Stopień II - Harley Quinn
Nie zamierzała się zmieniać tylko ze względu na to, że odzyskała zdrowy rozum. Nie zamierzała wyrzucić z szafy jaskrawych strojów przez to, że on je nosił, nie zamierzała zrezygnować z brokatu na powiekach tylko dlatego, że to on ją do tego przekonał i nie zamierzała unikać wesołych miasteczek tylko dlatego, że je uwielbiał.
Nie chciała niczego sobie odmawiać. Jeśli miała na coś ochotę to to robiła i nie była w nastroju by zatrzymywać się i myśleć o tym co było. A jednak czasami łapała się drętwo patrząc w lustro, które łudząco przypominało jej to w jeden z kryjówek w których urzędował i miała okazję się wybrać. Pamiętała mgliście jak kiedyś włożyła kilka ich zdjęć z foto budki w ramę by tylko zyskać pretekst by na nie spoglądać. Co prawda wzięła je tylko ze względu na fakt, że lubiła jego wygląd jednak niekontrolowane myślenie zaprowadziło ją do tego, że zastanawiała się czy jej pokój w ogóle ostał się w jakikolwiek sposób.
Mimo tego co mówiła Ivy w miarę lubiła ich małe schrony w kanałach. Skarciła się w myślach za takie rozważania jednak to nie do końca ją powstrzymało. Pamiętała, że ustawił raz u niej koło do którego w cyrku przypina się ludzi w których rzuca się nożami. Mówił, że chce przywiązać do niego Robina, nie pamiętała już nawet którego. Chciał je przetestować, ona za to naiwnie dała się z chęcią przypiąć powierzając mu jej pieprzone życie.
Ostrza nie odcięły jej nawet pojedynczego włosa, a adrenalina krążąca w jej żyłach była wspaniałym uczuciem. Pamiętała miłe dla oka kolorowe lampki i przyjemną kanapę na której zazwyczaj siadała z swoimi zwierzętami. Przyjemny dla stóp dywan i nowo pomalowane ściany.
Teraz znając jego pewnie wszystko to stanęło już dawno w płomieniach żeby tylko zrobić jej na złość. A równie z ogniem pożerającym jej myśli pojawił się dym, który pobudził jej wspomniana wyciągając na wierzch to ile razy płakała w koc jak najciszej żeby tylko nie przykuć na siebie uwagi mimo tego, że desperacko jej potrzebowała.
Niemal poczuła tarcie jej zębów na siebie w bolesnym uścisku po czym wyrzuciła z siebie przekleństwo w zdenerwowaniu, kiedy nieświadomie upuściła z rąk szklankę na dywan.
— Cholerny sukinsyn — pochyliła się natychmiast by pozbierać szkło, a później ruszyć do kuchni po papierowe ręczniki.
Co ona w nim w ogóle widziała?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro