Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. Bal Bożonarodzeniowy

Wiadomość o balu bożonarodzeniowym rozeszła się tak szybko, że wszyscy gadali już tylko o tym. Krążyły najróżniejsze pogłoski – na przykład, że Dumbledore zakupił u madame Rosmerty osiemset baryłek pitnego miodu z korzeniami. Wszystko wskazywało jednak na to, że rzeczywiście wynajął Fatalne Jędze – czarodziejki zespół rockowy – na cały wieczór. Niektóre dziewczęta chichotały po kątach, a inne wymieniały się magazynami modowymi, by na ostatnią chwilę kupić ładną sukienkę.

Dwa tygodnie przed świętami pozwolono im wyjść do Hogsmeade i Antares, ubrana w ciepły płaszcz oraz wygodne buty, spotkała się z Thomasem przed szkołą i oboje powędrowali ośnieżoną drogą do wioski, gdzie uczniowie trzech magicznych szkół robili przedświąteczne zakupy.

– Gdzie chcesz iść najpierw? – zapytała.

Ulica i sklepy były zatłoczone bardziej niż zazwyczaj.

Zajrzeli na początek na pocztę, gdzie Thomas wysłał list, a następnie zahaczyli o Znoka, by pośmiać się z nowości w jego sklepie oraz zakupić kilka drobiazgów. W Miodowym Królestwie było tyle osób, że ledwo potrafili się dopchać do półek z łakociami, a potem dziesięć minut stali w kolejce do kasy. Obejrzeli z daleka Wrzeszczącą Chatę i zajrzeli na chwilę do księgarni, ale wyszli z niej bez większych zakupów.

– Zimno ci – zauważył Thomas, widząc jej czerwony nos oraz policzki. – Chodźmy się czegoś napić – zaproponował.

W Trzech Miotłach było tłoczno, ale udało im się zająć niewielki stolik w kącie i zamówić po grzanym piwie kremowym. Freddie, skrywający się w płaszczu Antares, wspiął się na stół, gdzie usiadł wygodnie ku zaskoczeniu Thomasa.

– Masz niuchacza? – zapytał.

– Od zeszłego roku – wyjaśniła, pieszcząc Freddiego po główce. – Miał być tylko projektem z opieki nad magicznymi stworzeniami, ale wrócił ze mną do domu. Robi tylko trochę problemów.

Madame Rosmerta przyniosła im piwa i Antares poprosiła jeszcze o jakieś skórki z mięsa dla Freddiego. Niuchacz w spokoju jadł, gdy oni rozmawiali, choć jego wzrok co chwila biegał po cenniejszych przedmiotach odwiedzających lokal gości.

– Więc... Jak podoba ci się w Hogwarcie? – zapytała onieśmielona.

– Ładnie tutaj – przyznał Thomas. – Hogsmeade też jest fajne, ale przyzwyczaiłem się już do Drumstrangu, choć jest trochę mniejszy. Gdybyś uczyła się w mojej szkole przez jakiś czas, na pewno inaczej spojrzałabyś na Hogwart.

– Wątpię – odparła, kręcąc nosem. – Hogwart jest cudowny.

– Widzę, że cię nie przekonam – zaśmiał się.

– Cała twoje rodzina studiowała w Drumstrangu czy tylko ty? – zapytał Antares, zerkając ostrzegawczo ku Freddiemu, który chciał dać nogę. Freddie wydał jakiś dziwny pisk i ułożył się Antares na kolanach, domagając się pieszczot, skoro nie mógł porozrabiać.

– Moja mama i ciotka chodziły do Hogwartu – wyjaśnił. – Ale ja i moi bracia wybraliśmy Drumstrang.

– Dużo masz rodzeństwa?

– Jude skończył szkołę w zeszłym roku i teraz pracuje w Ministerstwie, a Gilbert jest w twoim wieku i straszny z niego dzieciak. Przysięgam, że zachowuje się jak siedmiolatek. Profesor Karkarow ma z nim urwanie głowy.

Zaśmiała się. Skrępowanie, jakie na początku wyczuwała w obecności Thomasa, zniknęło i teraz była rozluźniona oraz zrelaksowana. Chłopak wpatrywał się w nią intensywnie, ale ona nie widziała już potrzeby, by odwracać wzrok.

– Ja nie mam rodzeństwa – powiedziała. – Co najwyżej głupiego kuzyna Draco i kuzynkę, z którą rzadko rozmawiam i się widuję, ale też pracuje w Ministerstwie. Jest Aurorem.

– Jude jest Niewymownym – poinformował Thomas. – Chwilowo, bo ostatnio się skarżył, że denerwuje go ta praca.

Weszła do Trzech Mioteł Pansy Parkinson w towarzystwie swoich koleżanek, która spojrzała na Antares z dziwną miną. Chamsko utkwiła w nich swoje spojrzenie, więc by spotęgować w niej zazdrość, Antares ostrożnie przysunęła się bliżej Thomasa. Pansy fuknęła w powietrze i wraz z koleżankami wyszła.

– A ty co planujesz robić po szkole? – zapytała.

– Pewnie będę pomagał ciotce w rodzinnym biznesie, by kiedyś go przejąć – odpowiedział, a widząc jej zaciekawioną minę, Thomas ciągnął dalej. – Mamy stadninę i tor wyścigowy pod Londynem. Tor Wyścigów Konnych Colemanów – sprecyzował, a Antares rozszerzyły się oczy.

– Babcia i ciocia zabierały mnie tam czasem latem, żeby popatrzeć! – powiedziała podekscytowana. – Mój wuj uwielbia obstawiać zakłady ze swoimi kolegami. To bardzo znane miejsce! Moja babcia zna się chyba z twoją ciotką, Selmą, o ile się nie mylę.

– A twoja babcia to...

– Ester Langham – odpowiedziała. – To moja babcia od strony mamy. Ja mam na nazwisko...

– Black, wiem – uprzedził ją. – Czytałem o tobie w gazecie w zeszłym roku. Czytałem również twój artykuł w „Eliksirach Przyszłości". Bardzo ciekawy. Zrobiliśmy raz te chmurki na zajęciach z eliksirów i to były najwspanialsze zajęcia, jakie miałem w całym życiu.

Antares poczuła, że się rumieni.

Posiedzieli jeszcze chwilę, a potem zwolnili stolik grupce czarodziejów i powoli ruszyli w stronę zamku, śmiejąc się i rozmawiając, a gdy w końcu dotarli na miejsce i mieli się rozejść, Thomas ostrożnie złapał ją za rękę i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Zastanawiałem się... Czy chciałbyś mi towarzyszyć na balu bożonarodzeniowym? – zapytał.

– Z chęcią – odpowiedziała bez większego namysłu.

Thomas uśmiechnął się do niej szeroko.

– Cieszę się – powiedział. – W takim razie, do zobaczenia.

– Pa – powiedziała i chwilę stała w miejscu, by potem szybko zerwać się do biegu i opowiedzieć wszystko Dafne z najmniejszymi szczegółami.

* * *

Powoli wyjaśniało się kto z kim szedł na bal.

Draco, chyba tylko po to, by zrobić Antares na złość, zaprosił Pansy Parkinson. Teodor poprosił Dafne i ta zgodziła się z chęcią. Blaise miał iść z jej młodszą siostrą – Astorią. Hermiona milczała, jakby jej ktoś zapłacił, z kim wybiera się na bal i wszyscy zachodzili w głowę, z kim pojawi się panna Granger. Niestety niektórzy nie mieli takiej odwagi lub rozumu, by kogoś zaprosić i tym kimś był oczywiście Harry. Antares go zrugała, gdy tydzień przed balem oznajmił jej, że nadal nie znalazł partnerki.

– Niesamowite, wielki Harry Potter, który poradził sobie ze smokiem, ma problem w zaproszeniu dziewczyny na bal – zażartowała, a kąciki jej ust drgnęły w rozbawieniu. – Nie bądź idiotą, Harry. Podchodzisz do dziewczyny i na luzie pytasz, czy by z tobą nie poszła. Koniec filozofii.

– Ale one zawsze chodzą takimi stadami.

– No i właśnie dobrze! – powiedziała. – Pytasz jedną, ta odmawia, to ty odwracasz się do drugiej i mówisz: „A może twoje piękna znajoma się ze mną wybierze?". Chłopie, pobiją się o ciebie, jak tak zrobisz.

Harry zaśmiał się cicho, rozbawiony tą wizją.

– Czy ja wiem... – mruknął w końcu.

– Harry, jesteś Gryfonem, więcej odwagi! – zachęciła go. – W sekrecie ci powiem, że nikt nie zaprosił Ginny, więc jeśli zrobisz to dzisiaj, zdąży się jeszcze wpisać na listę osób zostających w zamku na święta.

– Ginny? – powtórzył głupio Harry. – Ale...

– No weź, Harry, ona cię bardzo lubi, co udowodniła w drugiej klasie, ale popełniła gafę. Teraz oboje jesteście już trochę starsi... Będzie tylko twoją partnerką na bal, nic więcej, żadnych zobowiązań – starała się mu tłumaczyć. – Ty jeszcze tego nie wiesz, ale bardzo do siebie pasujecie.

– Serio? – zdziwił się Harry. – Jakoś tego nie widzę.

– I właśnie dlatego nosisz okulary – zauważyła, czym tylko go rozbawiła.

* * *

Bal Bożonarodzeniowy był wielkim wydarzeniem i z tej okazji Antares kupiła sobie wspaniałą suknię w kolorze szmaragdowym o odkrytych ramionach i gorsecie przypominającym kwiaty. Z pomocą Dafne pofalowała delikatnie włosy, a część spięła, przyzdabiając kwiatami. Srebrna biżuteria podarowana jej przez babcię zdobiła jej szyję, uszy i szczupłe nadgarstki.

Gdy zeszła pod Wielką Salę, Thomas już na nią czekał. Jego niebieskie oczy błysnęły zachwytem, gdy ją ujrzał. Sam był ubrany bardzo elegancko – w odświętną szatę Drumstrangu z grubą, czerwoną peleryną przyczepioną do ramienia, w której prezentował się przystojnie.

– Wyglądasz zjawiskowo – powiedział, podając jej rękę.

– Ty też nie najgorzej – odpowiedziała.

Ku jej zaskoczeniu Harry zaprosił Ginny i tak, jak podejrzewała, oboje świetnie razem wyglądali. Antares udało się nawet dostrzec dziwny błysk w oku profesor McGonagall, gdy obserwowała, jak reprezentanci szkół tańczą. Największą furorę i tak zrobiła Hermiona, pojawiając się u boku Wiktora Kruma.

– Wiedziałeś? – zapytała Thomasa.

– Tak, Wiktor się chwalił, że ją zaprosił. Bardzo dużo o niej mówi.

Zabawa była przednia. Fatalne Jędze grały swoje najlepsze kawałki i Antares tańczyła bez przerwy. Jeśli nie towarzyszył jej Thomas, to obracał ją Draco, Blaise lub Teodor. Udało jej się nawet wyciągnąć na parkiet Harry'ego oraz Rona, a chwili wielkiego entuzjazmu przetańczyła chwilę z Fredem i Georgem albo z Georgem i Fredem (nie była pewna).

Miło było patrzeć, że Hermiona wyśmienicie bawiła się z Wiktorem Krumem, a Ginny zabawiała Harry'ego i wręcz zmusza go do tańczenia. Teodor dobrze zajmował się roześmianą Dafne. Oboje śmiali się w głos, podskakując w rytm muzyki. Profesor Dumbledore raczył tańcem profesor Sprout. Ludo Bagman, chyba już trochę podpity, zaciekle rozmawiał o czymś z Karkarowem i Snapem.

– Chcesz się przejść i chwilę odpocząć? – zaproponował Thomas i Antares przytknęła. Oboje wyszli przed Wielką Salę, gdzie jakaś dziewczyna z Beauxbatons krytykowała dekoracje Hogwartu.

– To taki nic – mówiła, rozglądając się po roziskrzonych ścianach Wielkiej Sali. — W Beauxbatons mamy na Bozinarozeni lodowi statui w cali Jadalni Komnat. Nie rozpliwai się, naturellement, są jak wielki statui z diament... I mami lasowi nimfi, one nam serenadui, kiedy jemy. Nie mamy taki stari zbroji, a jak poltergeist pojawi się w Beauxbatons, to robimy tak — tu trzasnęła pięścią w otwartą dłoń — i poltergeista nie ma!

W miarę jak szli, rozmawiając cicho, czas płynął powoli. Nie tylko oni wybrali się na przechadzkę. Wielu starszych uczniów zaszywało się w klasach albo zamykało się w szkolnych powozach, racząc się chwilami sam na sam.

Antares i Thomas przystanęli obok wielkiego renifera, oświetlonego przez dziesiątki lampek choinkowych. Dziwne ciepło biło od posągu, jakby w środku ukryty był piecyk. Niebo było gwiaździste i oboje zadzierali głowy, by przyjrzeć się konstelacjom.

– Harry już gotowy do drugiego zadania? – zapytał Thomas.

– A co to za przeszpiegi? – komicznie udała oburzenie, rozbawiając go. – Już dawno – skłamała. – A Wiktor pewnie w tyle.

– Tylko trochę – odpowiedział Thomas. – Wiesz, mięśni ma sporo i dobrze czaruje, ale... Nie wiem, dla mnie jest trochę głupi. Nie rozumiem, dlaczego Czara Ognia go wybrała.

– Może przez sławę? – zgadywała Antares.

Thomas się zaśmiał i zbliżył się do niej o krok. Wyraźnie poczuła silną woń jego perfum.

– Tak, on i Harry to największe gwiazdy tego konkursu. Wiesz, do pierwszego zadania wszyscy myśleli, że Harry nie da sobie rady, a tu taka niespodzianka. Wiktor był trochę zazdrosny o jego umiejętności.

– I dobrze, Harry jest najlepszy – stwierdziła z dumą Antares.

Thomas zbliżył się jeszcze o krok i teraz stali już naprawdę blisko siebie. Zarzucił część swojej peleryny na jej nagie ramiona, by ją ogrzać, a jednocześnie jakby się upewnić, że mu nie ucieknie. W milczeniu patrzyli sobie w oczy, ciesząc się wieczorem.

– Obrazisz się, jeśli cię pocałuję? – zapytał.

– To zależy, jak całujesz – odparła, a on się ponownie i ich usta się zetknęły.

Był to powolny, nienatarczywy pocałunek, który rozgrzał ją wyjątkowo silnie w tę mroźną, bożonarodzeniową noc.

– Black!

Odsunęli się od siebie.

– Szlag – przeklęła i spojrzała na profesora Snape'a, który stał tuż nad nimi. – Dobry wieczór, profesorze. Jak się pan bawi? – zapytała.

– Nie denerwuj mnie, Black – warknął. – Jeśli skończyłaś się bawić, pożegnaj się, proszę, z kolegą i idź do swojego dormitorium, bo zmarzniesz.

– Nie zmarznie, dałem jej swoją pelerynkę! – wtrącił Thomas, a Snape spiorunował go srogim spojrzeniem. – No nic, pójdę już. Dziękuję za miły wieczór, Antares – powiedział i ucałował ją w dłoń, co sprawiło, że oczy zabłyszczały jej z zachwytu, a odszedł w stronę jeziora i statku.

Black spojrzała na Snape'a z wyrzutem.

– Pan to ma wyczucie czasu – mruknęła. – Serdecznie dziękuję za nic.

– Black, uspokój się – powiedział profesor Snape. – Od początku roku zachowujesz się dziwnie i lekceważąco w stosunku do mnie. Pragnę przypomnieć, że to dzięki mnie zdałaś SUMa w tak młodym wieku.

– Wolałabym być nieudacznikiem z eliksirów, a mieć ojca oczyszczonego z zarzutów – odparła, trzęsąc się zarówno z zimna, jak i złości. – Zaufałam panu, profesorze, a pan zachował się samolubnie. Chyba fakt, że jestem pana podopieczną, nic dla pana nie znaczy.

Twarz Snape'a nie drgnęła ani o milimetr.

– Może kiedyś zrozumiesz, dlaczego to zrobiłem – powiedział. – A teraz idź spać, Black.

Wyminął ją bez słowa, by podejść do czarnej karety. Wyciągnął z niej jej dwójkę Puchonów, a potem odjął im punkty i poszedł dalej. Antares westchnęła ciężko. Nie miała cierpliwości do tego człowieka.

_____

Rozdział zawiera fragmenty książki "Harry Potter i Czara Ognia" autorstwa J.K.Rowling.


Damn, rozdziały z Czary Ognia są trochę gorsze jakościowo, ale obiecuję, że za dwa rozdziały wszystko się zmieni. Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro