21. Drugie zadanie
Po tym, jak Rita Skeeter obsmarowała Hagrida w Proroku Codziennym, przez jakiś czas zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami prowadziła profesor Gubbly-Plank, która nie za bardzo przypadła Antares do gustu. Panna Black naprawdę chciała wiedzieć, jak reporterka docierała do tylu informacji. Z tego, co powiedział jej Harry, który wraz z Ronem podsłuchał rozmowę Hagrida i madame Maxime, nie było nikogo w pobliżu.
Korzystając z rady Cedrica, Harry uzyskał zagadkę, która naprowadziła ich do jeziora oraz zamieszkujących tam trytonów. Dowiedzieli się też o dziwnej rozmowie Moody'ego z profesorem Snapem, do gabinetu którego ponoć się włamał pan Crouch.
Teraz we czwórkę szukali sposobu, dzięki któremu Harry mógłby spędzić godzinę pod wodą. I tak, któregoś poranka, dwa dni przed drugim zadaniem, Antares podbiegła do stołu Gryfonów i cisnęła książkę przed nimi.
– Skrzeloziele – oznajmiła z dumą.
– Skrzelo co? – zapytał Harry.
– Skrze-lo-zie-le – powtórzyła powoli.
– Sprawi, że wyrosną ci skrzela, Harry! – powiedziała Hermiona zafascynowana i jednocześnie trochę zła, że sama na to nie wpadła. – Będziesz mógł oddychać pod wodą! Harry, to wspaniale, ale... Skąd je weźmiemy?
– To nie problem – odpowiedziała Antares. – Poprosiłam babcię, by kupiła na Pokątnej i mi wysłała. Pewnie dojdzie w dzień zadania, więc głowa do góry, Harry. Nie umrzesz w tym jeziorze!
Wleciała poranna poczta i brązowa sowa usiadła obok nich. Harry sięgnął szybko po pergamin przywiązany do jej nóżki, rozwinął go.
– To wiadomość zwrotna od Syriusza – powiedziała. – Pyta, kiedy jest najbliższy wypad do Hogsmeade.
– To w następny weekend – szepnęła Hermiona. – Masz, weź moje pióro i natychmiast odeślij mu tę sowę.
Harry naskrobał datę na drugiej stronie listu, przywiązał pergamin do nóżki sowy. Ptak wyleciał przez okno.
– Tata wspominał, że chce zajrzeć do Hogsmeade po świętach jako Łapa – powiedziała Antares. – Pewnie wiadomość o Crouchu, Snape'ie i Moodym tylko go poddenerwowała.
* * *
Nadszedł w końcu dwudziesty czwarty lutego, dzień drugiego zadania. Antares samotnie odprowadziła Harry'ego na brzeg jeziora, bo Hermiona i Ron zniknęli, a potem z przejęciem i szybko bijącym sercem obserwowała, jak ten bierze skrzeloziele i znika pod wodą.
– Gdzie Granger i Weasley? – zapytał Draco.
– To dobre pytanie – stwierdziła Antares, rozglądając się wokół.
Siedziała spokojnie, oglądając taflę jeziora. Było przeraźliwie zimno i od czasu do czasu oblatywały ją dreszcze zimna. Nawet nie chciała myśleć, jak lodowata była woda w obecnych warunkach i czy reprezentanci, a w szczególności Harry, poradzą sobie z chłodem.
Draco, Teodor i Blaise rozmawiali spokojnie między sobą, gdy podszedł do nich Thomas i stanął obok Antares cicho, niczym duch. Odliczający czas zegar oznajmiał, że zostało pół godziny do końca zadania.
– Poradzi sobie – powiedział, by ją pocieszyć.
– Nie wątpię – odpowiedziała. – Ale i tak będę się martwić.
Objął ją w pasie, a ona pozwoliła sobie ułożyć głowę na jego ramieniu.
Coraz więcej osób zerkało ku zegarowi. Piętnaście minut do końca zadania zamieniło się w dziesięć, a to w pięć. Gdy Fleur Delacour pojawiła się na powierzchni, rozbrzmiały podniesione głosy. Zawiedziona i zrozpaczona wypłynęła na brzeg, mówiąc coś o druzgotach, że nie dały rady uwolnić siostry. Pani Pomfrey narzuciła na nią gruby koc, a Antares zaczęła się martwić jeszcze bardziej.
W końcu czas na wykonanie zadania upłynął i zegar rozbrzmiał głucho, oznajmiając koniec. Długa wskazówka ruszyła jednak dalej, naliczając dodatkowe minuty.
Gdy Cedric Diggory wyłonił się z Cho Chang u boku, Hogwart prawie eksplodował od braw i krzyków. Cedric cały szczęśliwy wypłynął na brzeg, gdzie natychmiast zajęła się nim oraz Cho pani Pomfrey. Z ich uszu wyleciała para po upiciu rozgrzewającego eliksiru pieprzowego.
Krum i Hermiona pojawili się następni. Karkarow natychmiast otoczył swojego ulubieńca specjalną opieką, wypytując go, czy nic sobie nie zrobił. Harry pojawił się krótko po nim. Ciągnął za sobą Rona oraz małą, jasnowłosą dziewczynkę.
Antares aż zachłysnęła się powietrzem. Pomogła Harry'emu wyjść z jeziora i natychmiast opatuliła go ciepłym kocem. Publiczność na brzegu robiła straszny hałas.
– Po co ją wziąłeś? – zapytała.
– Fleur się nie pojawiła. Nie mogłem jej zostawić – wydusił Harry.
– Harry, ty idioto! – wykrzyknęła Antares. – Chyba nie wziąłeś serio tej syreniej piosenki? Dumbledore nie pozwoliłby nikomu z nas utonąć!
– Ale w piosence...
– Tylko, żeby się upewnić, że zmieścicie się w limicie czasowym! Zmarnowałeś czas, udając bohatera! – powiedziała z wyrzutem. Ujrzała na twarzy Harry'ego wściekłość wymieszaną z poczuciem, że czuł się głupio.
Madame Maxime próbowała uspokoić Fleur Delacour, która najwyraźniej wpadła w histerię.
– Gabrielle! Gabrielle! Ona żyje? Nic jej nie 'est?
– Jest w porządku – próbował powiedzieć jej Harry.
– To 'yły druzgotki... zaatakowały mnie... och, Gabrielle, 'uż myślałam... myślałam...
– Chodź tutaj, ty – rozległ się głos pani Pomfrey; pociągnęła Harry'ego do Hermiony i innych, wmuszając w niego porcję eliksiru.
– Wspaniale, Harry! – zawołała Hermiona, tuląc się do niego.
– Maż wodnego żuczka we włozach, Herm-iołn-no – powiedział Krum.
Antares miała wrażenie, że próbuje ściągnąć na siebie jej uwagę; może by przypomnieć, że właśnie uratował ją z jeziora, ale Hermiona niecierpliwie wyrzuciła żuczka i dodała: – Nie zmieściłeś się w czasie, Harry... Tyle ci to zajęło, żeby nas znaleźć?
– Nie... spokojnie was znalazłem...
Dumbledore przykucnął przy krawędzi wody, pogrążony w rozmowie z trytonką, która chyba była wodzem podwodnej zgrai. W końcu wyprostował się, odwrócił do reszty sędziów i oznajmił:
– Myślę, że przed przyznaniem punktów musimy odbyć naradę.
Sędziowie skupili się w ciasną grupkę, ale nie minęła chwila, a rozbrzmiał gromki głos Ludo Bagmana i na trybunach zaległa cisza.
– Panie i panowie, uzgodniliśmy już decyzję. Przywódczyni trytonów, Murkus, opowiedziała nam dokładnie, co wydarzyło się na dnie jeziora, i dlatego postanowiliśmy przyznać reprezentantom następujące liczby punktów na pięćdziesiąt możliwych... A więc w kolejności... Panna Fleur Delacour, choć zademonstrowała wspaniałą skuteczną znajomość zaklęcia bąblogłowy, została zaatakowana przez druzgotki i nie udało się jej dotrzeć do swojej zakładniczki. Otrzymuje dwadzieścia pięć punktów.
Oklaski z trybun.
– Pan Cedrik Diggory, który również użył zaklęcia baąblogłowy, pierwszy powrócił ze swoją zakładniczką, choć przekroczył o minutę limit czasu. Dlatego przyznajemy mu czterdzieści siedem punktów.
Puchoni na widowni wiwatowali gromko.
– Pan Wiktor Krum dokonał niepełnej transmutacji, która jednak okazała się skuteczna, a powrócił drugi. Otrzymuje czterdzieści punktów.
Karkarow klaskał wyjątkowo głośno, a minę miał taką, jakby Krum wygrał już cały turniej.
– Pan Harry Potter użył skrzeloziela z bardzo dobrym skutkiem – ciągnął Bagman. – Wrócił ostatni i znacznie przekroczył limit czasu. Przywódczyni trytonów poinformowała nas jednak, że pan Potter pierwszy dotarł do zakładników, a opóźnienie zostało spowodowane tym, że chciał uwolnić ich wszystkich, a nie tylko swojego.
Antares widząc, jak bardzo Harry się stresował, poklepała go po plecach.
– Większość sędziów – tu Bagman spojrzał na Karkarowa z wyraźną odrazą – uważa, że takie zachowanie świadczy o godnym podziwu instynkcie moralnym i przyznała mu najwyższą liczbę punktów. Jednak... w sumie pan Potter otrzymuje czterdzieści pięć punktów.
Dziwna ulga wymalowała się na twarzy Harry'ego, gdy wszyscy wokół zaczęli klaskać.
– Przed trzecim i ostatnim zadaniem nasi reprezentanci staną o zmierzchu dwudziestego czwartego czerwca – oznajmił Bagman. – A co ich czeka, dowiedzą się dokładnie miesiąc wcześniej. Dziękuję wam za dzielne wspieranie wszystkich zawodników.
– Już po wszystkim – powiedziała Antares, pomagając mu się podnieść.
– Dożywotnio kupię ci ingrediencje do twoich eliksirów – powiedział Harry w podzięce i oboje się uściskali.
_____
W rozdziale znajdują się fragmenty "Harry Potter i Czara Ognia" autorstwa J.K.Rowling.
W niedzielę pojawi się dodatkowy rozdział, byśmy już w końcu skończyli ten turniej, bo nie podobają mi się te rozdziały...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro