×7×
-Selina-
Siedziałam na krześle gdy do sali wszedł Richard. Uśmiechnęłam się do niego baldo, co odwzajemnił i po przywitaniu się z Emilem i Arim usiadł obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię i odetchnęłam. Uniosłam głowę i zobaczyłam, że w sali jest również Phillipp, który rozmawiał z medykami.
-I jak? Będziesz żyć? -zagaił mój brat. Pokiwałam głową.
-Tak, mam przez ten tydzień odpuścić trochę treningi i wypoczywać. Udało się bez jakiś poważnych urazów. Mam tylko stłuczone biodro, trochę plecy i wszystko mnie boli.
-To dobrze... Zabiorę cię do domu -zaczął i uśmiechnął się do mnie.
Pokiwałam głową nie chcąc się z nim kłócić. Westchnęłam i przymknęłam oczy. Otworzyłam je po chwili i zauważyłam wzrok Emila.
-Dobrze. Selina posłuchaj mnie uważnie.
Rozmawialiśmy z trenerami. Dostajesz przymusowy tydzień wolnego. Masz wykonywać ćwiczenia, które ci wysłaliśmy, odpoczywać i regenerować się. W razie gdyby coś się działo, masz dzwonić lub pisać. Zrozumiano?
-Wszystko -odpowiedziałam uśmiechając się lekko.
Próbowałam wstać, ale gdy tylko stanęłam, zakręciło mi się w głowie. Poczułam jak ktoś mnie łapie, tym samym ratując przed upadkiem. Przytrzymałam się ramienia tej osoby.
Usiadłam spowrotem i spojrzałam na Emila.
-Spokojnie. Spodziewałem się, że tak będzie. Kręci ci się w głowie?
Pokręciłam głowę zaprzeczając.
-To jeszcze raz na spokojnie. Phillipp asekuruj ją.
Wstałam jeszcze raz a szatyn stał za mną asekuracyjnie. Uśmiechnęłam się do niego. Podziękowałam chłopakom za pomoc i powoli wyszłam z pomieszczenia.
Za drzwiami stała już Alex, Katharina, Constantin, Daniel, Karl i Pius.
-A co wy tak stoicie? Jeszcze nie umarłam.
-Haha, bardzo zabawne -rzuciła sarkastycznie Alex przytulając się.
~~~
Dojechaliśmy pod mój blok. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o zagłówek. Alex i Daniel już pojechali, więc wracałam do szarej codzienności.
-Rozmawiałaś z nim? -spytał mnie Richi.
-Nie. Nie wiem jak i kiedy to zrobić. A mam co raz mniej czasu...
Pokiwał głową dając znak, że rozumie moje obawy. Wysiadłam z samochodu i wzięłam swoją torbę. Richard uparł się żeby odprowadzić mnie pod same drzwi, więc szedł ze mną.
No i takim oto sposobem siedzieliśmy teraz w kuchni popijając herbatę.
-Poprosiłem go żeby do ciebie przychodził -powiedział i wziął łyka herbaty.
-Co zrobiłeś? -zapytałam zszokowana.
-Poprosiłem Phillipa Raimunda żeby do ciebie zaglądał. Znając życie Constantin też będzie przychodził...
-Dlaczego? -jęknęłam opierając się załamana o oparcie krzesła.
-Żebyś przypadkiem nie oszalała jak tu będziesz sama.
-Mi samej nic nie grozi. Gorzej jeśli będzie tu Constantin.
Starszy parsknął śmiechem.
-Ja mówię poważnie! -śmiałam się i opowiadałam dalej. -Ostatnio Karl stwierdził, że kiedyś go zabierze na badania specjalistyczne bo on jest nadpobudliwy.
-Brzmi jak Karl -śmiał się dalej.
Brat opuścił mnie po kolejnych dwudziestu pięciu i obiecał wpaść za jakiś czas. Znając jego będzie to za dwa, może trzy dni i w międzyczasie zadzwoni do mnie jakieś piętnaście razy.
Westchnęłam i wstałam od stołu. Przeszłam do swojej sypialni, gdzie zmęczona opadłam na łóżko. Chciałam płakać. Wszystko zaczynało kierować się w dobrą stronę, no i oczywiście że się zesrało.
Łzy bezsilności zaczęły spływać mi po policzkach, przytuliłam się do poduszki i pozwoliłam im płynąć. Nie chciałam tego powstrzymać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro