Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54. Porozmawiajmy o horkruksach

Przez następne dni wstrząs, jakim była utrata Szalonookiego, wciąż dawał o sobie znać. Niektórzy nadal spodziewali się, że ujrzą go wchodzącego przez kuchenne drzwi, ale Moody się nie pojawiał.

– Nora jest teraz Kwaterą Główną? – zapytał Harry któregoś dnia, gdy Antares i kilku członków Zakonu wpadli na kolację do Nory.

– Nie, dom Thomasa, dwór Lanster znaczy się – wytłumaczyła mu Anatres.

– Masz na myśl dom twój i Thomasa? – zapytał Ron, podśmiewając się pod nosem, za co Hermiona uderzyła go w ramię. Antares taktownie udała, że tego nie dosłyszała.

– Po śmierci Dumbledore'a, Strażnikiem Tajemnicy Zakonu stał się każdy, kto wiedział o położeniu Gimmauld Place. Uznałam, że to za duże ryzyko, by nadal organizować tam zebrania. Chciałabym wam bardzo pokazać ten dom, ale... to nie jest odpowiednia chwila. Lepiej, żebyś został tutaj, Harry.

W kuchni było tak tłoczno, że manewrowanie widelcami i nożami sprawiało pewne trudności. Antares siedziała ściśnięta obok Hermiony oraz Tonks, której włosy były dzisiaj szkarłatne.

– Wiadomo już coś o Szalonookim? – zapytał Harry.

– Nic – odrzekł Syriusz.

Nie mogli urządzić Moody'emu pogrzebu, bo Regulusowi, Billowi i Lupinowi nie udało się odnaleźć ciała. Ze względu na ciemności i bitewne zamieszanie trudno było określić, gdzie mógł spaść.

– „Prorok Codzienny" nie zamieścił żadnej wzmianki ani o jego śmierci, ani odnalezieniu ciała – ciągnął Syriusz. – Ale to niewiele znaczy. Ostatnio redakcja „Proroka" jakby nabrała wody w usta. Jedynie „Przegląd Prawdy" się o tym rozpisał, no... ale Rita ma swoje źródła. – Spojrzał znacząco na córkę i Antares uśmiechnęła się szeroko.

– Odrobina propagandy nikomu nie zaszkodzi.

– I wciąż nie wyznaczono terminu przesłuchania w sprawie nielegalnego użycia przeze mnie magii w walce ze śmierciożercami? – zawołał Harry przez stół do pana Weasleya, który potrząsnął przecząco głową. – Jak pan myśli dlaczego? Bo wiedzą, że nie miałem wyboru? A może nie chcą, żebym obwieścił całemu światu, że Voldemort mnie zaatakował?

– Chyba to drugie. Scrimgeour nie chce ujawnić, że Sam–Wiesz–Kto znowu odzyskał pełnię mocy i że doszło do masowej ucieczki z Azkabanu.

– No pewnie, po co mówić ludziom prawdę? – powiedział Harry, ściskając nóż tak mocno, że na jego dłoni pojawiły się białawe blizny, układające się w słowa: Nie będę opowiadać kłamstw.

– I w ministerstwie nie ma nikogo, kto by mu się przeciwstawił? – zapytał z oburzeniem Ron.

– Są tacy, Ron, ale to nie jest takie proste – odpowiedział pan Weasley. – Ludzie są przerażeni. Boją się, że albo sami gdzieś znikną, albo porwą im dzieci! Krążą ponure pogłoski. Ja na przykład nie wierzę, że nauczycielka mugoloznawstwa w Hogwarcie sama zrezygnowała z pracy. Nie widziano jej od paru tygodni. A tymczasem Scrimgeour przesiaduje w swoim gabinecie od rana do wieczora. Jedyna nadzieja, że opracowuje jakąś strategię.

– Szczerze w to wątpię – westchnęła ciężko Antares. – Scrimgeour został Ministrem Magii w bardzo trudnych czasach. Ja i Thomas uważamy, że sytuacja go przerosła i teraz po prostu się ukrywa, udając, że coś robi.

Przez stół przelały się dziwne pomruki i temat zmienił się. Hermiona nachyliła się ku Antares i szepnęła:

– Syriusz strasznie spochmurniał na wzmiankę o Thomasie. Co się stało?

– Chyba się o coś pokłócili – mruknęła Antares. – Ale nie wiem o co, bo Thomas rzucił na tatę jakieś zaklęcia, które uniemożliwiają mi ich zdjęcie oraz wgląd we wspomnienia.

– To dziwne – odparła, siedząca obok Tonks. – Chyba Syriuszowi nagle nie odwidział się ten związek, co?

– On i tak nie ma nic do gadania – powiedziała twardo Antares. – Nie podobają mi się te sekrety.

Przygotowania do ślubu Billa i Fleur trwały pełną parą. Antares zaglądała do Nory co kilka dni, by upewnić się, że magiczne bariery działają, jak powinny. Bawił ją widok Harry'ego, Rona i Hermiony zaganianych do pracy. Najwyraźniej pani Weasley postawiła sobie za punkt honoru, by ta trójka nie spędzała ze sobą zbyt wiele czasu.

– Trzeba się poważnie zastanowić – powiedziała Hermiona, wrzucając Teorię Obrony Magicznej do pojemnika na śmieci i biorąc do ręki Ocenę Stanu Edukacji Magicznej w Europie – dokąd się udamy, kiedy stąd odejdziemy. Mówiłeś, Harry, że chcesz najpierw odwiedzić Dolinę Godryka, i wiem dlaczego, ale... czy naszym głównym celem nie jest odszukanie horkruksów?

– Zgodziłbym się z tobą, gdybyśmy wiedzieli, gdzie jest choćby jeden horkruks – rzekł Harry.

Antares weszła do pomarańczowego pokoju Rona i cicho zamknęła za sobą drzwi. Pani Weasley właśnie wyszła do ogrodu, więc mogli mieć chwilę, by trochę porozmawiać.

– A nie sądzisz, że Voldemort ma oko na Dolinę Godryka? – zapytała Hermiona, uśmiechem witając się z Antares. – Może się spodziewa, że tam wrócisz, żeby odwiedzić groby swoich rodziców, skoro już będziesz mógł udać się tam, gdzie chcesz? Co ty o tym sądzisz, An?

– Voldemort zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna jest dla ciebie Dolina Godryka, Harry. Nie zabraniam ci się tam udać, ale zachowaj na miejscu szczególną ostrożność. Przyszłość w wielu szczegółach jest bardzo niejasna.

Od rozpoczęcia wakacji Antares nie kryła się już ze swoim trzecim okiem. Wszyscy zdołali się już przyzwyczaić, że jedna z jej gałek ocznych odbiega od normalności. Nie używała już zaklęć kamuflujących, nie chcąc blokować daru niepotrzebnymi zaklęciami.

– Jak zniszczyć horkruksa? – Ron zadał kluczowe pytanie.

– Udało mi się coś wyszperać na ten temat – powiedziała Hermiona.

– W jaki sposób? – zdziwił się Harry. – Myślałem, że w bibliotece nie ma żadnych książek o horkruksach?

– Bo nie ma – odpowiedziała Hermiona, rumieniąc się lekko. – Dumbledore wszystkie usunął, ale... ale ich nie zniszczył.

Ron usiadł wyprostowany na łóżku i wytrzeszczył oczy, a Antares uśmiechnęła się pod nosem, cała rozbawiona.

– Na gacie Merlina! Jak ci się udało je zdobyć?

– To... to nie była kradzież! – powiedziała Hermiona, patrząc z rozpaczą to na Harry'ego, to na Rona i Antares. – Przecież nadal należały do biblioteki, nawet jeśli Dumbledore zdjął je z półek. W każdym razie, jeśli naprawdę nie chciał, żeby wpadły komuś w ręce, to na pewno o wiele lepiej by je...

– Do rzeczy! – zawołał Ron.

– No więc... to nie było trudne – powiedziała cicho Hermiona. – Po prostu użyłam zaklęcia przywołującego. Accio. No i... przeleciały przez okno gabinetu Dumbledore'a i wleciały do sypialni dziewcząt.

– Kiedy to zrobiłaś? – zapytał Harry, patrząc na nią z mieszaniną podziwu i niedowierzania.

– Zaraz po jego... po pogrzebie Dumbledore'a... Kiedy postanowiliśmy opuścić szkołę i wyruszyć na poszukiwanie horkruksów. Poszłam na górę po swoje rzeczy i... i pomyślałam, że im więcej będziemy o nich wiedzieć, tym lepiej... W sypialni nikogo nie było... więc spróbowałam... no i się udało. Wleciały przez otwarte okno, a ja... schowałam je do kufra. – Przełknęła ślinę i dodała błagalnym tonem: – Nie wierzę, że Dumbledore mógłby się o to wściekać, przecież nie zamierzamy użyć tych informacji do stworzenia horkruksa, prawda?

– A czy usłyszałaś od nas jakieś wyrzuty? – zapytał Ron. – Gdzie one są?

Hermiona pogrzebała w stosie książek przeznaczonych do zabrania i wyciągnęła wielki tom oprawiony w wyblakłą czarną skórę. Trzymała go ostrożnie, jakby miał się za chwilę rozsypać w proch, a wyglądała tak, jakby ją ogarnęły mdłości.

– W tej księdze są dokładne wskazówki, jak stworzyć horkruksa. Tajemnice najczarniejszej magii... to straszna książka, naprawdę okropna, pełna diabelskiej magii. Zastanawiam się, kiedy Dumbledore usunął ją z biblioteki... Jeśli nie zrobił tego, zanim został dyrektorem, to założę się, że Voldemort z niej skorzystał.

– Gdyby ją przeczytał, to by nie pytał Slughorna o to, jak się tworzy horkruksy – zauważył Ron.

– O to go nie pytał, chciał się tylko dowiedzieć, co się stanie, kiedy się rozszczepi swoją duszę na siedem części – powiedziała Antares. – Dumbledore nie miał wątpliwości, że Riddle już wiedział, jak stworzyć horkruksy, kiedy pytał o nie Slughorna. Myślę, że masz rację, Hermiono. Chyba rzeczywiście skorzystał z tej książki.

– Im więcej o nich czytałam, tym bardziej wydawały mi się straszne i tym trudniej było mi uwierzyć, że stworzył ich naprawdę sześć. W tej książce ostrzegają, że po rozszczepieniu reszta duszy staje się bardzo krucha, a wystarczy stworzyć tylko jednego horkruksa!

– Jest jakiś sposób, by ponownie poskładać te cząstki w swoją duszę? – zapytał Ron.

– Tak – odpowiedziała Hermiona z wymuszonym uśmiechem – ale to jest potwornie bolesne.

– Dlaczego? Jak to się robi? – zapytał Harry.

– Skrucha. Trzeba dogłębnie odczuć, co się zrobiło. Tam jest taki przypis. Ból, jaki to sprawia, może człowieka zniszczyć. Nie wyobrażam sobie, by Voldemorta było na to stać, a ty?

– Nie – odpowiedział Ron, zanim Harry zdążył się odezwać. – Więc w tej książce jest napisane, jak zniszczyć horkruksy?

– Tak – powiedziała Hermiona, przewracając z obrzydzeniem kartki książki, jakby badała zgniłe wnętrzności – bo ostrzega czarnoksiężników, że muszą je chronić zaklęciami o niezwykłej mocy. Z tego, co przeczytałam, wynika, że to, co Harry zrobił z dziennikiem Riddle'a, było jednym z bardzo niewielu niezawodnych sposobów zniszczenia horkruksa.

– To, że przebiłem go kłem bazyliszka? – zapytał Harry.

– Och, co za szczęście, że mamy taki zapas kłów bazyliszka – zakpił Ron. –Zastanawiałem się, co z nimi zrobimy.

– To nie musi być kieł bazyliszka – Antares wtrąciła się do dyskusji i ich spojrzenia przeniosły się na nią. – To musi być coś tak niszczącego, że horkruks nie jest w stanie się naprawić. Na jad bazyliszka jest tylko jedno antidotum, niewiarygodnie rzadkie...

– Łzy feniksa – dokończył za nią Harry, kiwając głową.

– No właśnie. Problem polega na tym, że bardzo niewiele substancji ma tak niszczącą moc jak jad bazyliszka, a wszystkie są niesłychanie niebezpieczne. Rozdzieranie, tłuczenie, miażdżenie horkruksa nic nie da. Trzeba na niego podziałać czymś tak, żeby nie mógł się już magicznie naprawić...

– Ale przecież, nawet jeśli zniszczymy tę rzecz, w której ukryta jest cząstka duszy – przerwał jej Ron – to ta cząstka może się chyba przenieść w coś innego?

– Nie, bo horkruks jest całkowitym przeciwieństwem istoty ludzkiej.

A widząc, że Harry i Ron nic z tego nie rozumieją, Antares pokręciła głową i powiedziała:

– Ron, wyobraź sobie, że biorę do ręki miecz i przebijam cię nim. Przecież nie uszkodzę w ten sposób twojej duszy, prawda?

– Ach, wielka pociecha... – mruknął Ron, a Harry parsknął śmiechem.

– A wielka, żebyś wiedział! Ale chodzi mi tylko o to, że cokolwiek się stanie z twoim ciałem, dusza pozostanie nietknięta. Z horkruksem jest na odwrót. Ukryta w nim cząstka duszy jest zależna od swojego magicznego ciała. Nie może bez niego istnieć.

– Więc ten dziennik jakby umarł, kiedy go przebiłem – powiedział Harry, przypominając sobie atrament wyciekający jak krew z przebitych stronic i wrzaski cząstki duszy Voldemorta, gdy dziennik zniknął.

– A kiedy dziennik został we właściwy sposób zniszczony, ukryta w nim cząstka duszy nie mogła dalej istnieć. Ginny próbowała pozbyć się dziennika przed tobą, wrzuciła go do klozetu i spuściła wodę, ale wrócił, wypłynął nietknięty i...

– Zaczekaj – przerwał jej Ron, marszcząc czoło. – Cząstka duszy z tego dziennika opanowała Ginny, tak? Więc jak to naprawdę działa?

– Kiedy magiczny pojemnik wciąż jest nienaruszony, ukryta w nim cząstka duszy może wniknąć w kogoś, kto się do tego pojemnika za bardzo zbliży. Nie trzeba go wcale dłużej trzymać w ręku, to nie ma nic wspólnego z dotykiem – dodała, zanim Ron zdążył znowu jej przerwać.

– Tu chodzi o zbliżenie emocjonalne! – wyjaśniła Hermiona. – Ginny przelała do dziennika najskrytsze tajemnice swojego serca i stała się całkowicie bezbronna. Taka głęboka zażyłość, taka zależność od horkruksa jest niesłychanie niebezpieczna.

– Ciekaw jestem, w jaki sposób Dumbledore zniszczył ten pierścień – powiedział Harry. – Dlaczego go o to nie zapytałem? Ja nigdy nie...

– Są inne sposoby – Antares starała się go pocieszyć. – Szatańska pożoga, myślę, że Proterio Perfecendo też by dało radę. Myślę, że powinniśmy się zastanowić, gdzie szukać hocruksów.

– O tym chciałaś ze mną porozmawiać? – zapytał Harry i Antares łagodnie uśmiechnęła się do niego.

– Owszem – potwierdziła. – Chcę wam dać jakiś strop. Jak dobrze wiemy, był dziennik, który zniszczyłeś w drugiej klasie, Dumbledore odszukał i zniszczył pierścień, a dzięki pomocy dyrektora Regulus pozbył się medalionu.

– Trzy z głowy – powiedział Ron, jakby chciał ich tym pocieszyć.

– Ja i Thomas mamy jeden.

– Co? – wykrzyknęła Hermiona oraz Harry tak głośno, że na chwilę wstrzymali oddechy, nasłuchując, czy po schodach nie wspina się pani Weasley. – Jak to masz jednego horcruksa?

– Rok temu widywałam w swoich wizjach Voldemorta z jakimś pucharem w ręce. Gdy się z nim widziałam w poprzednie lato, wzięłam ze sobą Freddiego, a ten zrobił to, co niuchacze umieją najlepiej.

Harry, Ron i Hermiona siedzieli z lekko rozchylonymi ustami.

– Więc to czwarty, puchar Helgi Hufflepuff. Ja i Thomas go zniszczymy, ale w swoim czasie. Gdyby Voldemort się zorientował, że niszczymy cząstki jego duszy, mógłby utrudnić do nich dostęp, a tego nie chcemy.

– I dopiero teraz mi o tym mówisz? – Harry z frustracji wyrzucił ręce w powietrze.

– To nie wszystko – ciągnęła Antares. – Jasno widać, że Voldemort upatrzył sobie najważniejsze dla założycieli rzeczy. Hogwart był dla niego domem, a to oznacza, że powinniście też szukać diademu Roweny Ravenclaw.

– Świetnie, bo tak łatwo będzie go znaleźć – mruknął Ron.

– Myślę, i Thomas popiera moją teorię, że Voldemort pokusił się o stworzenie jeszcze jednego horcruksa, gdy dowiedział się, że ma syna. Wiem od swojego szpiega, że to Voldemort porwał nauczycielkę mugoloznastwa i to pewnie poprzez morderstwo na niej dokonał kolejnego rozczepienia duszy.

– Masz szpiega wśród śmierciożerców? – zdziwił się Harry.

– Oczywiście, wy nie? – odparła ironicznie.

– Wiadomo, o jaką rzecz chodzi? – zapytała Hermiona, przysuwając się bliżej.

– Matka Thomasa, zanim wyszła za mąż, nazywała się Turner. Turnerowie są tak samo starym i czystokrwistym rodem jak Blackowie, Malfoyowie czy Nottowie, a jak wiadomo takie rody mają bogatą przeszłość i równie bogate skarbce. Jedną z pamiątek rodowych Turnerów był zmieniacz czasu, który został im skonfiskowany przez Ministerstwo po pierwszej wojnie jako przedmiot niebezpieczny.

– Ministerstwo przetrzymuje zmieniacze czasu w Departamencie Tajemnic – powiedziała Hermiona, marszcząc brwi. – Skąd pewność, że na pewno tam jest? Sama–Wiesz–Kto mógł go ukryć wszędzie!

– To prawda, ale ja widuję w wizjach drzwi do departamentu oraz widzę, jak czyjaś ręka sięga po zmieniacz czasu, więc uważam, że do dobry trop. Sęk w tym, że włamanie się do Ministerstwa Magii jest w tym momencie niemożliwe, ale też i nierozsądne.

– Niby dlaczego? – zapytał Ron.

– Bo Voldemort się zorientuje, że to ja – powiedział Harry, myśląc gorączkowo. – Ministerstwo też jest na pewno bardzo dobrze pilnowane.

– No właśnie, potrzeba podstępu oraz sposobności, by się tam dostać.

– To wszystko przybiera zupełnie inną postać rzeczy – mruknęła Hermiona pod nosem, jeszcze raz zabierając się za przeglądanie książek, których nie chciała ze sobą brać. – Mogą nam się przydać zupełnie inne książki i...

Nie dokończyła, bo do sypialni wpadła pani Weasley i we czwórkę aż podskoczyli, gdy drzwi łupnęły o ścianę.

_____

Rozdział zawiera fragmenty książki "Harry Potter i Insygnia Śmierci" autorstwa J.K. Rowling.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro