Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

où suis-je

où suis-je

Luke wiedział, że nie był w swoim mieszkaniu. To pachniało tłustym jedzeniem i żelkowymi misiami. Był owinięty kocem, który pachniał piżmem; zmarszczył nos, próbując wciągnąć zapach, gdy ból rozprzestrzenił się po nosie. Wtedy przypomniał sobie kłótnię i Michaela przechodzącego z mieszkania do mieszkania, by upewnić się, że nikt nie wykrwawia się na śmierć.

Słyszał miękkie głosy. 

– Dlaczego on tu jest? – ten wysoki należał do Clemence.

– Troszkę pokłócił się z Calumem. Więc Lukey zdecydował, że zostanie na noc – odpowiedział głębszy głos.

Luke uśmiechnął się, gdy starszy chłopak nazwał go "Lukey." Ułożył się wygodniej, jego stopy zwisały z tego, co zapewne było ich kanapą. Ukrył głowę bardziej w poduszce, chcąc wiedzieć która była godzina.

– Możemy go obudzić? Może one też chce pizzę! – powiedziało dziecko głośno, zapominając o prośbie ojca, by była cicho. Zauważyła jego spojrzenie i ponownie usiadła przy stoliku.

– Już ci powiedziałem, że nie możesz znów jeść resztek pizzy. – Michael otworzył lodówkę, zdając sobie sprawę, że możliwości odnośnie śniadania były ograniczone. – Mrożone naleśniki?

– Czy mogę obudzić Luke'a, proszę? – błagała Clemence.

Luke odwrócił się, źle obliczając ilość miejsca i spadł na drewnianą podłogę. Jęknął, a zza ściany dobiegł go śmiech.

– Zobacz, co zrobiłaś! – krzyknął Michael, podbiegając do córki i łaskocząc ją. – Przez ciebie spadł na ziemię! Teraz już nigdy tu nie zostanie!

Śmiech Clemence wypełnił powietrze, gdy Mike kontynuował łaskotanie, a ona kopała nogami. Luke, szczerze powiedziawszy, nie był pewny, co się dzieje. Był niepomny jeszcze zanim jego oczy zmieniły kolor na biały, a świat stał się czarny.

– Przepraszam! – krzyknęła pomiędzy napadami śmiechu.

– Michael? – zawołał w końcu Luke. – Czy mógłbyś, um, pomóc mi?

Usłyszał szeptanie i chichot. W końcu mała dziewczynka trzymała dłoń dwudziestojednoletniego chłopaka i pomagała mu wstać.

– Tatuś powiedział, że możemy zjeść pizzę.

– Nie wydaje mi się, że to zrobiłem – zauważył Michael z kuchni. Właśnie wkładał zamrożone naleśniki do mikrofalówki, nie będąc w nastroju do robienia własnych, domowych naleśników. Mikrofalówka była prawdopodobnie jego ulubionym wynalazkiem na całym świecie, uratowała go w wielu, wielu sytuacjach.

– Luke chce pizzę – poinformowała ich Clemence. Pomogła Luke'owi usiąść na chwiejnym krześle. Wcześniej miała długą i poważną rozmowę na temat tego, jak pomagać Luke'owi. Jej ojciec był z niej dumny.

– Tak, tatusiu  zagruchał student, uśmiechając się do siebie.

Michael uniósł brwi, starając się stłumić niemęski chichot. 

– Właśnie za to Luke nie dostanie niczego. – Dwudziestosześcioletni mężczyzna nie mógł zrozumieć tych dziecinnych studentów i ich słabości do tatusiów*, gdzie był ich luz?

Luke i Clemence jęknęli nad stolikiem, chcąc, by Michael pospieszył się z ich jedzeniem. Mała dziewczynka siedziała na kolanach Luke'a, jej głowa opierała się na szerokiej klatce piersiowej, podczas gdy ręce Luke'a obejmowały ją w pasie. Jego ogolony podbródek opierał się o jej głowę, jej włosy pachniały truskawkami, przez co Luke się uśmiechnął. Myśl o męskim, punk rockowym gościu jak Michael, kąpiącym swoją córkę, robiącym brody i irokezy z piany, sprawiła, że chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Luke wyglądał tak, jakby było mu wygodnie, jego długie ramiona ubrane we flanelową koszulę obejmowały dziecko tak, jakby było jego własne, stopy w skarpetkach ślizgały się nad podłogą.

Michael uwielbiał tę scenę.

Trzy talerze wypełnione na wpół spalonymi naleśnikami znalazły się na stole. 

– Dlaczego nie zejdziesz z Luke'a, by mógł zjeść? – zaproponował Michael.

– Nie! – odpowiedziała dwójka równocześnie. Luke zacisnął ramiona mocniej. – Zabieram ją ze sobą do domu.

Dzieciak zachichotał, mocząc naleśnik w syropie.

Luke sięgnął obok śmiejącej się dziewczynki, znajdując talerz i ledwie unikając butelki syropu, po czym złapał małego naleśnika. Trójka rozmawiała przy stoliku, ciesząc się tym, że są razem. Clemence lubiła swojego tatę bardziej niż mamę, z prostego powodu, że to on był tym fajnym rodzicem. Posiadanie więcej niż jednego ojca w swoim życiu było spełnieniem jej małych marzeń.

– Twoja mama powinna pojawić się tu za kilka minut, Clemence – poinformował ją Michael. – Spakowałaś się?

– Mogę tu zostać? – błagała, wtulając się mocniej w Luke'a. Ponownie objął ją ramionami, bezmyślnie przeżuwając jedzenie.

Michael spędził bardzo miłą noc z Lukiem, nawet jeśli dziewięćdziesiąt procent nocy zajęło tamowanie krwawienia i trzymanie go, gdy płakał. Biedny chłopak był wystraszony.

– To tylko jedna noc – Mike pocałował ją w głowę, podnosząc puste talerze. – Idź się przygotuj, chciałbym porozmawiać z Lukiem.

– Ale on jest mój.

– Clemence... – ostrzegł. Luke poczuł jak ciężar zostaje podniesiony z jego kolan, małe kroczki oddalały się w jego uszach. Usiadł prosto na krześle, miał na sobie te same jeansy od dwudziestu czterech godzin, były niewygodne już pierwszego dnia, teraz zdecydowanie nie było lepiej. – Jesteś jeszcze głodny?

– Nie, w porządku, dziękuję – spuścił głowę. – Dziękuję za wszystko.

Mike uśmiechnął się, wrzucając talerze do prawie pełnej zmywarki. Umył ręce pod kranem, zanim odpowiedział. 

– Już ci mówiłem, dla ciebie wszystko. Zawsze jesteś tu mile widziany. Chcesz, żebym z tobą tam wrócił? Calum nie może być wciąż zły.

– Nie mam pojęcia o co był zły!

– Czasami ludzie nie potrzebują powodu, by być złymi, lub smutnymi. Po prostu są źli. Takie jest życie. Nie wiem nic o waszym życiu, ale Calum się uspokoi. Nie sądzę, że chcesz znów spać na mojej podłodze.

Luke nie chciał przyznać, że nie miał nic przeciwko kanapie. Ostatnia noc była ulgą. Sposób w jaki Michael układał poduszki pod jego głową i szyją, owijając go jak dziecko. Jego miękkie usta zostawiły ślad na jego czole, zanim odszedł w głąb holu z dzieckiem w ramionach. 

– Nie wiem co bym zrobił, gdybyś nie był moim sąsiadem.

Luke chciałby móc zobaczyć Michaela stojącego w małej kuchni, ze skrzyżowanymi rękami, uśmiechającego się jak idiota. Chciałby zobaczyć, jak starszy chłopak odwzajemnia spojrzenie, z pożądaniem wypełniającym powietrze.

Ale nie mógł.

~ * ~

*chodzi o daddy kink.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro