×17×
-Philipp-
Obserwowałem jak Selina razem z Constantinem odchodzą w kierunku samochodu. Zacisnąłem ręce na rączce wózka i odprowadziłem ich wzrokiem.
-Hille? Idziesz? -zagaił Adrian. Pokiwałem głową i odwróciłem się w jego kierunku. Zaczęliśmy iść za Karlem do jego samochodu.
-Co ty taki zamyślony? -spytał mnie Karl gdy siedzieliśmy już w samochodzie. Popatrzyłem na niego a on podniósł ręce w geście poddania się.
-Zły jest, że Selinka jedzie sama z Constantinem -zaśmiał się Adrian.
Karl spojrzał na mnie w lusterku i popatrzył na moją reakcję. Przewróciłem oczami i opadłem na fotel. Karl ruszył, a za nami jechał Constantin.
-A tak w sumie to po co wam to wszystko? -zaciekawił się Karl. -Bo drewno to jestem wstanie zrozumieć, że coś Philipp będziesz robił ale farba fioletowa?
-Lawendowa! -wtrącił Adrian wyjątkowo wesoły.
-Siostra Constantina wychodzi ze szpitala i będzie z nami mieszkać. No i będziemy robić remont w mieszkaniu, a i jeszcze będę robić meble dla niej.
-Biedna dziewczyna -mruknął Karl. -Tak szczerze powiedziawszy to współczuję jej mieć Constantina za brata. Wiecznie nadpobudliwy on jest. Jak ja z nim ledwo wytrzymuje to co ona musiała przeżywać z nim całe życie! -zaczął mówić Karl.
-Ja to bym chciał ją poznać -mruknął Adrian.
-Ja też -mruknąłem. -Z tego co się orientuje to większość życia spędziła w szpitalu więc może być różnie z jej ufnością wobec nas.
Adrian pokiwał głową i zaczął zagadywać o coś Karla, który spokojnie odpowiadał mu na jego pytania. Dotarliśmy pod blok i jak się okazało Sela i Consti już tam byli. Z jakiś powodów wkurzyło mnie to, że śmiała się z czegoś co jej opowiadał.
Zanosiłem belki do samochodu i wziąłem dwie puszki z farbą i jedną z siatek z wałkami i pędzlami. Adrian szedł zaraz obok mnie, ale nic nie mówił.
-Ej Hille a kiedy ty jedziesz do rodziców? Bo by wypadało rozplanować jak my będziemy ten remont przeprowadzać.
Spytał mnie Constantin gdy wszedłem do mieszkania.
-No planowałem po treningu we wtorek. Zajechałbym jeszcze do domu i pojechał. Bo już nie mamy w tym tygodniu na skoczni treningu.
-Aha, dobra -postawialiśmy puszki i siatki na szafce w przedpokoju i weszliśmy do środka.
-Będę wam jeszcze potrzebna? -spytała po chwili Sela. Obserwowałem ją z kuchni, gdzie robiłem kawę.
-Nie wiem... Teraz już chyba nie ale może przy malowaniu. Teraz i tak będziemy musieli odgruzować tą kanciapę także nie masz jak nam pomóc -odpowiedział jej Constantin.
-To się będę zbierać w takim razie. Jakbyście potrzebowali pomocy to piszcie czy tak dzwońcie.
Pokiwał głową. Po chwili dziewczyna przytuliła go na pożegnanie, tak samo jak Karla i Adriana i zaczęła iść w kierunku kuchni. Nie wiem co mną wiodło ale akurat gdy wychodziła odwróciłem się po kubki. Kątem oka dostrzegłem jej zdezorientowanie ale i tak czekała.
Po chwili odwróciłem się w jej stronę i wystawiłem rękę żeby przybić "żółwika". Nie wiem czemu ale gdy już go przybiła dostrzegłem na jej twarzy coś w rodzaju smutku i zdezorientowania.
-Hille czy ty jesteś głupi? -spytał mnie najstarszy z nas moment po tym jak dziewczyna wyszła z mieszkania. Uniosłem brew i upiłem łyk kawy. -No naprawdę tu się chyba z Constantinem na mózg zamieniłeś.
-No ej! -krzyknął wspomniany brunet. -No ale masz rację. Hille co to było? Sam mi mówiłeś, że coś tam do tej Seli czujesz i odwalasz coś takiego! Chłopie tobie te chrupki mózg przeżarły!
Po jego słowach nastąpiła cisza. Adrian oparł się o drzwi a oczy Karla rozszerzyły się w szoku. Westchnąłem i usiadłem przy stole.
-Ja nie wiem -westchnąłem ponowie. -Bo z jakiś powodów wkurzyło mnie, że się tak śmiała jak z tobą gadała.
Mruknąłem zmieszany w stronę Constantina, który wydał z siebie jakiś dziwny pisk i uśmiechnął się szeroko.
-Wiedziałem! -uśmiechnął się i powiedział Adrian. -Czyli po prostu jesteś zazdrosny.
-Musisz ją przeprosić -dopowiedział Karl, który też się uśmiechał. -Ale najlepiej będzie jak kupisz jej jakieś kwiaty czy coś.
-Selina-
Gdy wróciłam do domu od razu rzuciłam się na kanapę i zaczęłam wpatrywać się w sufit. Nie wiem co zrobiłam ale miałam wrażenie, że z jakiś powodów Philipp był na mnie zły. Westchnęłam i usiadłam na kanapie. Nie ma co się nad tym zastanawiać, może miał zły dzień? Ale wcześniej było wszystko w porządku... Wstałam z kanapy i poszłam zrobić herbatę. Po chwili przebrałam się w dresy i usiadłam przy biurku żeby napisać jedną z prac na studia. Moje planu zostały przerwane przez dzwoniący telefon.
-Halo? -odebrałam telefon od mojej ulubionej Kanadyjki.
-Cześć Sela! -przywitała się wesoło. -Słuchaj pytanie mam... Jak gotuje ziemniaki to ile one tak mniej więcej czasu potrzebują? -spytała lekko zmieszana.
-No tak od dwudziestu do trzydziestu minut. Ale to wiesz musisz patrzeć.
-Dziękuję bardzo! W ogóle to jak tam z Philiphem? Coś się ruszyło?
-A co się miało zadziać? Od wesela się nic nie zmieniło... Chociaż dziś taka dziwna sytuacja była...
-Opowiadaj! -wykrzyknęła.
-Bo nie wiem czy wiesz Consti ma siostrę, ona jest bardzo chorowita więc była w szpitalu a teraz będzie z nimi mieszkać no i Consti chciał żebym im pomogła z farbami. No a potem przyjechał Karl bo mieli dwa wózki rzeczy, bo okazuje się, że Hille umie w obróbkę drewna zatem będzie jej robił meble. No i wszystko było w porządku, ja jechałam z Constantinem, a Hille z Karlem i Adrianem, a jak dojechaliśmy to się jakiś taki zrobił oschły i w ogóle i nie wiem co mam robić.
-Sela -zaczęła po chwili milczenia. -A czy Constantin coś zrobił nie wiem, przytulił czy coś powiedział co cię rozbawiło a on to widział?
-No tak... Gadał tam jakieś głupoty z których się śmiałam, a przytulać do ich wszystkich na pożegnanie. Znaczy się prawie wszystkich bo Hille się tak dziwnie zachowywał...
-Selino Freitag. Myślę, że on jest zazdrosny -powiedziała poważnym tonem.
-Ale o co? -spytałam i oparłam głowę o zagłówek fotela.
-Cholera ziemniaki -wykrzyknęła i na chwilę nastała cisza. -Dobra jestem... Prawie mi wykipiała woda. Myślę, że jest zazdrosny o Constantina. Ale wiesz wszystkiego się niedługo dowiem bo Daniel rozmawia z Philippem.
-A skąd ty to wiesz co? -zaśmiałam się.
-Bo się wydarł uwaga cytat "Hille dzwoni na ploty".
-No chyba, że tak... Dobra leć tych ziemniaków pilnować bo ci się jeszcze rozgotują.
-Masz rację -zaśmiała się. -Nie myśl o tym za dużo, myślę że mu minie. Trzymaj się!
Rozłączyła się po chwili a ja położyłam głowę na blacie biurka. No i co zrobiłam? Zaczęłam się nad tym zastanawiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro