Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Dzień szybko minął i nadszedł czas na pierwszy mecz. Widać było, że Scott i Stiles byli zdenerwowani, ale Aspen robiła co w jej mocy, by ich zachęcić.

Zajęła miejsce na trybunie obok Allison z Lydią po drugiej stronie. Przeskanowała boisko, ale nie mogła znaleźć Isaaca. Spojrzała na ławkę i rozpoznała wysokiego chłopaka pochylającego się do przodu z głową ukrytą w dłoniach. Mogła wyczuć jego nerwy.

— Zaraz wracam. — powiedziała, zanim wstała z trybuny i ostrożnie zeszła do miejsca, gdzie na ławce siedział Isaac. — Hej.

Chłopak szybko podniósł głowę na dźwięk jej głosu. Uśmiechnął się lekko, zanim spojrzał na swoje ręce. 

— Dlaczego nie przygotowujesz się ze innymi? — zapytała, siadając obok niego. 

— Nie wiem. — powiedział cicho Isaac, wzruszając ramionami. — Wygląda na to, że w tym roku mają świetnych graczy. To znaczy, McCall praktycznie ukradł wczoraj boisko, tak samo jak Jackson i Danny.

— Wymieniasz tylko trzech graczy, a kiedy ostatnim razem sprawdzałam, potrzeba ich więcej. Poza tym Stiles i Greenberg zawsze są do niczego. — powiedziała Aspen, wywołując śmiech Isaaca. 

— Tak. Po prostu czuję się nie na miejscu. Naprawdę chcę wspomóc drużynę w tym roku.

Brunetka spojrzała na boisko i zacisnęła usta, pozwalając, by jej ramiona lekko opadły. Nie była dobra, jeśli chodzi o motywację przed meczem, więc przeszukała swój umysł w poszukiwaniu pomysłu. 

— Och! — wykrzyknęła, powodując że Isaaca spojrzał na nią, gdy wyciągnęła z kieszeni marmurowe kulki. Lekko chwyciła go za nadgarstek i położyła jedną na jego dużej dłoni. 

Isaac zachichotał, po czym spojrzał na Aspen, która patrzyła na niego pełna nadziei, że to pomoże albo po prostu się nie roześmieje. Bardziej martwiła się o to drugie. 

— Dlaczego nosisz to ze sobą? — zapytał, trzymając kulkę między kciukiem a palcem wskazującym. 

— Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. — roześmiała się, pochylając się do przodu, opierając łokcie na kolanach i kładąc głowę na pięści. — Dziadek dał mi je, gdy byłam młodsza, a ja zawsze czułam potrzebę, aby mieć jedną ze sobą. Mam inne w domu, ale są w słoiku. Chyba można powiedzieć, że działa to jak forma  pocieszenia i szczęścia.

— A działa naprawdę?

— Nie. Ale dobrze żyć z takim przeświadczeniem. Wiem, że to głupie i trochę dziwne, ale po prostu pomyślałam, że to pomoże uspokoić ci umysł, tak jak mi. Oczywiście nie musisz tego mieć, jeśli nie chcesz. To była tylko sugestia. Gdzie byś je tak czy inaczej trzymał? Czy te szorty w ogóle mają kieszenie?

— Aspen. 

Dziewczyna przerwała swój wywód i spojrzał na Isaaca. Rozbawienie igrało w jego oczach, gdy chichotał. 

— Dziękuję. — powiedział cicho. 

Aspen od razu zauroczyła się jego błękitnymi oczami. Z tej odległości próbowała znaleźć w nich nieczystości. Może brązową kropkę. Ale nic nie było. Jego oczy były doskonałe. 

Powietrze ugrzęzło jej w gardle, gdy nie spuszczali z siebie oczu, przez co wydawało się, że to wieczność. 

— Veata!

Aspen i Isaac podskoczyli, gdy trener wykrzyknął jej nazwisko i stanął przed nimi z ręką ściskając gwizdek, aż do zmiażdżenia go. Aspen spojrzała na trenera ze zdumieniem. Jedyny raz, kiedy tak na nią krzyczał, był wtedy, gdy biegała. 

— Czy jesteś graczem w lacrosse? — zapytał, jakby była dzieckiem.

— N-nie, ja tylko- — Aspen próbowała mówić, ale trener gwizdał po każdym zadanym pytaniu.

— Więc dlaczego siedzisz na ławce zawodników? 

— Ponieważ…

Zadął w gwizdek, sprawiając, że wzdrygnęła się przed jego przenikliwym dźwiękiem.

— A więc zejdź z ławki, Veata! 

— Ja właśnie...

Znowu gwizdek.

— Mogę-

Gwizdek.

— Trenerze!

Gwizdek.

— Okej! — Aspen wstała i uśmiechnęła się do Isaaca, który tylko wzruszył ramionami, gdy nałożył kask na głowę i pobiegł na boisko. 

— Scott, stój! — zawołał Stiles, sprawiając, że Aspen odwróciła głowę i zobaczyła bardzo spóźnionego Stilesa zbliżającego się do Scotta. 

— Nie możesz mi powiedzieć później? Gram. — Scott powiedział, naciągając kask na głowę. 

— Ale Scott, musisz to usłyszeć!

— Muszę lecieć, stary. — Scott pobiegł na boisko, zostawiając przyjaciela zupełnie pokonanego.

Aspen podeszła do niego, zaniepokojona zmartwioną miną przyjaciela. 

— Stiles, co się stało? — zapytała go. 

— Nie uwierzysz. — westchnął, ciągnąc ją na bok trybun, by mieć trochę prywatności. 

Dziewczyna wiedział, że musiało to być poważne. 

— Uwierzyć w co?

— Podsłuchałem mojego tatę. Dostali wyniki analizy zwłok z lasu. Znaleźli na ciele sierść zwierzęcia.

— Jakiego?

— Wilka. To była sierść wilka.

Dla nikogo ta wiadomość nie byłaby szokująca, ale dla Aspena była. Przecież w Kalifornii nie ma wilków. Ale po sytuacji, jak usłyszała, że to zwierzę ugryzło Scotta zeszłej nocy... Tylko skubnęła paznokieć i próbowała wymyślić wiarygodne wyjaśnienie. 

— No cóż, jak w ogóle wilk się tu dostał? Powiedzieli, czy to stado, czy coś w tym rodzaju? Czy nagle po prostu tu migrował? —  zapytała. 

— Nie, o niczym nie słyszałem, ale martwię się o Scotta. — wyznał Stiles. — Mówi, że słyszy różne rzeczy. Jak to w ogóle możliwe po ugryzieniu?

Aspen odwróciła wzrok. Już od jakiegoś czasu słyszała różne rzeczy, ale nie uważała za konieczne poruszenie tego tematu z chłopakami. Jeśli to nie było dziwne, to możliwość poruszania butelką bez dotykania jej, już była. Ale teraz sytuacja Scotta wydawała się najgorsza. 

— Ja też. — powiedziała, całkowicie ignorując jego pytanie. — Myślisz, że wilk miał jakąś chorobę? Może rana Scotta jest zainfekowana?

— Nie wiem, ale mam zamiar to rozgryźć. Do zobaczenia po meczu.

— D-dobrze.

Stiles pobiegł do ławki, zostawiając zbyt zdezorientowaną Aspen. Chłopak wydawał się zdenerwowany z powodu całej sytuacji, a Scott wyglądał na uspokojonego. Nie żeby to nie było dla nich normalne, traktowali tę sytuację ugryzienia znacznie poważniej, niż było to konieczne. 

Aspen postanowiła na razie o tym zapomnieć i wrócić do Lydii i Allison, które już się do niej uśmiechały, kiedy siadała. 

— Wszystko w porządku? — zapytała Allison. 

Aspen skinęła głową i przytuliła jej ciało, żeby się ogrzać. 

— Wszystko dobrze. Stiles był po prostu zdenerwowany o Scotta.

— Tak, powinien być. — zaśmiała się Lydia. — Bo Jackson jest dobrym zawodnikiem. A McCall?

Aspen i Allison wymieniły spojrzenia, zanim stanęły twarzą w twarz z Lydią, która miała chytry uśmiech, patrząc na boisko. Aspen martwiła się o swojego przyjaciela, który stał na murawie. Jej oczy odnalazły Isaaca i uśmiechnęła się, gdy wyglądał na bardziej zdeterminowanego niż kiedykolwiek. Trener zagwizdał i rozpoczął się pierwszy mecz eliminacyjny.

Gra była szybka i brutalna, co sprawiało, że dziewczyny co jakiś czas wzdrygały się. Brunetka wiwatowała, gdy piłka została przekazana Scottowi, ale zamarła, gdy Jackson uderzył prosto w niego, posyłając go na ziemię. Gwizdek zatrzymał grę, podczas gdy Jackson stanął nad Scottem i spojrzał na niego, gdy jego ręka w rękawiczce podniosła piłkę. Z miejsca, w którym siedziała, widziała, jak ciało Scotta napina się, podnosi się na nogi, a gwizdek rozpoczyna następną turę. 

Isaac przejął piłkę i omijał otaczających go graczy, aby wykonać szybki strzał w bramkę. Aspen uśmiechnęła się, gdy dreszcze opanowały jej ciało i klasnęła w dłonie wraz z kilkoma innymi uczniami. 

— Dlaczego jest tak cholernie wysoki? — wymamrotała Lydia, powoli klaszcząc w dłonie. 

Issac spojrzał na trybunę i wskazał na swoją rękawiczkę, mówiąc, że kulka jest w środku. Aspen roześmiała się i skinęła głową, aprobując bezpieczne umieszczenie jej talizmanu szczęścia.

Allison obserwowała tę interakcję i pochyliła się nad brunetką. 

— Twój przyjaciel? — zapytała z uśmiechem igrającym w kącikach jej ust. 

Dziewczyna zobaczyła figlarny łuk jej brwi i roześmiała się. 

— Tak, to tylko przyjaciel. — zapewniła ją. 

— No nie wiem. — Niemal zaśpiewała Allison. — Jest słodki.

— Jeszcze nawet nie widziałaś jego twarzy.

— Cóż, widziałem tył jego głowy, kiedy poszłaś z nim porozmawiać. Tył jego głowy wydawał się bardzo obiecujący. 

— Nie wiem. Dopiero niedawno zaczęłam z nim rozmawiać.

— Pamiętaj, rozszerz swoje możliwości. Poza tym on jest wysoki. A im wyższy, tym lepszy. Podoba mi się to.

Aspen prychnęła.

— W takim razie na pewno powiem Scottowi, że nie ma szans.

W jasnym świetle policzki Allison zarumieniły się na ciemnoczerwono. 

— Nie wyrzuciłabym jego szans przez okno. — wymamrotała lekko Allison, uśmiechając się zawrotnie do swoich dłoni. 

Aspen spodobała się możliwość, że Scott naprawdę miał szansę u Allison. Jasne, miał wiele zauroczeń, ale nigdy nie patrzył na nikogo tak, jak patrzył na nią.

— Dla przypomnienia, jest naprawdę podekscytowany dzisiejszym wieczorem. — powiedziała, sprawiając, że Allison przeniosła na nią spojrzenie. 

— Naprawdę? — uśmiechnęła się szeroko, marszcząc kąciki oczu. 

Aspen zatarła dłonie w rękawiczkach, a rześki wiatr zaczął łaskotać jej policzki. 

— A no.

Kiedy zabrzmiał kolejny gwizdek, Scott  poruszał się z szokującą prędkością z piłką w swojej siatce. Stiles wstał ze swojego miejsca na ławce i zaczął iść wzdłuż linii bocznej, aby zobaczyć, jak jego najlepszy przyjaciel biegnie przez boisko z niesamowitą prędkością. 

Cała trójka dziewczyn opadła, gdy zobaczyły, że Scott praktycznie przewraca trzech chłopaków tworzących mur obronny.

— Czy on jest cholerną baletnicą? — zapytała Lydia, jej usta wciąż były rozchylone ze zdziwienia. — Przecież to niemożliwe. 

Scott strzelił gola, powodując, że wszyscy na trybunach ryczeli z radości. Aspen wykrzyknęła imię przyjaciela, gdy Allison uśmiechnęła się słodko do chłopaka. Wydawało się, że wszyscy świętują, z wyjątkiem Stilesa, który stał nieruchomo patrząc, jak przyjaciel dokonuje niemożliwego. 

Trener zawołał kędzierzawego bruneta i powiedział mu, że w tym roku będzie częścią pierwszego składu. Z trybun wybuchły wiwaty, gdy członkowie drużyny klepali go po plecach i w hełm. 

Aspen spojrzała w dół na Stilesa, który patrzył na przyjaciela ze zmartwieniem. Nienawidziła tego, że Stiles nie mógł po prostu cieszyć się, zamiast martwić się, że coś jest z nim nie tak. 

─────

Aspen i Scott zostali praktycznie zaciągnięci do domu Stilesa. Sprawił, że sprawa wydawała się pilna, więc uznali ją za pilną. Przybywając do swojego domu, Stiles wciągnął Aspen i Scotta do swojego pokoju i zamknął za nimi drzwi. Papiery były porozrzucane po podłodze wokół biurka, a na ekranie jego komputera były dziesiątki otwartych stron internetowych. 

— Okej, musicie to zobaczyć. Przeszukałem internet i myślę, że mogłem coś znaleźć. — powiedział, siedząc na krześle i zbierając wydruki z podłogi. 

— Informacje dotyczące czego? — zapytała Aspen, siadając na łóżku. 

— Chodzi o ciało? — spytał Scott, zdejmując kurtkę. 

— Nie, wciąż przesłuchują Dereka Hale'a.

— Naprawdę-

— To nie to, co chcę wam powiedzieć. Tu chodzi o ciebie, Scott.

— A co jest ze mną nie tak?

Aspen spojrzała na ekran komputera i gdy tylko przeczytała jedno ze słów,  zaśmiała się. 

— Och, Stiles, nie możesz być poważny. — Jej głos był mieszaniną rozbawienia i zirytowania. 

— C-co? O czym ona mówi? — spytał Scott, gorączkowo. 

Aspen spojrzała na Stilesa. 

— Wysłuchaj mnie! Zażartowałem, ale to już nie jest żart! Ugryzienie, wilk…

— Stiles, nie mów mi, że przyprowadziłeś mnie tutaj, żeby powiedzieć, że jestem wilkiem?

— Nie, nie! Oczywiście, że nie.

Aspen i Scott wyraźnie odetchnęli z ulgą. 

— Myślę, że jesteś wilkołakiem.

— Stiles, żartujesz sobie!? — warknęła Aspen, ujmując twarz w dłonie. Mogła być w domu, przygotowując się do imorezy, zamiast słuchać bezsensownych teorii Stilesa. 

— Stary. Muszę odebrać Allison. Poważnie tylko marnujesz mój czas. — Scott powiedział. 

Brunetka wiedziała, że chłopak zawsze jest spokojny i opanowany, ale sądząc po sposobie, w jaki zacisnął pięść i szczękę, zaczęła się martwić. 

— Scott, na logikę. Jak możesz wyjaśnić sposób, w jaki dziś grałeś? Byłeś niesamowity. Aż za bardzo, jak na kogoś, kto zaczął ćwiczyć dopiero latem. Czujesz i słyszysz... A gdzie masz inhalator? Myślisz, że nie zauważyłem, że przestałeś go używać?

Aspen wstała i wskazała Stilesa. 

— Możemy po prostu porozmawiać o tym jutro, to nie pomoże…

— Co chcesz powiedzieć, Stiles? — Scott warknął i szarpnął ramię Apsen, sprawiając, że jęknęła z bólu z powodu jego zaskakująco mocnego uścisku.

— Mówię, że to może być problem. Dziś jest pełnia…

— Moje życie wreszcie się układa, a ty po prostu próbujesz je zrujnować. Czy nie mogę po prostu mieć dobrego tygodnia?

Stiles zlekceważył cokolwiek Scott mówił i kontynuował swój wywód na temat pełni, jak nie będzie w stanie zachować kontroli, żądzy krwi, pragnienia zabijania...

— Stiles, proszę po prostu przestań. — Aspen błagał, chwytając chłopaka za ramię i zmuszając go do stawienia jej czoła. — Jest wiele rzeczy, które wymagają wyjaśnienia, ale to jest zbyt naciągane. Gonisz za czymś, co nie jest nawet prawdziwe.

— Więc jak możesz mi wyjaśnić to, co się dzieje?

— Nie wiem, ale musi być lepsze wytłumaczenie.

— Spędziłem wiele godzin na poszukiwaniach. Nic nie może wyjaśnić tego, co się z nim dzieje, poza tym!

Aspen podeszła do monitora i przewinęła wszystkie karty, które zostawił otwarte.

— Więc myślisz, że Scott jest wilkołakiem? — szydziła ze złością, czytając na głos strony internetowe, które przeszukiwał. — Och, może jednak jest czarownicą, albo trollem. Może… o cholera to Kanima? — wydała jęk i podniosła swoją torbę z łóżka. 

— Nie mam na to czasu. Muszę odebrać Allison…

— Nie, nie. Nie idziesz na tą imprezę. Nie, kiedy Allison jest jedyną osobą, która mogłaby sprawić, że twój puls wzrośnie. — Stiles chwycił torbę Scotta i poszukał w zewnętrznych kieszeniach telefonu. 

— Oddaj to! — krzyknął Scott. 

— Robię to dla ciebie…

— Daj mi to! — Głos Scotta był niski i gardłowy, gdy pchnął Stilesa na ścianę, sprawiając, że jego komputer zatrząsł się. 

Aspen podbiegła i położyła rękę na ramieniu Scotta. 

— Przestań! Zostaw go! — błagała, próbując go odepchnąć, ale czuła się, jakby próbowała przesunąć głaz. 

Pięść Scotta zacisnęła się, gdy się trzęsła, jakby naprawdę rozważał uderzenie Stilesa. Zanim to zrobił, odwrócił się i rzucił na krzesło przy biurku, które przeleciało przez pokój, uderzając o ścianę. 

Aspen zakryła dłonią usta, w szoku widząc, jak jej przyjaciel tak się wścieka w ciągu kilku sekund.

Trzęsąc się z wściekłości, brunet spojrzał na swoich przyjaciół, którzy wpatrywali się w niego szeroko otwartymi oczami, gdy Aspen mocno ściskał ramię Stilesa. 

— Ja… Ja nie… To był wypadek. — mruknął, jego oczy zaczęły mięknąć, gdy cofnął się od nich. Podniósł rękę, żeby coś powiedzieć, ale kiedy Stiles wzdrygnął się, zdał sobie sprawę, że ich przestraszył. Bez słowa chwycił swoje rzeczy i wybiegł z pokoju. 

— Wszystko w porządku? — spytał lekko Stiles po kilku chwilach ciszy. 

Aspen nie puściła jego ramienia. Chłopak delikatnie zdjął jej rękę i wciąż dość wstrząśnięty, stopniowo podchodzi do swojego krzesła i ustawił je w pozycji pionowej.

Brunetka delikatnie spojrzała na swoje ramię, które Scott ścisnął. Zauważyła lekkie siniaki i wzdrygnęła się, gdy dotknęła zranionej skóry. 

— Aspen? — odezwał się chłopak. 

— Tak, co się dzieje? — zapytała cicho, wciąż zaskoczona, jak łatwo Scott zrobił siniaka na jej ramieniu. 

— Spójrz na to.

Musiała kilka razy zamrugać, aby uwierzyć w to, co widzi. Na oparciu krzesła były ślady pazurów. Przejechała palcami wzdłuż linii i niemal natychmiast cofnęła się. 

— Scott to zrobił… Prawda? — zapytała. Nie chciała w to uwierzyć, ale dowody pojawiały się tuż przed nimi. Czuła się głupio, wierząc, że jej przyjaciel był w rzeczywistości wilkołakiem, ale Stiles miał wiele racji. 

— Twoje ramię. — Stiles zauważył siniak na dziewczynie i szybko złapał ją, by przyjrzeć się jasnofioletowej warstwie. 

— Nie wiem, jak mógł to zrobić. — powiedziała zgodnie z prawdą. — Złapał mnie dość mocno, ale wcale nie musiał używać tyle siły.

— To nie było zamierzone...

— Stiles, co się dzieje? To nie może być prawdą. To nawet nie ma sensu.

— Może po prostu przygotuj się na imprezę, okej?

Nagle w jej głowie pojawił się Isaac. Nie miała nawet okazji pogratulować mu dołączenia do zespołu. Wiedziała, że nie będzie go na imprezie. Zastanawiała się, czy w ogóle wiedzieli, kim on jest. To niesprawiedliwe, że pracował sam do późna, podczas gdy wszyscy świętowali w domu Lydii. 

Aspen wiedział, że Allison nie może się doczekać, kiedy ją tam zobaczy, a Lydia pomyślałaby, że straciła czas, żeby ją zaprosić. Ale już podjęła decyzję, gdy odwróciła się, by stanąć twarzą w twarz ze Stilesem, który wciąż porządkował swoje papiery. 

— Właściwie myślę, że tam nie pójdę. Mam coś do zrobienia. — poinformowała go. 

Stiles uniósł brew, gdy odwrócił się na krześle, by być z nią twarzą w twarz. 

— Gdzie idziesz? — zapytał ją głosem pełnym irytacji, że nie będzie jej na przyjęciu. 

— To nic takiego. Może kiedyś się dowiesz. — podeszła do niego i podciągnęła go za obie ręce. Był zaskoczony, gdy Aspen otoczył go ciasnym uściskiem. Lekki chichot wyrwał się z jego ust, gdy przytulił ją. — Przy okazji, gratulacje wygranej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro