Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×7×

-Selina-

Siedziałam na krześle gdy do sali wszedł Richard. Uśmiechnęłam się do niego baldo, co odwzajemnił i po przywitaniu się z Emilem i Arim usiadł obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię i odetchnęłam. Uniosłam głowę i zobaczyłam, że w sali jest również Phillipp, który rozmawiał z medykami.

-I jak? Będziesz żyć? -zagaił mój brat. Pokiwałam głową.

-Tak, mam przez ten tydzień odpuścić trochę treningi i wypoczywać. Udało się bez jakiś poważnych urazów. Mam tylko stłuczone biodro, trochę plecy i wszystko mnie boli.

-To dobrze... Zabiorę cię do domu -zaczął i uśmiechnął się do mnie.

Pokiwałam głową nie chcąc się z nim kłócić. Westchnęłam i przymknęłam oczy. Otworzyłam je po chwili i zauważyłam wzrok Emila.

-Dobrze. Selina posłuchaj mnie uważnie.
Rozmawialiśmy z trenerami. Dostajesz przymusowy tydzień wolnego. Masz wykonywać ćwiczenia, które ci wysłaliśmy, odpoczywać i regenerować się. W razie gdyby coś się działo, masz dzwonić lub pisać. Zrozumiano?

-Wszystko -odpowiedziałam uśmiechając się lekko.

Próbowałam wstać, ale gdy tylko stanęłam, zakręciło mi się w głowie. Poczułam jak ktoś mnie łapie, tym samym ratując przed upadkiem. Przytrzymałam się ramienia tej osoby.
Usiadłam spowrotem i spojrzałam na Emila.

-Spokojnie. Spodziewałem się, że tak będzie. Kręci ci się w głowie?

Pokręciłam głowę zaprzeczając.

-To jeszcze raz na spokojnie. Phillipp asekuruj ją.

Wstałam jeszcze raz a szatyn stał za mną asekuracyjnie. Uśmiechnęłam się do niego. Podziękowałam chłopakom za pomoc i powoli wyszłam z pomieszczenia.

Za drzwiami stała już Alex, Katharina, Constantin, Daniel, Karl i Pius.

-A co wy tak stoicie? Jeszcze nie umarłam.

-Haha, bardzo zabawne -rzuciła sarkastycznie Alex przytulając się.

~~~

Dojechaliśmy pod mój blok. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o zagłówek. Alex i Daniel już pojechali, więc wracałam do szarej codzienności.

-Rozmawiałaś z nim? -spytał mnie Richi.

-Nie. Nie wiem jak i kiedy to zrobić. A mam co raz mniej czasu...

Pokiwał głową dając znak, że rozumie moje obawy. Wysiadłam z samochodu i wzięłam swoją torbę. Richard uparł się żeby odprowadzić mnie pod same drzwi, więc szedł ze mną.

No i takim oto sposobem siedzieliśmy teraz w kuchni popijając herbatę.

-Poprosiłem go żeby do ciebie przychodził -powiedział i wziął łyka herbaty.

-Co zrobiłeś? -zapytałam zszokowana.

-Poprosiłem Phillipa Raimunda żeby do ciebie zaglądał. Znając życie Constantin też będzie przychodził...

-Dlaczego? -jęknęłam opierając się załamana o oparcie krzesła.

-Żebyś przypadkiem nie oszalała jak tu będziesz sama.

-Mi samej nic nie grozi. Gorzej jeśli będzie tu Constantin.

Starszy parsknął śmiechem.

-Ja mówię poważnie! -śmiałam się i opowiadałam dalej. -Ostatnio Karl stwierdził, że kiedyś go zabierze na badania specjalistyczne bo on jest nadpobudliwy.

-Brzmi jak Karl -śmiał się dalej.

Brat opuścił mnie po kolejnych dwudziestu pięciu i obiecał wpaść za jakiś czas. Znając jego będzie to za dwa, może trzy dni i w międzyczasie zadzwoni do mnie jakieś piętnaście razy.

Westchnęłam i wstałam od stołu. Przeszłam do swojej sypialni, gdzie zmęczona opadłam na łóżko. Chciałam płakać. Wszystko zaczynało kierować się w dobrą stronę, no i oczywiście że się zesrało.

Łzy bezsilności zaczęły spływać mi po policzkach, przytuliłam się do poduszki i pozwoliłam im płynąć. Nie chciałam tego powstrzymać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro