Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

The Bravest Man


Nikt nigdy nie wiedział, nie dostrzegł i nie domyślił się, że były Śmierciożerca tak naprawdę nadal jest na usługach Czarnego Pana z tym, że działa na dwa fronty. Będąc u Czarnego Pana zdobywał jego zaufanie podczas, gdy Albus Dumbledore konspirował przeciwko niemu niszcząc horkruksy i utrzymując Harry'ego Pottera przy życiu.

Przez szesnaście lat nie wiedział, że on sam chroniąc jedynego syna swojej nigdyś przyjaciółki i obiektu miłosnego, pozwalał Dumbledore'owi hodować go jak świnie na rzeź. Nie wiedział wtedy, że to Harry jest kluczowym elementem do zniszczenia Lorda Voldemorta. Nie wiedział, że chłopak musi umrzeć w odpowiednim czasie. Ale teraz już wiedział. Nie mógł uwierzyć w to jak przez lata nie domyślił się prawdziwych zamiarów dyrektora Hogwartu.

Nie żeby nagle zaczął obchodzić go los chłopca. Nie robił przecież tego dla siebie czy Albusa. Nie. Robił to dla Lily, którą po latach nadal kochał tak samo mocno jak za młodości. Może gdyby nie jego zachowanie na piątym roku to Lily nie zwróciłaby uwagi na Jamesa? Może jakimś cudem przekonałaby się do innej więzi niż przyjaźń między nimi? Ale tego miał się nigdy nie dowiedzieć wtedy i teraz kiedy jej już dawno nie ma wśród żywych. Mógł tylko spekulować i żałować swoich słów do końca życia. Przecież nigdy nie miał szansy powiedzieć przepraszam i wszystkiego wyjaśnić rudowłosej przyjaciółce. Nigdy...

Dlatego też kiedy dowiedział się o przepowiedni o chłopcu urodzonym pod koniec lipca, z miejsca udał się do najpotężniejszego czarodzieja jakiego znał. Schował dumę w kieszeń i błagał o pomoc w chronieniu rodziny Potterów. W tamtej chwili nie myślał. Nie bał się, że ktoś przypadkowy dowie się, że Severus Snape- surowy i nieskłonny do skruchy nauczyciel Eliksirów- ma jakiekolwiek uczucia. Chciał jedynie chronić rodzinę dziewczyny, która była jedyną w jego życiu osobą, która rozumiała go i wspierała. A także jedyną, którą kochał prawdziwie.

- Co mi dasz w zamian?- spytał Dumbledore podchodząc do klęczącego Severusa.

- Cokolwiek... Zechcesz- odparł przez łzy, które potem nie ujrzały światła dziennego przez dłuższy czas.

- Dobrze.- Albus odwrócił się i pozwolił, aby cisza na nowo pochłonęła wszystko wokół.

Stojąc teraz na Wieży Astronomicznej przywoływał wszystkie wspomnienia i układy, z których choćby chciał i umiał nie sposób jest łatwo się wyrwać. Nawet dla tak zdolnego człowieka jak on, który jest cholernym Księciem Półkrwi. W końcu sieć kłamstw i sekretów, którą budował przez lata rozrosła się do takich rozmiarów, że nawet Aragog nie byłby w stanie jej ogarnąć. I brnął w to dalej. Nie było już odwrotu. Nigdy nie było. A od kiedy zasięgnął pomocy Albusa Dumbledore'a to nie mógł nawet o tym pomyśleć. Starzec przecież pomógł chronić Potterów jak tylko mógł, a i jego samego uratował od Azkabanu.

A teraz? Stoi w miejscu, w którym ostatni raz spojrzał w oczy człowiekowi, który mu ufał, a potem go zabił tylko po to, aby Czarny Pan miał do niego całkowite zaufanie.

- Nie zbywaj mnie Severusie- rzekł Dumbledore. Pewny swojej śmierci czy to przez klątwę w dłoni, czy przez zabójstwo ze strony Lorda Voldemorta, spojrzał na Severusa przesądzonym wzrokiem.- Oboje wiemy, że Lord Voldemort rozkazał młodemu Malfoy'owi mnie zabić.

Obrócił się z nieodgadnioną miną. Mógł spodziewać się tego, że ktoś taki jak Dumbledore wie wszystko, a bynajmniej doskonale przewiduje. W końcu dostał tytuł najpotężniejszego czarodzieja wszechczasów. To on pokonał Grindelwalda i to on z małą pomocą Harry'ego Pottera pokona Lorda Voldemorta.

- Dzieciak zawiedzie. A wtedy Czarny Pan zwróci się do ciebie. Taaak, Severusie- przeciągał pierwsze słowo tak jakby chciał zbudować napięcie, które było nie potrzebne.- To właśnie ty będziesz musiał mnie zabić.- Dodał widząc minę Severusa wyrażającą o dziwo niepokój.

To właśnie ty będziesz musiał mnie zabić. To właśnie ty będziesz musiał mnie zabić.

Słowa te odbijały się echem w głowie Księcia Półkrwi wtedy i teraz kiedy już dawno było po wszystkim. Albus dopiął swego. Nie żyje, Czarny Pan ufa mu bezgranicznie, a Harry Potter szuka horkruksów. Miał jeszcze jedną misję. Powiedzieć młodemu Potterowi całą prawdę o nim i o jego więzi z Czarnym Panem.

Tylko jak?, zadawał sobie to pytanie aż do teraz. Chwili, w której miał umrzeć, bo Lord Voldemort nie wiedział kto jest prawowitym Panem Czarnej Różdżki. I miał się nie dowiedzieć do momentu, w którym będzie bezbronny. Sam jedyny z najpotężniejszą różdżką na świecie nie ucieknie od przeznaczenia, które zgotował mu zmarły nauczyciel transmutacji.

W duchu zaśmiał się z wszystkiego co do tej pory miało miejsce. Z początku robił wszystko, aby uchronić Potterów od śmierci. Potem ryzykował życiem, żeby chronić Harry'ego Pottera, aby na sam koniec okazało się, że chłopak musi umrzeć w odpowiednim momencie. A teraz? Miała przyjść do niego Śmierć jak do starego przyjaciela. Był na to gotowy nie zbaczając na to ile okropnych rzeczy w życiu zrobił. Liczyło się tylko to, by Czarny Pan dostał to na co zasługuje, a znając Albusa Dumbledore'a nie pozwoli chłopakowi tak szybko odejść ze świata. Nawet jeśli jest martwy. Ten sędziwy starzec zawsze miał coś w zanadrzu.

- Jesteś bardzo mądrym człowiekiem, Severusie- ozwał się Czarny Pan rozpoczynając swój upiorny chód osaczania ofiary przed zabiciem.- Więc musisz wiedzieć komu naprawdę jest posłuszna.- Spojrzał na Czarną Różdżkę zezwalając Severusowi odezwać się.

- Tobie, panie. I tylko tobie.- Odparł Snape czując oddech śmierci na karku.

- Widzisz, Czarna Różdżka nie może mi dobrze służyć, gdyż to nie ja jestem jej prawowitym właścicielem. Prawowicie należy do tego kto zabił jej poprzedniego właściciela. To ty zabiłeś Dumbledore'a, Severusie.

Czarny Pan zbliżył się do swego sługi niczym lew do wycieńczonej biegiem antylopy. Tak też czuł się Severus. Zmęczony latami podwójnej misji, sekretami i kłamstwami. Niedoceniany przez nikogo, a wręcz odpychany na margines społeczny przez wszystkich od najmłodszych lat. Miał dość. Chciał już być wolny. Skończyć to wszystko nie zaznając pośmiertnej chwały na jaką z pewnością zasługuje. Ale kto mógłby mu ją zapewnić? Wszyscy go nienawidzą. Mają za zdrajcę podczas, gdy tak naprawdę jest po ich stronie i przez lata ryzykował życiem, by chronić kogoś kto przypominał mu o bolesnej przeszłości.

Czasami myślał, że lepiej by było, gdyby chłopak nie przeżył tamtej pamiętnej nocy. Ale wtedy nie miałby jak odkupić swoich win względem uroczej, kochanej Lily, którą kochał tak mocno, że pragnął chronić ją, jej syna i znienawidzonego przez niego męża Jamesa Pottera kiedy to Czarny Pan uwziął się na to, iż to jej syn jest tym, który posiądzie moc zniszczenia go. Co z tego, że pod koniec lipca urodził się drugi chłopiec i to on mógł być tym, o którym mówiła przepowiednia.

- Póki żyjesz Czarna Różdżka nie będzie mi służyć jak powinna. Byłeś dobrym i wiernym sługą, Severusie- kontynuował Voldemort.- Ale tylko ja mogę żyć wiecznie.

Głos Czarnego Pana był przerażająco spokojny jak tafla jęziora podczas burzy. Severus już otwierał usta, wymawiał pierwsze słowa starej śpiewki wobec Voldemorta, ale ten jednym machnięciem różdżki poderżnął mu gardło. I choć był gotowy na śmierć, pragnął jej, to jakaś głęboko ukryta część jego duszy zapragnęła walczyć. Niestety na próżno. Bez słowa z hukiem opadł plecami na szybę za nim. Zsunął się po niej na ziemię czekając na dalszy rozwój wydarzeń, który nadszedł szybciej niż myślał.

- Nagini- ozwał się Lord Voldemort.- Zabij.

A więc jednak. Lord Voldemort okazał mu łaskę każąc swojemu wężowi go zabić.

Bezskutecznie. Nadal żył kiedy Czarny Pan zniknął z wężem-horkruksem, którego trudno będzie zniszczyć. Miał jedynie nadzieję, że w jakiś sposób zdąży przekazać Harry'emu to co miał zamiar już dawno temu na prośbę Dumbledore'a. Całą prawdę o nim i o Voldemorcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro