×3×
-Selina-
-Zaraz, że jak? Dlaczego on? Jakby nie żebym miała coś przeciwko ale... Ale nie.
-Seli, on jest naszą jedyną nadzieją.
-Oglądaliście z Danielem gwiezdne wojny?
-Selina!
-No już nic nie mówię! Alex...
-Hymm...
-A może Phillipp? Zrozumie, nie wygada się, no i na pewno będzie to bardziej wiarygodne dla mojej rodziny nic Constantin. Skąd on ci w ogóle przyszedł do głowy?
-Sela jesteś genialna! Nie wiem to był pierwszy skoczek, który mówi po niemiecku jaki przyszedł mi do głowy. No oczywiście po Danielu.
Zaśmiałam się cicho, Alex i Daniel tworzyli razem cudowną parę i nawet będąc w związku z Justinem szczere im tego zazdrościłam.
-Dobra Sela, to może się udać, pogadam z Danielem czy Philipp kogoś ma, dam ci znać i coś się dalej wymyśli.
-Dziękuję Alex, to naprawdę wiele dla mnie znaczy.
-Nie ma za co -czułam, że dziewczyna uśmiechała się w typowy dla siebie sposób. -Tylko bardzo cię proszę uważaj na siebie. Będę kończyć, chyba moja ukochana plotkara skończyła gadać. Buziaczki Sela.
-Ty też na siebie uważaj. Zgadamy się jeszcze.
-Alexa-
Czy takie zachowanie ze strony Justina mnie zdziwiło? Przykro to przyznać ale w ogóle. Zawsze wydawał się jakiś taki... Zdystansowany wobec Seli, która w tą relacje włożyła całe serce.
-Nad czym tak myślisz? -poczułam ręce, które oplotły mnie w pasie i podsadziły na blat w kuchni.
-Daniel -zaczęłam poważnie. -Skarbie, to jest ten moment, na który czekaliśmy, tak zasadniczo rzecz ujmując lekko ponad rok.
Austriak uniósł brew i uśmiechnął się szeroko.
-Zaczynamy swatać Selinę i Phillipa?
-Dokładnie -odwzajemniłam jego uśmiech.
-Musimy mieć swoich agentów u źródła... Constantin? -pokiwałam głową. -On na pewno kogoś w to wciągnie. Karla albo kogoś... Wiem kto jeszcze.
-Selina-
Po przygotowaniu jakże wykwintnego obiadu to jest spaghetti, które zapakowała mi w słoik babcia jak ostatnio byłam u dziadków. Siadłam przy biurku i odpaliłam na komputerze "Pamiętniki wampirów", o których dyskutowałam z Alex.
Tak mijał mi wieczór, spokojnie aż usłyszałam jak ktoś dobija mi się do drzwi. Niechętnie wstałam i zawinięta w kocyk otworzyłam je.
-A ty czego tu? -spytałam delikwenta, który śmiał zakłócić mój spokojny wieczór.
-Miła jak zawsze -zaśmiał się. -Miałabyś może gdzie przenocować biednego?
-A co się znowu stało?
-Phillipp wywalił mnie z domu za to, że rzekomo zjadłem jego chrupki kukurydziane, mimo że to nie prawda.
Popatrzyłam na niego z uniesioną brwią.
-No może trochę zjadłem, no ale przecież on tego ma ilości hurtowe.
-Dobra właź już. Znajdzie się miejsce na kanapie.
-Dziękuję, życie mi ratujesz. Karl jak się o tym dowie będzie się ze mnie śmiał do końca... Nie wiem w sumie czego.
Do czasu aż znowu odwalisz coś takiego. Pomyślałam ale nie powiedziałam tego na głos. Jest jeszcze jedna ważna rzecz o Philippie i Constantinie. Mieszkają razem, no i po mimo to, jeden zawsze jest na czas, a drugi notorycznie się spóźnia. No i średnio trzy razy w miesiącu wywalają się nawzajem z mieszkania.
-Pościele ci kanapę, masz jakieś rzeczy czy mam coś ograniać. Bo jak rozumiem chwilowo się do siebie z Philliphem nie odzywacie?
-Sela, kochana. Ja przybiegłem do ciebie w piżamie.
Spojrzałam na jego ubranie i w myślach strzeliłam sobie w głowę. Chłopak miał na sobie jakieś flanelowe spodnie i koszulkę typowo do spania.
-Constantin.
-Hymm?
-Wy mieszkacie w bloku na przeciwko.
-No tak. Ja nie widzę żadnego problemu.
-Ale na dworze są jakieś dwa stopnie.
-No dokładnie -uśmiechnął się głupio. -Nic mi nie będzie, a nawet jeśli się rozchoruję, to będzie to wina tego idioty Raimunda.
Popatrzyłam na niego załamana, ale nic już nie mówiłam. Krótko jeszcze życzyłam mu dobrej nocy i udałam się swojej sypialni.
Zakopałam się w kołdrze po sam nos i zamknęłam oczy. Odetchnęłam z ulgą na uczucie rozluźniania mięśni. Ostatni okres był dla mnie ciężki i wreszcie czułam, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Rano pierwsze co usłyszałam to, że ktoś tłucze się garnkami. Po chwili dźwięk obijania metalu ucichł, więc postanowiłam pójść dalej spać. Gdy już prawie zasnęłam usłyszałam huk. Zła podniosłam się i zawinięta w kocyk wyszłam z sypialni i z mordem w oczach skierowałam się do kuchni. Co zważając na metraż mojego mieszkania zajęło mi jakieś dwie minuty.
Weszłam do kuchni i miałam się zacząć drzeć na bruneta, który zajął moją kanapę ale oprócz niego zobaczyłam jeszcze jedną osobę. A tą osobą był nikt inny jak Phillipp Raimund, który miał być na niego wściekły. No a chwilowo Constantin siedział przy stole, podczas gdy szatyn smażył naleśniki. Czy coś.
-No mówiłem, że ją obudzisz idioto. Hej Sela, wybacz najście ale ten idiota nie raczył się pojawić na noc w mieszkaniu, więc stwierdziłem, że musi być u ciebie no i stwierdziłem, że w ramach podziękowania za zajęcie się tym dużym dzieckiem -tu skierowane swój wzrok ze mnie na Constantina, który wywrócił oczami. -Robimy naleśniki.
Pokiwałam głową i siadłam do stołu. Chwilę później wylądował przede mną kubek z herbatą. Uniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego szatyna.
-Gdzie masz gumki do włosów?
-Co? -spytałam zbita z tropu. -W łazience. A po co ci moje frotki do włosów?
Philipp już miał odpowiedzieć, gdy przerwał mu najstarszy z nas.
-Bo widzisz Sela. Nasz przyjaciel na dwie młodsze siostry, więc no. Umie to robić i przyznam szczerze, że byłem od wrażeniem gdy zobaczyłem jak robi warkocza dobieranego.
-A skąd ty w ogóle wiesz co to znaczy?
Parsknął śmiechem szatyn.
-Franziska mi wytłumaczyła. Żona naszego przyjaciela w porównaniu do niego właśnie, nie krzyczy na mnie gdy tylko się o coś pytam.
No i w tym momencie nie wytrzymałam i roześmiałam się głośno.
-No ale czemu ty się kobieto śmiejesz?! Taka jesteś... Dzięki mnie będziesz miała śniadanie a się śmiejesz ze mnie.
Dźgnął mnie między żebra a ja zaczęłam trząść się ze śmiechu.
-No czemu ty taka jesteś no. Wypierdku króliczy jeden.
-Czemu króliczy? -spytał Philipp znad patelni, gdy ja nie przestawałam się śmiać.
-Gdyż, iż, bo ponieważ mój drogi przyjacielu nie wiem czy zauważyłeś obecna tu kobieta -wskazał na mnie. -Przypomina mi królika.
Spojrzałam na niego oburzona i uderzyłam go w ramię.
-Z której strony ja ci królika przypominam co?
Brunet już otwierał usta żeby zacząć mówić, gdy wylądował przed nim talerz z naleśnikiem.
-Już spokój. Ty -wskazał na Constantina. -Jedz. A ty -wskazał na mnej -idź po te gumki do włosów. No i szczotkę. Warkocze ci zrobię.
W sumie sama nie wiem czemu poszłam po te frotki. Po chwili siedziałam na krześle, a szatyn delikatnie rozczesywał moje włosy. Jego ruchy były delikatne, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę.
Czułam jego dłonie we włosach, to jak rozdzielał ich pasma. Wszystko to było bardzo delikatne i czułam się jakby opuszczały mnie negatywne emocje, które były skutkiem ostatnich wydarzeń.
Popatrzyłam na najstarszego z nas. Wpatrywał się w nas i uśmiechał się zadowolony.
Gdy Philipp skoczył już pleść warkocze, (co zrobił zaskakująco szybko) nie wytrzymałam i spytałam.
-Gdzie się nauczyłeś pleść warkocze?
Spytałam zaczynając jeść, na jego policzkach pojawił się róż a Constantin zaczął się śmiać.
-Mam dwie młodsze siostry. Często pomagałem im się ogarnąć do szkoły czy gdzie kolwiek no i tak wyszło.
-Nie wiedziałam, że masz rodzeństwo.
-Mało kto się tym interesuje -zaczął siadając na przeciwko mnie. -A nie wydaje mi się, że moja rodzina bardzo obchodzi innych.
W tym momencie chciałam powiedzieć, że mnie obchodzi. Ale coś mnie powstrzymało.
Po jakiś dwudziestu minutach, po zjedzeniu śniadania, chłopaki się zebrali.
Siadłam do nauki mikrobiologii, bo jako studentka biotechnologii uczyć się musiałam. Próbowałam się skupić ale moje myśli ciągle wracały do szatyna, jego uśmiechu, oczu, do uczucia jakie towarzyszyło mi gdy zaplatał mi warkocze. Mimowolnie się uśmiechnęłam a moja dłoń powędrowała do moich włosów.
~~~
1. Nie mam pojęcia czy Phillipp na rodzeństwo ale na potrzeby tej książki tak
2. Nie wiem czy Selina coś studiuje. Wyszło, że jest studentką biotechnologii
Dziękuję frantzara za pomoc ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro