×18×
Cały tydzień aż do wtorku minął mi spokojnie. Uczyłam się, trenowałam, chodziłam na siłownię. Udało mi się nawet wyjść raz z Kathariną. Wszystko szło dobrze do czasu treningu na skoczni. Początkowo nie było źle, zważając na fakt, że nasze treningi były w takim odstępie czasowym, że spokojnie zdążyłabym wrócić do domu i uniknąć spotkania z Philliphem ale oczywiście coś musiało pójść nie tak.
Wychodziłam z całego obiektu ale coś mnie podkusiło żeby siąść na trybunach i popatrzeć chwilę na skocznię. Poczułam po chwili, że ktoś siada obok mnie.
-Cześć Sela -przywitał się ze mną Adrian.
-Hej -odpowiedziałam przyglądając się mu. -Co się stało? Jakiś taki markotny jesteś...
-Zebrałem wczoraj burę od Phillippa... Tak w sumie to nie tylko ja... Bo on ma jakieś urojenia -przekręcił oczami i oplótł ręce na piersi jakby był obrażony.
-A co się stało? -spytałam. Westchnął cicho i spuścił głowę w dół.
-Bo całkiem możliwe, że trochę go wczoraj wkurzyliśmy z Constantinem... Bo chcieli żebym im pomógł z tym remontem no i chwilowo się zajmowaliśmy wynoszeniem i czyszczeniem tego całego bajzlu co tam mają no i tak trochę się śmialiśmy z Phillipha i jego kolekcji płyt i kaset... No i on się trochę na nas wkurzył a potem jeszcze jedna rzecz, która... Że tak to ujmę... Jest nie na twoje uszy -powiedział lekko zakłopotany. -No i się na nas wydarł i... I chyba ten wyjazd do rodziców to mu dobrze zrobi...
Westchnął i utkwił wzrok w skocznię. Obserwowałam jego profil, próbując coś wyczytać z jego twarzy ale nie zdołałam.
-Może masz rację... -mruknęłam i tak samo jak on spojrzałam na Orlen Arenę.
-On... On na mnie chyba też jest zły...
-Czemu tak uważasz? -spytał patrząc na mnie.
-Jak byliśmy u nich wtedy pomóc z tymi farbami... To z jakiś powodów jak już szłam do domu to miałam wrażenie, że był na mnie zły... Tylko, że ja nie wiem czemu. No a boję się go o to spytać i tak w sumie to jestem na niego wściekła z tego powodu! -odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w oczy. -Ja mu nic nie zrobiłam a on robi coś takiego! I weź się domyśl teraz! Ja nie wiem o co mu chodziło... I boli mnie, że on tak zareagował mimo, że nic mu nie zrobiłam...
-Rozumiem -powiedział i położył rękę na moim ramieniu. -Myślę, że on sam to w jakimś stopniu przeżywa ale sam nie wie co się dzieje i... No i wiem, że jest mu głupio z tym co zrobił...
Pokiwałam głową i wstałam z miejsca. Uśmiechnęłam się w jego stronę, a on też wstał i razem ze mną poszedł w kierunku wyjścia z obiektu. Nagle zatrzymałam się a Adrian od razu zrobił to samo.
-Ej ale spokojnie... Zaraz sobie zrobisz krzywdę -wskazał na moje dłonie, które zacisnęłam w pięści i wbiłam w nie paznokcie. Nawet nie zauważyłam gdy to zrobiłam. -Juliane w formie jak widzę...
Wspomniana dziewczyna gadała coś do Phillippa. No niby coś normalnego tylko kwestia tego, że uwiesiła się na nim i dziwnie się do niego uśmiechała. On sam widocznie cierpiał i patrzył na Constantina, który spoglądał na niego ze współczuciem.
-Dobra, jednak masz pełne prawo żeby być zła -stwierdził po chwili chłopak. -W sensie... Ona jest taka...
-Naprzykrzająca się? -wtrąciłam.
-...Stara -dokończył. -Przecież on jest dla niej za młody.
Parsknęłam śmiechem na jego słowa. On sam uśmiechnął się dumny ze swoich słów. Pożegnałam się z nim, gdy chłopak zaczął iść w kierunku sztabu i całkowicie nie przejmując się chłopakami i Juliane.
-Adrian-
Po tym jak Selina już poszła, stwierdziłem, że to czas ratować Philippa, bo na Constantina to on nie ma co liczyć.
-Philipp! -zawołałem do niego i szybko podbiegłem. -Słuchaj stary Karl ma zawał -powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głowy. -No i miałem po waszą dwójkę pobiec.
Philipp uniósł brew zdziwiony ale mimo to pokiwał głową i mając całkowicie wywalone w Juliane pobiegł w stronę skoczni. Constantin zrobił to zaraz za nim.
-Co ty robisz chłopaku co? -spytała mnie jadowitym tonem.
-Absolutnie nic -uśmiechnąłem się do niej. -No cóż uciekam na trening miłego dnia życzę.
Odwróciłem się na pięcie i niespiesznym krokiem poszedłem w stronę chłopaków.
-No młody... Nie doceniłem cię -powiedział Karl gdy tylko mnie zobaczył. -Cieszę się, że chociaż ty masz mózg i ratujesz Philippa do jego własnej głupoty, bo na Constantina nie ma co liczyć.
Wspomniany brunet bardzo elokwentnie wystawił w jego stronę język, na co zareagował uniesieniem głowy do góry w stronę nieba.
-Dzięki młody -poklepał mnie po ramieniu Hille. -Na tego idiotę nie ma co liczyć.
Mówił do mnie gdy oddaliśmy już po jednym skoku. Nadal martwiłem się jednak jego sytuacją z Seliną.
-Ej Hille... A gadałeś coś z Selą?
Odpowiedziała mi cisza. No cóż Adrian to koniec twojego żywota... Chociaż tyle, że sobie trochę skoczkiem pobyłem... Może spektakularnego osiągnięcia nie miałem ale no cóż tak bywa. Przyjaciół fajnych miałem a teraz czas na mój marny koniec.
-Nie gadałem. Chciałem to zrobić przed treningiem ale nie mogłem jej znaleźć.
O. Czyli jednak pożyje jeszcze trochę.
-Mineliśmy się z nią. Udało mi się z nią chwilę pogadać ale spieszyło jej się do domu.
Pokiwał głową i westchnął. Aż mi się go żal zrobiło. Selinka mu się podoba ale tak w sumie to przez własną głupotę to musi teraz przechodzić, a jeszcze stwierdził, że sobie pojedzie do rodziców i też tego nie rozwiążą.
-Philipp -
Po treningu wróciliśmy z Constantinem do domu. Tak w sumie to ledwo co wróciliśmy a już siedziałem spowrotem w samochodzie. Ruszyłem w drogę, jednocześnie puszczając sobie w tle muzykę Iron Maiden. Gdy po dwóch godzinach jazdy dotarłem do domu, moja mama od razu przywitała się ze mną gdy tylko wysiadłem z samochodu. Młodsza z moich sióstr Monika, od razu gdy mnie zobaczyła rzuciła mi się na szyję. Gdy wreszcie udało mi się ją z siebie ściągnąć, wszedłem do swojego pokoju i opadłem zmęczony na łóżko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro