×8×
Pociągnęłam nosem i usiadłam na łóżku. Moją chwilę słabości przerwał dzwonek do drzwi, także wstałam i podeszłam do drzwi. Popatrzyłam przez wizjer o zobaczyłam Justina z tą jego dziewczyną. Zmroziło mnie zatem zignorowałam ich. Po chwili usłyszałam jakiś trzeci głos i ponowne pukanie. Podeszłam do drzwi i przez wizjer zobaczyłam Phillippa. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam drzwi.
Popatrzyłam na niego i dyskretnie kiwnęłam głową. On pokiwał głową dając znak, że rozumie o co mi chodzi.
-Cześć kochanie -przywitał się ze mnie i cmoknął mnie w policzek gdy odsunęłam się od drzwi, żeby go wpuścić.
-Ekehm? -usłyszałam jakiś irytujący głos.
-Tak? -popatrzyłam na blondynkę, która zlustrowała mnie wzorkiem.
-Nie wpuścisz nas? Jakby... To jest bardzo niegrzeczne i jakby jesteś jakaś nienormalna bo to jest bardzo...
-Dobra siedź już cicho -usłyszałam zza swoich pleców. -Po pierwsze, nie masz prawa tak do niej mówić -objął mnie w pasie. -Po drugie, nie ma obowiązku cię wpuszczać, tym bardziej, że ciebie nie zna -wskazał na nią. -A ty nie powinieneś się tu nawet pokazywać Justin.
-Jesteście siebie warci! Ale i tak ja chcę wejść.
-Ale nie wejdziesz -zlustrował ją wzrokiem. -Państwu już podziękujemy, do widzenia, papa. Justin nie spóźnij się jutro na trening.
Powiedział i zamknął drzwi. Odetchnęliśmy w tym samym momencie. Odwróciłam się w jego kierunku i przytuliłam się.
-Przepraszam... I dziękuję za pomoc.
-Nie ma za co -powiedział odsuwając się ode mnie. Przyglądał mi się i nagle z jego twarzy znikł uśmiech.
-Dlaczego płakałaś?
-Skąd wiesz, że płakałam?
Nadal mi się przyglądał a ja czułam, że zaczynam się rumienić.
-Masz opuchnięte oczy. No i są trochę czerwone... Co się stało?
Spytał i poszedł za mną do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę i wyjęłam dwa kubki. Ciągle podążał za mną wzrok chłopaka.
-Poprostu... Jakoś tak wszystko zaczęło mnie przytłaczać -zaczął mi się łamać głos. Patrzyłam na blat i czułam jak do oczu napływają mi łzy. -J... Jakoś tak... To wszystko co się dzieje...
Łzy zaczęły mi lecieć z oczu, ograniczając mi pole widzenia. Pociągnęłam nosem i starłam łzy. Popatrzyłam w kierunku Phillipa, a on stał za mną. Podszedł bliżej i przyciągnął mnie do siebie. Jego ramiona otoczyły moją talię, a jego głowa spoczęła na mojej. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i pozwoliłam łzom lecieć. Jego dłonie kreśliły na moich plecach jakieś wzorki, pomagało mi to.
Staliśmy tak a on trzymał mnie w swoich ramionach i pozwalał mi się wypłakać.
-Phillipp?
-Co się dzieje? Źle się czujesz? -pytał zmartwiony.
-Mam do ciebie nietypowe pytanie...
Pokiwał głową dając znak, że mam kontynuować.
-Pójdziesz ze mną na ślub? Bo... No bo mój kuzyn się żeni, a ja tam miałam pojechać z chłopakiem, którego jak wiemy nie mam... Także jak kolwiek by to nie brzmiało... Czy pojedziesz ze mną na ślub kuzyna i będziesz udawał mojego chłopaka?
Cisza. Nastąpiła cisza, którą bardzo bałam się przerwać. Już miałam zacząć mówić, że nie ważne ale mi przerwał.
-Tak. Pójdę z tobą. Oczywiście, że pójdę, mogę też udawać twojego chłopaka.
Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się.
-Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.
Pokiwał głową i uśmiechnął się.
-A tak w sumie to kiedy jest ten ślub?
-Constantin-
Siedziałem sobie spokojnie i grałem w Fife. Phillipp gdzieś poszedł i gdy wychodził mówił coś, że nie wie kiedy wróci.
Jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem ale z racji iż go nie było, mogłem pogrzebać w szafkach. A konkretniej JEGO szafkę w kuchni.
Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni. Otworzyłem jego szafkę i zacząłem w niej grzebać. Znalazłem w niej: łącznie czternaście kilogramów chrupków kukurydzianych, cztery czekolady, osiem opakowań waflów ryżowych, dwa opakowania waflów ryżowych z czekoladą, zupkę chińską i z jakiś powodów paczkę żelek malinek, których nie lubi.
No właśnie, nie lubi ich... A kto je lubi? Nasza kochana Selinka... Czyżby się spotykali a ja nic o tym nie wiem? Nie no raczej by mi powiedział.
-Selina-
-Dobra czyli to już wiemy. Musimy ustalić jakąś historię jak to się stało, że jesteśmy razem i tak dalej.
Przytaknęłam i zaczęłam się zastanawiać jak to zrobić. Zaczęłam myśleć o czymś, co będzie wiarygodne dla mojej rodziny o nie będzie zbyt podejrzane. Koniec końców udało nam się ustalić wspólną wersję, która jest komfortowa dla naszej dwójki i nie jest zbyt wymyślna.
-Przyjdę do ciebie jutro z Constim dobrze? -spytał mnie chłopak gdy zbierał się już do wyjścia.
-Dobrze -uśmiechnęłam się delikatnie i doprowadziłam do drzwi. -Dziękuję, bardzo ci dziękuję. Nie wiem co bym zrobiła bez ciebie.
-Usiadłabyś i zaczęłabyś płakać -mrugnął do mnie, na co wywróciłam oczami. -No już się nie gniewaj.
Pożegnaliśmy się, a ja poszłam do nauki.
-Phillipp-
Wszedłem do mieszkania i zdziwiłem się bo wszystkie światła były wyłączone. Constantin był w mieszkaniu, to na pewno, jego kurtka i buty były na miejscu. Wszedłem do salonu i nagle światła się zapaliły. Na środku pokoju stało krzesło, na którym siedział Constantin. Oparłem się rozbawiony o ścianę, a on odwrócił się na krześle i skierował swój wzrok w moją stronę.
-Czy mógłbyś mi wytłumaczyć młody człowieku, gdzie ty się szlajasz, to po pierwsze i po drugie czemu w twojej szafce jest paczka żelków malinek, których nie lubisz?
Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową.
-Byłem u Seliny i zanim zaczniesz wymyślać jakieś teorie spiskowe, byłem u niej bo Richard poprosił żebyśmy do niej zaglądali. A tak swoją drogą to czemu grzebałeś mi w szafce?
-Dbam o twoje zdrowie -powiedział dumny z siebie. -Myślę, że trener nie będzie zadowolony gdy dowie się, że masz czternaście kilogramów chrupków kukurydzianych.
-Jak czternaście? -spytałem podchodząc do rzeczonej szafki. Zacząłem liczyć ilość chrupków. -Ty faktycznie. A i jeszcze jedno. Nie miałem pojęcia, że to jej ulubione żelki.
-No to po co ci one? -drążył temat.
-Bo nie wiem deklu, czy zdajesz sobie sprawę, ale są to też twoje ulubione żelki i chciałem żeby ci było miło.
Mruknąłem w jego kierunku, wziąłem jedno z opakowań chrupków i poszedłem do siebie do sypialni.
Padłem na łóżko i znowu wlepiłem wzrok w sufit. Pojawił się tam nowy ślad, po tym jak próbowaliśmy z Constantinem ubić takiego dużego robaka i udało się go ubić jak był na suficie. Rzuciliśmy w niego klapkiem i udało się go trafić.
Zacząłem rozmyślań na temat tego na co się zgodziłem. Będę udawać chłopaka Seliny Freitag. Będę jej chłopakiem, jeszcze to do mnie chyba nie dotarło.
~~~
Dwa rozdziały bo długo nic nie było. Cóż mogę rzec, nawaliło mi się nauki i nie mam za bardzo czasu i sił żeby pisać.
ALE nie poddaje się i w miarę możliwości coś się tu będzie pojawiać :)
Miłego! Ja lecę spać
Herbatka_Rumiankowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro