Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Trzecie zadanie

Po farmazonach napisanych przez Ritę Skeeter na temat rzekomego trójkąta miłosnego między Harry, Antares i Hermioną (Skeeter nie szczędziła też pióra, by machnąć kilka dłuższych akapitów o Wiktorze Krumie) oraz po udanym spotkaniu z Syriuszem w Hogsmeade, do zamku wkradła się chwilowa i niezaprzeczalna normalność.

Snape nadal ich cisnął, a Antares nadal z nim nie rozmawiała, choć zdołała zauważyć, że profesor dziwnie się zachowywał. Moody nadal nauczał ich dziwnych i strasznych zaklęć, a profesor McGonagall wymyślała coraz trudniejsze transmutacje, doprowadzając niektórych swoich uczniów do rozpaczy.

Antares była przewrażliwiona na punkcie trzeciego zadania. Zmuszała Harry'ego, by raz w tygodniu trenował z nią w pustej klasie pomocne zaklęcia. Hermiona poparła jej ideę i oboje z Ronem nakłaniali Harry'ego do wielu godzin ćwiczeń.

W całym tym zamieszeniu Antares znajdowała też czas na ćwiczenie oklumencji, spotykanie się z Thomasem, uczeniem się do egzaminów i jeszcze szukaniem sposobu, w jaki Reeta Skeeter mogła wiedzieć o rzeczach, których nie powinna była wiedzieć. Czuła się jak w trzeciej klasie, gdy harówka była ostra. Przez to wszystko spędzała mniej czasu ze swoimi Ślizgońskimi przyjaciółmi, ale póki nikt nie zawrócił jej uwagi, nie miała zamiaru się odzywać.

W połowie maja Harry dowiedział się, co czeka go podczas trzeciego zadania – był to labirynt, a po dziwnej sytuacji z panem Crouchem w roli głównej, który mówił o powrocie Voldemorta, zaniepokojenie Harry'ego wzrosło do granic możliwości. Teraz Antares wręcz do znudzenia próbowała wkraść się w przyszłość i zobaczyć, co ich tam czeka. Na próżno.

Nastał w końcu dzień trzeciego zadania i o zmierzchu wszyscy stawili się na stadionie, tuż przed wejściem do ogromnego labiryntu. Antares po raz ostatni uściskała Harry'ego i pozwoliła mu dołączyć do zawodników, a sama usiadła na trybunach – ławkę niżej niż Ron i Hermiona – obok Thomasa, który wraz ze swoimi kolegami z Drumstrangu dopingował Kruma.

– Panie i panowie, trzecie i ostatnie zadanie Turnieju Trójmagicznego zaraz się zacznie! Pozwólcie mi przypomnieć, jak obecnie przedstawia się punktacja. Na pierwszym miejscu, z osiemdziesięcioma pięcioma punktami, pan Cedrik Diggory i pan Harry Potter, oboje z Hogwartu! – oznajmił Ludo Bagman swoim pogłośnionym przez magię głosem. Ogłuszające wiwaty i krzyki poderwały do lotu wszystkie ptaki w Zakazanym Lesie. – Na drugim miejscu, z osiemdziesięcioma punktami, pan Victor Krum z Instytutu Durmstrangu! – Więcej braw. – A na trzecim miejscu, panna Fleur Delacour z Akademii Beauxbatons!

Harry zerknął ku nim i ostrożnie pomachał, a oni odwzajemnili gest, by dodać mu otuchy

– A więc... na mój gwizdek, Harry i Cedrik! – zawołał Bagman – Trzy... dwa... jeden...

Krótko dmuchnął w swój gwizdek i Harry oraz Cedrik ruszyli do labiryntu. W momencie, gdy obaj zniknęli, Antares poczuła mocniejszy ścisk ręki Hermiony na swoim ramieniu.

Chwilę później Wiktor Krum wbiegł do labiryntu, a na końcu dołączyła Fleur Delacour i na stadionie na krótką chwilę zaległa niespokojna cisza. Pierwsze szepty rozbrzmiały długie sekundy później. Ludzie rozmawiali między sobą, by zabić czas. Nie było wiadomo, ile minie, zanim ktoś dotrze do pucharu. Mogły upłynąć godziny.

– Denerwujesz się? – zapytał Thomas.

– Trochę – przyznała, pocierając ręce. – Dużo się z Harrym uczyliśmy, ale tam może być wszystko. Jeszcze trochę mu brakuje do poziomu siódmoklasistów.

– Poradzi sobie, wszyscy sobie poradzą.

– Muszą – szepnęła za ich plecami Hermiona.

Jakieś pół godziny później ujrzeli ponad labiryntem wybuch czerwonych iskier i na chwilę wszyscy wstrzymali oddech. Gdy profesor McGonagall wróciła z Wiktorem Krumem, cały Drumstrang jęknął żałośnie z rozpaczy, ale Hogwart nie ukrył lekkich szeptów zadowolenia.

Nagle Antares poczuła coś dziwnego. Cały świat naparł na nią z dziwną siłą i wchłonął ją jak pyłek lub robaka. Znalazła się w labiryncie tuż przed pucharem jaśniejącym błękitem. Harry i Cedric biegli ku niej, choć ten pierwszy zraniony był w nogę.

– No weź go – powiedział Harry. – Dalej, bierz go!

– Ty go weź – odparł Cedric. – Powinieneś wygrać. Dwa razy uratowałeś mi głowę.

– Razem – zaproponował Harry. – Chwycimy go jednocześnie.

Ich dłonie zacisnęły się na pucharze i nagle byli już w zupełnie innym miejscu. Cmentarz był ponury i straszny. Cedric Diggory leżał na ziemi martwy, a Harry stał uwięziony i bezbronny patrzył, jak Peter Pettigrew zapala ogień pod olbrzymim kociołkiem i wrzuca do niego coś obrzydliwego. To coś miało kształt skurczonego ludzkiego ciała. Było łyse, nogi i ramiona miało cienkie i słabe, a twarz przypominała głowę węża.

Sceneria znów się zmieniła. Z kociołka wyszedł przeraźliwie chudy mężczyzna o bladej twarzy i czerwonych oczach. Antares nie musiała być wielkim geniuszem, by wiedzieć, że Lord Voldemort powstał, by siać chaos i destrukcję w czarodziejskim świecie.

Nagle wróciła do Hogwartu. Siedziała sztywno na trybunach jak jakaś rzeźba. Mocno ściskała rękę Thomasa, nie zdając sobie sprawy, że łza pociekła jej z oka. Spojrzała ku Dumbledore'owi, a on jakby to wyczuł i odwrócił się ku niej. Ani ona, ani on nie musieli używać słów, by się zrozumieć. Coś dziwnego błysnęło w oczach dyrektora i cały blady na twarzy odwrócił się ku labiryntowi.

* * *

Zakończenie tego roku nie było radosne. Hogwart pogrążył się w żałobie po stracie Cedrika. Nie było ucznia, który nie chodziłby przygaszony. Tego roku pakowanie kufrów było wyjątkowo trudne. Nawet Freddie wydawał się jakiś nieswój, gdy podawał Anatres skarby ze swojej norki.

– Obiecaj, że będziesz do mnie pisać – poprosił Thomas w dniu, gdy obie delegacje miały opuścić Hogwart. – Choćby raz w tygodniu. Naprawdę cię polubiłem i nie chciałbym... Nie chciałbym, żeby ta znajomość się urwała, Antares.

– Będę pisać – obiecała, ściskając obie jego dłonie. – Może uda nam się spotkać w wakacje. Naprawdę cię lubię, Thomas – wyznała i pocałowała go na do widzenia.

Jeszcze krótko ścisnął jej rękę i powiódł z innymi uczniami Drumstrangu ku statkowi, który po chwili zniknął w zielonkawych wodach jeziora. Olbrzymie konie ze skrzydłami uniosły złoty powóz i odleciały ku horyzontowi, a uczniowie Hogwartu powsiadali do pociągu, który ruszył z głuchym piskiem do Londynu.

– Skeeter już nic o tobie nie pisze, Harry – zauważył Ron, podczas przeglądania „Proroka Codziennego". – To dziwne...

– Wcale nie dziwne – powiedziała Antares. – Od czasu trzeciego zadania ta jędza nie napisała ani linijki, a wiecie, dlaczego? – Pokręcili przecząco głowami. – Bo odkryłam jej paskudny sekret – wyjaśniła z dumą.

– Naprawdę? – zapytała Hermiona. – I jak jej się to wszystko udawało?

– Otóż nasza urocza redaktorka jest nielegalnym animagiem – odpowiedziała Antares, wyciągając z torby słoik, w którym siedział mały, brzydki żuk o tłustym zadku.

– Nie żartuj! – powiedział Ron, patrząc w słoik.

– Nie żartuję – odparła. – Porozmawiałam z nią sobie szczerze i obiecałam jej, że wypuszczę ją w Londynie pod warunkiem, że zrobi sobie roczny urlop od pisania. A teraz mi wybaczcie, ale muszę iść. Przez przygody Harry'ego kompletnie zapomniałam o moich Ślizgońskich przyjaciołach. Naprawdę mam wielką ochotę podokuczać Draco.

I zostawiając ich samych, przeszła przez pociąg, szukając znajomych twarzy. W końcu trafiła na Draco, Dafne, Teodora i Blaise'a siedzących w jednym przedziale. Gdy wpadła do środka, odsunęli się od siebie, jakby skrywali jakąś mroczną tajemnicę.

– Co to za sekrety? – zapytała, siadając między Dafne a Draco.

– Żadne sekrety – odparł Blaise, ale ona za bardzo mu nie wierzyła. Dzięki oklumencji robiła się też coraz lepsza w legilimencji. Powoli potrafiła wyczuwać, czy ktoś ją okłamuje.

– Przecież widzę. Posłuchajcie, bardzo was przepraszam – powiedziała szczerze. – Ale sami widzieliście, jaki zakręcony był ten rok. Harry potrzebował mojej pomocy. Możecie go nie lubić, ale to mój przyjaciel. Dla was zrobiłabym to samo.

– Święty Potter – parsknął Draco.

– O co chodzi? – powtórzyła pytanie.

– Pamiętasz, co mi powiedziałaś podczas pierwszego zadania? – Draco zadał pytanie i ona przytknęła. – Wziąłem sobie twoje słowa do serca i porządnie przeanalizowałem, co mogą dla mnie oznaczać niektóre rzeczy.

– Co mogą oznaczać dla nas – sprecyzował Teodor. – Gdy ty byłaś zajęta Potterem, my mieliśmy własne zagwozdki do rozwiązania. Na przykład, co będzie chciał robić Sama-Wiesz-Kto, gdy już wróci i ilu jego dawnych sprzymierzeńców wróci do niego z szacunku, a ile ze strachu.

– I co zrobi tym, którzy nie wrócą, jak Karkarow – dodał Blaise.

– Dobrze wiesz, że mój ojciec chodzi obsrany od roku – ciągnął Malfoy. – Mama też jest poddenerwowana.

– Wiem, rozmawiałam z nią przed rozpoczęciem roku szkolnego – Antares wpadła mu w słowo. – Ona twierdziła, że dla nich może być już za późno, ale bardzo chciała, bym miała cię na oku i uratowała w razie problemów.

Draco wydał się poruszony prośbą matki. Przymilkł.

– Chodzi o to – teraz odezwała się Dafne – że wierzyć w jakąś ideę i ją wyznawać to jedno, a być jej fanatykiem i praktykować najmroczniejsze dziedziny czarnej magii, byle uzyskać cel to drugie. Tak, nasze rodziny wierzą w czystości krwi i lepszość takich osób nad czarodziejami półkrwi czy mugolami – mówiła z przejęciem. – Ale ja nie chcę w przyszłości służyć szaleńcowi.

– Nie rozumiem, o co wam chodzi – powiedziała Antares, marszcząc brwi.

– O to, że nasi rodzice i przodkowie popełnili bardzo poważny błąd – tłumaczył Teodor, obracając między palcami kartę z czekoladowych żab. – My jesteśmy arystokracją, Black. To przed nami powinni się kłaniać, a nie my przed kimś. Wiele razy, nawet po tylu latach, słyszałem, jak mój ojciec krzyczał przez sen dziwne rzeczy. Sama-Wiesz-Kto zniszczył mu zdrowie psychiczne. Ja sobie tego nie zrobię.

Antares patrzyła na nich ze zdziwioną miną. Mogła przewidywać przyszłość, ale w najwspanialszych snach nie zgadłaby, że toczyłaby taką rozmowę z tą czwórkę Ślizgonów.

– I ty, Draco – zwróciła się do swojego kuzyna – najbardziej arystokratyczny z nas wszystkich, wyznawca czystej krwi i zawsze pierwszy do gardzenia mugolami, dołączasz się do tej inicjatywy?

– Możesz się śmiać, proszę – odparł. – To, że planuję zwrócić się przeciwko Voldemortowi, nie oznacza, że zrezygnuję ze swoich poglądów. Granger może być mądra, ale jest dla mnie nikim. Niemniej... Jeśli... Jeślibym musiał z nią współpracować, by wieść życie takie, jakie chcę, a nie takie, jak ktoś mi każe i drżeć ze strachu po kątach, zrobię to.

Antares patrzyła na nich w szoku. Choć nie nawiedziła ją jeszcze żadna wizja, wiedziała już, że magiczny świat czeka rewolucja, jakiej nikt się nie spodziewa. Odruchowo sięgnęła do kieszeni, gdzie miała sygnet od Narcyzy. Może pani Malfoy miała rację i w Antares naprawdę jest coś, co chociaż na chwilę pozwoli połączyć dwa różne światy.

_____

W rozdziale znajdują się fragmenty książki "Harry Potter i Czara Ognia" autorstwa J.K.Rowling.


W końcu koniec turnieju! Jeszcze raz przepraszam za kilka słabszych rozdziałów, to już się nie powtórzy (mam nadzieję)!

Jutro zaczynam już wydarzenia, które w kanonie działy się w Zakonie Feniksa i nie mogę się doczekać! Rozdział na pewno pojawi się po południu.

A tutaj podgląd, jak wyglądałam podczas pisania najbliższych rozdziałów:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro