Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

le garçon aux yeux blancs

le garçon aux yeux blancs

Michael prosił i błagał krzyczącą pięciolatkę, by ta się uspokoiła. 

– Clemence, kochanie – zagruchał, zamykając oczy. Był na skraju płaczu z dwóch powodów: po pierwsze, jego mała księżniczka przyprawiała go o ból głowy o drugiej nad ranem, i po drugie, to była piąta noc z rzędu. – Chociaż powiedz mi co jest nie tak.

Jego blade ramiona trzymały brzdąca blisko klatki piersiowej, zaś on sam kołysał się na piętach. Mała blondynka uczepiła się kołnierza jego zbyt rozciągniętego swetra. Całe jej ciało drżało i nie miała zamiaru przestać, a Michael nie wiedział co zrobić.

Dwudziestosześcioletni mężczyzna kontynuował kołysanie swojej córki w przód i w tył, włączając światło w ich mieszkaniu z dwiema sypialniami i kierując się do kuchni. 

– Jesteś głodna? – spytał, mając nadzieję, że ta przestanie płakać chociaż na trzy sekundy.

Clemence pokręciła przecząco głową, wciąż zawodząc i biorąc głębokie oddechy.

– Chce ci się pić? – spróbował Mike ponownie, sadzając ją na blacie. Przesunął rachunki i dokumenty, upewniając się, iż będzie jej wygodnie.

Raz jeszcze pokręciła głową.

– C, musisz mi powiedzieć co jest nie tak.

Pociągnęła nosem, patrząc na tatusia swoimi zaszklonymi zielonymi oczami. 

– Tęsknię za mamusią – powiedziała Clemence pomiędzy urywanymi oddechami. Jej jasna skóra przybrała czerwony odcień i dziewczynka wyglądała na zirytowaną.

Michael westchnął, przecierając swoim kciukiem łzy pod jej oczami. 

– Zobaczysz ją w następny weekend. Jestem przy tobie, czego potrzebujesz? – spytał, przeczesując palcami jej skołtunione włosy.

– Chcę zobaczyć ją teraz! – krzyknęła, znów zaczynając płakać. Michael zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jak dziecko ważące około dwadzieścia kilogramów może tak głośno krzyczeć.

Ponownie wziął ją w ramiona, opierając ją sobie na biodrze i wyszedł z pomieszczenia. Może cichy spacer po budynku mieszkalnym coś da. Michael zamknął za nimi drewniane drzwi, jego bose stopy zgrzytały o twarde podłoże w holu.

Clemence wciąż krzyczała, kiedy Michael pokonywał długą drogę do windy (było to co najwyżej pięćdziesiąt stóp). Usłyszał trzask drzwi za sobą, a następnie ciężkie kroki i dwa głosy.

Michael w dalszym ciągu huśtał swoją córkę, gdy winda jechała na ósme piętro. Spojrzał na rysunki na ścianach, większość z nich miała dziury i plamy, czego Michael nie mógł zrozumieć – albo była to sztuka nowoczesna.

– Czy z twoją córką wszystko w porządku? – zapytał głos zza niego. Michael odwrócił się i spojrzał na dwójkę chłopców kilka lat młodszych od niego.

Ten, który spytał, był opalony i miał kilka tatuaży na ramieniu. Miał czarne włosy z jasnym blond pasemkiem na czubku głowy. Miał twarz, która przywiodła Michaelowi na myśl szczeniaka. Był ubrany w jasno niebieską koszulkę z dziurami przy obojczykach, które odsłaniały więcej tatuaży. Luźne szorty wisiały na jego pasie.

Cichy chłopak obok niego był wysoki i szczupły. Jego blond włosy opadało mu na czoło. Czarne okulary osłaniały jego oczy, Michael nie mógł stwierdzić czy ten był primadonną, czy po prostu był naćpany. Był ubrany na czarno od stóp do głowy, miał czarny kolczyk w kształcie kółka w wardze, blondyn powoli polizał go językiem.

Oboje nieśli ciężkie plecaki, niewygodnie przenosząc ich ciężar z jednego ramienia na drugie.

– Często tak robi, przepraszam – powiedział do dwóch chłopców i uśmiechnął się lekko.

– W porządku, Luke i ja i tak nie chcieliśmy się uczyć – opalony chłopak odezwał się ponownie.

Clemence wciąż mocno czepiała się koszulki Mike'a, łkanie wydobywało się z jej ust przy każdym oddechu, ale jej oczy skupione były na blondynie, a Michael teraz wiedział, że jego imię brzmi Luke. 

– Chcę na dół! – krzyknęła dziewczynka, uderzając swoimi drobnymi piąstkami w obojczyk Michaela.

– Znów mi uciekniesz – powiedział spokojnie. – I wpędzisz tatusia w kłopoty. 

Mały Clifford zaczął wiercić się w ramionach swojego ojca. On zaś modlił się, by drzwi windy szybko się otworzyły. 

Calum czuł się źle ze względu na młodego ojca, fioletowe cienie pod jego oczami pasowały do koloru jego włosów. Spojrzał na Michaela, pragnąc, by ktoś mu pomógł.

Światła windy zatrzymały się na siódmym piętrze, pijane dziewczyny prawdopodobnie wracały do domu, miały problem z wyjściem z windy.

Michael przeczesał dłonią włosy, po czym postawił Clemence na ziemi, a jej małe stópki poprowadziły ją wprost do Luke'a, którego się uczepiła. 

– Byłbyś ładną księżniczką – poinformowała go.

– Dziecko sąsiada jest przywiązane do twoich nóg – powiedział Calum Luke'owi.

Michael przechylił głowę na lewo, nie rozumiejąc sytuacji.

– Jest za wcześnie na to gówno – zaklął. – Clemence, chodź. Puść nogi Luke'a.

– Księżniczka, co? – spytał Luke, sięgając dłonią w dół aż wyczuł miękkość włosów brzdąca.

– Powinieneś przyjść na herbatkę, tatuś ubiera tiarę – dziecko przytuliło się mocniej do nóg wysokiego chłopca.

Calum zaczął się śmiać, patrząc na Michaela, a potem znów na Clemence. Jakikolwiek znak płaczu dziewczynki zniknął i znów była sobą.

– Jak twój tata wygląda? – spytał Luke, kucając tak, że jego kolana były po obu stronach małej dziewczynki.

– Tam stoi! – zachichotała, kładąc dłonie na obu stronach twarzy chłopca. Clemence lubiła teksturę skóry Luke'a, miał małe wybrzuszenia na kościach policzkowych, więc przebiegła palcami po bladej skórze.

– Nie widzę zbyt dobrze – odpowiedział nieco wyższym głosem niż zazwyczaj.

Michael to zrozumiał; nie, chłopak nie był pijany ani naćpany. Był niewidomy. Michael uśmiechnął się na myśl o jego córce zaprzyjaźniającej się z niewidomym studentem. Jej jasno różowa piżama ścierała się z jego ciemnymi ubraniami.

– Tatuś ma fioletowe włosy. Powiedział, że ja też mogę przefarbować włosy jeśli mamusia się zgodzi. Ma igły na policzkach, jak jeżozwierz! Ty ich nie masz i podoba mi się to – powiedziała mała dziewczynka wysokiemu chłopcu.

Luke zaśmiał się. Położył dłonie na jej ramionach, wyczuwając materiał jej piżamy. Pachniała fast foodami i czymś jeszcze, czego nie mógł określić. Jej włosy wydawały się być suche, gdy dotknął jej loków. Jego długie palce przejechały po zakrzywieniu jej twarzy. 

– Mogę powiedzieć, że jesteś bardzo ładną księżniczką – uśmiechnął się. – Myślę, że zostawię tę rolę tobie.

– Ile ona ma lat? – Calum znów popatrzył na Michaela.

– Tylko pięć – uśmiechnął się. – Przykro mi, jeśli jej krzyki was budzą, miewa mnóstwo koszmarów – przyznał Michael z westchnieniem.

Dzwonek windy w końcu się pojawił, zaś starszy mężczyzna podniósł swoje cenne dziecko. Pożegnał się ze skinieniem głowy. Clemence znów zaczęła płakać, tym razem za "chłopca z białymi oczami."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro