tego przedmiotu, musiała się starać żeby nie zawalić sobie średniej na koniec roku szkolnego. Wzięła do ręki długopis i przeszła do pierwszego polecenia.
Po kilkunastu minutach męczarni zrobiła tylko dwa zadania, co i tak było dużym postępem, jednak nadal nie była to nawet połowa wszystkich zadań.
Westchnęła załamana i podniosła wzrok znad podręcznika. Rozejrzała się dookoła w nadzieje że gdzieś znajdzie rozwiązanie zagadnienia. Niestety, życie to nie bajka, a rozwiązania zadań z fizyki nie spadają z nieba.
Dziewczyna popatrzyła jeszcze raz, lecz tym razem coś innego przyciągnęło jej uwagę. A raczej nie coś, lecz ktoś.
Wysoki, szczupły blondyn stał 5 metrów od niej, zapewne czekając na ten sam autobus. Chłopak ubrany był w czarną bluzę z kapturem i czarne rurki z dziurami na kolanach. Na nogach miał wysokie, czarne conversy a włosy ułożone w quiffa. Mógł być w jej wieku lub minimalnie starszy. Patrzył w telefon, prawdopodobnie scrollując facebooka.
Nastolatce aż odebrało dech na ten widok. Chłopak był niezaprzeczalnie przystojny, idealnie wpasowywał się w wyobrażenie idealnego chłopaka.
Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, podziwiając jego piękno, kiedy blondyn niespodziewanie na nią spojrzał. Najpewniej wyczuł jej wzrok na sobie. Oliwka od razu odwróciła wzrok speszona, ale zaraz kontem oka ponownie na niego spojrzała. Chłopak ponownie patrzył w telefon.
Przez resztę czasu Oliwka nie zrobiła ani jednego zadania, jedynie udawała, że to robi. Cały czas ukrycie przyglądała się blondynowi. Chłopak chyba rzeczywiście tego nie widział, bo ani razu więcej na nią nie spojrzał.
Kiedy nareszcie na przystanek podjechał odpowiedni autobus, Oliwka spakowała swoje rzeczy i wsiadła do pojazdu. Kątem oka widziała, że blondyn także skierował się w stronę tego samego autobusu. Zajęła jedno z podwójnych miejsc, w nadziei, że przystojny chłopak się do niej dosiądzie, jednak on minął ją i usiadł kilka miejsc dalej.
No cóż, pomyślała, nadzieja umiera ostatnia.
***
Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Oliwka mogła jedynie odprowadzić tęsknym spojrzeniem swój autobus, by zaraz usiąść na 'swojej' ławce i wyjąć z plecaka podręcznik od chemii.
Jako profesjonalna humanistka, Oliwka miała problem ze wszystkimi przedmiotami ścisłymi, a świadomość, że kolejnego dnia ma sprawdzian z chemii poważnie ją przerażała.
Postanowiła pozakreślać sobie ważniejsze definicje, żeby łatwiej się uczyć. Wyjęła z piórnika zakreślacz, jednak po chwili go przypadkiem upuściła. Pisak potoczył się kilka metrów po chodniku, po czym się zatrzymał.
Jak można być taką niezdarą, skarciła się w myślach, wstając z ławki i kierując się w stronę pisaka.
Patrzyła pod nogi i nawet nie zauważyła, kiedy na kogoś wpadła. To był zdecydowanie chłopak, bolące czoło po zderzeniu z twardą klatką piersiową było na to niezbitym dowodem.
- Jejku, przepraszam, straszna ze mnie niezdara - powiedziała, rozmasowując czoło. Dopiero po chwili spojrzała na swoją przeszkodę i... gorzej być nie mogło. Wpadła na przystojnego blondynka z wczoraj. Dziewczyna nie wiedziała jak się zachować, więc po prostu nieśmiało się uśmiechnęła.
Chłopak przyglądał jej się badawczo. Ona również skorzystała z okazji żeby trochę lepiej mu się przyjrzeć, ale jej uwagę przyciągnęły głębokie, piwne tęczówki, patrzące na nią z góry.
Te oczy to moja nowa religia.
Jego mina nie wyrażała żadnych emocji.
- Nic się nie stało - wreszcie się odezwał, a Oliwce aż serce stanęło.
Jejku, co za głos...
- To chyba twoje - kontynuował blondyn, podając jej zakreślacz.
- Umm, tak, dziękuję i jeszcze raz przepraszam - odpowiedziała, odbierając swoją własność.
- Nie ma problemu - odpowiedział blondyn, posyłając jej nieśmiały uśmiech.
On ma dołeczki. Helena mam zawał.
Oliwka już nic nie odpowiedziała, jedynie odwzajemniała uśmiech i wróciła na swoją ławkę.
Do końca oczekiwania na autobus rzucała blondynowi ukryte spojrzenia, usmiechając się nieznacznie.
***
Czwartek zapowiadał się piękny. Mimo, że był już październik, słońce dawało o sobie znać a niebo było bezchmurne. Ptaki śpiewały wesoło siadając na drzewach i murkach, ludzie uśmiechali się do siebie nawzajem i byli wyjątkowo serdeczni.
Cudowny nastrój dnia udzielał się również Oliwce, która miała tego dnia iście bajeczny humor.
Ale życie to nie bajka, a zderzenia z rzeczywistością są zazwyczaj bardzo bolesne.
W tym przypadku takowe zderzenie objawiło się pod postacią sprawdzianu z chemii, na którym nastolatka totalnie nie mogła się skupić.
Nie było tajemnicą, że sprawdzian był zapowiedziany na ten dzień już od tygodnia, ale Oliwka zaplanowała naukę dopiero na dzień przed testem, co okazało się niewypałem przez pewnego piwnookiego blondyna, który zajmował jej głowę przez cały czas.
Tym razem opóźnienie tramwaju już nawet nie było zaskoczeniem. Oliwka już dawno pogodziła się ze świadomością, że przez korki będzie się ciągle spóźniać na autobus, co równa się z godzinnym czekaniem na przystanku.
Nie było to koniecznie minusem. Jeżeli tajemniczy blondyn również tam był, to Oliwka nie miała nic przeciwko.
Zaraz po tym, jak nastolatka wysiadła z tramwaju, rozdzwonił się jej telefon. Z jej telefonu zaczęły się wydobywać głośne dźwięki refrenu Safety Pin (piosenki którą dziewczyna od dłuższego czasu ubóstwiała), przyciągając tym natarczywe spojrzenia przechodniów. Oliwka jedynie uśmiechnęła się przepraszająco i szybko odebrała, przykładając do ucha urządzenie.
- No halo! Co ty do mnie nie dzwonisz? - w słuchawce rozległ się charakterystyczny, lekko pretensjonalny krzyk Julki, potocznie zwanej przez przyjaciół Hulkiem.
Julka była jedną z trojga przyjaciół Oliwki Był to ten wkurzający typ, który zawsze musi wiedzieć kto z kim gdzie i jak, zawsze mówi zbyt głośno (szczególnie w momentach, kiedy nie jest to rozmowa przeznaczona dla osób trzecich), a jej kwestią życia lub śmierci jest premiera nowego odcinka "M jak Miłość". Mimo to, ich przyjaźń trwała od kilku dobrych lat (nie licząc tych momentów kiedy Julka miała akurat pms - wtedy potrafiła stwierdzić, że zrywa tą przyjaźń po kilka razy dziennie) i nie wyglądało na to, że ma to się zmienić .
- Julka, nie krzycz, ja i tak ledwo słyszę. Dopiero wyszłam z tramwaju, w dodatku przez twój krzyk teraz wszyscy się na mnie patrzą - odpowiedziała Oliwka nerwowo rozglądając się dookoła.
Teraz już ludzi nie było tyle, co kiedy wysiadła z tramwaju. Większość skierowała się w swoje strony, reszta też powoli się zbierała, sprawiając, że na przystanku została tylko ona.
- No już nie wymyślaj! Tak w ogóle, kiedy będziesz w domu? Dzisiaj wbijam do ciebie! - ogłosiła Julka wesoło.
- Ja będę w domu za około półtorej godziny, doliczając pół godziny na przebranie się, to będzie... yyyy dwie godziny? - liczyła Oliwka próbując jednocześnie nie wpaść na słup.
- Widać, że na humanie jesteś. A czemu tak długo? - odpytywała przyjaciółka.
- Uciekł mi autobus. Znowu - westchnęła zrezygnowana nastolatka.
- Na pewno? Ej może podejdź do rozkładu i sprawdź jeszcze raz, bo znając ciebie coś ci się pochrzaniło - zaśmiała się dziewczyna w słuchawce.
Oliwka była pewna swego, ale mimo wszystko posłusznie podeszła do rozkładu jazdy i wyszukała swojego autobusu. Zgodnie z jej przypuszczeniami, do następnego kursu pozostała jej przeszło godzina.
- No mówię, że za godzinę! Co mnie podpuszczasz, nadzieje mi robisz debilu! Nie jestem tobą żeby nie umieć odczytać rozkładu jazdy - zaśmiała się Oliwka.
- Odejdź - odezwała się jej przyjaciółka sztucznie chłodnym głosem, zaraz jednak wracając do swojej naturalnej nerwy głosu - Ej a jak już będziesz koło sklepu to może kupisz jakieś czipsy na dzisiejszy meeting?
Oliwka już miała odpowiedzieć, kiedy za swoimi plecami poczuła czyjąś obecność. Spojrzała przez ramię, potem lekko w górę, gdzie napotkała znajomą, przystoją twarz i blond quiffa. Chłopak nie patrzył na nią, tylko patrzył na rozkład nad jej ramieniem.
Blondyn stał w odległości może 20 centymetrów od niej, co było dość dziwne, ale Oliwka tłumaczyła to sobie małymi literkami na rozkładzie jazdy.
Dziewczyna lustrowała go wzrokiem dłuższą chwilę, kompletnie ignorując okrzyki Julki wydobywające się z jej telefonu.
W pewnym momencie piwne oczy wreszcie spoczęły na jej twarz, konkretnie na oczach.
Patrzyli na siebie kilka sekund, kiedy nagle blondyn podniósł jedna rękę i przybliżył ją do twarzy nastolatki. Dziewczyna nie wiedziała co zamierza, ale w pewnym momencie poczuła dłoń blondyna odgarniającą jej z twarzy kilka zagubionych kosmyków i zakładającą je za jej ucho.
Dziewczyna zarumieniona i speszona do granic możliwości uśmiechnęła się nie śmiało. Chłopak jeszcze chwilę się jej przyglądał, by po chwili uśmiechnąć się półgębkiem i odwrócić się na pięcie, odchodząc.
- OLIWKA!!! - dobiegł ją krzyk Julki dochodzący z jej smartfona.
- Jestem, jestem, jasne, cokolwiek - odpowiedziała chaotycznie Oliwka, patrząc na oddalającego się blondyna.
***
Piątek miał być równie pogodny jak czwartek.
No właśnie. Miał.
W rzeczywistości tylko poranek był ładny i ciepy. Już koło 10 rano słońce zostało zastąpione przez całkowite zachmurzenie i obfity deszcz.
Oliwka śmiertelnie żałowała tego, że przy wyborze outfitu na ten dzień pokierowała się poranną pogodą. Zdecydowała, że bluzka z długim rękawem i podarte jeansy idealnie nadadzą się na tą pogodę.
A jednak.
Dziewczyna stała na przystanku trzęsąc się z zimna. Nie miała nawet kaptura, była przemoczona do suchej nitki.
Na ławce nie było sensu siadać, bo też była mokra, więc pozostało jej jedynie stać w miejscu w nadziei, że jakimś magicznym cudem autobus przyjdzie wcześniej.
Dziewczyna stała w miejscu patrząc w ziemię, by chociaż minimalnie ochronić twarz przed bombardującymi ją kroplami.
W pewnym momencie poczuła, że deszcz jakby przeszedł. Jednak widziała przed sobą że nadal leje.
Co jest grane?
Dostrzegła jakąś postać po swojej prawej stronie. Spojrzała tam i...
Wszystko jasne.
Stał tam Przystankowy Chłopak (tak zwykła nazywać go w myślach, w alternatywie dla imienia). Blondyn trzymał nad sobą parasol w taki sposób, żeby zasłonić też Oliwkę.
Blondyn stał w takiej odległości, że praktycznie stykali się ramionami, mimo to nie patrzył na nią, tylko przed siebie.
Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością, jednocześnie będąc rozczulona tym nieśmiałym, opiekuńczym gestem.
Cisza w jakiej się znajdowali była przyjemna, w tle dało się słyszeć szum deszczu.
- Dziękuje - powiedziała.
Przystankowy Chłopak jedynie na nią spojrzał, unosząc kącik ust, po czym ponownie spojrzał przed siebie.
Ale dla Oliwki znaczyło to wiele więcej, niż może się wydawać.
***
Weekend to cudowny czas, ale jak wszystko co dobre, w końcu się kończy.
Nastał poniedziałek.
Oliwka cały weekend rozmyślała nad Przystankowym Chłopakiem i finalnie postanowiła, że przy najbliższej okazji do niego podejdzie i zacznie rozmowę.
Jednak ponownie nic nie poszło po jej myśli.
W poniedziałek Przystankowy Chłopak nie pojawił się na przystanku.
Po całej godzinie daremnych nadziei, że może Przystankowy Chłopak zaraz się pojawi, nareszcie nadjechał jej autobus. Wysiadając do pojazdu ostatni raz się obejrzała, jednak ponownie jej nadzieje spełzły na niczym.
Usiadła na wolnym siedzeniu w pierwszym rzędzie i pojazd ruszył. Dziewczyna patrzyła w okno, obserwując samochody i przechodniów, zastanawiając się gdzie był Przystankowy Chłopak.
Oliwka była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, jak podczas przejazdu przez skrzyżowanie jeden z samochodów nie zatrzymał się na światłach, wręcz przeciwnie, przyspieszył i uderzył w środkową część autobusu.
Autobusem ostro zarzuciło, przez co zdezorientowana nastolatka uderzyła głową w uchwyt dla pasażerów a jej noga zaczęła promieniować dość silnym bólem.
Dalej była tylko ciemność.
***
Natan we wtorek szukał spojrzeniem dziewczyny, która zajmujowała jego myśli od tygodnia.
Dziewczyna wydawała się być niesamowicie miła i życzliwa, a jej rumieńce za każdym razem kiedy się do niej uśmiechnął były najbardziej uroczą rzeczą na świecie.
Chłopak myślał o niej cały weekend i był to pierwszy raz, kiedy żałował, że w poniedziałki kończy o godzinę wcześniej niż zazwyczaj i łapie się na poprzedni autobus.
Postanowił sobie, że we wtorek podejdzie do niej i tym razem zacznie normalną rozmowę, przestając jednocześnie zachowywać się jak jaskiniowiec.
Ale we wtorek dziewczyna się nie pojawiła.
***
W środę znowu Natan miał nadzieję ją spotkać.
Ale jej znowu nie było.
***
W czwartek też się nie pojawiła.
***
W piątek również.
***
Nastał wtorek.
Tego dnia pogoda była śliczna, zadziwiająco ładna jak na październik.
Mimo to, Oliwka miała na sobie bluzę ze kapturem, a w plecaku parasolkę, bo wiedziała, że drugi raz nie da się wrobić w moknięcie na deszczu.
Fakt faktem, byłaby to kolejna okazja do zbliżenia się do Przystankowego Chłopaka, ale skoro w poniedziałek go nie było, to nie wiadomo czy we wtorek się pojawi.
Dziewczyna miała się o tym zaraz przekonać, ale najpierw musiała pokonać kilka schodków, co w jej obecnej sytuacji było szczególnie trudne.
Oliwka miała zwichniętą lewą nogę, konkretnie kostkę, przez co musiała się poruszać o kuli.
Kiedy wreszcie pokonała swój Mount Everest czyli sześć schodków, rozejrzała się.
Jakie było jej zaskoczenie, kiedy zdała sobie sprawę, że Przystankowy Chłopak nie tylko był tam, ale dodatkowo szedł w jej stronę.
Po chwili blondyn stał obok niej, a kiedy chciała coś powiedzieć, przerwał jej, zaczynając pierwszy.
- Hej, ummm, wiesz, widziałem cię tu już kilka razy, wydajesz się miłą osobą, może chciałabyś wyjść gdzieś ze mną? To mógłby być początek pięknej przyjaźni albo i czegoś więcej - stwierdził blondyn.
Oliwka patrzyła chwilę na niego wielkimi oczami, przetwarzając jego słowa, zaraz jednak opanowała się i odchrząknęła.
- Jasne, chętnie gdzieś z tobą wyjdę... - spojrzała na niego pytająo.
- Och, gdzie moje maniery? Mam na imię Natan.
Chłopak się przedstawił, a Oliwka mimowolnie uśmiechnęła się do siebie, bo wiedziała, że dla niej na zawsze pozostanie Przystankowym Chłopakiem.
KONIEC
***
2393 słowa
Witam, mam nadzieje, że oneshot się podoba, jeśli tak, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza i gwiazdki.
Zapraszam też na inne książki na moim profilu, gwarantuje, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Książka jest w pełni moim pomysłem, proszę nie kopiować.
niereformowalny_glon
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro