réveillez-vous
réveillez-vous
Luke wciąż spał przy Michaelu, leżał na plecach oddychając spokojnie. Miał na sobie jedną z koszulek Mike'a, która totalnie na niego nie pasowała. Była za mała na ramionach, ale zbyt długa. Teraz podwinęła się na tyle, że odsłaniała jego kości biodrowe, na co Michael się uśmiechnął. Położył swoje blade ręce na tułowiu chłopaka, przejeżdżając dłoniami po jego odkrytej skórze.
Była dopiero dziesiąta rano. Michael nie wiedział, dlaczego już się obudził, ale cieszył się, że to zrobił. Posiadanie Luke'a śpiącego w jego łóżku było czymś, czego chciał do końca życia. W niecały rok mocno zakochał się w młodszym chłopaku.
Mike wciąż miał na sobie koszulkę, którą założył na spotkanie z rodziną Hemmingsów ostatniego wieczoru. Przeszedł nad Lukiem i stanął na zimnej podłodze. Jego sypialnia była na tyle mała, że łóżko przyciśnięte było do ściany. Kiedy Luke spał u Michaela, ten mając miejsce przy ścianie musiał przechodzić nad śpiącym chłopakiem za każdym razem, gdy chciał pójść do łazienki, lub coś zjeść.
On i Luke nie zrobili jeszcze niczego seksualnego, oprócz kilku obciągnięć tu i tam. Mike czasem zastanawiał się, czy to nie idzie zbyt szybko dla studenta koledżu, bo nie chciał, żeby Luke kiedyś czegoś żałował. Tak samo jak nie chciał, żeby Luke go zostawił.
Przeszedł przez pusty apartament, zapalając po drodze kilka świateł. Na zewnątrz padał śnieg, a niebo było szare. Ciemna pora zapełniła kuchnię, kiedy Michael odsłonił żaluzje. Kochał zimę, bo była wymówką do założenia spodni dresowych wychodząc z domu, a jednocześnie powietrze było ciepłe.
Był w połowie krojenia brzoskwini kiedy usłyszał uderzenie i kilka przekleństw z jego sypialni. Luke wstał i próbował dojść do kuchni. Myślał, że uda mu się biorąc pod uwagę to, że spał w tym mieszkaniu dwa razy na tydzień, ale to, że był niewidomy zepsuło mu plany.
Luke opierał się o ściany idąc za węchem smażonych jajek i za słuchem uderzającego noża.
– Jestem już blisko kuchni?
– W lewo – Michael się zaśmiał. – Okej, teraz kilka kroków w przód, już.
Luke usiadł, szukając wcześniej ręką krzesła.
– Jeśli się już obudziłeś, to mogę puścić muzykę, tak?
– Dalej, kochanie.
Michael odstawił nóż i odwrócił się naciskając przycisk play. Stay Awake – All Time Low rozbrzmiało głośno, a Mike kiwał głową do taktu.
– Jajka się jeszcze smażą, ale tu masz kilka owoców. Chcesz do picia coś, co nie jest wódką?
– Cholera, miałem nadzieję, że upijemy się przed południem – zażartował Luke, pytając potem o wodę. Lubił to, że każdy traktował go po królewsku, a to Michael zawsze był w stanie mu zapewnić. Był jak król, książę, lub nawet królowa w oczach Michaela.
– Jak się spało? – zapytał Michael, siadając obok Luke'a. Pokroił omleta, zanim podał Luke'owi jego talerz, który chłopak chętnie wziął.
– Dobrze, twoje łóżko jest bardzo wygodne.
– To dlatego, że leżałeś na mnie przez większość nocy.
– Jesteś taki miękki, a ja lubię się przytulać – Luke wziął kilka gryzów omleta. Nie spodziewał się, że Mike wiedział jak gotować, bo nie wydawał się być kimś kto to umie. Nie rozumiał jak starszy chłopak potrafił spalić popcorn, ale zrobić idealnego omleta. Czy to możliwe? – Czy ty naprawdę jeździsz osiem godzin każdego weekendu, aby zawieźć, lub odebrać Clemence?
– Niestety tak. Cztery godziny w każdą stronę. Jestem tak wykończony – zaśmiał się Michael, po czym napił się wody.
– Myślę, że to słodkie. Moja mama zakochała się w twojej córce.
Michael zawsze miał scenariusze w głowie, może ta jego artystyczna strona kiedyś się ujawni? Jednak łatwo mógł sobie wyobrazić Liz jako drugą babcie Clemence. Ona nawet pasowała do rodziny Hemmingsów ze swoimi blond włosami i niebieskimi oczami.
– Wczoraj było świetnie – jęknął Mike i opadł na oparcie krzesła. – A C zrobiła prawie wszystko, o co prosiłem ją, żeby nie robiła.
– Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że mówiłem do nie niej jak do własnej córki, ona po prostu... – przerwał na chwilę Luke, przylegając plecami do oparcia i krzyżując nogi. – Czasem zapominam, że Clemence nie jest moją córką. Naprawdę zżyłem się z nią przez te cztery, czy pięć miesięcy i czuję, że akceptuję ją jak własne dziecko.
– Nie gniewam się. Wszyscy wiemy, że ledwo daję sobie z nią radę. Tak w ogóle to porozmawiałem z nią, tak jak mówiłeś. Chciałem jak najlepiej wytłumaczyć jej, że jestem biseksualny i cholernie zakochany w chłopaku z sąsiedztwa.
Luke stłumił chichot.
– Zakochany?
– Zakochany – podkreślił Mike. – Całkowicie, namiętnie, intensywnie, czule. Prosto i naprawdę zakochany.
– Kocham cię, głupku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro