23. Grimmauld Place 12
Pociąg z piskiem zatrzymał się na pieronie dziewięć i trzy czwarte w Londynie, a uczniowie tłumnie wysypali się z przedziałów, przepychając się między sobą. Ciągnąc kufry, pędzili na powitanie swoim rodzinom, których spowijały ostatnie kłęby pary wydostające się z komina. Antares podeszła do uśmiechającej się szeroko pani Weasley, by uściskać ją krótko, a potem pożegnała się z bliźniakami, Ginny, Hermioną, Ronem oraz Harrym. Zadowolona z siebie podeszła do babci. Ester ubrana była w szmaragdowy garnitur. Na jej gęstych włosach spoczywał niewielki kapelusik z zielonym piórkiem na czubku. Mocno przyciągnęła do siebie wnuczkę, jakby w ostatnich dniach nieustanie martwiła się o jej życie.
– Babciu, dusisz – powiedziała. – Nic mi nie jest.
– Cały rok się nie widziałyśmy. Stęskniłam się!
Antares dostrzegła za jej plecami Narcyzę oraz Lucjusza Malfoyów i przywitała się z nimi krótko. Zanim zniknęli, wymieniła jeszcze krótkie spojrzenie z Draco oraz bardzo stanowcze z ciotką. Ester dość gwałtownie pociągnęła ją ku wyjściu.
– Nie mogę się doczekać, aż pojedziemy do Nowego Orleanu! – wyznała Antares, ciesząc się już na podróż.
– Niestety, moja droga, nie będziemy mogły wyjechać w tym roku do Ameryki – oznajmiła Ester i Antares zrobiła zawiedzioną minę. W następnej sekundzie jej babcia uniosła różdżkę i skierowała ją w stronę kufra, który zniknął. – Nastąpiła zmiana planów. Całe lato zostaniemy w Londynie.
– W Londynie? Niby gdzie?
Ester złapała ją za ramię i Antares poczuła dziwne szarpnięcie. Nogi oderwały się jej od podłoża, kolory świata zmyły się w jedną plamę. W następnej chwili twardo stanęła na ziemi, a żołądek podskoczył jej do gardła. Ester dawno nie używała teleportacji łącznej i Antares była trochę zdziwiona.
Stały na jakieś obskurnej ulicy w Londynie. Przed nim wyrastała paskudna kamienica o brudnych frontach. Z niektórych okien wylatywało paskudne dudnienie muzyki, z innych krzyki lub inne wrzaski.
– Gdzie jesteśmy? – zapytała Antares.
– To tajne – odpowiedziała Ester, podając jej kawałek pergaminu. – Przeczytaj i zapamiętaj sobie.
Kwatera główna Zakonu Feniksa
mieści się pod numerem dwanaście,
Grimmauld Place, Londyn
– Czym jest...
– Nie tutaj! – syknęła Ester.
Antares spojrzała przed siebie. Po prawej stronie wznosił się budynek o numerze jedenaście, po prawej z numerem trzynaście. Ledwo pomyślała, gdzie znajdowała się dwunastka, a ujrzała drewniane drzwi. Niespodziewanie wyrósł przed nią dodatkowy budynek i Ester poprowadziła ją ku wejściu.
– Właź, szybko!
Znalazła się w domu, który na pierwszy rzut oka wydał się jej opuszczony. W powietrzu unosiła się wilgoć oraz kurz. Gazowe lampy rzucały blady blask na łuszczące się tapety oraz stare obrazy. Podłoga skrzypiała głucho – była brudna i pozbawiona blasku. Nad jej głową wisiał żyrandol zakurzony i obklejony pajęczynami. Minęły stojak na parasole, wyglądający, jakby był zrobiony z odciętej nogi trolla. Dalej było jeszcze dziwniej. Na ścianach niczym trofea wisiały odcięte głowy skrzatów domowych.
– Babciu czy to...
– Dom rodzinny Blacków – usłyszała znajomy głos.
Obróciła się w stronę jednego z przejść i ujrzała swojego ojca. Syriusz Black uśmiechał się do niej szeroko. Wyglądał odrobinę lepiej niż w dniu ich ostatniego spotkania. Na pewno był umyty i ubrany w czyste, nowe ubrania. Najwyraźniej przytyło mu się trochę, bo jego policzki nie były już tak bardzo zapadnięte. Odrobinę przystrzygł brodę oraz włosy.
– Tato! – zawołała i wskoczyła ojcu w ramiona, a on uścisnął ją mocno, podnosząc o kilka cali ponad ziemię. – Tak dobrze cię widzieć.
– Syriusz nie mógł się doczekać tego spotkania – usłyszała drugi głos, również znajomy. Spojrzała ponad ramię ojca i ujrzała uśmiechniętego Remusa Lupina. Nie powstrzymując radości, wskoczyła w ramiona i jemu. – Bez przerwy o tobie mówi, dasz wiarę?
– Nie może być – udała zdziwienie. – Czyżbyś za mną tęsknił, tato?
– Cały czas – odpowiedział Syriusz, jeszcze raz przyciągając ją do siebie. – Naprawdę się cieszę, że będziemy mogli spędzić to lato razem.
– Tutaj? – Tą razom Antares zdziwiła się na poważnie.
– Wiem, warunki nie najlepsze, ale cóż poradzić – przyznał, wzruszając ramionami. – Mamy dwa miesiące, żeby tu trochę posprzątać.
Antares spojrzała na nich głupio.
– Nie miej takiej miny, wszystko ci wyjaśnimy – obiecała Ester. – Może pójdziesz z Syriuszem znaleźć sobie jakiś pokój, twoje rzeczy pewnie są gdzieś na górze, a ja z Remusem zrobimy szybki obiad? Widzę, że masz mnóstwo pytań, jak zwykle.
Freddie, który chyba obudził się po drzemce, wysunął się z jej kieszeni i rozejrzał wokół. Jego oczy błysnęły dziko i Antares w ostatniej chwili chwyciła go za kark.
– Ani mi się waż! – ostrzegła go, grożąc niuchaczowi palcem, a potem posadziła go na swoim ramieniu i razem z Syriuszem ruszyli ku drewnianym schodom.
– Tutaj radzę ci być cicho – szepnął Syriusz, wskazując na coś skryte za grubą firaną. – To portret mojej matki. Gdy się narobi hałasu, wyzywa wszystkich od szlam i zdrajców krwi. Nie umiem tego ściągnąć. Stworek przykleił go na zaklęcie trwałego przylepca.
– Stworek?
– To skrzat, zdziczał przez lata samotności. Pewnie go niedługo poznasz. Nie przestrasz się, jest naprawdę paskudny.
Wpięli się po schodach na pierwsze piętro, gdzie stał już kufer Antares. Tutaj dom też prezentował się obskurnie, może jeszcze bardziej niż na dole. Spojrzała po pokojach oraz zerknęła ku schodom prowadzącym dalej. Nie bardzo wiedziała, gdzie miała iść. Narcyza rzadko wspominała o tym domu, jakby nie miała z nim dobrych wspomnień.
– Tutaj jest salon i mała sypialnia dla gości – powiedział Syriusz. – Na drugim znajduje się kilka sypialni, po jednej zajęli Remus oraz Ester. Na trzecim są pokoje moje oraz Regulusa... mojego brata, pewnie o nim słyszałaś... a na czwartym największa sypialnia należąca kiedyś do moich uroczych rodziców, ale Stworek odmawia wejścia tam. Na samej górze jest strych. Uznałem, że... Że pewnie chciałabyś mieć swój własny pokój, by się uczyć, więc możesz sobie wybrać, zanim zjedzie się tutaj reszta.
– Jaka reszta?
– Weasleyowie dołączą do nas za tydzień lub dwa, Dumbledore wspominał też coś o Hermionie. No i nie możemy zapomnieć o Harrym – wyjaśnił Syriusz.
– No dobrze, Freddie, rozejrzymy się.
Antares zajrzała do kilku pokoi na drugim piętrze oraz do paru na drugim, ale najbardziej przypadła jej sypialnia z ogromnym łożem z zielonkawym baldachimem. Ściany pokrywała szmaragdowo-srebrna tapeta, a jej część nad pięknym biurkiem zakrywały wycinki z gazet. Jednak tym, co najbardziej przykuło uwagę Antares, był obszerny regał pełen książek.
– Tu mi się podoba – powiedziała, a Freddie, który zdążył się już rozgościć i teraz buszował w szufladach, wydał dziwny pisk, który uznała za zgodę z jej słowami. – Co masz taką minę?
– To był właśnie pokój Regulusa – wyjaśnił Syriusz, niepewnie wchodząc do środka. – Swego czasu był fanatykiem Voldemorta – dodał, wskazując na wycinki z gazet przyczepione do ściany nad biurkiem. Każde z powieszonych artykułów dotyczyło działań Czarnego Pana.
– Narcyza wspominała, że zabili go śmierciożercy – powiedziała Antares, chwytając ramkę ze zdjęciem, gdzie stała Ślizgońska drużyna quidditcha w obecności jakiegoś starszego, grubszego mężczyzny. – Nigdy nie wspomniała, dlaczego.
– Bo ich zdradził – odpowiedział jej ojciec. – W dniu, kiedy zginęli rodzice Harry'ego, Regulus przyszedł mnie ostrzec, że Czarny Pan wie, gdzie byli ukryci. To był ostatni raz, kiedy go widziałem.
Dziwny smutek pojawił się na twarzy Syriusza, gdy rozglądał się po pokoju.
– Jeśli chcesz tu mieszkać, będziesz musiała tu posprzątać – Syriusz zmienił temat. – Łazienka jest na końcu korytarza. Ja i Ester trochę ją uprzątnęliśmy. Powinno na razie wystarczyć.
– Jasne! Dzięki, tato.
Nagle usłyszała ochrypły, niski głos. W drzwiach stał skrzat o dużych uszach i jeszcze większym nosie, zakrzywionym okropnie. Na sobie miał stary, poniszczony łach, o który wycierał ręce.
– Zdrajcy krwi i szlamy, wilkołaki panoszą się po domu mojej ukochanej pani, a ten parszywy zdrajca...
Skrzat zamarł w półkroku i przyjrzał się Antares z niedowierzaniem w dużych, ciemnych oczach. Freddie, który chyba wystraszył się skrzata, przysiadł bliżej Antares.
– Antares to jest Stworek. Stworek, to jest moja córka Antares. Będzie mieszkać w tym pokoju.
– Miło mi poznać! – przywitała się, ale Stworek nie był tak uprzejmym i miłym skrzatem jak Zgredek. Zachłysnął się powietrzem, jakby Syriusz śmiertelnie go uraził i rzucił się do pokoju, by pięściami uderzać Antares po nogach.
– To pokój panicza Regulusa! Nikt nie może tu mieszkać! Po pokój panicza Regulusa!
– Stworku dosyć! – wrzasnął Syriusz i skrzat zamarł w bezruchu. Odsunął się od Antares, mamrocząc obraźliwe słowa. Dziewczyna przyglądała mu się z litością w oczach. Skrzat naprawdę wyglądał na chorego na umyśle. Obrzucał ją tak gardzącym spojrzeniem, jakby była jego śmiertelnym wrogiem. – Stworku, Antares jest moją córką i siłą rzeczy masz jej słuchać. Rozumiesz, co do ciebie mówię, skrzacie?
– Stworek nie będzie usługiwać pomiotowi zdrajcy krwi, który złamał serce mojej pani i...
– Stworku! – upomniał go Syriusz. – Najlepiej, jakbyś mu coś rozkazała, Antares. Wtedy się przekona, że naprawdę musi cię słuchać.
– Stworku – zwróciła się do niego uprzejmie, co lekko zdziwiło skrzata. – Ja będę mieszkać w tym pokoju, bo naprawdę mi się tutaj podoba. Chciałabym, żebyś tu trochę posprzątał, jak będę jeść obiad. W nagrodę będziesz mógł sobie wziąć jedną z rzeczy należącą kiedyś do pana Regulusa, może być?
Choć Stworek nie wyglądał na przekonanego, skinął głową i gdy powoli wracali do kuchni, skąd nadlatywały już zapachy obiadu, słyszeli, jak skrzat zabrał się za sprzątanie.
– Żeby tylko nie pokradł ci rzeczy – mruknął Syriusz.
– Daj spokój, tato – odparła Antares. – To tylko skrzat.
Kuchni znajdowała się w piwnicy. Stał tam długi stół, a jedną ze ścian podpierały zniszczone szafki. Stary kredens, zastawiony porcelaną, nie rozleciał się chyba tylko dzięki magii. Gdy zajrzeli do pomieszczenia, mięsista zupa była już prawie gotowa. We czwórkę zasiedli przy stole i chwilę jedli w ciszy. Antares rzucała ku Freddiemu mniejsze kawałki mięska. Niuchacz pochłaniał je w kilka chwil.
– Wyjaśnicie mi, o co tu chodzi? – zapytała Antares.
– Mniej więcej godzinę po tym, jak Voldemort powrócił, Dumbledor zwołał Zakon Feniksa – odpowiedział jej spokojnie Remus. – Działaliśmy już za czasów pierwszej wojny. Wiesz, krzyżowaliśmy Voldemortowi i jego poplecznikom plany. Dumbledore miał rozwiniętą siatkę szpiegowską, naprawdę dawaliśmy sobie radę.
– Użyczyłem tego domu Zakonowi, byśmy mogli bezpiecznie obradować – ciągnął dalej jej ojciec. – Zakon będzie zbierał się tu dość często, dlatego mam nadzieję, że zniesiesz obecność obcych ludzi w domu. Mieszkanie jest objęte szczególną ochroną. Dumbledore jest strażnikiem tajemnicy tego miejsca.
– Ta kartka, którą ci dałam, była napisana przez niego – wytłumaczyła Ester.
– A teraz czym zajmuje się Zakon? – zapytała Antares. – I jak można się do niego zapisać?
– Chwilowo niczym – wytłumaczył Syriusz. – Harry pokrzyżował plany Voldemortowi, uciekając od niego. Tylko jego najbliższe grono miało wiedzieć o jego powrocie, a tak Dumbledore od razu przeszedł do udaremniania jego planów. Na razie ciągle zbieramy stały skład i werbujemy nowych. Dumbledore podejrzewa, że Voldemrot będzie chciał odbudować swoją armię. Nasi ludzie bacznie obserwują już ministerstwo.
Freddie, znudzony rozmową, zszedł ze stołu i zaczął się krzątać po domu, szukając ciekawych rzeczy, grzebiąc w szafkach i kredensach.
– A członkami Zakonu są tylko dorośli czarodzieje – powiedziała Ester srogo. – Dzieci nie będą mieć dostępu na spotkania i w tajne sprawy Zakonu. Nie będziesz wiedzieć więcej niż to konieczne, moja droga. Czarodziejki świat zaczyna się robić bardzo niebezpiecznym miejscem.
Antares przyglądała się babci, ojcu i Remusowi z poważną miną. Uważnie chłonęło każde ich słowo, nie chcąc pominąć żadnego. Czuła się zawiedziona. Miała dopiero piętnaście lat, a umiała już więcej niż niejeden dorosły czarodziej. Przecież nadawała się do Zakonu.
– Voldemort będzie chciał dopaść Harry'ego – zauważyła.
– Niestety tak – potwierdził Remus. – Harry został objęty specjalną ochroną. Dwadzieścia cztery godziny na dobę będzie obserwowany przez kogoś z Zakonu Feniksa.
– Czy Harry nie mógłby po prostu zamieszkać tutaj? – zapytała.
Syriusz i Remus spojrzeli na sobie w jednej chwili.
– Widzisz, Antares... Dumbledore ma swoje powody, by co roku odsyłać Harry'ego do ciotki i wuja – ciągnął Remus ze spokojną miną. – Jest względem niego... Dumbledore nie chce, by Harry wiedział o Zakonie. Przynajmniej na razie.
Antares uznała to za śmieszne.
– Dlaczego? – zapytała. – Harry jest główną postacią w tym zamieszaniu. Powinien wiedzieć o wszystkim!
– Dumbledore uważa inaczej – powiedział Syriusz. – Chce, żeby Harry na razie pozostał nieświadom. Zabraniam cię informować go o czymkolwiek, Antares. Musisz uwierzyć, ale chwilowo tak będzie dla niego lepiej.
Nie była przekonana. Nie okłamała Harry'ego, gdy dowiedziała się, że zostanie wybrany na czwartego reprezentanta. Średnio widziało się jej robić to teraz. Po trzeciej klasie oboje zaufali sobie bezgranicznie. Kłamstwa tylko mogłyby sprawić, że znów pojawiłby się między nimi mur.
– On jest moim przyjacielem – powiedziała.
– I właśnie ze względu na to, prosimy cię, byś milczała, póki nie uznamy za stosowne wyjawić mu prawdy – odezwała się Ester. – Antares, wiem, że patrzysz na wszystko pod innym kątem, ale zaufaj nam, dorosłym. Dumbledore to mądry człowiek. Wie, co robi.
– Nie wątpię – mruknęła pod nosem, odsuwając od siebie talerz. – Więc co mam mu pisać? Harry'emu, znaczy się.
– Cokolwiek, ale bez szczegółów – odpowiedział Syriusz. – Widzę po twojej minie, że nie widzi ci się karmić go kłamstwami, ale wszyscy będziemy musieli przełknąć tę gorycz. Jest jeszcze jedna sprawa...
– Jaka?
– Chodzi o twoich Ślizgońskich przyjaciół.
Antares zrobiła taką minę w stronę ojca, którą jasno wyrażała, by Syriusz dwa razy się zastanowił, zanim ponownie otworzy usta
– Musisz być przy nich ostrożna, Antares – odezwał się Remus. – Ich rodziny to śmierciożercy. Nie możemy mieć pewności, że Voldemort...
– Jeśli patrzysz na moich przyjaciół przez pryzmat ich rodzin – Antares srogo wcięła się mu w zdanie – to ja powinnam być dla ciebie potencjalnym mordercom, zbiegiem z Azkabanu i maniakiem czystości krwi – fuknęła, wstając gwałtownie, aż krzesło zaszurało na drewnie. – Ja jestem Ślizgonem, Remus i jestem im wierna, i wiem również, że oni są wierni mi.
– My też myśleliśmy, że nasz przyjaciel jest nam wierny – odezwał się smutno Syriusz. Antares dogłębnie spojrzała mu w czarne oczy. – I popatrz, gdzie wylądowałem.
– I właśnie dlatego czasami jest lepiej mieć Ślizgona za przyjaciela – odparła sucho. – Jeśli chcecie trzymać sekrety Zakonu pod kluczem, to proszę bardzo, ale nie liczcie, że ja wyjawię wam swoje. Teraz, jeśli to wszystko, pójdę rozpakować swoje rzeczy. Na jutro zrobię wam listę rzeczy, które będę potrzebowała na wakacje.
– Antares...
– Skończyłam, tato – warknęła i wyszła z kuchni. Chwilę później usłyszeli potężne trzaśnięcie drzwi, za którymi nadszedł wrzask i rumor starej kobiety.
– ZDRAJCY I SZLAMY KRĘCĄ SIĘ PO DOMU MOICH OJCÓW! PARSZYWI, PLUGAWI BEZSCZESZCZĄ DZIEDZICTWO BLACKÓW...
Syriusz pobiegł do portretu, który jakimś dziwnym cudem zdołał zasłonić czerwoną kotarą. Gdy jego matka w końcu zamilkła, Stworek zeskakiwał ze schodów, mrucząc do siebie pod nosem:
– Stworkowi to zachowanie coś przypomina, ale Stworek nie może sobie przypomnieć co...
Mówiąc to, spojrzał prosto w czarne oczy Syriusza i uśmiechnął się kpiąco, a Syriusz mocniej zagryzł wargi i zerknął na schody, zastanawiając się, czy pójść porozmawiać z córką, czy może dać jej chwile na uspokojenie nerwów.
_______
Ponieważ za chwilę wskoczy 3K wyświetleń, to już teraz serdecznie dziękuję!
Macie jakieś domysły, co stanie się w następnych rozdziałach? Lubię czytać Wasze przypuszczenia ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro