44. Zaskakujący Harry
Już pierwszego dnia czekała ich lekcja obrony przed czarną magią ze Snapem.
Wnętrze klasy było bardziej ponura niż zazwyczaj. Zaciągnięte zasłony nie wpuszczały do środka słońca – jedynym źródłem światła były świecie. Na ścianach wisiały obrazy ludzi, których twarze oraz ciała powykręcane były w bólu.
Nikt się nie odezwał, kiedy usiedli, rozglądając się po cienistych, makabrycznych obrazach.
– Nie mówiłem, abyście wyjęli swoje książki – powiedział Snape, zamykając drzwi i podchodząc do biurka, aby stanąć z klasą twarzą w twarz. – Chcę do was przemówić i chcę abyście poświęcili mi całą uwagę.
Jego czarne oczy błądziły po ich skupionych twarzach, zatrzymując się na twarzy Harry'ego o sekundę dłużej niż na innych.
– Zdaje się, że jak na razie mieliście pięciu nauczycieli tego przedmiotu. Naturalnie, ci nauczyciele mieli własne metody i priorytety. Przy całym tym zamieszaniu, jestem zaskoczony, że tak wielu z was zdało SUMa z tego przedmiotu. Będę jeszcze bardziej zaskoczony, jeżeli wszyscy z was zdołają poradzić sobie z pracą związaną z OWTMami, która będzie posuwała się do przodu.
Snape podszedł do kąta sali zniżając głos, a klasa wyciągała szyje, aby mieć go na widoku.
– Czarna Magia – powiedział Snape – jest rozmaita, odwieczna i ciągle się zmienia. Walka z nią jest jak walka z wielogłowym potworem, któremu po ucięciu każdej głowy wyrasta jeszcze okrutniejsza i mądrzejsza niż wcześniej. To jest walka z czymś, co jest odłączone, mutujące się i niezniszczalne.
Antares słuchała Snape'a w zniecierpliwieniu. Ostatni raz o czarnej magii uczył ich Crouch podszyty pod Alastora Moody'ego.
– Wasza obrona – powiedział Snape, trochę głośniej – także musi być elastyczna i pomysłowa, tak jak magia, przed którą mają bronić. Te obrazy – wskazał na kilka, obok których przechodził – dają niezłą orientację odnośnie tego, co stanie się temu, kto zostanie potraktowany klątwą Cruciatusa – wskazał na czarownicę, która wyraźnie wrzeszczała w agonii – kto otrzyma pocałunek dementora – czarodzieja, leżącego pod ścianą z pustym spojrzeniem – lub sprowokować agresję Inferiusa – krwawą masę leżącą na ziemi.
– Czy ktoś kiedykolwiek widział Inferiusa? – powiedziała Parvati Patil wysokim głosem. – Czy to prawda, że on ich używa?
– Czarny Pan kiedyś używał Inferiusów – powiedział Snape. – Co znaczy, że powinniście być przygotowani na to, że użyje ich ponownie. Teraz...
Po raz kolejny ruszył z końca klasy w stronę swojego biurka.
– ... wy, jak sądzę, jesteście zupełnymi nowicjuszami, jeśli chodzi o używanie niewerbalnych zaklęć. Jakie są korzyści z niewerbalnych zaklęć?
Ręka Hermiony wystrzeliła w powietrze. Snape spojrzał po wszystkich, aby upewnić się, że nie ma wyboru. Antares postanowiła się nad nim zlitować i również uniosła dłoń.
– Świetnie... Black?
– Niewerbalne zaklęcia rzuca się bez wypowiadania słów, co oznacza, że podczas walki nasz przeciwnik nie zostanie ostrzeżony o rodzaju magii, jaki chcemy użyć. To daje nam element zaskoczenia oraz cenne sekundy, które mogą uratować nam życie podczas pojedynku.
– Odpowiedź prawidłowa – powiedział. – Pięć punktów dla Slytherinu. Tak, ci, którzy robią postępy w używaniu magii bez wykrzykiwania inkantacji uzyskują dodatkowo element zaskoczenia. Nie wszyscy czarodzieje to potrafią, oczywiście jest to problem związany z koncentracją i siłą umysłu, których niektórym – jego zjadliwe spojrzenie po raz kolejny spoczęło na Harrym – brak. Teraz się podzielicie – powiedział Snape – w pary. Jedna osoba będzie starała się rzucić klątwę na drugą, bez używania głosu. Druga osoba będzie próbowała odeprzeć klątwę w absolutnej ciszy. Zaczynajcie.
Większość uczniów po prostu mamrotała pod nosem formułki zaklęć, próbując rzucić lub ochronić się przed zaklęciem. Snape przechadzał się pomiędzy nimi, kiedy ćwiczyli. Gdy Antares rzuciła prawidłowo tarczę ochronną przed zaklęciem Dafne, podarował Slytherinowi dwadzieścia punktów.
– Ale panna Black najwyraźniej wie wszystko o tarczach – powiedział. – Spróbuj rzucić zaklęcie.
Antares bezproblemowo rzuciła Expelliarmusa w stronę Dafne. Jej różdżka wyleciała w powietrze i Snape jeszcze raz dodał swojemu domowi dwadzieścia punktów, co większość Gryfonów skomentowała uzasadnionym oburzeniem.
Ron, który miał rzucać klątwę na Harry'ego, był fioletowy na twarzy, jego usta były zaciśnięte, aby powstrzymać się przed mamrotaniem inkantacji. Harry podniósł różdżkę, czekając w zdenerwowaniu, aby powstrzymać klątwę, która widocznie nigdy nie miała nadejść.
– Żałosne, Weasley – powiedział Snape po chwili. – Tutaj... pozwól mi pokazać...
Obrócił swoją różdżkę w stronę Harry'ego tak szybko, że Harry zareagował instynktownie; zapominając o niewerbalnych zaklęciach, krzyknął:
– Protego!
Jego zaklęcie tarczy było tak potężne, że Snape utracił równowagę i uderzył w biurko. Cała klasa spojrzała w ich stronę, patrząc, jak Snape podnosi się nachmurzony.
– Czy pamiętasz, jak mówiłem, że ćwiczymy niewerbalne zaklęcia, Potter?
– Tak – powiedział sztywno Harry.
– Tak, proszę pana.
– Nie ma potrzeby mówić do mnie 'proszę pana', profesorze – wypalił Harry.
Kilku uczniów, włącznie z Hermioną, wstrzymało oddech. Antares odwróciła głowę, by Snape nie dostrzegł, że chichotała. Draco, Blaise i Teodor również uśmiechali się do siebie.
– Szlaban, sobota wieczorem, w moim gabinecie. – powiedział Snape. – Nie pozwolę sobie na czyjąkolwiek bezczelność, Potter... nawet od „Wybrańca".
Gdy chwilę później opuszczali zajęcia, Antares podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
– To było wspaniałe! – zarechotała.
– Naprawdę, nie powinieneś tego mówić – powiedziała Hermiona, patrząc z ukosa na Antares. – Co cię podkusiło?
– Próbował mnie przekląć, jeśli się nie zorientowałaś! – powiedział Harry z wściekłością. – Miałem tego wystarczająco dużo podczas tych lekcji oklumencji! Dlaczego nie znajdzie sobie jakiegoś innego królika doświadczalnego? W co sobie Dumbledore gra, pozwalając mu uczyć obrony? Czy słyszałaś, jak mówił o Czarnej Magii? On ją uwielbia! Cały ten odszczepiony, niezniszczalny materiał.
– Harry! Hej, Harry!
Pędził ku nim jakiś Gryfon.
– Dla ciebie – wydyszał, podając mu pergamin. – Posłuchaj, słyszałem, że jesteś nowym kapitanem. Kiedy będziesz przeprowadzał próby?
– Jeszcze nie jestem pewien – odpowiedział Harry. – Dam ci znać.
– W porządku. Miałem nadzieję, że to będzie w ten weekend...
Ale oni go nie słuchali. We czwórkę odeszli od Gryfona, pochylając się nad pergaminem, na którym widniało pochyłe pismo Dumbledore'a.
Drogi Harry,
Chciałbym zacząć nasze prywatne lekcje w tę sobotę. Będę oczekiwał Ciebie w moim gabinecie o 8 wieczorem. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z pierwszego dnia w szkole.
Twój oddany,
Albus Dumbledore
P.S. Uwielbiam kwachy
– Ha! Snape nie będzie zachwycony... nie będę mógł odrobić mojego szlabanu! – wykrzyczał Harry z triumfem. – Ciekawe, czego on chce mnie nauczać? Myślicie, że jakiś skomplikowanych zaklęć?
– Szczerze w to wątpię – powiedziała Antares. – Ale mam nadzieję, że wszystko mi opowiesz, bo chciałabym to usłyszeć w świecie materialnym. No nic, idźcie, bo spóźnicie się na eliksiry.
– A ty co masz zamiar robić? – zapytała Hermiona.
– Trochę odpocząć – odparła Antares, kierując się w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
* * *
Ponieważ był środek dnia, Antares rozsiadła się wygodnie przed kominkiem z książkami i notatkami na kolanach. Freddie siedział obok niej i bawił się zdobytymi, nie wiadomo jak, błyskotkami. Antares przestała już zwracać uwagę na rzeczy, które przynosił jej niuchacz. Cały Slytherin wiedział, że gdy znikało coś cennego, należało się zwrócić do Black z prośbą o oddanie tego.
– Nigdy nie uwierzysz, co się stało?! – wykrzyknął Draco Malofy, wpadając do pokoju. Zaraz za nimi szła Dafne oraz Blaise i Teodor, chyba równie podekscytowani.
– Oświeć mnie!
– Potter jest najlepszy w eliksirach! Slughorn był zachwycony. Jego eliksir śmierci był lepszy nawet od wywaru Granger! Dawałaś mu latem jakieś prywatne lekcje, o których nie wiem? – zapytał z wyrzutem.
– Och, nie. Harry... Hmm, ma swoje eliksirowe pięć minut. Niech korzysta, będzie mu to potrzebne...
– Ale, An...
– Slughorn i tak by go wielbił, Dafne – przerwała jej Antares. – Wiecie, wybraniec i te sprawy. Zresztą Slughorn uwielbiał matkę Harry'ego. Nie ważne, co by zrobił i tak byłby jego oczkiem w głowie. Musisz przeboleć, Draco, że nie wokół ciebie kręci świat – zażartowała, na co Draco zrobił naburmuszoną minę.
Antares bawiło, że Harry nagle stał się dobry w eliksirach. Gdy w niedzielny poranek przysiadła się do Gryfonów podczas śniadania, pozwoliła sobie na mały żart.
– Wstydziłbyś się, Harry, odbierać mi tytuł ucznia najlepszego w eliksirach.
Harry uśmiechnął się lekko.
– On oszukuje – powiedział Ron. – Slughorn pożyczył nam stare egzemplarze, bo nie mamy jeszcze swoich i w książce Harry'ego jest mnóstwo przydatnych rzeczy. Ktoś znał się na eliksirach tak dobrze, jak ty.
– Jak było na lekcji u Dumbledore'a? – zapytała, zmieniając temat.
Harry po cichu powiedział jej o wspomnieniu, które pokazał mu Dumbledore – o rodzinie Gaunt, przodkach Lorda Voldemorta.
– Nie wiem, po co to analizujemy – szepnął. – Ponoć Regulus powiedział mu, że Voldemort stworzył jakieś horcruxy. To...
– Wiem, co to horcruxy, Harry – przerwała mu. – To rzeczy, w których czarodziej zamyka część swojej duszy, by chronić siebie przed śmiercią. Dumbledore najwyraźniej ma jakiś powód, by ci pokazywać te wspomnienia. Nie pokonasz swojego wroga, nie znając go w każdym calu.
– Ty nie wiesz? – zdziwił się Ron.
– Domyślam się – odparła wymijająco. – A jeśli pytałeś o moje wizje, to są bardzo niejasne. Przyszłość znowu jest skomplikowana oraz tajemnicza. Widzę tylko drobne podpowiedzi.
– Ale ty nie rozumiesz – przerwał jej Harry. – Ten horcrux był na Grimmauld Place. Regulus go wykradł i dał Stworkowi, by ten go zniszczył, ale mu się nie udało. Przez cały ten czas cząstka duszy Voldemorta leżała sobie bezpieczna w dawnym domu Blacków.
– To rzeczywiście ciekawe – przyznała Antares, stukając się palcem po brodzie. – No nic, pozostaje na jedynie czekać, co takiego wymyślił Dumbledore.
– To na pewno coś ważnego – powiedziała Hermiona, wyciągając nos z gazety. – Dumbledore ma swoje powody. Ja również uważam, że to bardzo ważne znać swojego wroga. An, nie było cię ostatnio w „Klubie Ślimaka" – zmieniła temat. – Slughorn nie był zadowolony.
– Slughorn sobie może, nie będę chodzić na żaden jego klub, by on mógł pławić się w blasku innych. Mam ważniejsze rzeczy na głowie... Od poniedziałku zaczynam poważną pracę nad swoim projektem naukowym. Muszę tylko spróbować nakłonić Snape'a, by sprawdził mi notatki.
– Pokłóciliście się? – zapytał Harry.
– Tak, jakby – odparła. – Snape ma obiekcje co do mojego zachowania, a ja mam obiekcje co do jego nadopiekuńczości względem mnie. Wiecie co... nieważne. To prywatne sprawy między nami. Miłego dnia – pożegnała się z nimi. – Och, Ron, powodzenia na przyszłych sprawdzianach do drużyny. Jestem pewna, że znakomicie ci pójdzie.
– Dzięki – mruknął Ron, stresując się na samą myśl o sprawdzianach i Antares odeszła w swoją stronę.
____
Rozdział zawiera fragmenty książki "Harry Potter i Książę Półkrwi" autorstwa J.K. Rowling.
Dziękuję za 15K wyświetleń ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro