Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×8×

Pociągnęłam nosem i usiadłam na łóżku. Moją chwilę słabości przerwał dzwonek do drzwi, także wstałam i podeszłam do drzwi. Popatrzyłam przez wizjer o zobaczyłam Justina z tą jego dziewczyną. Zmroziło mnie zatem zignorowałam ich. Po chwili usłyszałam jakiś trzeci głos i ponowne pukanie. Podeszłam do drzwi i przez wizjer zobaczyłam Phillippa. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam drzwi.
Popatrzyłam na niego i dyskretnie kiwnęłam głową. On pokiwał głową dając znak, że rozumie o co mi chodzi.

-Cześć kochanie -przywitał się ze mnie i cmoknął mnie w policzek gdy odsunęłam się od drzwi, żeby go wpuścić.

-Ekehm? -usłyszałam jakiś irytujący głos.

-Tak? -popatrzyłam na blondynkę, która zlustrowała mnie wzorkiem.

-Nie wpuścisz nas? Jakby... To jest bardzo niegrzeczne i jakby jesteś jakaś nienormalna bo to jest bardzo...

-Dobra siedź już cicho -usłyszałam zza swoich pleców. -Po pierwsze, nie masz prawa tak do niej mówić -objął mnie w pasie. -Po drugie, nie ma obowiązku cię wpuszczać, tym bardziej, że ciebie nie zna -wskazał na nią. -A ty nie powinieneś się tu nawet pokazywać Justin.

-Jesteście siebie warci! Ale i tak ja chcę wejść.

-Ale nie wejdziesz -zlustrował ją wzrokiem. -Państwu już podziękujemy, do widzenia, papa. Justin nie spóźnij się jutro na trening.

Powiedział i zamknął drzwi. Odetchnęliśmy w tym samym momencie. Odwróciłam się w jego kierunku i przytuliłam się.

-Przepraszam... I dziękuję za pomoc.

-Nie ma za co -powiedział odsuwając się ode mnie. Przyglądał mi się i nagle z jego twarzy znikł uśmiech.

-Dlaczego płakałaś?

-Skąd wiesz, że płakałam?

Nadal mi się przyglądał a ja czułam, że zaczynam się rumienić.

-Masz opuchnięte oczy. No i są trochę czerwone... Co się stało?

Spytał i poszedł za mną do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę i wyjęłam dwa kubki. Ciągle podążał za mną wzrok chłopaka.

-Poprostu... Jakoś tak wszystko zaczęło mnie przytłaczać -zaczął mi się łamać głos. Patrzyłam na blat i czułam jak do oczu napływają mi łzy. -J... Jakoś tak... To wszystko co się dzieje...

Łzy zaczęły mi lecieć z oczu, ograniczając mi pole widzenia. Pociągnęłam nosem i starłam łzy. Popatrzyłam w kierunku Phillipa, a on stał za mną. Podszedł bliżej i przyciągnął mnie do siebie. Jego ramiona otoczyły moją talię, a jego głowa spoczęła na mojej. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i pozwoliłam łzom lecieć. Jego dłonie kreśliły na moich plecach jakieś wzorki, pomagało mi to.
Staliśmy tak a on trzymał mnie w swoich ramionach i pozwalał mi się wypłakać.

-Phillipp?

-Co się dzieje? Źle się czujesz? -pytał zmartwiony.

-Mam do ciebie nietypowe pytanie...

Pokiwał głową dając znak, że mam kontynuować.

-Pójdziesz ze mną na ślub? Bo... No bo mój kuzyn się żeni, a ja tam miałam pojechać z chłopakiem, którego jak wiemy nie mam... Także jak kolwiek by to nie brzmiało... Czy pojedziesz ze mną na ślub kuzyna i będziesz udawał mojego chłopaka?

Cisza. Nastąpiła cisza, którą bardzo bałam się przerwać. Już miałam zacząć mówić, że nie ważne ale mi przerwał.

-Tak. Pójdę z tobą. Oczywiście, że pójdę, mogę też udawać twojego chłopaka.

Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się.

-Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.

Pokiwał głową i uśmiechnął się.

-A tak w sumie to kiedy jest ten ślub?

-Constantin-

Siedziałem sobie spokojnie i grałem w Fife. Phillipp gdzieś poszedł i gdy wychodził mówił coś, że nie wie kiedy wróci.

Jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem ale z racji iż go nie było, mogłem pogrzebać w szafkach. A konkretniej JEGO szafkę w kuchni.

Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni. Otworzyłem jego szafkę i zacząłem w niej grzebać. Znalazłem w niej: łącznie czternaście kilogramów chrupków kukurydzianych, cztery czekolady, osiem opakowań waflów ryżowych, dwa opakowania waflów ryżowych z czekoladą, zupkę chińską i z jakiś powodów paczkę żelek malinek, których nie lubi.

No właśnie, nie lubi ich... A kto je lubi? Nasza kochana Selinka... Czyżby się spotykali a ja nic o tym nie wiem? Nie no raczej by mi powiedział.

-Selina-

-Dobra czyli to już wiemy. Musimy ustalić jakąś historię jak to się stało, że jesteśmy razem i tak dalej.

Przytaknęłam i zaczęłam się zastanawiać jak to zrobić. Zaczęłam myśleć o czymś, co będzie wiarygodne dla mojej rodziny o nie będzie zbyt podejrzane. Koniec końców udało nam się ustalić wspólną wersję, która jest komfortowa dla naszej dwójki i nie jest zbyt wymyślna.

-Przyjdę do ciebie jutro z Constim dobrze? -spytał mnie chłopak gdy zbierał się już do wyjścia.

-Dobrze -uśmiechnęłam się delikatnie i doprowadziłam do drzwi. -Dziękuję, bardzo ci dziękuję. Nie wiem co bym zrobiła bez ciebie.

-Usiadłabyś i zaczęłabyś płakać -mrugnął do mnie, na co wywróciłam oczami. -No już się nie gniewaj.

Pożegnaliśmy się, a ja poszłam do nauki.

-Phillipp-

Wszedłem do mieszkania i zdziwiłem się bo wszystkie światła były wyłączone. Constantin był w mieszkaniu, to na pewno, jego kurtka i buty były na miejscu. Wszedłem do salonu i nagle światła się zapaliły. Na środku pokoju stało krzesło, na którym siedział Constantin. Oparłem się rozbawiony o ścianę, a on odwrócił się na krześle i skierował swój wzrok w moją stronę.

-Czy mógłbyś mi wytłumaczyć młody człowieku, gdzie ty się szlajasz, to po pierwsze i po drugie czemu w twojej szafce jest paczka żelków malinek, których nie lubisz?

Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową.

-Byłem u Seliny i zanim zaczniesz wymyślać jakieś teorie spiskowe, byłem u niej bo Richard poprosił żebyśmy do niej zaglądali. A tak swoją drogą to czemu grzebałeś mi w szafce?

-Dbam o twoje zdrowie -powiedział dumny z siebie. -Myślę, że trener nie będzie zadowolony gdy dowie się, że masz czternaście kilogramów chrupków kukurydzianych.

-Jak czternaście? -spytałem podchodząc do rzeczonej szafki. Zacząłem liczyć ilość chrupków. -Ty faktycznie. A i jeszcze jedno. Nie miałem pojęcia, że to jej ulubione żelki.

-No to po co ci one? -drążył temat.

-Bo nie wiem deklu, czy zdajesz sobie sprawę, ale są to też twoje ulubione żelki i chciałem żeby ci było miło.

Mruknąłem w jego kierunku, wziąłem jedno z opakowań chrupków i poszedłem do siebie do sypialni.

Padłem na łóżko i znowu wlepiłem wzrok w sufit. Pojawił się tam nowy ślad, po tym jak próbowaliśmy z Constantinem ubić takiego dużego robaka i udało się go ubić jak był na suficie. Rzuciliśmy w niego klapkiem i udało się go trafić.

Zacząłem rozmyślań na temat tego na co się zgodziłem. Będę udawać chłopaka Seliny Freitag. Będę jej chłopakiem, jeszcze to do mnie chyba nie dotarło.

~~~
Dwa rozdziały bo długo nic nie było. Cóż mogę rzec, nawaliło mi się nauki i nie mam za bardzo czasu i sił żeby pisać.

ALE nie poddaje się i w miarę możliwości coś się tu będzie pojawiać :)

Miłego! Ja lecę spać

Herbatka_Rumiankowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro