Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

gai

gai

Michael zgasił silnik samochodu, po czym uderzył głową o kierownicę. Akurat w ten piękny, poniedziałkowy poranek męczył go potworny kac.

Przeczesał włosy zimną ręką, zasunął bluzę i wyszedł na chłodne, styczniowe powietrze. 

Podjazd Rosie był odśnieżony ze śniegu, który spadł w Nowy Rok. Michael cieszył się, że w końcu będzie mógł wziąć Clemence do domu po tygodniu, który spędził bez niej. Jednak mimo jej nieobecności Michael dalej nie miał spokoju, bo Ashton uznał,  że odwiedzi go przed północą.

Mimo podróży samolotem i przepoconej koszulki, on dalej wyglądał nieskazitelnie. Dlaczego fioletowe cienie pod oczami Ash'a wyglądały dobrze, a u Michaela nie? Nigdy tego nie zrozumie.

Michael zadzwonił do drzwi i cofnął się o krok. Dom Rosie był typowym bliźniakiem, stojącym nieco zbyt blisko domu obok, z nieco zbyt podobnymi dekoracjami. Dom jej i Steve'a był ładny; zbudowany z czerwonej cegły i dużych okien, które zakrywały żaluzje, mimo godziny dziesiątej.

Michael nie mógł uwierzyć, że wstał tak wcześnie. Steve otworzył drzwi. Ubrany był w dopasowany garnitur, a rękoma poprawiał ciemno-niebieski krawat. Michael nie miał pojęcia jak wiąże się krawat, ale wiedział, że to co robił Steve nie było odpowiednie.

– Dzień dobry – powiedział poważnym tonem. – Ty po Clemence?

– To chyba jasne – Mike spojrzał na niego.

Steve mrugnął kilka razy ciemnymi oczami pokazując jak "bardzo" przejął się słowami Michaela.

– Rosie! Michael przyjechał!

Dwudziestosiedmioletni mężczyzna opuścił przedsionek. Ściany w domu były w odcieniu purpury i miały pomarańczowe wstawki. Duże okno naprzeciw drzwi przepuszczało kilka promieni słonecznych. Michael słyszał kroki i głosy. Jego głowa huczała z bólu tak, że sam zastanawiał się jakim cudem jeszcze normalnie funkcjonował i prowadził samochód. 

Rosie zeszła schodami kilka minut później ubrana w kwiatową sukienkę, wszystkie te kwiaty były w kolorze ciemnego różu. Michael wiedział, że jest to sukienka Lilly Pulitzer. Po czterech latach mieszkania razem, Michael wiedział prawie większość o niskiej blondynce.

Nigdy nie był wściekły na Rosie, że zostawiła go z krzyczącym niemowlakiem. Ona miała swoje życie, które właśnie się zaczynało, a on nie chciał psuć jej wielkich planów.  Rosie była gotowa zacząć działać, żyć i to nie jej wina, że Michael nie umiał nie doprowadzić do ciąży.

Była niesamowita; ciemne blond włosy sięgały jej do pasa. Miała jedynie metr pięćdziesiąt pięć wzrostu i niecałe czterdzieści pięć kilogramów. Miała opaloną skórę, w przeciwieństwie do Michaela. Jej owalna twarz sprawiała, że wyglądała na młodszą, do czego przyczynił się też piękny uśmiech. Duże, niebieskie oczy zakryte były brązowymi okularami, które zawsze spadały jej z nosa.

– Cześć, jak się masz?

– Jestem wykończony, a ty?

– U mnie to samo. Clemence ciągle chciała coś robić, naprawdę, prawie w ogóle nie spała – powiedziała Rosie zdziwiona.

– Tak, wiem – Michael uniósł brwi i ręce na znak, że się z nią zgadza.

Dziewczyna odwróciła się na pięcie.

– Powiedziała nam o Luke'u. Wydaje się być miłym chłopakiem. Mała jest zafascynowana jego oczami.

– Jest niewidomy – wyjaśnił Michael, drapiąc się po czubku głowy. – Zakochałem się w niewidomym chłopcu.

– Yay! Jestem z ciebie taka dumna, Mike! – jej pomalowane paznokcie wbijały się lekko w jego kark, kiedy go przytulała. – Chciałabym, żebyś wcześniej się ujawnił.

– Roslyn – użył jej pełnego imienia, aby podkreślić poważny ton. – Z całym szacunkiem, nie jesteś już częścią mojego życia. Jeśli to nie dotyczy Clemence, nie mam zamiaru ci o tym mówić.

Spojrzała na niego dużymi oczami. Michael widział, że są one wilgotne od płaczu. Cofnęła  się o krok, stukając przy tym obcasami.

– Racja – odkaszlnęła. – Masz rację, przepraszam.

Oddech Michaela ugrzązł w gardle. Nie tęsknił za Rose, ale tęsknił za wspomnieniami. Ona była jego pierwszą miłością. Na pewno nie zapomni o tym tak szybko, o ile w ogóle ma zamiar to zrobić. 

Clemence rozbiegła się w stronę Michaela i przytuliła  się do jego nóg.

– Tak bardzo, bardzo tęskniłam! – zawyła, zaciskając mocniej ręce.

– Hej, mała! – Michael podniósł córkę. Jej nogi automatycznie zaplątały się wokół jego pasa. – Wujek Ash jest w domu, dlaczego jeszcze nie jedziemy?

Pięcio(prawie sześcio)latka zapiszczała, wywołując uśmiech na twarzach rodziców.

Żegnając się z Rosie i Stevem, Michael razem z Clemence, którą trzymał za rączkę, opuścili dom.

~ * ~

Luke dąsał się na kanapie, trzymając głowę na kolanach Caluma.

– Jesteś jak ten irytujący kot, którego nikt nie chce – powiedział Cal blondynowi. – Próbuję skończyć swoją pracę, a ty zachowujesz się jak dupek.

– Chcę, żeby Michael przyszedł i się ze mną poprzytulał – jęknął Luke.

– Czy moja biedna dziecina jest napalona? – droczył się Calum, przeczesując dłonią jego włosy. – Z tym jednym ci nie pomogę.

– Wychodzę – Luke obrócił się na kanapie, dotykając stopami podłogi. – Wiesz może, czy jest w domu?

– Nie sądzę, wyszedł trzy godziny temu. Ale jego gorący przyjaciel go odwiedza. – Calum wyprostował nogi tam, gdzie wcześniej siedział Luke, układając lewą dłoń za głową i wciąż pisząc na kartce. – Beth później przychodzi, więc po prostu tam zostań. Zaczekaj w korytarzu aż wróci do domu, cokolwiek.

Luke wywrócił swoimi jasnymi oczami, licząc kroki, zanim dotarł do drzwi. 

– Pewnie tam zostanę.

Jego współlokator wymamrotał coś w odpowiedzi, pogłaśniając muzykę.

Luke zapukał do drzwi, słysząc szuranie po drugiej stronie. Ashton otworzył drzwi, rozpoznając chłopaka z sąsiedztwa. 

– Zanim mnie pocałujesz, nie jestem Michaelem – zaśmiał się.

Luke zachichotał. 

– Ashton, tak? – Wyciągnął dłoń do przodu, przypadkowo szturchając umięśniony brzuch Ashtona. – Oh, cholera.

Brunet wyrzucił z siebie niekontrolowany chichot. 

– Pozwól, że pomogę ci dojść do kanapy – jego duże dłonie złapały biceps Luke'a. Ashton zamknął drzwi i zaprowadził go do salonu.

Ashton już miał nieskończoną ilość informacji na temat Luke'a ze względu na pijanego Michaela. Obserwowanie pijanego chłopaka wyznającego swoją ujmującą miłość do młodszego studenta było komiczne i było to idealne zakończenie roku, przynajmniej w opinii Ashtona.

– Michael za moment powinien być w domu z Clemence. Współczuję mu, ta jazda jest okropna.

– Jak daleko jest Rosie? – spytał Luke, szukając dookoła ciepłego koca. Uśmiechnął się na wspomnienie pierwszej spędzonej tu nocy.

– Dobre cztery godziny stąd, gdzieś na przedmieściach – Ashton zamieszał kawę w kubku, cukier ciągle wypływał na powierzchnię i to niemiłosiernie go irytowało. Spojrzał w górę na Luke'a, obserwując jak ten owija się w koc. Był zaskoczony tym, jak Luke potrafił sobie radzić i prowadzić sam siebie, wiedzieć gdzie co jest, tak naprawdę nie widząc niczego.

Gdyby miał jego wzrok, byłby geniuszem, umysł byłby silniejszy niż cokolwiek innego. Nawet przez jego zachmurzone oczy, Ashton mógł zobaczyć jak jego umysł szalał. Tak wiele myśli ważyło się w jego dwudziestojednoletnim umyśle.

– Jesteś modelem, tak?

– Tak – Ash ponownie się zaśmiał.

– To takie super. Wiem, że jesteś sławny. Dwie dziewczyny z mojej klasy teatralnej o tobie mówiły.

– Ah, studenci z koledżu, tacy uroczy, tacy młodzi. – Ashton pomógł Luke'owi poprawić koc, ponieważ chłopak był w niego raczej zaplątany. – Wiesz, Michaelowi bardzo na tobie zależy. Jesteś wszystkim o czym mówi, gdy jest pijany, a to wiele znaczy.

– Znam go tylko od kilku miesięcy, ale nie mogę sobie wyobrazić życia bez niego – uśmiechnął się Luke.

– To dobrze. Michael kocha raczej mocno.

– Powiedz mi coś o nim, czuję się tak, jakbym ledwie go znał.

Ash upił duży łyk kawy i odkaszlnął. 

– Pierwszy raz uprawiał seks z nieznajomym w łazience.

– Tego jednego nie chciałem wiedzieć – Luke roześmiał się głośno.

– Naprawdę jest przyzwoitym kolesiem, po prostu czasem trochę zagubionym. Myślę, że gdybyście oboje zeszli się w... romantyczny sposób, moglibyście sobie pomóc.

– Czekaj... Michael jest gejem?

– O Boże, a ty jesteś?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro