Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

c'est dur

c'est dur

Michael zatrzasnął drzwiczki samochodu, ciaśniej owijając się kurtką. Mógł dostrzec Luke'a, siedzącego na linii brzegowej.

– Siedzi tu od czterech godzin – powiedział Calum, kiedy zobaczył starszego chłopaka. – Chcę iść do domu.

Świeżo niebieskowłosy Michael zaśmiał się. 

– Poradzę sobie z nim, wracaj.

Cal wstał, dramatycznie całując policzek Michaela. 

– Widzimy się później.

Mike patrzył jak ciemnowłosy chłopak odjeżdża – dosłownie – w stronę zachodzącego słońca. Michael rozkopał trochę piasku swoimi czarnymi starymi butami, gdy podchodził do Luke'a. Minęło kilka dni odkąd Luke został odrzucony i nie znosił tego dobrze. Nie opuszczał swojego pokoju poza wychodzeniem do łazienki i jedzeniem raz w ciągu dnia. Calum opiekował się Clemence w dni, w które odbierał ją z przedszkola, gdy Michael był w pracy. Zawsze pytała o wysokiego blondyna, ale Calum tylko wzruszał ramionami.

Michael nienawidził przebywania na zewnątrz, naprawdę. Ale zrobił to dla Luke'a. Jego czarne obcisłe jeansy oblepione były piaskiem, ciemnoniebieska flanelowa koszula wystająca spod kurtki również miała na sobie piasek. Raz jeszcze, Michael nienawidził przebywania na zewnątrz. 

Luke wiedział, że to Michael. Słyszał Caluma rozmawiającego przez telefon jakąś godzinę temu, narzekającego jak zmęczony był. Czuł zapach pizzy i indyjskiego jedzenia, który chłopak roztaczał wokół siebie gdziekolwiek był.

Żaden z nich się nie odezwał, po prostu siedzieli na piasku i słuchali jak łagodna, zimna woda wślizguje się na suchy piasek, a kilka nastolatek dalej robiło sobie zdjęcia.

– Jesteś tutaj, żeby na mnie nakrzyczeć? – spytał Luke, przesypując piasek między dłońmi.

– Nie.

– Jesteś tutaj, żeby zabrać mnie do domu?

– Nope.

– Dlaczego tu jesteś?

– Dlaczego ty tu jesteś? – Michael pochylił się do tyłu, opierając ciężar ciała na dłoniach.

– Spytałem pierwszy.

– A ja drugi – zachichotał Mike.

– Jestem smutny, Mikey. – Luke sięgnął ręką dookoła, dotykając uda Mike'a, poruszył dłonią w górę i uświadomił sobie, że Michael leży. Luke również to zrobił, kładąc się obok swojego chłopaka. – Przynajmniej myślę, że jestem.

– W porządku. Masz do tego prawo.

Luke pochylił się na jeden bok, więc teraz był przyciśnięty do ciepłego chłopaka. Jego pokryte piaskiem dłonie uczepiły się flanelowej koszuli. 

– Czuję się, jakbym miał tak wiele do udowodnienia. Sukces jest najlepszą zemstą i nawet tego nie mam.

– Patrzyłem na te papiery, Luke – powiedział Michael łagodnie. Przesunął rękę zza głowy i objął nią chłopaka. – Możesz zgłosić się znów w przyszłym roku. Wtedy będziesz już miał swój wzrok, będziesz w stanie zdobyć swój doktorat i wszystko będzie okej.

– Mogę nie odzyskać wzroku – westchnął Luke.

– Mam przeczucie – Mike uśmiechnął się, gładząc delikatnie plecy Luke'a. – Naprawdę mam. Będę tam przy tobie, obiecuję.

– Skąd możesz wiedzieć, że będzie dobrze?

– Żyłem przez długi czas, synu – zaśmiał się Michael, próbując jak najlepiej naśladować swój ojcowski ton.

– Nie zachowuj się jak mój ojciec, kiedy się do ciebie przytulam.

– Luke, ja jestem twoim ojcem.

Oboje wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem, ponieważ Michael czekał na ten moment od wielu miesięcy.

– Dobrze, tatusiu – droczył się.

- Nie mam zboczenia tatusia! – powiedział Michael głośno. Grupa nastolatek patrzyła na nich, chichocząc cicho. – Świetnie, młodzież będzie miała traumę.

Razem leżeli w piasku jeszcze przez długi czas, przyjemna bryza okrywała ich ciała. Michael wyjaśnił jak wygląda zachód słońca z ich punktu widzenia na plaży Tilden. Luke mógł stwierdzić, że Mike był pisarzem, przynajmniej w jednym aspekcie życia. Mógł to stwierdzić ze sposobu, w jaki Michael opisywał poszczególne sceny. 

Wiedział, że ma szczęście, przynajmniej w tej kwestii.

– Chcesz wrócić do domu? Robi się trochę zimno – Michael próbował usiąść, ale blondyn lekko pochrapywał. – Chyba sobie jaja robisz. Stary – szturchnął lekko dwudziestojednoletniego chłopaka – masz ponad metr dziewięćdziesiąt, nie mam zamiaru cię nieść.

Luke otworzył jedno oko; nie, żeby mógł cokolwiek zobaczyć, ale to i tak nieco go rozbudziło. Rozciągnął się jak kot, uderzając Michaela w szyję trzy razy. Przewrócił się na Michaela, kładąc głowę na bijącym sercu Mike'a.

– Nawet się, kurwa, nie waż znów zasypiać. 

– Ale kochanie, jestem zmęczony.

Nie trzeba dodawać, że Michael skończył niosąc niewidomego chłopaka do samochodu, a potem osiem pięter schodów. Otrzymał zapłatę ustami swojego chłopaka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro