Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×16×

Obudziło mnie dzwonienie telefonu, który nie chętnie odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.

-Halo? -mruknęłam przecierając oczy.

-Sela? Hej, słuchaj sprawa jest -zaczął mówić Constantin. -Bo widzisz sytuacja wygląda tak... Jaki to jest lawendowy?

-Co? -spytałam wstając z łóżka. -No taki pewnego rodzaju fioletowy. Taki jasny fioletowy.

-Aha. No to żeś mi powiedziała.

-A co innego mam ci powiedzieć? Kolory się ciężko opisuje.

Przytrzymywałam telefon ramieniem, sypiąc kawę do kubka.

-Robisz coś dziś? -spytał po chwili.

-Raczej nie -odparłam zalewając kawę.

-No to już robisz. Jedziesz z nami do budowlanego, bądź gotowa za pół godziny.

I się rozłączył. Uniosłam głowę ku górze i odetchnęłam. Wyjęłam z lodówki jakiś jogurt, dosypałam granoli, miodu i mrożonych malin. Zjadłam i poszłam się ubrać i ogólnie rzecz biorąc ogranąć żeby wyglądać jak człowiek. Wzięłam swoją torbę na ramię i wyszłam z mieszkania, które zamknęłam i udałam się przed mieszkanie.

-Cześć Sela -usłyszałam koło siebie od razu po wyjściu z bloku.

-Nie strasz błagam -odetchnęłam spoglądając na chłopka obok mnie.

-Przepraszam... Ciebie też zwołali o pomoc? -spytał mnie Adrian wskazując na dwójkę naszych przyjaciół, którzy wyszli ze swojego bloku.

-Eee... Tak w sumie to Constantin zadzwonił do mnie pół godziny temu, tym samym mnie budząc ale tak. W gruncie rzeczy tak -poszliśmy do nich i przywitaliśmy się z nimi. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Philipp za kierownicą, na miejscu pasażera Consti a z tyłu ja i Adrian.

-Zapewne zastanawiacie się czemu was tu zebrałem -odwrócił się do nas Constantin. Popatrzyłam na Adriana, który popatrzł na mnie lekko zdezorientowany. -Otóż moi kochani przyjaciele, czeka nas remont. Moja siostra, wychodzi ze szpitala a zarazem ktoś musimy przy niej być i w ogóle, w związku z tym zamieszka u mnie i u Philippa, ale żeby mogła to zrobić musimy wyremontować pewien pokój.

-A na co ja wam tutaj? -spytał Adrian.

-Jesteś wysoki na pewno się przydasz. A zanim zapytasz Sela, jesteś potrzebna, żeby pomóc z kolorami, bo ja nadal nie wiem co to jest lawendowy.

-Constantin ja cię błagam nie dobijaj mnie. A nie mogliście mi po prostu wysłać zdjęć farby? Napisałam bym wam, która będzie dobra...

-Nie narzekaj! -wykrzyknął i podgłosił radio żeby zacząć się drzeć do jakiegoś hitu.

-Sela -odwróciłam głowę w kierunku Adriana. -Ty wiedziałaś, że on ma siostrę?

-Coś kiedyś wspominał. Nie wiem za dużo, musiałabyś bardziej gadać z Philliphem.

Pokiwał głową i odwrócił się w kierunku okna. Krzyki Constantina nie ustały więc schowałam twarz w dłoniach lekko zażenowana i nadal nie rozbudzona.

-Dobra Consti, przestań już wydawać okrzyki godowe -zaczął się śmiać Hille, jednocześnie przyciszając radio.

-Ja się wyrażam... Artystycznie! -zawołał brunet.

-Chyba lepiej będzie jeśli ten twój artyzm nie ujrzy światła dziennego -mruknął w jego stronę Adrian.

-Aha? Taki właśnie jesteś, będziesz coś kiedyś chciał, będziesz coś chciał.

Opadł bezsilny na fotel samochodowy a ja parsknęłam cicho śmiechem na to co właśnie się stało. Dojechaliśmy do marketu budowlanego bez większych kłótni.

-Dobra to plan jest taki -zaczął tak dla odmiany Phillipp. -Constantin idziesz z Selą po farby, Adrian idź po wałki i pędzle a ja idę na stolarkę po parę belek i podpytać o parę rzeczy, a potem jakoś się znajdujemy i idziemy na lampy i po żarówki. Jasne?

Pokiwaliśmy głowami i rozdzieliliśmy się na wejściu.

-Sela -Constantin przeciągną ostatnią literę lekko mnie tym drażniąc.

-Co tam? -spytałam.

-A jak tak po tym weselu? Coś, gdzieś jakoś, po coś?

-Nie pytałeś o to Philippa? -uniosłam brew patrząc w jego kierunku.

-No pytałem... Ale on powiedział, że nic się nie zmieniło ani nic takiego...

-Bo ma rację -mruknęłam odwracając głowę w jego kierunku. -Nie wiem co wy sobie myślicie ale nic się między nami nie zmienia.

Mruknęła w jego stronę trochę wrednej niż planowałam i przyspieszyłam krok żeby po chwili znaleźć się przy farbach.
Constantin szedł za mną uśmiechając się głupio.

-Widzisz ten kolor? -mruknęłam po dłuższej chwili milczenia. Pokiwał głową.
-To nie lawendowy.

-No ale to jest jasny fioletowy...

-Ale nie lawendowy. To taki bardziej różowy.

-No ale nawet w nazwie ma, że fioletowy.

-Ale to nie fioletowy tylko różowy.

-Nic z tego nie rozumiem -złapał się za głowę.

-Dlatego ja tu jestem -uśmiechnęłam się w jego kierunku i wróciłam do tłumaczenia kolorów.

Po jakiś piętnastu minutach dołączył do nas Adrian, który podśmiewywał się z filozofii Constantina a gdy koniec końców udało nam się ustalić jaki w końcu fioletowy jest lawendowym to zdjął nam trzy puszki.

-Ja cię Sela naprawdę szanuje, że ty to wszystko rozróżniasz -powiedział brunet pchając wózek.

-Ale to nie jest aż tak trudne -mruknęłam wyglądając Philippa.

-Jestem! -usłyszeliśmy za sobą. Philipp stał z kolejnym wózkiem tym razem pełnym drewna. -Macie wszystko?

Constantin kiwnął głową więc udaliśmy się do kas. Razem z Adrianem czekaliśmy na nich przed wejściem.

-Gotowe! -brunet wyszedł ze sklepu pchając wózek.

-Ej a takie pytanie... Jak wy to wszystko zmieścicie w samochodzie? -spytał Adrian patrząc na dwa pełne wózki.

-Oj... -mruknął Constantin.

-To jest bardzo dobre pytanie młody... -mruknął Philipp. Po chwili zastanowienia westchnął. -Dzwonimy do Andreasa. Karl by się z nas śmiał, a Andi zrozumie chociaż częściowo.

Odszedł od nas żeby zadzwonić do blondyna i po chwili wrócił zadowolony. Czy udało mu się załatwić żeby Andi do nas przyjechał? No nie. Zamiast tego pojawił się Karl.

-No widzę panowie, że doskonale to rozplanowaliście... -jego wzrok z tej dwójki padł na Adriana a późnej na mnie. -No ciebie Sela to się tu nie spodziewałem.

-Ja tu się pojawiałam nie do końca z własnej woli -odparłam na jego słowa.

-Dobra zrobimy tak. Hille i Adrian jedziecie ze mną i dajecie całe to drewno do mnie do samochodu. Wasza trójka razem i błagam Constantin, nie odwalaj żadnych głupot. Sela dasz sobie z nim radę?

Pokiwałam głową. Najstarszy z nas uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie. Zapakowaliśmy wszystko razem z Constantinem i usiedliśmy w samochodzie.

-A ty co jakiś się taki cichy zrobiłeś? -spytałam chłopaka, który siedział wyjątkowo cichy.

-Karl nam żyć po tym nie da -mruknął.

-Aż tak źle chyba nie będzie...

-Będzie. On jest okrutny względem nas -położył rękę na swojej klatce piersiowej żeby podkreślić dramat tej sytuacji.

Parsknęłam śmiechem, a brunet uśmiechnął się dumny z siebie i swojego zachowania. Ruszyliśmy w kierunku ich mieszkania, jadąc za samochodem Karla.

~~~
Wszystkiego dobrego w nowym roku!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro